Moze za bardzo stąpam po ziemi jesli chodzi o tego typu tematy jak szacunek do własnego życia i brak narażania się bez potrzeby. Patrząc z boku- tak ta historia jest ,piękna' bo ktos oddał życie za swoje iracjonalne marzenie dla jakiejś idei. Może to być oczywiście odniesienie do alpinistów którzy wspinają się choć wiedzą że mogą żywi nie wrócić, do naukowców ryzykujących życie (to nieaktualne bo mamy bhp ale kiedyś) do osob uprawiających sporty ekstremalne albo nawet patriotów którzy zostana w kraju jesli nadejdzie wojna (nie odnosze się do realnej sytuacji tylko abstrachując) . Moze ktoś mi powie że jestem pusta ale dla mnie rzykowanie wlasnego życia zawsze mija się z celem chyba ze ratujesz życie jakiemuś człowiekowi.
Masz racje ale wiesz ze sa zachowania bardzo ryzykowne. Jak dla mnie wszystko ok puki człowiek nie ma rodziców czy przyjaciół, partnera życiowego albo dzieci. Rób ta co chce ta. Ale takie sporty ekstremalne to dla mnie zawsze był ukryty egoizm. Facet ma kilkumiesięczne dziecko ale co tam ma fantazje i idzie boso przez dżungle i je tylko to co w niej a jego cel jest oddalony tak że podroż zajmie mu miesiąc. I nie musi tego robić. Podobnie jak alpiniści wybierający akurat te szczyty które są szczególnie trudne do zdobycia.Co tam ze ma żonę i malutkie dziecko niech idzie to jego ,marzenie'. Są też maratony pustynne, piesze dużo osób w nich umiera i wbrew pozorom nie biora w nich udziału outsiderzy tylko osoby z świezo zalozonymi rodzinami. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć że niebezpieczne i tak naprawdę niepotrzebne pragnienia muszą byc realizowane tak że grozi to śmiercią człowieka i cierpieniem jego bliskich. I jedyne co sie przez to osiaga to hart ducha i wytrzymałość (przyznam że to piekne ale nie powinno być ponad rodziną ) albo adrenalina (tego kompletnie nie mogę zrozumieć chociaż to podobno działa jak narkotyk)