Obejrzałem ten film dziś w nocy - z niedzieli na poniedziałek 11/12.05.03 r.
Obraz niezwykle zmysłowy.
Umieranie jako powrót do dzieciństwa. Śmierć pod postacią hożej dziewczyny, czyli Kasi Figury.
Stary, umierający mężczyzna (Ludwik Benoit) jest karmiony piersią jakiejś hojnie obdarzonej kobiety ze wsi. A gdy odzyskuje siły, zjada rosół z kogucika, siada przy oknie, rozkoszuje się widokiem i zapachami kwitnącej przyrody. Potem pojawia się Śmierć, czyli Kasia z wielkim biustem. Benoit wciąga ją do łóżka. Rankiem piękna Śmierć jest zmęczona, ale zachwycona namiętnym chędożeniem. Tak jej staruszek w nocy dogodził, że chce mu dać "święty spokój". On jednak woli zostać z nią, więc odchodzą oboje, trzymając się za ręce, drogą wśród pól - w zaświaty...
Film zabawny i dający do myślenia.
Oglądałem go chwilami, nie ukrywam, z mocno poruszoną męskością...