Śmieszy za każdym razem, kiedy się go ogląda. Prawie wszystkie sceny w filmie śmieszą tak samo. Sceny końcowe, gdy English zobaczył siebie na nagraniu w kościele oraz to, że przypadkiem został "królem" są według mnie najlepsze. Jedyne odczucie(przynajmniej w moim przypadku) jest takie,że widząc Atkinsona w tej roli, widzi się cały czas w nim Jasia Fasolę, chociaż on gra tutaj zupełnie inną postać. Pewnie wynika to z pewnego rodzaju przyzwyczajenia. Film powinien mieć nawet wyższą średnią niż 6,5.