Dawno nie oglądałem tak nieudanego filmu. Rozumiem, że to praca dyplomowa jakiegoś studenta z Iranu, rozumiem że powstał w PRL za schyłkowego Gomułki, rozumiem ograniczony budżet (ech, ten Wietnam kręcony w delcie... Odry, gdzieś na wydmach wyspy Wolin). Niemniej jednak współczuję widzom, którzy zdecydowali się 40 lat temu pójść na to do kina...
Film raczej nudny, pomysł mało ciekawy, ale nie określiłbym go mianem tragedii. W sumie wszystko ma ręce i nogi...Ale nie jest to film, który bym polecił.
Naczelny pomysł scenariuszowy: wspólne błąkanie się dwóch wrogów skutych łańcuchami - ewidentnie ZERŻNIĘTY z głośnego niegdyś (i niezłego) filmu Stanleya Kramera "Ucieczka w kajdanach" ("The Diefiant Ones") z roku 1958.
Bełkotliwa tragedia. Tylko scena z martwym Wietnamczykiem przyczepionym do drabinki od helikoptera mi się podobała. Reszta dzieła to takie niby ambitne milczenie i łażenie po lesie. Dialogi jak już są to głupie. Nie warto, choć rzecz ciekawa bo widać Polacy jednak kręcili filmy o wszystkim, wystarczy poszukać.