Film bardzo mi się podobał :)
Ale jest jedno ,,ale"- czy nie wydaje się, że wszystko potoczyło się za szybko (w sensie: za krótki film)?
Chodzi o to, że jakoś nie bardzo wierzę w to, żeby Eryk zakochał się w Arielce w półtora dnia. Ale wiem, mieli tylko trzy dni...
A, i jeszcze jedno, przecież jak puszczali sztuczne ognie na statku i zaczął się sztorm, to była noc, a jak Ariel śpiewała Part of Your World (przy Eryku) to był dzień. Siedziała przy nim przez całą noc? A jak słońce wzeszło, to dopiero wtedy zainteresowała się, czy E. żyje? :) Ale mogło mi coś umknąć.
"A, i jeszcze jedno, przecież jak puszczali sztuczne ognie na statku i zaczął się sztorm, to była noc, a jak Ariel śpiewała Part of Your World (przy Eryku) to był dzień. Siedziała przy nim przez całą noc? A jak słońce wzeszło, to dopiero wtedy zainteresowała się, czy E. żyje?"
Raczej było inaczej - ona chyba płynęła przez całą noc do brzegu żeby go uratować i dopłynęła dopiero o świcie. Tam był sztorm na morzu więc dlatego pewnie tyle czasu zajęło jej dopłynięcie z Erykiem na plaże.
Co zaś tyczy się 3 dniowego uczucia - to już tylko element baśni, na który przymknijmy oko bo forma nie przekreśla całkowiecie przekazu tego familijnego filmu ;)
Żeby się w kimś zakochać (poczuć chemię) nie potrzeba dużo czasu. Pytanie, czy miłość i zakochanie to synonimy oraz czy warto się chajtać z kimś, kogo się nawet dobrze nie poznało.
A czasami idzie popularnymi tropami z popularnych z Komedii Romantycznych
Tj. Znają się jako dzieci, są sąsiadami ,przyjaciółmi/kumplami.
Jedno z nich się wyprowadza i urywa kontakt
Przypadkowe spotkanie po latach
Ślub
Dzisiaj to by było tak:
Rozwódka/rozwodnik albo późno30tyka bez dzieci, z karierą, przyjaciółmi i wielką chałupą.
Wyjeżdża na wakacje i tam poznaje super hot kogoś.
Gadają
Ślub
M.in. dlatego o wiele bardziej spodobała mi się wersja live-action, w której relacja Ariel i Eryka została bardzo rozbudowana i nie jest taka płytka i naiwna, jak w animacji. Wersja z 1989 nie ma podjazdu do najnowszego filmu z Halle Bailey. Dla mnie to najlepszy film aktorski Disneya.
Mogą krzyczeć o tym co chcą , ale w wersji z 1989 to jest tylko bogaty rozpieszczony dzieciak który spotkał innego bogatego dzieciaka.
W tej wersji to wielki plus za rozwinięcie charakteru Eryka, podkreślenie tych wszystkich cech które sprawiły że Ariel zwróciła na niego uwagę.
W miarę podobne doświadczenie ( nie jest to pokazane wprost ale wydaje mi się że ojciec Eryka zginął na morzu )
Matka Ariel która prawdopodobnie zginęła przez człowieka
( prawdopodobnie rybaka, lub wilka morskiego który pomylił ją wężem morskim)
Mnie najbardziej śmieszy, jak ktoś ma ból tylnej części ciała, że to Ariel zabija Urszulę, a nie Eryk. Mi się akurat podoba fakt, że nowa wersja głównej postaci jest o wiele dojrzalsza jak animowany pierwowzór i bierze odpowiedzialność za swoje błędy. W animacji Ariel była bardzo bierna i dosłownie we wszystkim wyręczana przez innych. Nawet sama na powierzchnię nie potrafiła wypłynąć, tylko musieli jej pomóc w tym krab i ryba. XD Ariel z filmu rzuca się na Vanessę, żeby jej wyrwać naszyjnik. Ta z animacji wchodzi na pokład i się głupio patrzy, a naszyjnik rozbija mewa. Tak więc, nawet takie pierdółki pokazują, która z nich jest lepiej napisaną postacią. Tak samo Eryk- w animacji nudny i nieciekawy, wydaje się, że Grimsby ma więcej do gadania, jak on w swoim królestwie. W filmie bardzo rozbudowany charakter, posiadający zainteresowania i plany, przejmujący inicjatywę. No i taki mały smaczek- gdy Ariel zamienia się z powrotem w syrenę- Eryk z filmu live-action dalej ją trzyma, podczas gdy ten z animacji puszcza ją i patrzy się rozczarowanym wzrokiem. XD Jak ktoś twierdzi, że wersja animowana jest lepsza to chyba oszukuje samego siebie.