Eastwood skupił się na faktach, zapomniał o scenariuszu. Do tego podał je z taką dawką cukru, wazeliny i patosu, że aż mdli.
Ciekawa historia, opowiedziana w sposób bardzo słaby. Reżyser nie wiedział chyba, czy chce pokazać postać Nelsona Mandeli czy skupić się na rozgrywkach rugby i wyciągnięciu emocji z wydarzenia sportowego. Ostatecznie nie otrzymujemy nic, ani ciekawie rozpisanej postaci Nelsona Mandeli, ani żadnych emocji z rozgrywek rugby. Do tego jest to faktycznie patetyczne i mdłe. Do tego dochodzi jeszcze bardzo przeciętne aktorstwo i nietrafiona obsada. Rozczarowanie.