to jakby scenariusz skeczu Monty Pythonów rozpisany na film. Dopóki akcja nie przybierze szybszego tempa, już po prostszej linii, zabawne są i wymagające pewnej koncentracji rozmaite zaskoczenia - mylne tropy, absurdalne żarty, tak więc wtedy trzeba warować przy ekranie i nie iść po herbatę do kuchni.
Ciekawa rola Timothy Daltona, spod powłoki Bonda wyjrzał świetny aktor.
Nietypowa parodia, wszystkie "strony" filmów kina akcji, ci źli i ci dobrzy, zostały tu komicznie ukazane.
Tzw.sceny okrutne mnie tu śmieszyły, bo dotykamy znów tajemnicy Brytyjczyków - gdy oni robią parodie lub pastisze, nie czujemy niesmaku, gdy Amerykanie - prawie zawsze, choćby w części. Oczywiście ważne kojarzyć te drastyczne sceny jak i inne z filmami akcji, rozumieć jako parodię, to kojarzenie to jakby nieomylna trasa wędrowcy według mapy. Wtedy poczujemy smak dobrego produktu made in UK.
{W elektronicznym przewodniku telewizyjnym TVP 2 mylnie podano, że ten film jest produkcji USA - bardzo poważne niedopatrzenie, wprowadzono w błąd pewnie jakąś część miłośników kina brytyjskiego, bo to bardzo istotna różnica, jak napisałem wyżej.}
Dobrze napisane. Też mi Pythoni do głowy przychodzili jak oglądałem Hot Fuzz. Angielskie komedie mają swój klimat :)