z cyklu: my dziewczyny zgrana paka..
za dużo już tego ozona całego wszędzie naraz. na szczęście jest mój ulubiony wdzięczny obiekt kreacyjny z gatunku tych dziewczęcych, pani izabelinka - meryl streep undergroundu, monarchini podglebia, moja ukochana diva światowego kina, tu na celebryckich salonach, odpowiednio unormodesmondowiona, z której ozon jako jedyny potrafi wydobyć talenty komediowe (vide Osiem Kobiet) - cała reszta bez znaczenia trochę znika w jej cieniu.
taśmowy produkt seryjny raczej konfekcyjny z oczywistym mruganiem gałki ocznej w stronę piętnowania nadużyć świata dzisiejszego - łechtaki kontra zwisaki, mitusie, patriarchat, siostrzane braterstwo górą, a braciaki kanałami. podane lekuchno, z dystansem, na komediowato; wzięte w nawias kurtyny teatralnej, która za pomocą brudnego kłamstwa wali czystą prawdę (tak zwane budowanie prawdziwego gmachu na zmyślonym fundamencie) (kłamstwo rozgrzeszone, bowiem służy prawdzie).
podsumowując, nie ma o czym pisać ani nad czym dumać. zabawa w retro i raczej salonowa, w typie Ośmiu Kobiet, ewentualnie Basenu - do dzisiejszego obejrzenia i jutrzejszego zapomnienia.