Zlepek scen bez ładu i składu przeplatany walkami z kiepską choreografią. Oglądając ten film miałem wrażenia, że wszyscy potrafią grać poza głównym aktorem Scottem Adkin. Ten aktor przez pierwszych 40 minut filmu zdaje się mieć maskę na twarzy. Mimika jego twarzy, a właściwie jej brak kompletnie rozkłada ten film na łopatki.
Wszystko fajnie, ale "walki z kiepską choreografią"? Chyba oglądałem zupełnie inny film. Do walk nie można się przyczepić... Cała reszta - faktycznie gniot - miałem wrażenie, że reżyser cały czas próbuje mi udowodnić, że jestem kretynem.