Najbardziej irytująca z całego filmu jest główna postać, czyli Pani "jestem adoptowana i wszystkim o tym opowiem"
Zgadzam się, ale nie mogę powiedzieć, że film był tak do końca zły. Po prostu irytujący pod pewnymi względami. Muszę jednak przyznać, że historia aktorki, która grała matkę biologiczną poruszyła mnie - niesłychany zbieg okoliczności, że dostała ten scenariusz.
Zgadzam sie, denerwowala mnie glowna aktorka przez caly ten film. Wiem, ze temat jest wazny i ze zaraz mnie tu pewnie zjada, ze nie zrozumialam przeslania, ale dla mnie monologi w wykonaniu tej aktorki to jakis koszmar;(I jeszcze to podobienstwo do Stewart...ehhh
Jezu, dokładnie!
Ogólnie całe jej zachowanie, np. że stało by się coś jakby spali razem w tym łóżku ( a przecież się w nim podkochiwała ), ale nieee, na kanapie to już można!
Ogólnie film nie jest zły, nawet mi się podobał ze względu na samą fabułę, ale tylko dla tego, że cały czas starałam się ignorować właśnie zachowanie głównej bohaterki. Denerwowała mnie, była przewrażliwiona, egoistyczna, rozhisteryzowana i ogólnie zachowywała się irracjonalnie. Dobrze, że nie tylko ja tak myślę ;) Myślałam, że jestem wyjątkowo niewrażliwa ;p
Moja ocena podniosła się jeszcze kiedy na koniec aktorka grająca matkę podzieliła się swoją historią... Niesamowity zbieg okoliczności
Ogólnie się w zupełności zgadzam, ponieważ zachowanie głównej bohaterki również mnie bardzo irytowało. Wydaje mi się jednak, że być może w sposób przekoloryzowany, ale miało to pokazać skutki jej przeżyć. Dosłownie :D