Carlos to ułożony i niewymagający wiele od życia, małomiasteczkowy krawiec, którego - jak sama nazwa filmu wskazuje - gusta kulinarne dalece odbiegają od ogólnie przyjętych norm. Piętro wyżej wprowadza się piękna Rumunka, która zaczyna powoli mieszać w jego spokojnym życiu. Film, oprócz ciekawego pomysłu (choć nie powiem "nietypowego") nie serwuje nam totalnie nic więcej. Do czynienia mamy z ospałą fabułą, powłóczystymi scenami i małą ilością dialogów. Mam wrażenie, że reżyser próbuje w ten sposób otwierać widzowi drzwi do psychiki bohatera, ale zapomniał kluczy. Do tego najbardziej irytująca sprawa, która powtarza się w podobnych utworach: nie znamy genezy jego zachowań. To tak jakby zaczynać film słowami "Pewnego razu, za górami, za lasami, był sobie kanibal". Dlatego właśnie kieruję legendarne "trzy słowa" do reżysera prowadzącego...