Co lepsze Niebezpieczne związki czy szkoła uwodzenia z 1999R?????
Zdecydowanie wolę Niebezpieczne związki, chociażby za doskonałe aktorstwo Glenn Close, Johna Malkovicha i Michelle Pfeiffer:)
natko...
nie ma porównania. Niebezpieczne Zwiazki są zdecydowanie lepsze pod wieloma względami: scenariusza, AKTORSTWA, scenerii, muzyki, efektami wizualnymi, reżyserii.....
Uwielbiam obydwa filmy. Właściwie o tym samym, jednak każdy trafia do innej widowni. Niebezpieczne związki wiadomo - klasyk i poważny film kostiumowy cieszy się większym poważaniem wśród dorosłej, poważnej publiczności, jednak Szkoła uwodzenia to także kalsyk filmografii dla młodzieży, przynajmniej w moim odczuciu. Udaje mu się stworzyć atmosferę napięcia i konspiracji. No i zawiera przeboj WSZECHCZASÓW - Bitter Sweet Symphony The verve.
Także ode mnie obydwa dostają maxa :)
Powtórzę moich poprzedników. Nie ma porównania, bo Związki Uwodzenia są "na oryginale", a Szkoła Uwodzenia to swobodna interpretacja przełożona na nasze czasy.
Ja obydwa zaliczam do swoich ukochanych filmów, ale mimo to "Niebezpieczne Związki" uważam za lepszy film, zrobiony z większym rozmachem. Aktorstwo również lepsze w NZ.
oczywiście że można je porównywać. co za różnica czy wolna interpretacja, mają bardzo podobną fabułę. oczywiście wolę niebezpieczne związki, jednak istnieje jeszcze jedna wersja formana której jeszcze nie widziałam.
a niebezpieczne górują pod względem aktorskim przede wszystkim, to jest jedyny powód dla którego nie powinno się porównywać tych filmów bo zestawienie malkovicha i tego średniawego typka ze szkoły jest po prostu śmieszne.
Niebezpieczne związki są wielkim filmem zrobionym z rozmachem i świetnym aktorstwem.
Szkoła uwodzenia to współczesna wersja, żeby amerykańskie nastolatki mogły zrozumieć o co chodzi... poziom dużo, dużo niższy, aczkolwiek ogląda się nawet przyjemnie. Jednak bezwzględnie należy zacząć od Niebezpiecznych związków.
Dla mnie porównywanie "Niebezpiecznych związków" ze "Szkołą uwodzenia" jest po prostu profancją! Gdzie jedno do drugiego?? NZ: gra aktorska naprawdę na wysokim poziomie, wciągjąca historia, napięcia momentami można prawie dotknąć:D Świetne kostiumy etc.
A SU? Tak jak moja poprzedniczka powiedziała: łatwiejsza do przyswojenia dla amerykańskich nastolatków wersja. Koniec?? Szczęście w nieszczęściu. A fe.
Profanacja profanacją, ale dzięki temu że więcej osób zobaczy 'prostą' szkołę uwodzenia byc może więcej sięgnie po orginał jakim sa niebezpieczne zwiazki?
Ja np Doceniłam grę Johnnego Depp'a poprzez obejrzenie głupawych piratów z Karaibów. Może taki sam schemat bedzie tutaj działał....
Hahaha, głupawych piratów z Karaibów:)
Ale fakt, trzeba przyznać, Deep naprawdę zagrał tam genialnie. Jednak nie wierzę, że nastolatki po SU sięgną po NZ. Ten drugi film jest "nudniejszy" i trochę bardziej skomplikowany, dodatkowo bez happyendu w nieszczęściu (Sebastian umiera, ale jego ukochana mu przebacza). Na przykładzie: ktoś oglądnie piratów, ale już po "Sekretne okno" raczej nie sięgnie. Wątpliwe. Tzn mówię o nastoletnich fankach takich ckliwych, hollywoodzkich bajeczek jak "Szkoła uwodzenia".
Jak dla mnie "Piraci..." nie jest głupi. Szkoła uwodzenia to fajny film jakich pełno i nie ma co porównywać do DL. Nie ta klasa.
no dobra (to do WSZYSTKICH) to w takim razie co do waszego życia wniosły Piraty z Karaibów? Gdyby nie Johnny Depp który jak zwykle bosko wygląda i parę innych aktorów którzy poprostu błyszczą byłby to niczym nie wyróżnający się film z pośród wielu przeciętnych komedi o piratach... a trochę takich filmów powstało - widziałam niegdyś w telewizji, zazwyczaj leciały w niedziele o 11 na TVP2 więc tytułów nie pamiętam
Żeby trola nie było, skąd wiecie że nie sięgną po coś ambitniejszego? nie bedziesz nawet próbować rozwiązywać równań kwadratowych jeśli nie znasz mnożenia prawda? Wszystko trzeba etapami...
O przepraszam tu się musze wtrącić - jako nastolatka na poczatku zobaczyłam SU a potem z zaciekawienie obejrzałam NZ. Sekretne okno równiez oglądalam i bardzo mi się film podobał :D Jakies jeszcze filmy godne polecenia z Deppem ?;>
"Hahaha, głupawych piratów z Karaibów:)
Ale fakt, trzeba przyznać, Deep naprawdę zagrał tam genialnie. Jednak nie wierzę, że nastolatki po SU sięgną po NZ. Ten drugi film jest "nudniejszy" i trochę bardziej skomplikowany, dodatkowo bez happyendu w nieszczęściu (Sebastian umiera, ale jego ukochana mu przebacza). Na przykładzie: ktoś oglądnie piratów, ale już po "Sekretne okno" raczej nie sięgnie. Wątpliwe. Tzn mówię o nastoletnich fankach takich ckliwych, hollywoodzkich bajeczek jak "Szkoła uwodzenia"."
ha ha, wręcz przeciwnie :) Jak byłam młodsza obejrzałam zarówno SU jak i piratów, po czym sięgnęłam po NZ i Sekretne Okno, zachęcona oryginałem oraz innymi filmami z J.D. =)
Jezeli chodzi o te dwa filmy, to uważam, że zdecydowanie lepsze są właśnie NZ ze świetną grą aktorską, fabułą itd. można by wymieniać.
Jednak mimo wszystko ja wolę SU, pewnie dlatego, że jest ona kierowana do osób w moim wieku i po prostu bardziej przypadła mi do gustu. Poza tym, jak ktoś już wcześniej wspomniał, tam wygląd odtwórców głównych ról bardziej pasuje mi do granych przez nich postaci. Nie zmienia to jednak faktu iż spodobały mi się obydwa filmy, więc wystawiłam im taką samą ocenę.
Ja nie uważam pytania za profanację. Chociaż kocham książkę Laclosa, to w przypadku filmowej wersji zdecydowanie wolę tę uwspółcześnioną. Może dlatego, że czytając NZ miałam zupełnie inne wyobrażenie o bohaterach i te filmowe postacie wydawały mi się całkowicie nietrafione. Glenn Close wyglądała, jakby pogryzło ją w twarz stado szerszeni, nie tak wyobrażam sobie kobietę, która jest w stanie każdego mężczyznę owinąć sobie wokół palca. A Malkovich jest po prostu według mnie mało przystojny (nie ujmując nic jego zdolnościom aktorskim).
Przy Szkole uwodzenia nie miałam wygórowanych wymagań, ale rola Sary Michell Gellar to był strzał w dziesiątkę - piękna, wyrachowana, przebiegła i nie poddająca się uczuciom. Świetnie zagrane. Muzyka też na plus. Zdecydowanie wolę ten film.
Widać mam w sobie coś z amerykańskiej nastolatki. :)
Lepszy oryginał, jak najbardziej. Dobra gra aktorska, cudowne kostiumy. Zresztą film powstał, na podstawie książki i wiernie oddaje jej klimat. "Szkoła uwodzenia" to też dobry film, ale zalicza się raczej do innej kategorii.
Oczywiście. "Niebezpieczne związki" to film rewelacyjny, ocierający się o arcydzieło, temu drugiemu niestety, sporo do porównywalnego poziomu brakuje. Należą one do dwóch różnych kategorii.
A co lepsze: "Requiem" Mozarta czy jednoroczny hit dla zakompleksionych nastolatek?
Idiotyczne pytanie. Jasne, że "Niebezpieczne związki". "Szkoła uwodzenia" to szmira. Nie mam nic do uwspółcześniania klasyki, ale to szmira.