Opinie ludzi odnośnie tego filmu są podzielone, niektórzy faworyzują inni krytykują, jeszcze inni czują niedosyt... Na mnie film zrobił ogromne wrażenie, przede wszystkim pod względem klimatu... Skala szarości (martwe kolory) w mieście i nasycone odcienie na wyspie robią wrażenie. Poniekąd wyczułem nutkę Tima Burtona. NY wyglądało trochę jak Gotham, martwe kolory, statek, mgła i muzyka, może nie Dannego Elfmana ale to wszystko robiło bardzo zbliżony klimat do Burtonowych dzieł jak ''Batman'', "Sleepy Hollow'', ''Sweeney Todd''. Na wyspie znowu naszły mnie oczywiste skojarzenia z ''Parkiem Jurajskim''... Wyspa kości - wyspa Isla Nublar, żyjące swobodnie dinozaury - może faktycznie nie w jakiejś porażającej jakości, biorąc pod uwagę że ''Park Jurajski'' powstał 20 lat temu a tam dinozaury robią nieporównywalnie lepsze wrażenie, ale umówmy się że nie był to film w którym te zwierzęta grają role pierwszoplanowe, więc jak dla mnie fakt iż nie były perfekcyjnie odtworzone jest do przyjęcia. No i jeszcze nie przypadkowo Jimmy czyta ''Jądro Ciemności'' w drodze na wyspę.