PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=38233}

Pasja

The Passion of the Christ
2004
7,5 242 tys. ocen
7,5 10 1 241746
7,0 52 krytyków
Pasja
powrót do forum filmu Pasja

Po raz kolejny zakładam kontynuację tego tematu. Jego poprzednie części osiągnęły sumarycznie niemal 9 000 postów. Licząc z tematami pomocniczymi (jak np. „Biblia w 5 minut”), ta dyskusja liczy kilkadziesiąt tysięcy postów. Jeśli nie jest to najpopularniejszy temat w historii Filmwebu, to na pewno jest on w ścisłej czołówce.

Linki do poprzednich części (również tych niedokończonych z powodu usunięcia ich przez moderatorów, który nie do końca rozumieli pełnioną przez siebie rolę) znaleźć można pod koniec Spisu Treści: http://www.filmweb.pl/user/impactor

★★★

Zapraszam i Ciebie, czytelniku, do udziału w tym temacie. Udziału przybierającego jedną z dwóch form:

➊ Pasywnej.
Możesz być jego biernym czytelnikiem. Aby Ci w tym pomóc, po kliknięciu na moim nicku znajdziesz szczegółowy (choć niepełny) spis treści: http://www.filmweb.pl/user/impactor

Zawiera on podstawowe informacje (poczynając od wyjaśnienia pojęć ateizm, agnostycyzm i teizm), przez omówienie poszczególnych argumentów wysuwanych na poparcie tezy o istnieniu boga (głównie biblijnego Jahwe), aż po nagranie dyskusji z księdzem doktorem z Papieskiego Uniwersytetu, specjalizującego się w historii starożytnej.


➋ Aktywnej.
Możesz też być jego aktywnym, wypowiadającym się uczestnikiem. Jeśli masz coś wartościowego do napisania, to gorąco Cię do tego zachęcam. Szczególnie, jeśli wierzysz w jakiegoś boga. Odpowiedz po prostu na pytanie:

–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------
„W jakiego boga wierzysz, i dlaczego uważasz obiekt swojego wierzenia to za prawdę.”
–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

Możesz też odnieść się do poruszanych wcześniej kwestii (np. tych widniejących w spisie treści), klikając Odpowiedz w pierwszym poście wątku.


★★★


▼▼▼ Dlaczego temat zdobył taką popularność? ▼▼▼

Są tacy, którzy stwierdzą, że z powodu jego kontrowersyjności. Po części jest to prawdą. Tylko co to mówi o społeczeństwie, w którym za kontrowersję uznaje się cytowanie Biblii, oraz przedstawianie logicznie spójnych argumentów bazujących na faktycznych założeniach? Co to mówi o ludziach, jeśli bulwersują ich fakty i ich merytoryczna analiza?


Ale poza powyższym - a nawet przede wszystkim – ten temat to cenne źródło rzetelnej i demonstrowalnie prawdziwej informacji. Informacji szczególnie cennej dla ludzi wierzących, ponieważ są oni aktywnie pozbawiani dostępu do tej informacji:

➤ duchowni pozbawiają wiernych dostępu do Biblii poprzez serwowanie im jedynie jej wybranych, bezpiecznych fragmentów, które nie naruszają (niezgodnego z Biblią) „image” chrześcijańskiego boga, wytworzonego głównie w ciągu ostatnich dwóch wieków z powodu presji zachodniej cywilizacji humanistycznej. Tymczasem jeśli Biblia jest Słowem Bożym, każdy powinien znać jego całość.

➤ apologeci pozbawiają wiernych konieczności samodzielnej oceny pozostałych fragmentów, usprawiedliwiając zaprzeczanie wprost tekstowi biblijnemu „interpretacją”, przypisami i modyfikacją. Apologeci podrzucają też wiernym filozoficzne argumenty, które nie sprawią że ktokolwiek w boga uwierzy, ale pozwolą ludziom już wierzącym wiarę w tego boga umocnić. Oczywiście pod warunkiem, że będą oni całkowicie ślepi na gargantuiczne i wielopoziomowe błędy logiczne, z których każdy taki argument jest zbudowany

➤ indoktrynacja religijna (najpoważniejszy problem) pozbawia wiernych zdolności do użycia swojego własnego intelektu do oceny walentności (czyli poprawności, zasadności, spójności i prawdziwości) twierdzeń religijnych. Religia uczula wiernych przeciwko krytycznemu myśleniu, przeciwko logice i przeciwko wiedzy – czyli przeciwko wszystkiemu temu, co jest niezbędne w procesie rzetelnego i niezawodnego dochodzenia do prawdy.


Tylko dlaczego? Czy twierdzenia walentne, poprawne i zgodne z rzeczywistością mają się czego bać, jeśli podda się je krytycznemu myśleniu i analizie popartej rzetelną wiedzą? Oczywiście, że nie! Takim twierdzeniom może to tylko pomóc.
Więc jakim twierdzeniom pomaga niewiedza, ignorancja, niezdolność ich krytycznej oceny i brak samodzielnego myślenia? Odpowiedz sobie sam, czytelniku.


Niewiedza jest więzieniem umysłu. Niezdolność krytycznego myślenia jest strażnikiem celi. Wiara jest tego więzienia nadzorcą.



Ten temat jest odpowiedzią na bardzo ważne, lecz jakże proste pytanie:

–----------------------------------------------------- ------------------------------------------------------------ ----------
„Czy istnieją jakiekolwiek dobre powody do przyjęcia za prawdę twierdzenia o istnieniu jakiegokolwiek boga.”
------------------------------------------------------------ ------------------------------------------------------------ ----

Nie odmawiaj sobie zapoznania się z jego treścią nawet, jeśli masz odmienną opinię. Przecież jeśli Twoje wierzenie ma umocowanie w rzeczywistości, to analiza tejże rzeczywistości może to wierzenie tylko wzmocnić.

A przecież zależy Ci na utrzymywaniu wierzeń zgodnych z rzeczywistością, prawda?

ocenił(a) film na 8
placus3

►►► 1.Ateizm chce obalić teizm i ateista w większości swoich wywodów to stara się robić. Dawkins otwarcie przyznaje w swoim "Bogu urojonym" : "Założony przeze cel tej książki zostanie osiągnięty, jeśli każdy religijny czytelnik, przeczytawszy ją pilnie od deski do deski, stanie się ateistą."

Obalenie teizmu = wykazanie bezpodstawności twierdzenia „bóg istnieje”, a nie wykazanie fałszywości tego twierdzenia.


►►► 2. Dryfowanie do agnostycyzmu rozpoczyna się, kiedy ateista trafi na trochę bardziej rozgarniętego teistę niż moherowa babcia i kiedy ten teista uświadomi ateiście, że brak dowodu nie jest dowodem na brak.

„Dryfowanie do agnostycyzmu” zaczyna się w umyśle teisty, kiedy ten przed atakiem na ateistę myślał, że jest on antyteistą, a kiedy okazało się że jest jednak ateistą, to zaczyna mylić go z agnostykiem.

A wszystko wynika z ignorancji pojęć i postaw, które cechuje teistów Twojego pokroju.


►►► 3. " Rzetelne dążenie do prawdy zwane sceptycyzmem, racjonalne rozumowanie i logiczne dochodzenie do wniosków" to taka ogólnikowa ateistyczna gadanina, którą możesz opowiadać na dobranoc dawkinsowym klonom, a nie mi, bo praktyka pokazuje, że wy z tym, na co się powołujecie macie tyle wspólnego, co astrologia z astronomią, co widać chociażby po twojej odpowiedzi na mój post o krasnoludkach i twoje udawanie głupiego, że nie wiesz, czy one nie istnieją.

Oto wnioski, do których doszedłeś za pomocą swojego aparatu wnioskującego. A jakość i niezawodność tego aparatu wykazaliśmy już wielokrotnie powyżej :)


►►► 4. Hipotetyczne przyjęcie na chwilę tego, że ateizm to jedynie niewinny "brak wiary" zrobiłem po to, aby ukazać, i co powtórzę, że takie założenie nijak nie obala teizmu, tak jak obojętność wyznawcy geocentryzmu wobec koncepcji, że Ziemia krąży wokół Słońca nie obala koncepcji, że Ziemia krąży wokół Słońca.

Tak, a jedyną osobą, którą musiałeś to wykazać, byłeś Ty sam, ponieważ ze wszystkich obecnych tylko Ty uważałeś, że ateizm to coś więcej niż „brak wiary” i że ateizm cokolwiek obala. Więc brawo!

►►► 5. Sama już ta twoja odpowiedź pośrednio pokazuje, że wg ciebie brak dowodu na istnienie Boga = dowód na brak, bo porównujesz Go do muminków i innych swoich przyjaciół.

Tak jak pisałem w punkcie 3., Twój aparat wnioskujący jest gruntownie uszkodzony (co wywołała u Ciebie religia, ponieważ tylko dzięki uszkodzonemu aparatowi wnioskującemu możesz otrzymywać wniosek o zasadność teizmu), dlatego niemal za każdym razem prowadzi Cię do bezwartościowych, błędnych wniosków.

impactor

►►► 1.Ateizm chce obalić teizm i ateista w większości swoich wywodów to stara się robić. Dawkins otwarcie przyznaje w swoim "Bogu urojonym" : "Założony przeze cel tej książki zostanie osiągnięty, jeśli każdy religijny czytelnik, przeczytawszy ją pilnie od deski do deski, stanie się ateistą."

Obalenie teizmu = wykazanie bezpodstawności twierdzenia „bóg istnieje”, a nie wykazanie fałszywości tego twierdzenia.

Przykładem Dawkinsa dalej się posłużę. Dlatego Dawkins tworzy argument z Boeinga, żeby wykazać fałszywość tego twierdzenia. Jakby miał wykazać bezpodstawność, to by cały jego rozdział 4 w książce poszedł na śmietnik.


►►► 2. Dryfowanie do agnostycyzmu rozpoczyna się, kiedy ateista trafi na trochę bardziej rozgarniętego teistę niż moherowa babcia i kiedy ten teista uświadomi ateiście, że brak dowodu nie jest dowodem na brak.

„Dryfowanie do agnostycyzmu” zaczyna się w umyśle teisty, kiedy ten przed atakiem na ateistę myślał, że jest on antyteistą, a kiedy okazało się że jest jednak ateistą, to zaczyna mylić go z agnostykiem.

A wszystko wynika z ignorancji pojęć i postaw, które cechuje teistów Twojego pokroju.

Nie. Ateizm ma problem gdyż chce udawać, że nic nie twierdzi i jednocześnie twierdzić, że obalił teizm. Ateizm chce mieć ciastko nadal po tym jak je zjadł. Ateista lawiruje pomiędzy ateizmem i agnostycyzmem w zależności od potrzeby. Gdy teista żąda dowodu na jakiekolwiek twierdzenie ateisty to wtedy ateista zaczyna nagle udawać agnostyka i twierdzi, że on przecież nie musi nic dowodzić bo on „nic nie twierdzi”, jedynie „zbija” argumenty teisty. A zatem gdy teista odpuszcza ateiście dowodzenie czegokolwiek to wtedy ateista znowu wraca do swych różnych nieudowodnionych twierdzeń, na podstawie których wyklucza istnienie Boga, choć wcześniej udawał agnostyka, który nic nie twierdzi.


►►► 3. " Rzetelne dążenie do prawdy zwane sceptycyzmem, racjonalne rozumowanie i logiczne dochodzenie do wniosków" to taka ogólnikowa ateistyczna gadanina, którą możesz opowiadać na dobranoc dawkinsowym klonom, a nie mi, bo praktyka pokazuje, że wy z tym, na co się powołujecie macie tyle wspólnego, co astrologia z astronomią, co widać chociażby po twojej odpowiedzi na mój post o krasnoludkach i twoje udawanie głupiego, że nie wiesz, czy one nie istnieją.

Oto wnioski, do których doszedłeś za pomocą swojego aparatu wnioskującego. A jakość i niezawodność tego aparatu wykazaliśmy już wielokrotnie powyżej :)

Wykazaliście XDDD.


►►► 4. Hipotetyczne przyjęcie na chwilę tego, że ateizm to jedynie niewinny "brak wiary" zrobiłem po to, aby ukazać, i co powtórzę, że takie założenie nijak nie obala teizmu, tak jak obojętność wyznawcy geocentryzmu wobec koncepcji, że Ziemia krąży wokół Słońca nie obala koncepcji, że Ziemia krąży wokół Słońca.
Tak, a jedyną osobą, którą musiałeś to wykazać, byłeś Ty sam, ponieważ ze wszystkich obecnych tylko Ty uważałeś, że ateizm to coś więcej niż „brak wiary” i że ateizm cokolwiek obala. Więc brawo!

To, że większość (poza tym ty i Bogumił ) nie zgadza się zaakceptować podstawowych pojęć, to nie znaczy, że te pojęcia są fałszywe.

►►► 5. Sama już ta twoja odpowiedź pośrednio pokazuje, że wg ciebie brak dowodu na istnienie Boga = dowód na brak, bo porównujesz Go do muminków i innych swoich przyjaciół.

Tak jak pisałem w punkcie 3., Twój aparat wnioskujący jest gruntownie uszkodzony (co wywołała u Ciebie religia, ponieważ tylko dzięki uszkodzonemu aparatowi wnioskującemu możesz otrzymywać wniosek o zasadność teizmu), dlatego niemal za każdym razem prowadzi Cię do bezwartościowych, błędnych wniosków.
Nic nie wnoszący bełkot, połączony z ateistycznym wyznaniem wiary w siłę "indoktrynacji".

placus3

>>>brak dowodu na istnienie Boga = dowód na brak,

Popelniasz podstawowe byki.

Boguniemil_Ateista

>>>>>>brak dowodu na istnienie Boga = dowód na brak,

Popelniasz podstawowe byki

Przytocz kontekst, a nie wyrywasz fragment,
"Sama już ta twoja odpowiedź pośrednio pokazuje, że wg ciebie brak dowodu na istnienie Boga = dowód na brak, bo porównujesz Go do muminków i innych swoich przyjaciół."
Jak widać opisywałem pogląd ateistów, który mniej więcej tak wygląda, później następuje agnostyczny "kamuflaż".

ocenił(a) film na 8
placus3

placus3, jesteś spektakularnie głupi. Specjalnie dla Ciebie wznowię instytucję kotylionów, które przyznawane były najniezwyklejszym okazom, które tu trafiły.

Ja Cię zmiażdżyłem nie jako ateista, azbieracz znaczków, agrzybiarz, awróżkowicz, ani aastrolog, tylko jak sceptyk, edukator, logik, tępiciel dążenia do fałszu, filozof i aktywista antyapologetyczny.

Ale Ty nie jesteś w stanie zrozumieć co zabiło Twoją pozycję, ani nawet że Twoja pozycja jest od dawna martwa. Jesteś odpowiednikiem mitologicznego zmarłego, który nie wie że zginął więc jego duch tuła się próbując kontynuować aktywności życiowe. Tak jak Ty próbujesz kontynuować dyskusję po śmierci argumentacyjnej.

Przestań straszyć i idź zajmij się czymś, w czym możesz odnieść sukces.

ocenił(a) film na 8
placus3

►►► Cały wątek dotyczący brzemienia dowodowego podtrzymuję i mało mnie obchodzi twoje n-te stosowanie Argumentum ad Personam.

Sprawdźmy, czy jest Argumentum ad personam:

Argumentum ad personam (łac. „argument skierowany do osoby”) – pozamerytoryczny sposób argumentowania, w którym dyskutant porzuca właściwy spór i zaczyna opisywać faktyczne lub rzekome cechy swego przeciwnika.

Jeżeli ja najpierw merytorycznie argumentuję i demonstruję poprawność mojej pozycji i błędność Twojej, a na końcu dodaję swoją opinię n/t Twojej postawy, to nijak nie jest to argumentum ad personam.



►►► >>>Nie twierdzę, że bóg nie istnieje. 
►►► Twierdzisz.

Zademonstrujesz prawdę swojego twierdzenia, czy będziesz tylko strzępił język? Bo jeśli to drugie, to jestem w pełni uprawniony by stwierdzić, że twierdzisz istnienie Tatusia Muminka.

Myślę, że już to przyswoiłeś w rozmowie z Boguniemiłem, więc mam nadzieję że nie musimy kontynuować tego wątku.


►►►►►► „Badania sportowców są przeprowadzane po to aby dowieść nieistnienia środków zakazanych we krwi.”
►►►►►► Jest idealnie odwrotnie :)  Badania sportowców są prowadzone po to, aby dowieść istnienia środków dopingujących. Jeżeli ich się nie wykryje, to wynik badania mówi „nie wykryto substancji X”, a nie „wykryto nieobecność substancji X”.
►►► Co nie zmienia faktu, że dowiedziono ich nieobecność we krwi.

No nie zmienia takiego faktu, bo on nie istnieje.


►►► Możemy się sobie bawić w ekwilibrystykę słowną, „nie wykryto substancji X” oznacza to samo co „udowodniono, że substancja X nie istnieje w badanej krwi”.

Ignorancja wyrażona tymi właśnie słowami jest kamieniem węgielnym Twojego błędu.
Oczywiście w życiu codziennym często dokonuje się takiego uproszczenia, niemniej w momencie kiedy zapominasz że jest to uproszczenie, a stan faktyczny jest dokładnie odwrotny – przegrywasz. Nie mam zamiaru robić Ci tutaj wykładu z podstaw logiki. Jeśli Cię to interesuje, to zapisz się na jakiś kurs, choćby internetowy. Jeśli nie – tkwij w błędzie.

Skończyłem kwestię udowadniania nieistnienia.


►►► Nawet znany polski ateista Jan Woleński zgadza się z tym, że można dowodzić nieistnienia.

1. Znany pośród poległych apologetów internetowych? Bo ja pierwsze słyszę.
2. Jakie ma znaczenie to, kto coś twierdzi? To jest właśnie jeden z błędów rozumowania, na których opiera się apologetyka (ta gorsza). O wartości argumentu decyduje tylko i wyłącznie ono samo – to czy jest poprawne logicznie i czy jest wyprowadzone z demonstrowalnie prawdziwych przesłanek. Nie ma znaczenia czy wysuwa je papież, Dawkins, czy żul z kałuży własnych wymiotów pod budką z piwem.


►►► Richard Dawkins skonstruował swój „argument z Boeinga 767”, który jego zdaniem również dowodzi nieistnienia chrześcijańskiego Boga.

Hahahahaha :D
Ty spektakularny ignorancie. Zamiast obracać się w karykaturze świata tworzonego przez własny umysł n/t tego co inni myślą i twierdzą, skonfrontuj to z tym co faktycznie twierdzą.


▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ I. Petitio Principii ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬

►►► ►►► 1. Twierdzisz, że wszyscy wiedzą że krasnoludki nie istnieją? Zademonstruj prawdziwość tego stwierdzenia. (podpowiedź: ja tego nie wiem, więc już przegrałeś)
►►► Skrót myślowy: Chodzi wszyscy rozsądnie myślący. 

Po co Ci skrót, skoro i tak prowadzi do fałszywego wniosku? Chcesz dotrzeć do niego szybciej?

Nikt rozsądny nie utrzymuje logicznie pozytywnych wierzeń, których nie da się udowodnić. To, że nie znasz praw logiki i że Tobie się wydaje to rozsądne nie znaczy, że jest rozsądne.

►►► w takim razie nie wiesz też czy Bóg istnieje, czy też nie? A to jednak jesteś agnostykiem, a nie ateistą?

Zgadza się – nie wiem czy jakiś bóg istnieje - i nadal jestem ateistą.



►►► Krasnoludek występuje tu tylko jako erystyczny chwyt mający Boga ośmieszyć.

Tak jak już to wytłumaczyłem – krasnoludek nie jest chwytem erystycznym, tylko w pełni uprawnionym ekwiwalentem: w obu przypadkach nie wiemy czy taki byt istnieje, i w obu przypadkach nie wiemy czy jego istnienie jest możliwe.
Z tym że w wypadku krasnoludków to istnienie jest mniej nieprawdopodobne (bo posiadają mniej/zero nadnaturalnych atrybutów), więc co najwyżej mógłbyś się czepiać, że porównanie boga do krasnoludków ośmiesza krasnoludki.


►►► Bo czemuż nie podstawić czegoś, co jest nieudowodnione, ale już jak najbardziej możliwe?

Odpowiedź jest banalnie prosta! Ponieważ nie udowodniłeś, że bóg jest możliwy!!! :D


►►► Np. nie ma też walentnych dowodów na istnienie życia pozaziemskiego, jedynie hipotetyczna możliwość.

Wyjaśnione w poprzednim poście: mamy dowody na możliwość istnienia życia pozaziemskiego. Nie mamy dowodów na możliwość istnienia bogów.


▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ II. Reductio ad absurdum ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬

►►► czy mamy jakieś przesłanki świadczące za fałszywością Boga lub krasnoludków? Można powiedzieć, że w przypadku krasnoludków jakiś podstawowy zdrowy rozsądek.

Czyli tak samo, jak w przypadku boga.


►►► Wstaw za krasnoludki coś, na co nie mamy walentnych dowodów, ale jest już jak najbardziej możliwe. Bóg jest właśnie takim czymś: nie mamy dowodów na jego istnienie, ale może istnieć.

Błąd. Nie wiemy czy może istnieć.
Czy znamy byty, które posiadają cechy podobne do Twojego boga? Nie.
Czy znamy byty, które posiadają cechy podobne do krasnoludków? Tak.
Czy istnienie krasnoludków łamie lub wykracza poza zasady dowiedzionego świata naturalnego? Ogólnie nie.
Czy istnienie boga łamie lub wykracza poza zasady dowiedzionego świata naturalnego? Tak.

Dlatego, o ile twierdzenie o istnieniu boga jak i krasnoludków jest bezpodstawne, o tyle twierdzenie o możliwości istnienia boga jest dalece mniej możliwe.


►►► Oczywiście, możesz argumentować, że krasnoludki też mogą gdzieś hipotetycznie istnieć. Jednak zauważ, że tak naprawdę sam w to nie wierzysz, bądź raz szczery. Krasnoludki są tworem absurdalnym i dlatego goszczą w tym argumencie.

Poniekąd to prawda, ale są tworem absurdalnym niedostatecznie ponieważ trudno znaleźć
przykład bytu równie absurdalnego, co bóg.


►►► Każdy rozsądkowo myślący jest pewny na 99,(9)%, że nie istnieją, nawet pomimo braku dowodów na to, właśnie ze względu na absurdalność tego tworu. Bóg jest w tej kwestii inny, po prostu dalej jedna wiara z drugiej nie wynika. Non sequitur.

A teraz idź i czytaj naszą dotychczasową rozmowę tak długo, dopóki nie zatrybisz że owszem, bóg jest w tej kwestii inny, ale dlatego że wiara w niego jest BARDZIEJ ABSURDALNA NIŻ W KRASNOLUDKI.

Więc zamiast zwracać uwagę na nieadekwatność porównania Twojego boga do krasnoludków, powinieneś temat przemilczać, bo podnosi wiarygodność boga do poziomu krasnoludków, czyli działa na korzyść Twojego twierdzenia.


▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ III. False Analogy ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬

►►► ►►► Jesteś wyjątkowo ograniczony, jeżeli nie potrafisz zrozumieć że dla wielu istnienie boga jest kwestią tak samo dyskusyjną, co istnienie krasnoludków.
►►► Znajdź mi te „wiele”, jeśli oczywiście nie są oni upośledzeni umysłowo.

Poważnie muszę Ci to pokazywać?
Wejdź na facebooka i zapisz się do przykładowej grupy antyteistycznej „ATEIZM TO NIE MODA: TO SPOSÓB NA ŻYCIE”, gdzie spośród 13 000 członków większość tak właśnie uważa.



►►►►►►Mamy dowody na to, że życie w kosmosie istnieje – chociażby na Ziemi. Jest więc realna możliwość, że istnieje też poza nią. (Abstrahując od tego, że mamy ślady życia chociażby z Marsa).
►►► To jedynie możliwość, a nie dowód. Możliwość istnieje też w przypadku istnienia Boga.

Mylisz dowód na istnienie z dowodem na możliwość istnienia. Twój bóg nie ma żadnego z nich. Życie pozaziemskie ma dowód na możliwość istnienia.
Ponieważ nie miałeś nic więcej na odniesienie się do mojej odpowiedzi na Twoje porównanie wierzenia w boga do wierzenia w życie pozaziemskie, rozumiem że trafiło i przestałeś wysuwać takie porównania.




►►► >>> Zadanie domowe:
►►►>>>http://www.filmweb.pl/user/impactor
►►►>>>④ * Czy bóg jest najlepszym wyjaśnieniem otaczającej nas rzecywistości? - Porównanie wartości czterech alternatywnych wyjaśnień powstania wszechświata, oraz uproszczona wersja Kosmologicznego Argumentu Kalaam
►►►>>>Poczytaj i dowiedz się, dlaczego twierdzenie o tym że świat stworzył pies Twojego sąsiada jest nieskończenie bardziej uzasadnione, niż to że stworzył go Twój bóg.

►►► Takie pseudologiczne dodawanie na poziomie przedszkola mające łapać kolejnych idiotów i naiwniaków myślących płasko jak naleśnik.

Ojej, to że logika dowodzi poprawności postawy, którą próbujesz krytykować, nie czyni jej „pseudologiką” :)



►►► Plus dyskusji mogą podlegać twoje „podstawy” osądu, czy coś istnieje i tego, co rozumiesz pod sformułowaniem „są podstawy sądzić, że świat został stworzony w ten sposób” (Jaki to niby sposób?)

„są podstawy” - są walentne dowody wskazujące na prawdziwość takiego twierdzenia
„w ten sposób” - w sposób opisany w twierdzeniu (np. w mitologii judeo-chrześcijańskiej, papasmerfizmie, kosmologii lub psasąsiadyzmie).




►►► Jak chcesz zamienić rolami Boga i krasnoludka…

Ależ ja nic takiego nie zrobiłem. Ja nie zamieniłem ról, tylko podmioty w Twoim argumencie, który nie zawierał opisu ról tylko uzasadnienie wierzenia w dany byt.

►►► Argument mój jest w pełni poprawny, więc może go przypomnę: chodzi o to, że jednocześnie przyjmujesz założenie „krasnoludek nie istnieje” i założenie „nie wiadomo, czy nie istnieje”, próbując ośmieszyć Boga.

Ten Twój argument, tak jak i każdy, jest błędny zarówno na poziomie przesłanki, jak i na poziomie procesu wnioskującego.
Nigdzie nie przyjąłem założenia „krasnoludek nie istnieje”, a jeżeli spróbujesz dalej się przy tym upierać, a nawet to wykazać, to osiągniesz tylko dwie rzeczy: zmarnujesz czas i dodatkowo się ośmieszysz. Tak samo, jak z Twoim „dowodzeniem”, że twierdziłem nieistnienie boga.


►►► ►►► a więc pod względem wiarygodności (twierdzenie o bogu) jest nieodróżnialne od innych bezpodstawnych twierdzeń. Dlatego też trafia na półkę z krasnoludkami.
►►► Nie trafia na tę półkę, bo krasnoludki uznajemy za fałsz, jeśli pozostają nam resztki uczciwości intelektualnej, chociażby ze względu na ich absurdalność.

Jeżeli przyjmowanie fałszywości twierdzenia na podstawie absurdalności twierdzenia jest dla Ciebie wyznacznikiem uczciwości intelektualnej, to na długo przed tym nim przyjąłbyś nieistnienie krasnoludków, musiałbyś przyjąć nieistnienie boga, ponieważ koncept boga jest dalece bardziej absurdalne i bezpodstawny, niż krasnoludki.
O czym była już mowa powyżej.

►►► VI. W końcu ateistyczne porównywanie to tylko analogia i nic więcej. Analogia nie może niczego dowieść, może co najwyżej coś zobrazować.

… demonstrując po raz muminiasty niezdolność do zatrybienia, że porównanie do krasnoludków i Muminków nie jest dowodem ani założeniem, tylko WNIOSKIEM, wynikiem po przeprowadzeniu dowodu.


►►►►►► ... porównanie do krasnoludków i Muminków nie jest dowodem ani założeniem, tylko WNIOSKIEM, wynikiem po przeprowadzeniu dowodu.
►►► Jest założeniem stosowanym w argumencie mającym wykazać teiście, że nie powinien wierzyć w Boga, bo utrzymuje absurdalne wierzenia. Argument z krasnoludków i wygląda tak: 
1. W krasnoludki się wierzy.
2. W Boga się wierzy, więc jest jak krasnoludki.
3. Krasnoludki nie istnieją. 
4. Zatem Bóg także nie istnieje. 

Tak wygląda ten argument w Twojej głowie, ponieważ priorytet utrzymania wierzenia w boga wyłącza Ci zdolność zrozumienia tego, jak argument faktycznie wygląda. Dlaczego? Ponieważ faktyczna forma argumentu stanowi zagrożenie Twojego wierzenia, demonstrując tą samą dozę absurdu w twierdzeniu o istnieniu boga, jak i krasnoludków. A ponieważ krasnoludki odrzucasz uznając je za zbyt absurdalne, to zrozumienie i niezniekształcenie tego argumentu zmusiłoby Cię do stanięcia przed koniecznością odrzucenia wierzenia w boga na podstawie tych samych kryteriów.

Tymczasem faktyczna forma „argumentu z krasnoludków”, przed którą bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo zaciskasz oczy aby jej nie dostrzec, wygląda następująco:

1. Twierdzenie o istnieniu krasnoludków nie posiada żadnych wartościowych dowodów pozwalających odróżnić je od fałszu.
2. Twierdzenie o istnieniu boga nie posiada wartościowych dowodów pozwalających odróżnić je od fałszu.
3. Dlatego wartość wskazująca naprawdę obu twierdzeń wynosi 0.
4. 0 = 0.
5. Wierzenie w oba twierdzenia jest jednakowo uzasadnione.


I przed zrozumieniem tego właśnie broni Cię nieszczerość intelektualna względem samego siebie, którą zaszczepiła Ci antyintelektualna indoktrynacja religijna.

Warto dodać, że powyższy argument jest wersją ułagodzoną, dającą teizmowi fory, ponieważ omija kwestię „możliwości istnienia” i „nadzwyczajności twierdzenia”, które czynią twierdzenie o istnieniu boga dalece mniej wartościowym i wiarygodnym, niż twierdzenie o istnieniu krasnoludków.

impactor

►►► >>>Nie twierdzę, że bóg nie istnieje.
►►► Twierdzisz.

>>>Zademonstrujesz prawdę swojego twierdzenia, czy będziesz tylko strzępił język? Bo jeśli to drugie, to jestem w pełni uprawniony by stwierdzić, że twierdzisz istnienie Tatusia Muminka.

Porównanie Boga do krasnoludków jest tego najlepszym przykładem. Po to robisz to porównanie, żeby wskazać na jego nieistnienie, bo w głowie przeciętnego odbiorcy nieistnienie krasnoludków to oczywistość.

►►►►►► „Badania sportowców są przeprowadzane po to aby dowieść nieistnienia środków zakazanych we krwi.”
►►►►►► Jest idealnie odwrotnie :)  Badania sportowców są prowadzone po to, aby dowieść istnienia środków dopingujących. Jeżeli ich się nie wykryje, to wynik badania mówi „nie wykryto substancji X”, a nie „wykryto nieobecność substancji X”.
►►► Co nie zmienia faktu, że dowiedziono ich nieobecność we krwi.

>>>No nie zmienia takiego faktu, bo on nie istnieje.
Istnieje i ma się dobrze.

►►► Możemy się sobie bawić w ekwilibrystykę słowną, „nie wykryto substancji X” oznacza to samo co „udowodniono, że substancja X nie istnieje w badanej krwi”.

>>>Ignorancja wyrażona tymi właśnie słowami jest kamieniem węgielnym Twojego błędu.
Oczywiście w życiu codziennym często dokonuje się takiego uproszczenia, niemniej w momencie kiedy zapominasz że jest to uproszczenie, a stan faktyczny jest dokładnie odwrotny – przegrywasz. Nie mam zamiaru robić Ci tutaj wykładu z podstaw logiki. Jeśli Cię to interesuje, to zapisz się na jakiś kurs, choćby internetowy. Jeśli nie – tkwij w błędzie.

Powołanie się na rzekome "podstawy logiki" mało ci da, bo ja mogę napisać dokładnie to samo.
>>>Skończyłem kwestię udowadniania nieistnienia.

No nie popisałeś się.


►►► Nawet znany polski ateista Jan Woleński zgadza się z tym, że można dowodzić nieistnienia.

>>>1. Znany pośród poległych apologetów internetowych? Bo ja pierwsze słyszę.
Słabo słuchasz, wpisz sobie w wyszukiwarkę Jan Woleński.

>>>2. Jakie ma znaczenie to, kto coś twierdzi? To jest właśnie jeden z błędów rozumowania, na których opiera się apologetyka (ta gorsza). O wartości argumentu decyduje tylko i wyłącznie ono samo – to czy jest poprawne logicznie i czy jest wyprowadzone z demonstrowalnie prawdziwych przesłanek. Nie ma znaczenia czy wysuwa je papież, Dawkins, czy żul z kałuży własnych wymiotów pod budką z piwem.

Tylko wkazuję przykłady, że ateiści czynią tak, jak im na daną chwilę wygodne. Kiedy ich postawa to jedynie "brak wiary" zdanie znanego ateusza ich nie obchodzi, kiedy jednak teista odpuszcza i przechodzą do ofensywy, sytuacja się odwraca.


►►► Richard Dawkins skonstruował swój „argument z Boeinga 767”, który jego zdaniem również dowodzi nieistnienia chrześcijańskiego Boga.

>>>Hahahahaha :D
Ty spektakularny ignorancie. Zamiast obracać się w karykaturze świata tworzonego przez własny umysł n/t tego co inni myślą i twierdzą, skonfrontuj to z tym co faktycznie twierdzą.

Merytoryczny sposób argumentacji sięgnął zenitu. Przeczytaj 4 rozdział "Boga urojonego" i sam sprawdź. No chyba że tak zaczniesz odwracać kota ogonem, że wyczytasz tam, że Dawkins "dowodzi" istnienia. :D


▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ I. Petitio Principii ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬

►►► ►►► 1. Twierdzisz, że wszyscy wiedzą że krasnoludki nie istnieją? Zademonstruj prawdziwość tego stwierdzenia. (podpowiedź: ja tego nie wiem, więc już przegrałeś)
►►► Skrót myślowy: Chodzi wszyscy rozsądnie myślący. 

>>>Po co Ci skrót, skoro i tak prowadzi do fałszywego wniosku? Chcesz dotrzeć do niego szybciej?

Wszyscy = większość, do której ateiści kierują swój "argument" z krasnoludków. A ta większość, składająca się z przeciętnych ludzi ma rozumować: Bóg jest absurdalny, bo jest taki jak krasnoludek, a krasnoludek "oczywiście" nie istnieje.

>>>Nikt rozsądny nie utrzymuje logicznie pozytywnych wierzeń, których nie da się udowodnić. To, że nie znasz praw logiki i że Tobie się wydaje to rozsądne nie znaczy, że jest rozsądne.
W takim razie udowodnij to logicznie pozytywne twierdzenie, że "nie utrzymuje się logicznie pozytywnych wierzeń, których nie da się udowodnić."
Poza tym mylisz się, bo sam utrzymujesz mnóstwo takich twierdzeń, np że rzeczywistość istnieje, a nie jest tylko złudzeniem itd.

►►► w takim razie nie wiesz też czy Bóg istnieje, czy też nie? A to jednak jesteś agnostykiem, a nie ateistą?

>>>Zgadza się – nie wiem czy jakiś bóg istnieje - i nadal jestem ateistą.

Ściemniasz, jesteś wtedy agnostykiem.


►►► Krasnoludek występuje tu tylko jako erystyczny chwyt mający Boga ośmieszyć.

>>>Tak jak już to wytłumaczyłem – krasnoludek nie jest chwytem erystycznym, tylko w pełni uprawnionym ekwiwalentem: w obu przypadkach nie wiemy czy taki byt istnieje, i w obu przypadkach nie wiemy czy jego istnienie jest możliwe.
W przypadku krasnoludka przyjmujesz na starcie, że nie istnieje i tak przyjmuje przeciętny odbiorca, do którego kierujesz ten "argument", dlatego pozornie jest on trafny, a w rzeczywistości to tania erystyka.

>>>Z tym że w wypadku krasnoludków to istnienie jest mniej nieprawdopodobne (bo posiadają mniej/zero nadnaturalnych atrybutów), więc co najwyżej mógłbyś się czepiać, że porównanie boga do krasnoludków ośmiesza krasnoludki.
1. Ciekawe, jakie liczby podstawiłeś do zbioru Ω i do zbioru A, żeby to wyliczyć.
2. To twoje "prawdopodobieństwo" jest jedynie subiektywne, bo dla mnie Bóg wcale nie musi być bardziej nieprawdopodobny od krasnoludków. Jedyne, co ci dyktuje takie rozumowanie to metafizyczny samowywrotny naturalizm, który uszkadza na starcie całe twoje rozumowanie w kwestii Boga.



►►► Bo czemuż nie podstawić czegoś, co jest nieudowodnione, ale już jak najbardziej
możliwe?

>>>Odpowiedź jest banalnie prosta! Ponieważ nie udowodniłeś, że bóg jest możliwy!!! :D

Nie muszę. Napisałeś: "Zgadza się – nie wiem czy jakiś bóg istnieje - i nadal jestem ateistą." To znaczy, że nie wykluczasz możliwości, że istnieje. Zresztą to samo przyznał Boguniemił:
"A teraz odpowiedz mi, czy odrzucając istnienie boga i nieistnienie boga uznaję istnienie boga za prawdę? Nie. I dlatego nieważne, czy nazwiesz to agnostycyzmem czy jakkolwiek inaczej, w rzeczywistości jestem osobą która nie posiada wierzenia w boga. A zatem dyskutuję z pozycji "nie jestem przekonany o istnieniu boga - przekonaj mnie". I tak, moja pozycja zawiera też twierdzenie "nie wierzę w nieistnienie boga", więc jak rozmawiałbym z jakimś naturalistą filozoficznym, antyteistą który uważa, że ma wiedzę absolutną by być pewnym na sto procent że nie ma żadnego boga, to powiedziałbym "nie jestem przekonany, że nie ma żadnego boga - przekonaj mnie". "
Czyli też bierze pod uwage możliwość istnienia Boga.

►►► Np. nie ma też walentnych dowodów na istnienie życia pozaziemskiego, jedynie hipotetyczna możliwość.

>>>Wyjaśnione w poprzednim poście: mamy dowody na możliwość istnienia życia pozaziemskiego. Nie mamy dowodów na możliwość istnienia bogów.

Skoro "nie wiesz", czy Bóg istnieje, to znaczy, że istnienie bierzesz jako jedną z możliwości.



▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ II. Reductio ad absurdum ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬

►►► czy mamy jakieś przesłanki świadczące za fałszywością Boga lub krasnoludków? Można powiedzieć, że w przypadku krasnoludków jakiś podstawowy zdrowy rozsądek.

>>>Czyli tak samo, jak w przypadku boga.

Ateistyczne wyznanie wiary i błąd logiczny Ipse Dixit (za fałszywością Boga wg impactora świadczy zdrowy rozsądek – czyli jego "mniemanie" uznające Boga za "idiotyzm").

►►► Wstaw za krasnoludki coś, na co nie mamy walentnych dowodów, ale jest już jak najbardziej możliwe. Bóg jest właśnie takim czymś: nie mamy dowodów na jego istnienie, ale może istnieć.

>>>Błąd. Nie wiemy czy może istnieć.
Znów: skoro "nie wiemy", czy istnieje, to bierzemy pod uwagę 2 możliwości: istnieje; nie istnieje i je rozważamy, czyli same te "możliwości" istnieją.

>>>Czy znamy byty, które posiadają cechy podobne do Twojego boga? Nie.
Czy znamy byty, które posiadają cechy podobne do krasnoludków? Tak.
Czy istnienie krasnoludków łamie lub wykracza poza zasady dowiedzionego świata naturalnego? Ogólnie nie.
Czy istnienie boga łamie lub wykracza poza zasady dowiedzionego świata naturalnego? Tak.

Dlatego, o ile twierdzenie o istnieniu boga jak i krasnoludków jest bezpodstawne, o tyle twierdzenie o możliwości istnienia boga jest dalece mniej możliwe.

1. Jakie byty mają cechy krasnoludków i wiemy, że istnieją?
2. Twoje "dochodzenie" przeprowadzone wyżej jest oparte na metafizycznym naturalizmie, na dodatek samowywrotnym, więc nie widzę potrzeby, żebym ktokolwiek miał to "wnioskowanie" akceptować.


►►► Oczywiście, możesz argumentować, że krasnoludki też mogą gdzieś hipotetycznie istnieć. Jednak zauważ, że tak naprawdę sam w to nie wierzysz, bądź raz szczery. Krasnoludki są tworem absurdalnym i dlatego goszczą w tym argumencie.

>>>Poniekąd to prawda, ale są tworem absurdalnym niedostatecznie ponieważ trudno znaleźć
przykład bytu równie absurdalnego, co bóg.

Wyznanie wiary ateisty z błędem logicznym Ipse Dixit.


►►► Każdy rozsądkowo myślący jest pewny na 99,(9)%, że nie istnieją, nawet pomimo braku dowodów na to, właśnie ze względu na absurdalność tego tworu. Bóg jest w tej kwestii inny, po prostu dalej jedna wiara z drugiej nie wynika. Non sequitur.

>>>A teraz idź i czytaj naszą dotychczasową rozmowę tak długo, dopóki nie zatrybisz że owszem, bóg jest w tej kwestii inny, ale dlatego że wiara w niego jest BARDZIEJ ABSURDALNA NIŻ W KRASNOLUDKI.

Które to już wyznanie wiary oparte na Ipse Dixit? Aaa, trzecie. Jakbym ja tak mnożył te wyznania wiary, to bym chyba został świętym za życia.

>>>Więc zamiast zwracać uwagę na nieadekwatność porównania Twojego boga do krasnoludków, powinieneś temat przemilczać, bo podnosi wiarygodność boga do poziomu krasnoludków, czyli działa na korzyść Twojego twierdzenia.
Dziekuję drodzy ateiści za podnoszenie wiarygodności mojego Boga. Szkoda, że przy tym krasnoludkowym porównaniu ta "wiarygodność" rośnie tylko w waszym wykoślawionym światopoglądzie.


▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ III. False Analogy ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬

►►► ►►► Jesteś wyjątkowo ograniczony, jeżeli nie potrafisz zrozumieć że dla wielu istnienie boga jest kwestią tak samo dyskusyjną, co istnienie krasnoludków.
►►► Znajdź mi te „wiele”, jeśli oczywiście nie są oni upośledzeni umysłowo.

>>>Poważnie muszę Ci to pokazywać?
Wejdź na facebooka i zapisz się do przykładowej grupy antyteistycznej „ATEIZM TO NIE MODA: TO SPOSÓB NA ŻYCIE”, gdzie spośród 13 000 członków większość tak właśnie uważa.

Jednocześnie przyjmując za oczywistość nieistnienie tychże krasnoludków i popełniając błąd logiczny opisany w punkcie IV.
Swoją drogą, ciekawe, że grupa ANTYTEISTYCZNA (czyli wg ciebie to nie ateizm) nazywa się: "ATEIZM TO NIE MODA: TO SPOSÓB NA ŻYCIE". Czyżby czyjeś niedopatrzenie?


►►►►►►Mamy dowody na to, że życie w kosmosie istnieje – chociażby na Ziemi. Jest więc realna możliwość, że istnieje też poza nią. (Abstrahując od tego, że mamy ślady życia chociażby z Marsa).
►►► To jedynie możliwość, a nie dowód. Możliwość istnieje też w przypadku istnienia Boga.

>>>Mylisz dowód na istnienie z dowodem na możliwość istnienia. Twój bóg nie ma żadnego z nich.
Życie pozaziemskie ma dowód na możliwość istnienia.
W tej odpowiedzi na mój post już kolejny raz wprowadzasz Strawmana w postaci "dowód na możliwość istnienia". Takie coś nie jest potrzebne, bo skoro "nie wiesz" czy Bóg istnieje (a tak deklarujesz), to bierzesz pod uwagę 2 możliwości: istnieje; nie istnieje. A więc istnieje możliwość, że Bóg istnieje i jeśli stosujesz jedynie "brak wiary" to bierzesz tę możliwość pod uwagę.

>>>Ponieważ nie miałeś nic więcej na odniesienie się do mojej odpowiedzi na Twoje porównanie wierzenia w boga do wierzenia w życie pozaziemskie, rozumiem że trafiło i przestałeś wysuwać takie porównania.

Odpowiedziałem. Bierzemy pod uwagę możliwość istnienia życia pozaziemskiego, choć nie wiemy, czy istnieje; bierzemy pod uwagę możliwość istnienia Boga (jeśli oczywiście dalej jesteś przy pozycji "nie wiem" i nie uciekasz z powrotem do ateizmu), choć nie wiemy, czy istnieje.
Za życie pozaziemskie wstawić można także np nowy gatunek małpy w Puszczy Amazońskiej. Mam nadzieję, że wiesz, o co mi chodzi.


►►► >>> Zadanie domowe:
►►►>>>http://www.filmweb.pl/user/impactor
►►►>>>④ * Czy bóg jest najlepszym wyjaśnieniem otaczającej nas rzecywistości? - Porównanie wartości czterech alternatywnych wyjaśnień powstania wszechświata, oraz uproszczona wersja Kosmologicznego Argumentu Kalaam
►►►>>>Poczytaj i dowiedz się, dlaczego twierdzenie o tym że świat stworzył pies Twojego sąsiada jest nieskończenie bardziej uzasadnione, niż to że stworzył go Twój bóg.

►►► Takie pseudologiczne dodawanie na poziomie przedszkola mające łapać kolejnych idiotów i naiwniaków myślących płasko jak naleśnik.

>>>Ojej, to że logika dowodzi poprawności postawy, którą próbujesz krytykować, nie czyni jej „pseudologiką” :)

Tylko że logika nie polega na dodawaniu na poziomie przedszkola pod z góry dobrane do osiągnięcia swojego celu założenia. Z taką samą logiką mogę wykazać wszystko, np że przeciętna kobieta marzy o upojnej nocy z wysportowanym murzynem.
1. Kobieta marzy o wysportowanym murzynie
murzyni statystycznie mają najdłuższe członki + jest wysportowany
wartość hipotezy: 1 + 1 = 2
2. Kobieta marzy o wysportowanym białym
biali nie mają statystycznie najdłuższych członków + jest wysportowany
wartość hipotezy: 0 + 1 = 1
3. Kobieta marzy o wysportowanym żółtym
żółci mają statystycznie najkrótsze członki + jest wysportowany
wartość hipotezy: -1 + 1 = 0
4. Kobieta marzy o twoim grubym ojcu
twój ociec jest zapewne biały, więc zalicza się do drugiej kategorii + nie jest wysportowany
wartość hipotezy 0 – 1 = -1
Mam nadzieję, że wszyscy spostrzegą siłę "logiki" impactora.
►►► Plus dyskusji mogą podlegać twoje „podstawy” osądu, czy coś istnieje i tego, co rozumiesz pod sformułowaniem „są podstawy sądzić, że świat został stworzony w ten sposób” (Jaki to niby sposób?)

>>>„są podstawy” - są walentne dowody wskazujące na prawdziwość takiego twierdzenia
„w ten sposób” - w sposób opisany w twierdzeniu (np. w mitologii judeo-chrześcijańskiej, papasmerfizmie, kosmologii lub psasąsiadyzmie).

No to w jaki to sposób opisuje "proces naturalnych zjawisk opisanych przez nauki od astrofizyki po biochemię", oprócz gdybania. Uwaga ! Nie liczymy tego, że ci się to wydaje "prawdopodobne" na podstawie twojej naturalistycznej wiary.

►►► Jak chcesz zamienić rolami Boga i krasnoludka…

>>>Ależ ja nic takiego nie zrobiłem. Ja nie zamieniłem ról, tylko podmioty w Twoim argumencie, który nie zawierał opisu ról tylko uzasadnienie wierzenia w dany byt.
Ależ zamieniłeś, rolę istoty określanej mianem "Bóg" (która może istnieć, ale nie wiemy, czy istnieje) dałeś dla "krasnala", którego rola to: nie może istnieć, bo jest absurdalny. Przy twojej zamianie istota o nazwie "bóg" ma cechy krasnala, a istota o nazwie "Krasnal" ma cechy Boga.

►►► Argument mój jest w pełni poprawny, więc może go przypomnę: chodzi o to, że jednocześnie przyjmujesz założenie „krasnoludek nie istnieje” i założenie „nie wiadomo, czy nie istnieje”, próbując ośmieszyć Boga.

Ten Twój argument, tak jak i każdy, jest błędny zarówno na poziomie przesłanki, jak i na poziomie procesu wnioskującego.
Nigdzie nie przyjąłem założenia „krasnoludek nie istnieje”, a jeżeli spróbujesz dalej się przy tym upierać, a nawet to wykazać, to osiągniesz tylko dwie rzeczy: zmarnujesz czas i dodatkowo się ośmieszysz. Tak samo, jak z Twoim „dowodzeniem”, że twierdziłem nieistnienie boga.

Właściwie to stwierdzając, że Bóg jest jak krasnal twierdzisz zarówno, że (1) Bóg nie istnieje, jak też, że (2) krasnal nie istnieje.
(2) Twierdzisz tak od początku. Gdybyś wahał się, czy krasnal istnieje, nie porównywałbyś Go do Boga, bo byś nie ośmieszył wiary w Niego.
(1) Twierdzisz to, porównując do krasnala, który w oczach "przeciętnego" odbiorcy nie istnieje. Dajesz tym porównaniem do zrozumienia, że Bóg także "oczywiście" nie istnieje.
Nie wiem, dlaczego udajesz, że nie rozumiesz tak banalnych rzeczy.

►►► ►►► a więc pod względem wiarygodności (twierdzenie o bogu) jest nieodróżnialne od innych bezpodstawnych twierdzeń. Dlatego też trafia na półkę z krasnoludkami.
►►► Nie trafia na tę półkę, bo krasnoludki uznajemy za fałsz, jeśli pozostają nam resztki uczciwości intelektualnej, chociażby ze względu na ich absurdalność.

Jeżeli przyjmowanie fałszywości twierdzenia na podstawie absurdalności twierdzenia jest dla Ciebie wyznacznikiem uczciwości intelektualnej, to na długo przed tym nim przyjąłbyś nieistnienie krasnoludków, musiałbyś przyjąć nieistnienie boga, ponieważ koncept boga jest dalece bardziej absurdalne i bezpodstawny, niż krasnoludki.
O czym była już mowa powyżej.
I czym kolejny raz wyrażasz jedynie swą subiektywną wiarę opartą na błędzie logicznym Ipse Dixit.

►►► VI. W końcu ateistyczne porównywanie to tylko analogia i nic więcej. Analogia nie może niczego dowieść, może co najwyżej coś zobrazować.

… demonstrując po raz muminiasty niezdolność do zatrybienia, że porównanie do krasnoludków i Muminków nie jest dowodem ani założeniem, tylko WNIOSKIEM, wynikiem po przeprowadzeniu dowodu.


►►►►►► ... porównanie do krasnoludków i Muminków nie jest dowodem ani założeniem, tylko WNIOSKIEM, wynikiem po przeprowadzeniu dowodu.
►►► Jest założeniem stosowanym w argumencie mającym wykazać teiście, że nie powinien wierzyć w Boga, bo utrzymuje absurdalne wierzenia. Argument z krasnoludków i wygląda tak: 
1. W krasnoludki się wierzy.
2. W Boga się wierzy, więc jest jak krasnoludki.
3. Krasnoludki nie istnieją. 
4. Zatem Bóg także nie istnieje. 

>>>Tak wygląda ten argument w Twojej głowie, ponieważ priorytet utrzymania wierzenia w boga wyłącza Ci zdolność zrozumienia tego, jak argument faktycznie wygląda.
Logiczne myślenie pozwala mi uwalić oparty na kilkupoziomowym błędzie logicznym argument płaskiego jak naleśnik neoateizmu.
>>>Dlaczego? Ponieważ faktyczna forma argumentu stanowi zagrożenie Twojego wierzenia,
Dlatego też ateista go używa, bo w oczach wielu stanowi zagrożenie.
>>>demonstrując tą samą dozę absurdu w twierdzeniu o istnieniu boga, jak i krasnoludków. A ponieważ krasnoludki odrzucasz uznając je za zbyt absurdalne, to zrozumienie i niezniekształcenie tego argumentu zmusiłoby Cię do stanięcia przed koniecznością odrzucenia wierzenia w boga na podstawie tych samych kryteriów.
Zrozumienie tego argumentu doprowadziło do wskazania jego gargantuicznej ułomności.

>>>Tymczasem faktyczna forma „argumentu z krasnoludków”, przed którą bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo zaciskasz oczy aby jej nie dostrzec, wygląda następująco:

1. Twierdzenie o istnieniu krasnoludków nie posiada żadnych wartościowych dowodów pozwalających odróżnić je od fałszu.
2. Twierdzenie o istnieniu boga nie posiada wartościowych dowodów pozwalających odróżnić je od fałszu.
3. Dlatego wartość wskazująca naprawdę obu twierdzeń wynosi 0.
4. 0 = 0.
5. Wierzenie w oba twierdzenia jest jednakowo uzasadnione.

I przed zrozumieniem tego właśnie broni Cię nieszczerość intelektualna względem samego siebie, którą zaszczepiła Ci antyintelektualna indoktrynacja religijna.

1. Podpunkt 2 jest tak dyskusyjny, że nie uzyskamy zgody do dalszych twierdzeń i na podstawie samego podpunktu 2 można wyrzucić ten "argument" do kosza.
2. Powtórzę: podstaw za krasnoludki coś, co "może istnieć", ale nie wiemy, czy istnieje. Wtedy cały ten argument legnie w gruzach, bo wtedy "jednakowo uzasadnione" będzie wierzenie w Boga i w coś innego, tylko nie absurdalnego i możliwego, i większość osób będzie w stanie zaakceptować taką wiarę.
3. W końcu za krasnoludki możemy podstawić równie dobrze twierdzenie: "Świat zbudowany jest z materii, a nie jest tylko złudzeniem", "Nasz mózg logicznie rozumuje", "Wszechświat jest logicznie zbudowany", a także twierdzenia naturalistyczne: "życie powstało z martwej materii", "Ewangelie nie opisują prawdy o wydarzeniach po śmierci Jezusa, bo tak naprawdę np uciekł do Indii", "Istnieje to, co możemy dotknąć, zobaczyć, powachać lub usłyszeć" albo też teorie naukowe np teorię strun. Oczywiście nie zrobisz tego, bo wtedy cały twój argument by się wygrzmocił.

>>>Warto dodać, że powyższy argument jest wersją ułagodzoną, dającą teizmowi fory, ponieważ omija kwestię „możliwości istnienia” i „nadzwyczajności twierdzenia”, które czynią twierdzenie o istnieniu boga dalece mniej wartościowym i wiarygodnym, niż twierdzenie o istnieniu krasnoludków.

Takie kwestie powstają po wprowadzeniu Strawmana "możliwości istnienia", o którym pisałem, po wprowadzeniu naturalizmu. I w końcu trudności mnożą się dalej jedynie w oczach naturalistycznego ateisty, którego opinia tak w zasadzie nie powinna nikogo obchodzić, bo zgodnie z wyznawanymi przez niego zasadami jesteśmy tylko wytworem ewolucji darwinowskiej czyli procesu ślepego i podążającego gdzieś bez celu a więc nasz mózg finalnie jest tylko kłębowiskiem atomów drgających również bez celu. Ateista nie ma żadnego dowodu na to że taki bezładny układ atomów w mózgu może wygenerować nam jakąkolwiek prawdę o świecie.

ocenił(a) film na 8
placus3

►►► Porównanie Boga do krasnoludków jest tego najlepszym przykładem. Po to robisz to porównanie, żeby wskazać na jego nieistnienie, bo w głowie przeciętnego odbiorcy nieistnienie krasnoludków to oczywistość.

Temat omówiony już kilkukrotnie. Albo nie jesteś zdolny do zrozumienia, albo jesteś trollem. W obu przypadkach dalsze poruszanie tego tematu mija się z celem.



►►► Powołanie się na rzekome "podstawy logiki" mało ci da, bo ja mogę napisać dokładnie to samo.

Owszem, możesz - internet wszystko przyjmie. Niestety dla Ciebie prawa logiki są obiektywne i nie zależą od niczyjego widzimisię.


►►►>>>Skończyłem kwestię udowadniania nieistnienia.
►►►No nie popisałeś się.

Bo kwestia jest tak banalna, że nie ma się czym tutaj popisywać.
Ty natomiast się popisałeś, bo to nie lada wyczyn głosić z przekonaniem takie rzeczy, jakie wypisujesz.



►►►►►► Nawet znany polski ateista Jan Woleński zgadza się z tym, że można dowodzić nieistnienia.
►►►>>>1. Znany pośród poległych apologetów internetowych? Bo ja pierwsze słyszę. 
►►►Słabo słuchasz, wpisz sobie w wyszukiwarkę Jan Woleński.

Jeśli muszę coś googlować, żeby się o tym dowiedzieć, to trochę przeczy to Twojemu stwierdzeniu, że koleś jest „znany” :)



►►► Tylko wkazuję przykłady, że ateiści czynią tak, jak im na daną chwilę wygodne. Kiedy ich postawa to jedynie "brak wiary" zdanie znanego ateusza ich nie obchodzi, kiedy jednak teista odpuszcza i przechodzą do ofensywy, sytuacja się odwraca.

Nadal walczysz na forum publicznym ze stworzeniami funkcjonującymi jedynie w Twojej głowie. Nie jesteś w stanie wskazać w którym miejscu moje stanowisko n/t ateizmu było czymkolwiek innym, niż „brak wiary”, mimo to w kółko powtarzasz, że kiedy mi wygodnie to wycofuję się na tą pozycję.
Dajesz po raz wtóry demonstrację, że Twój umysł jest niezdolny do przyswajania nowych informacji i korygowania błędnych przekonań.


►►► Merytoryczny sposób argumentacji sięgnął zenitu. Przeczytaj 4 rozdział "Boga urojonego" i sam sprawdź. No chyba że tak zaczniesz odwracać kota ogonem, że wyczytasz tam, że Dawkins "dowodzi" istnienia. :D

Może przytoczysz fragment w który Dawkins - który sam siebie opisuje jako osobę niebędącą przekonaną o nieistnieniu boga – dowodzi nieistnienia boga?
Do tej pory każda interakcja z Tobą dowodziła, że nie jesteś w stanie zrozumieć tego, co ateista twierdzi, tak więc mam pewność zmierzającą do 100%, że względem Dawkinsa również zawiódł Cię Twój umysł toczony teizmem.

►►► Wszyscy = większość, do której ateiści kierują swój "argument" z krasnoludków. A ta większość, składająca się z przeciętnych ludzi ma rozumować: Bóg jest absurdalny, bo jest taki jak krasnoludek, a krasnoludek "oczywiście" nie istnieje.

Z tego kolejnego Twojego akapitu dowiadujemy się, że:
- u Ciebie „wszyscy” znaczy to samo, co „nie wszyscy”
- po raz kolejny dowodzisz, że Twój umysł jest niezdolny do przyswajania i przetwarzania nowych informacji, ponieważ już kilkakrotnie miałeś wyjaśnione, że wierzenie w boga jest śmieszne nie dlatego, że krasnoludki nie istnieją, tylko dlatego że ktoś kto nie wierzy w krasnoludki wierzy jednocześnie w boga, mimo że wierzenie w oba byty jest jednakowo uzasadnione.


►►► Poza tym mylisz się, bo sam utrzymujesz mnóstwo takich twierdzeń, np że rzeczywistość istnieje, a nie jest tylko złudzeniem itd. 

Poleciłbym Ci zapoznanie się z pojęciem „basic belief”: https://en.wikipedia.org/wiki/Basic_belief
Niestety na tym etapie nie łudzę się, że Twój umysł jest zdolny do modyfikowania swoich dotychczasowych przekonań pod wpływem nowych informacji.


►►►►►► w takim razie nie wiesz też czy Bóg istnieje, czy też nie? A to jednak jesteś agnostykiem, a nie ateistą?
►►►>>>Zgadza się – nie wiem czy jakiś bóg istnieje - i nadal jestem ateistą.
►►►Ściemniasz, jesteś wtedy agnostykiem.

Mówię jak najbardziej jasno – jestem wtedy ateistą. Agnostykiem w kwestii boga mógłbym być tylko i wyłącznie wtedy, jeśli wierzył w istnienie boga, lub wierzy w jego nieistnienie.
Twój umysł jest stracony, ale czytelnika postronnego odsyłam do:
http://www.filmweb.pl/user/impactor
➋ * Szerzej o ateiźmie i agnostycyzmie - czyli dlaczego agnostycyzm nie jest stanem pośrednim pomiędzy teizmem i ateizmem - Szersze wytłumaczenie różnych pozycji, od teisty agnostyka i gnostyka, przez ateistę, po antyteistę agnostyka i gnostyka.


►►► W przypadku krasnoludka przyjmujesz na starcie, że nie istnieje i tak przyjmuje przeciętny odbiorca, do którego kierujesz ten "argument", dlatego pozornie jest on trafny, a w rzeczywistości to tania erystyka. 

W przypadku krasnoludka tylko epistemologiczny idiota przyjmuje na starcie, że nie istnieje. Ale ja nie kieruję swoich tekstów do przeciętnego epistemologicznego idioty, takiego jak Ty, lecz do przeciętnego człowieka który jest w stanie przyswoić postawy epistemologii, a jego umysł jest zdolny do modyfikacji przekonań pod wpływem nowych informacji. Na szczęście większość teistów nie jest takimi, jak Ty.


►►► >>>Z tym że w wypadku krasnoludków to istnienie jest mniej nieprawdopodobne (bo posiadają mniej/zero nadnaturalnych atrybutów), więc co najwyżej mógłbyś się czepiać, że porównanie boga do krasnoludków ośmiesza krasnoludki.
►►►1. Ciekawe, jakie liczby podstawiłeś do zbioru Ω i do zbioru A, żeby to wyliczyć.

0 = liczba nadnaturalnych atrybutów krasnoludków.
1+ = liczna nadnaturalnych atrybutów boga (wieczność, wszechmoc, wszechwiedza, transdendencja)

1>0


►►► 2. To twoje "prawdopodobieństwo" jest jedynie subiektywne, bo dla mnie Bóg wcale nie musi być bardziej nieprawdopodobny od krasnoludków. Jedyne, co ci dyktuje takie rozumowanie to metafizyczny samowywrotny naturalizm, który uszkadza na starcie całe twoje rozumowanie w kwestii Boga.

Nie metafizyczny, tylko metodologiczny naturalizm. A dopóki nie ma podstaw uważać, że cokolwiek nadnaturalnego istnieje, to jakakolwiek inna postawa niż metodologiczny naturalizm jest nieuzasadniona. I Ty o tym doskonale wiesz, bo żyjesz zgodnie z tą zasadą – metodologiczny naturalizm pozwala Ci odrzucać istnienie krasnoludków, Muminków, smoków, wróżek ogrodowych, latającego potwora speghetti, Zeusa, Ahura Mazdy, Kecalkoatla. Ale ponieważ padłeś ofiarą wirusa umysłu zwanego teizmem – szczep chrześcijaństwo – to wobec tego jednego twierdzenia Twój umysł został uszkodzony – dajesz dyspenzę od swojego naturalizmu i zaczynasz utrzymywać wewnętrznie sprzeczną postawę dopuszczając Jahwe, ale nie dopuszczając jednakowo (lub bardziej) uzasadnionych krasnoludków, Zeusa, wróżek itd.

Ale tłumaczenie Ci takich rzeczy jest bezcelowe, ponieważ Twój umysł i tak nie jest w stanie przyswajać nowych informacji. Perły przed wieprze. Dobrze, że czytają to postronne osoby.


►►► >>>Odpowiedź jest banalnie prosta! Ponieważ nie udowodniłeś, że bóg jest możliwy!!! :D
►►► Nie muszę. Napisałeś: "Zgadza się – nie wiem czy jakiś bóg istnieje - i nadal jestem ateistą." To znaczy, że nie wykluczasz możliwości, że istnieje.

Popatrz, jakiego inwalidę robi z Ciebie niezdolność do zrozumienia podstawowych konceptów epistemologicznych.

Zgadza się – nie przyjmuję niemożliwości istnienia boga za prawdę. Ale to NIE MA NIC WSPÓLNEGO z przyjęciem możliwości jego istnienia!!!

Nie mam podstaw uważać, że istnienie jakiegoś boga jest niemożliwe, więc tak nie uważam.
I jednocześnie nie mam podstaw uważać, że istnienie jakiegoś boga jest możliwe – dlatego tak też nie uważam.


►►► Skoro "nie wiesz", czy Bóg istnieje, to znaczy, że istnienie bierzesz jako jedną z możliwości.

Nie. To znaczy jedynie, że nie przyjmuję niemożliwości.


►►► czy mamy jakieś przesłanki świadczące za fałszywością Boga lub krasnoludków? Można powiedzieć, że w przypadku krasnoludków jakiś podstawowy zdrowy rozsądek.
►►► >>>Czyli tak samo, jak w przypadku boga.
►►► Ateistyczne wyznanie wiary i błąd logiczny Ipse Dixit (za fałszywością Boga wg impactora świadczy zdrowy rozsądek – czyli jego "mniemanie" uznające Boga za "idiotyzm").

Przykro mi, ale jesteś po prostu głupi. Kilkakrotnie już miałeś tłumaczone, dlaczego zasadność wierzenia w boga i krasnoludki jest zrównanie w tym argumencie, mimo to jak tępa kłoda ignorujesz to i powtarzasz swoje pierdoły o zdrowym rozsądku, w dodatku projektując to na mnie.


►►►>>>Błąd. Nie wiemy czy może istnieć.
►►►Znów: skoro "nie wiemy", czy istnieje, to bierzemy pod uwagę 2 możliwości: istnieje; nie istnieje i je rozważamy, czyli same te "możliwości" istnieją.

Tępa kłodo, sam zmieniłeś temat rozważania z „istnieje vs nie istnieje” na „może istnieć vs nie może istnieć”, więc ich nie mieszaj. Wytłumaczyłem Ci na przykładzie życia pozaziemskiego vs bóg czym różni się „może istnieć” od „nie wiemy czy może istnieć”. Wracaj do lektury aż to zrozumiesz.


►►► 1. Jakie byty mają cechy krasnoludków i wiemy, że istnieją?

Ludzie, naczelne, małpy, każdy gatunek zwierzęcy. Krasnoludki to materialne, śmiertelne humanoidy o biologii zbliżonej do ludzkiej. Główna różnica polega na wielkości ciała. A więc nic nadzwyczajnego. Nawet jeśli posiadają nadnaturalne zdolność znikania, lub robienia soku z gumijagód, jest to nic w porównaniu z nadnaturalnymi zdolnościami jakie mają posiadać bogowie.


►►► Wyznanie wiary ateisty z błędem logicznym Ipse Dixit.

Manifest inwalidztwa intelektualnego placusa3, będącego wynikiem uszkodzenia przez wirus teizmu ośrodków mózgu odpowiedzialnych za walentne procesy wnioskujące.


Rozmowa z tobą jest bezproduktywna, ale skoro już wszedłem w to łajno, to skończę ten post i na tym ten wątek z mojej strony się zakończy.


►►► Swoją drogą, ciekawe, że grupa ANTYTEISTYCZNA (czyli wg ciebie to nie ateizm) nazywa się: "ATEIZM TO NIE MODA: TO SPOSÓB NA ŻYCIE". Czyżby czyjeś niedopatrzenie? 

A byłeś pod wrażeniem, że termin „ateizm” jest powszechnie dobrze rozumiany w społeczeństwie? :D



►►► ►►►To jedynie możliwość, a nie dowód. Możliwość istnieje też w przypadku istnienia Boga.
►►►>>>Mylisz dowód na istnienie z dowodem na możliwość istnienia. Twój bóg nie ma żadnego z nich. Życie pozaziemskie ma dowód na możliwość istnienia.
►►►W tej odpowiedzi na mój post już kolejny raz wprowadzasz Strawmana w postaci "dowód na możliwość istnienia". Takie coś nie jest potrzebne, bo skoro "nie wiesz" czy Bóg istnieje (a tak deklarujesz), to bierzesz pod uwagę 2 możliwości: istnieje; nie istnieje.

Po pierwsze - sprawdź sobie co znaczy „strawman fallacy”. Być może nie powinieneś używać terminologii anglojęzycznej, skoro jej nie rozumiesz.

Po drugie – po raz kolejny wychodzi Twoja indolencja w zakresie rozumienia logiki i epistemologii.

Logika opiera się na trzech prawach:

Prawo tożsamości: A jest A = coś jest tym, czym jest.
Prawo niesprzeczności: A nie może być jednocześnie A i nie-A.
Prawo wyłączonego środka: stwierdzenie może albo prawdziwe, albo fałszywe.

Z tego wynika, że każdy byt albo jest, albo nie jest.

Kiedy mówimy, że są dwie „możliwości”: bóg jest lub boga nie ma, to nie mówimy tutaj o możliwościach faktycznych, tylko logicznych.
Tymczasem Ty, kiedy mówisz „bóg może istnieć” nie masz na myśli „bóg albo jest, albo nie”, tylko że w rzeczywistości w której żyjemy i która rządzi się takimi a nie innymi prawami istnienie takiego bytu jak bóg nie jest wykluczone, ponieważ jest ono z nią kompatybilne.

To znaczy coś zupełnie innego, niż „bóg albo jest, albo nie jest”. Jest to twierdzenie logicznie pozytywne, a na takim spoczywa brzemię dowodowe i należy udowodnić.


Jeśli ktoś tego nie rozumie, to może przeprowadzić prosty eksperyment myślowy by wykazać tą różnicę.

Jeśli z wyrażenia logicznych możliwości „bóg albo istnieje, albo nie” wyciągniesz wniosek, że w rzeczywistości bóg może zarówno istnieć, jak i może nie istnieć, to wpadniesz w paradoks.

Załóżmy, że bóg faktycznie istnieje. To znaczy że nie było możliwości nieistnienia boga, a więc Twój wniosek „bóg może nie istnieć” był fałszywy!

A gdy założymy, że bóg faktycznie nie istnieje, to znaczy że nie było możliwości istnienia boga, a więc Twój wniosek „bóg może istnieć” znowu był fałszywy!


Wcześniej podałem przykłady na to, czym różni się twierdzenie, którego możliwość dowiedziono, od twierdzenia którego możliwość nie została dowiedziona. Czytelnik z tego skorzysta. Ty – oczywiście nie. Dlatego nie kieruję tego wyjaśnienia do Ciebie.



►►► Tylko że logika nie polega na dodawaniu na poziomie przedszkola pod z góry dobrane do osiągnięcia swojego celu założenia. Z taką samą logiką mogę wykazać wszystko, np że przeciętna kobieta marzy o upojnej nocy z wysportowanym murzynem. 
1. Kobieta marzy o wysportowanym murzynie - murzyni statystycznie mają najdłuższe członki + jest wysportowany
wartość hipotezy: 1 + 1 = 2
(..)
Mam nadzieję, że wszyscy spostrzegą siłę "logiki" impactora. 

:)
Dobra rada – żeby dokonać karykatury czyjej pozycji, najpierw trzeba ją rozumieć. Natomiast jedyne co wiemy o Tobie na pewno, to to że nie rozumiesz pozycji osób, z którymi rozmawiasz i które krytykujesz.

1. Owszem, logika polega TYLKO I WYŁĄCZNIE na dodawaniu na poziomie przedszkola. Jeżeli tego nie rozumiesz, to znaczy że nie rozumiesz logiki.
2. Wynik poprawnego logicznie dodawania jest niewrażliwy na to, kto jaki wniosek chce uzyskać.
3. Twoje dodawanie nie ma nic wspólnego z moim: moje operuje na absolutach logicznych – czyli twierdzeniach koniecznie prawdziwych, Twoje – na prawdopodobieństwie, czyli kwantyfikacji niewiedzy.
Dlatego moje wyniki są absolutnie prawdziwe – Twoje, nawet gdyby były poprawnie sformułowane i skalkulowane – mają zerową wartość logiczną.



►►► ►►►Jak chcesz zamienić rolami Boga i krasnoludka…
►►►>>>Ależ ja nic takiego nie zrobiłem. Ja nie zamieniłem ról, tylko podmioty w Twoim argumencie, który nie zawierał opisu ról tylko uzasadnienie wierzenia w dany byt.
►►►Ależ zamieniłeś, rolę istoty określanej mianem "Bóg" (która może istnieć, ale nie wiemy, czy istnieje) dałeś dla "krasnala", którego rola to: nie może istnieć, bo jest absurdalny. Przy twojej zamianie istota o nazwie "bóg" ma cechy krasnala, a istota o nazwie "Krasnal" ma cechy Boga.

Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że to jest moja ostatnia odpowiedź w tym wątku. Z pełną powagą stwierdzam, że jesteś po prostu upośledzony umysłowo.
1. Jeżeli Twoja definicja boga to „istota która może istnieć, ale nie wiemy czy istnieje”, to nie chce mi się tłumaczyć na jaki nowy poziom głupoty i niezrozumienia NAWET SWOJEJ pozycji się wspiąłeś.
2. To nie ja, tylko TY - SKOŃCZONY KOZIOŁU MATOŁKU - przypisujesz krasnalowi rolę „tego, który nie może istnieć, bo jest absurdalny”.


Zmieniłem zdanie - nie będę kończył czytania nawet tego postu. Niestety, ale nie daję już rady.

Powiedz opiekunowi by ograniczył Ci dostęp do komputera, bo przez ekspozycję na Twoje upośledzenie obniżasz jakość życia ludziom czytającym to, co wypisujesz.


Jesteś wyjątkowo skrzywdzoną ofiarą lobotomii teizmu. Kościół powinien wypłacać Ci rentę inwalidzką.



-------------------------------------------------------------------------------- -------------------------------------------
Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

impactor

►►► Porównanie Boga do krasnoludków jest tego najlepszym przykładem. Po to robisz to porównanie, żeby wskazać na jego nieistnienie, bo w głowie przeciętnego odbiorcy nieistnienie krasnoludków to oczywistość.

>>>Temat omówiony już kilkukrotnie. Albo nie jesteś zdolny do zrozumienia, albo jesteś trollem. W obu przypadkach dalsze poruszanie tego tematu mija się z celem.

Obrażanie mnie nie sprawia, że twoje kontrargumenty stają się lepsze. Nie wiem w zasadzie, czy nie powinienem wyciąć wszystkich miejsc, gdzie mnie tylko obrażasz. Ale mało by wtedy zostało.


►►► Powołanie się na rzekome "podstawy logiki" mało ci da, bo ja mogę napisać dokładnie to samo.

>>>Owszem, możesz - internet wszystko przyjmie. Niestety dla Ciebie prawa logiki są obiektywne i nie zależą od niczyjego widzimisię.

Dlatego postępuję zgodnie z nimi.

►►►>>>Skończyłem kwestię udowadniania nieistnienia.
►►►No nie popisałeś się.

>>>Bo kwestia jest tak banalna, że nie ma się czym tutaj popisywać.
Ty natomiast się popisałeś, bo to nie lada wyczyn głosić z przekonaniem takie rzeczy, jakie wypisujesz.

To nie są tylko moje wymysły. To, że nie możesz zrozumieć podstawowych rzeczy, to twój problem.


►►►►►► Nawet znany polski ateista Jan Woleński zgadza się z tym, że można dowodzić nieistnienia.
►►►>>>1. Znany pośród poległych apologetów internetowych? Bo ja pierwsze słyszę. 
►►►Słabo słuchasz, wpisz sobie w wyszukiwarkę Jan Woleński.

>>>Jeśli muszę coś googlować, żeby się o tym dowiedzieć, to trochę przeczy to Twojemu stwierdzeniu, że koleś jest „znany” :)

O przeciętnym Janie Kowalskim nie rozpisuje się internet i nie ma strony na Wikipedii. :)


►►► Tylko wkazuję przykłady, że ateiści czynią tak, jak im na daną chwilę wygodne. Kiedy ich postawa to jedynie "brak wiary" zdanie znanego ateusza ich nie obchodzi, kiedy jednak teista odpuszcza i przechodzą do ofensywy, sytuacja się odwraca.

>>>Nadal walczysz na forum publicznym ze stworzeniami funkcjonującymi jedynie w Twojej głowie.

Wierzę, że wy naprawdę istniejecie.

>>>Nie jesteś w stanie wskazać w którym miejscu moje stanowisko n/t ateizmu było czymkolwiek innym, niż „brak wiary”, mimo to w kółko powtarzasz, że kiedy mi wygodnie to wycofuję się na tą pozycję.
Dajesz po raz wtóry demonstrację, że Twój umysł jest niezdolny do przyswajania nowych informacji i korygowania błędnych przekonań.

Ty nie musisz mieć zdania nt ateizmu, wystarczy, że piszesz to, co piszesz i widać, że twoja pozycja to nie jedynie niewinny „brak wiary” np.
„Czy i czym Jahwe wyklucza możliwość swojego istnienia?”
a także w tym wątku, porównując cały czas Boga do krasnali, w które to krasnale nie wierzysz i na mocy ich absurdalności jesteś pewien, że nie istnieją.

►►► Merytoryczny sposób argumentacji sięgnął zenitu. Przeczytaj 4 rozdział "Boga urojonego" i sam sprawdź. No chyba że tak zaczniesz odwracać kota ogonem, że wyczytasz tam, że Dawkins "dowodzi" istnienia. :D

>>>Może przytoczysz fragment w który Dawkins - który sam siebie opisuje jako osobę niebędącą przekonaną o nieistnieniu boga – dowodzi nieistnienia boga?
Do tej pory każda interakcja z Tobą dowodziła, że nie jesteś w stanie zrozumieć tego, co ateista twierdzi, tak więc mam pewność zmierzającą do 100%, że względem Dawkinsa również zawiódł Cię Twój umysł toczony teizmem.

Dawkins nie jest stuprocentowo „pewny”, jest „niemal na pewno” przekonany, że „nie ma Boga”. Sam tworzy podział na 7 stanowisk w sprawie wiary w Boga i przyznaje, że obstaje przy 6, ale zbliża się do 7. Cały rozdział 4 nazywa się „Dlaczego niemal na pewno nie ma Boga”.
Oczywiście te jego „niemal na pewno”, to tak jak teistyczne „na pewno” - każdy wierzący zawsze ma jakieś wątpliwości.

►►► Wszyscy = większość, do której ateiści kierują swój "argument" z krasnoludków. A ta większość, składająca się z przeciętnych ludzi ma rozumować: Bóg jest absurdalny, bo jest taki jak krasnoludek, a krasnoludek "oczywiście" nie istnieje.

>>>Z tego kolejnego Twojego akapitu dowiadujemy się, że:
- u Ciebie „wszyscy” znaczy to samo, co „nie wszyscy”

Już ci pisałem, skrót myślowy, „wszyscy” oznacza „wszyscy rozsądnie myślący”, czyli „większość”

>>> po raz kolejny dowodzisz, że Twój umysł jest niezdolny do przyswajania i przetwarzania nowych informacji, ponieważ już kilkakrotnie miałeś wyjaśnione, że wierzenie w boga jest śmieszne nie dlatego, że krasnoludki nie istnieją, tylko dlatego że ktoś kto nie wierzy w krasnoludki wierzy jednocześnie w boga, mimo że wierzenie w oba byty jest jednakowo uzasadnione.

Na koniec jeszcze raz się rozprawię z tym twoim „argumentem”.

►►► Poza tym mylisz się, bo sam utrzymujesz mnóstwo takich twierdzeń, np że rzeczywistość istnieje, a nie jest tylko złudzeniem itd.

>>>Poleciłbym Ci zapoznanie się z pojęciem „basic belief”:
Niestety na tym etapie nie łudzę się, że Twój umysł jest zdolny do modyfikowania swoich dotychczasowych przekonań pod wpływem nowych informacji.

„Basic beliefs” obowiązują jedynie w fundacjonalizmie, który już jest tylko jednym z filozoficznych stanowisk i z którym na potrzeby dyskusji nie muszę się zgadzać.
Co więcej, możemy wyjaśniać rzeczywistość bez odwołania się do tych aksjomatów fundacjonalistycznych i będąc solipstystą np. badając otaczający nas świat tylko jako wyobrażony model.

►►►►►► w takim razie nie wiesz też czy Bóg istnieje, czy też nie? A to jednak jesteś agnostykiem, a nie ateistą?
►►►>>>Zgadza się – nie wiem czy jakiś bóg istnieje - i nadal jestem ateistą.
►►►Ściemniasz, jesteś wtedy agnostykiem.

>>>Mówię jak najbardziej jasno – jestem wtedy ateistą. Agnostykiem w kwestii boga mógłbym być tylko i wyłącznie wtedy, jeśli wierzył w istnienie boga, lub wierzy w jego nieistnienie.
Twój umysł jest stracony, ale czytelnika postronnego odsyłam do:
http://www.filmweb.pl/user/impactor
➋ * Szerzej o ateiźmie i agnostycyzmie - czyli dlaczego agnostycyzm nie jest stanem pośrednim pomiędzy teizmem i ateizmem - Szersze wytłumaczenie różnych pozycji, od teisty agnostyka i gnostyka, przez ateistę, po antyteistę agnostyka i gnostyka.

Nie przyjacielu, agnostykiem jesteś przyjmując pozycję „nie wiem”. Ateistą jesteś, gdy np. twierdzisz że Bóg jest jak krasnoludki (dając oczywiście do zrozumienia, że nie istnieje; choć będziesz się zapierał nogami i rękami, że tak nie jest – każdy oceni, jak jest naprawdę i co chcesz osiągnąć porównaniem Boga do krasnala).


►►► W przypadku krasnoludka przyjmujesz na starcie, że nie istnieje i tak przyjmuje przeciętny odbiorca, do którego kierujesz ten "argument", dlatego pozornie jest on trafny, a w rzeczywistości to tania erystyka. 

>>>W przypadku krasnoludka tylko epistemologiczny idiota przyjmuje na starcie, że nie istnieje.

Taki jak każdy ateista.

>>>Ale ja nie kieruję swoich tekstów do przeciętnego epistemologicznego idioty, takiego jak Ty, lecz do przeciętnego człowieka który jest w stanie przyswoić postawy epistemologii, a jego umysł jest zdolny do modyfikacji przekonań pod wpływem nowych informacji. Na szczęście większość teistów nie jest takimi, jak Ty.

Mam nadzieję, że większość teistów nie nabiera się na twoją erystykę i nie zostaje zainfekowana neoateistycznym wirusem.


►►► >>>Z tym że w wypadku krasnoludków to istnienie jest mniej nieprawdopodobne (bo posiadają mniej/zero nadnaturalnych atrybutów), więc co najwyżej mógłbyś się czepiać, że porównanie boga do krasnoludków ośmiesza krasnoludki.
►►►1. Ciekawe, jakie liczby podstawiłeś do zbioru Ω i do zbioru A, żeby to wyliczyć.

0 = liczba nadnaturalnych atrybutów krasnoludków.
1+ = liczna nadnaturalnych atrybutów boga (wieczność, wszechmoc, wszechwiedza, transdendencja)

1>0

A mi się wydawało, że prawdopodobieństwo oblicza się na podstawie podjęcia do rozważania w zbiorze omega wszystkich możliwych rozwiązań, a w zbiorze A tych, co nas interesują, a nie podstawieniu z góry dobranych cyferek ( w zasadzie gdzie ty je podstawiasz???) pod naturalistyczną tezę.

►►► 2. To twoje "prawdopodobieństwo" jest jedynie subiektywne, bo dla mnie Bóg wcale nie musi być bardziej nieprawdopodobny od krasnoludków. Jedyne, co ci dyktuje takie rozumowanie to metafizyczny samowywrotny naturalizm, który uszkadza na starcie całe twoje rozumowanie w kwestii Boga.

>>>Nie metafizyczny, tylko metodologiczny naturalizm. A dopóki nie ma podstaw uważać, że cokolwiek nadnaturalnego istnieje, to jakakolwiek inna postawa niż metodologiczny naturalizm jest nieuzasadniona. I Ty o tym doskonale wiesz, bo żyjesz zgodnie z tą zasadą – metodologiczny naturalizm pozwala Ci odrzucać istnienie krasnoludków, Muminków, smoków, wróżek ogrodowych, latającego potwora speghetti, Zeusa, Ahura Mazdy, Kecalkoatla. Ale ponieważ padłeś ofiarą wirusa umysłu zwanego teizmem – szczep chrześcijaństwo – to wobec tego jednego twierdzenia Twój umysł został uszkodzony – dajesz dyspenzę od swojego naturalizmu i zaczynasz utrzymywać wewnętrznie sprzeczną postawę dopuszczając Jahwe, ale nie dopuszczając jednakowo (lub bardziej) uzasadnionych krasnoludków, Zeusa, wróżek itd.

Ale tłumaczenie Ci takich rzeczy jest bezcelowe, ponieważ Twój umysł i tak nie jest w stanie przyswajać nowych informacji. Perły przed wieprze. Dobrze, że czytają to postronne osoby.

1. Mylisz naturalizm metodologiczny stosowany w nauce z naturalizmem ontologicznym(metafizycznym) i próbujesz mi wmówić, że to jedno i to samo.
2. Każdy ateista scjentystyczny stosuje naturalizm ontologiczny.
Metodologiczny naturalizm nie twierdzi, że nie możemy uznać, że istnieje coś nadnaturalnego!!! Metodologiczny naturalizm twierdzi, że te nadnaturalne byty po prostu, jeśli ewentualnie istnieją, to nie będą się mieszać do naukowych eksperymentów. To, co opisałeś, to naturalizm metafizyczny, który wyklucza możliwość, że te byty istnieją.
3. A jak już napisałem twój naturalizm metafizyczny jest samowywrotny.
4. Odrzucam potwora i krasnale nie dlatego, że stosuję naturalizm metafizyczny – po prostu są to twory absurdalne lub parodiujące. Nie muszę zostawać samowywrotnym naturalistą żeby to stwierdzić.

►►► >>>Odpowiedź jest banalnie prosta! Ponieważ nie udowodniłeś, że bóg jest możliwy!!! :D
►►► Nie muszę. Napisałeś "Zgadza się – nie wiem czy jakiś bóg istnieje - i nadal jestem ateistą." To znaczy, że nie wykluczasz możliwości, że istnieje.

>>>Popatrz, jakiego inwalidę robi z Ciebie niezdolność do zrozumienia podstawowych konceptów epistemologicznych.

Zgadza się – nie przyjmuję niemożliwości istnienia boga za prawdę. Ale to NIE MA NIC WSPÓLNEGO z przyjęciem możliwości jego istnienia!!!

Nie mam podstaw uważać, że istnienie jakiegoś boga jest niemożliwe, więc tak nie uważam.
I jednocześnie nie mam podstaw uważać, że istnienie jakiegoś boga jest możliwe – dlatego tak też nie uważam.

Wprowadzasz jakieś nieistniejące nigdzie indziej i wygenerowane na potrzeby tejże konkretnej dyskusji problemy- chochoły (dlatego nazwałem to Strawmanem) dowodów „możliwości istnienia” i dalej w to idziesz.

Na nowo rozpiszę problem, żeby to wytłumaczyć.

1. Użyłem argumentu, że Bóg nie jest jak krasnoludki, tylko bardziej jak np. cywilizacja pozaziemska, tzn nie wiemy, czy istnieje, ale mamy możliwość, że istnieje.
2. Twój kontrargument wyglądał tak, nie wiemy, czy istnieje „możliwość istnienia” Boga, bo ta możliwość nie została wykazana, a w przypadku życia pozaziemskiego ta „możliwość istnienia” została wykazana.
3. Moja odpowiedź miała taki sens, Nie muszę udowadniać "możliwości istnienia", bo możliwość istnienia czegokolwiek (jak i nieistnienia) przyjmujemy na starcie i co najwyżej później na drodze rozumowania odrzucamy którąś z nich, lub też pozostajemy przy agnostycyzmie w danej kwestii, czyli przy istnieniu możliwości nie wybieramy żadnej.

Co więcej, ty deklarujesz, że wybierasz opcję „brak wiary” w przypadku Boga (którą ja nazywam „agnostycyzm”, a ty „ateizm”), czyli jak wynika z rozumowania przeprowadzonego powyżej, nie wybierasz żadnej z istniejących możliwości. Możliwości te wyglądają tak „Bóg istnieje”; „Bóg nie istnieje”.

POWTÓRZĘ JESZCZE RAZ Nie możemy udowadniać istnienia możliwości, bo możliwości istnieją zawsze. Problem w tym, czy je wybierzemy, w przypadku Boga, czy
pójdziemy za istniejącą opcją „istnieje”, czy za istniejącą opcją „nie istnieje”.

Możesz w takim razie zapytać, czy nie zostało udowodnione istnienie „możliwości istnienia” w przypadku życia pozaziemskiego? A więc można udowadniać istnienie możliwości.
Odpowiadam, Twój argument nie dotyczył istnienia możliwości, tylko przesłanki, którą z możliwości wybrać.
Mamy pytanie czy istnieje życie pozaziemskie?
Możliwości (1) istnieje; (2) nie istnieje
Przesłanka, którą zaprezentowałeś, Mamy dowody na to, że życie w kosmosie istnieje – chociażby na Ziemi. Jest więc realna możliwość, że istnieje też poza nią. (Abstrahując od tego, że mamy ślady życia chociażby z Marsa). Przesłanka nie dotyczyła zatem „istnienia możliwości”, tylko można powiedzieć, sprzeciwiała się przesłance (2).
Możliwości istnieją zawsze na starcie naszych rozważań, nie trzeba więc tych możliwości udowadniać. Nasze rozumowanie może jedynie próbować odpowiedzieć, czy powinniśmy wybrać możliwość (1) czy (2).

4. W przypadku np. potwora spaghetti na mocy samej jego pariodującej absurdalności zostaje on odrzucony, czyli odrzucamy przesłankę „może istnieć”.
5. Z Bogiem nie można tego zrobić.
6. Stąd wynika, że argument z podpunktu 1) pozostaje w mocy.



►►► Skoro "nie wiesz", czy Bóg istnieje, to znaczy, że istnienie bierzesz jako jedną z możliwości.

>>>Nie. To znaczy jedynie, że nie przyjmuję niemożliwości.

I jak wyżej rozpisałem rozważasz możliwość istnienia Boga i możliwość nieistnienia Boga.


►►► czy mamy jakieś przesłanki świadczące za fałszywością Boga lub krasnoludków? Można powiedzieć, że w przypadku krasnoludków jakiś podstawowy zdrowy rozsądek.
►►► >>>Czyli tak samo, jak w przypadku boga.
►►► Ateistyczne wyznanie wiary i błąd logiczny Ipse Dixit (za fałszywością Boga wg impactora świadczy zdrowy rozsądek – czyli jego "mniemanie" uznające Boga za "idiotyzm").

>>>Przykro mi, ale jesteś po prostu głupi. Kilkakrotnie już miałeś tłumaczone, dlaczego zasadność wierzenia w boga i krasnoludki jest zrównanie w tym argumencie, mimo to jak tępa kłoda ignorujesz to i powtarzasz swoje pierdoły o zdrowym rozsądku, w dodatku projektując to na mnie.

Na końcu wątku odpiszę jeszcze raz na ten „argument”.

►►►>>>Błąd. Nie wiemy czy może istnieć.
►►►Znów: skoro "nie wiemy", czy istnieje, to bierzemy pod uwagę 2 możliwości: istnieje; nie istnieje i je rozważamy, czyli same te "możliwości" istnieją.

>>>Tępa kłodo, sam zmieniłeś temat rozważania z „istnieje vs nie istnieje” na „może istnieć vs nie może istnieć”, więc ich nie mieszaj.

Ja nic nie zmieniałem, to ty stworzyłeś nieistniejącego nigdzie indziej chochoła „dowodu na możliwość istnienia”. Bóg „może istnieć” - mamy możliwość „Bóg istnieje” i jej nie odrzuciliśmy. W przypadku krasnali możliwość „może istnieć” odrzuciliśmy ze względu na ich absurdalność i tyle.

>>>Wytłumaczyłem Ci na przykładzie życia pozaziemskiego vs bóg czym różni się „może istnieć” od „nie wiemy czy może istnieć”. Wracaj do lektury aż to zrozumiesz.

Tym, że możliwość istnienia czegoś (jak też możliwość nieistnienia) to wstępne założenia w dyskusji, a twój „dowód na możliwość istnienia” to po prostu argument przeciw przesłance „życie pozaziemskie nie istnieje”.


►►► 1. Jakie byty mają cechy krasnoludków i wiemy, że istnieją?

>>>Ludzie, naczelne, małpy, każdy gatunek zwierzęcy. Krasnoludki to materialne, śmiertelne humanoidy o biologii zbliżonej do ludzkiej. Główna różnica polega na wielkości ciała. A więc nic nadzwyczajnego. Nawet jeśli posiadają nadnaturalne zdolność znikania, lub robienia soku z gumijagód, jest to nic w porównaniu z nadnaturalnymi zdolnościami jakie mają posiadać bogowie.

OK, nie zrozumieliśmy się, chodziło mi o nadnaturalne cechy.

►►► Wyznanie wiary ateisty z błędem logicznym Ipse Dixit.

>>>Manifest inwalidztwa intelektualnego placusa3, będącego wynikiem uszkodzenia przez wirus teizmu ośrodków mózgu odpowiedzialnych za walentne procesy wnioskujące.
Rozmowa z tobą jest bezproduktywna, ale skoro już wszedłem w to łajno, to skończę ten post i na tym ten wątek z mojej strony się zakończy.

No, ale wyzwiskami nie wzmocnisz swojej argumentacji.


►►► Swoją drogą, ciekawe, że grupa ANTYTEISTYCZNA (czyli wg ciebie to nie ateizm) nazywa się: "ATEIZM TO NIE MODA: TO SPOSÓB NA ŻYCIE". Czyżby czyjeś niedopatrzenie? 

>>>A byłeś pod wrażeniem, że termin „ateizm” jest powszechnie dobrze rozumiany w społeczeństwie? :D

Jest dobrze rozumiany, a ty robisz cwane eskapizmy w celu apologii ateizmu i uciekasz do „braku wiary”.

►►► ►►►To jedynie możliwość, a nie dowód. Możliwość istnieje też w przypadku istnienia Boga.
►►►>>>Mylisz dowód na istnienie z dowodem na możliwość istnienia. Twój bóg nie ma żadnego z nich. Życie pozaziemskie ma dowód na możliwość istnienia.
►►►W tej odpowiedzi na mój post już kolejny raz wprowadzasz Strawmana w postaci "dowód na możliwość istnienia". Takie coś nie jest potrzebne, bo skoro "nie wiesz" czy Bóg istnieje (a tak deklarujesz), to bierzesz pod uwagę 2 możliwości: istnieje; nie istnieje.

>>>Po pierwsze - sprawdź sobie co znaczy „strawman fallacy”. Być może nie powinieneś używać terminologii anglojęzycznej, skoro jej nie rozumiesz.

Właśnie strawmanem jest wprowadzanie przez ciebie „dowodu na możliwość istnienia”, jakiego to dowodu nigdzie się nie stosuje, bo zawsze rozważa się „dowody na istnienie/nieistnienie”, przy początkowych przyjętych jako istniejące możliwościach. „Dowód na możliwość istnienia” to taki właśnie chochoł wygenerowany przez ciebie na potrzeby tej dyskusji, którym chcesz się zasłonić.

>>>Po drugie – po raz kolejny wychodzi Twoja indolencja w zakresie rozumienia logiki i epistemologii.

Logika opiera się na trzech prawach:

Prawo tożsamości: A jest A = coś jest tym, czym jest.
Prawo niesprzeczności: A nie może być jednocześnie A i nie-A.
Prawo wyłączonego środka: stwierdzenie może albo prawdziwe, albo fałszywe.

Z tego wynika, że każdy byt albo jest, albo nie jest.

Kiedy mówimy, że są dwie „możliwości”: bóg jest lub boga nie ma, to nie mówimy tutaj o możliwościach faktycznych, tylko logicznych.

Tymczasem Ty, kiedy mówisz „bóg może istnieć” nie masz na myśli „bóg albo jest, albo nie”, tylko że w rzeczywistości w której żyjemy i która rządzi się takimi a nie innymi prawami istnienie takiego bytu jak bóg nie jest wykluczone, ponieważ jest ono z nią kompatybilne.


Dziwne, że ty wiesz lepiej, co ja mam na myśli.
Kiedy zaczynamy rozważania dotyczące rzeczywistości, na starcie przyjmujemy do rozważenia te dwie logiczne możliwości „Bóg jest” lub „Boga nie ma”. Później w drodze rozumowania którąś ewentualnie odrzucamy, po odniesieniu ich do rzeczywistości. Krasnoludki odrzucamy, ponieważ są absurdalne. Boga nie odrzucamy, bo nie mamy żadnego argumentu, żeby orzec, że jego istnienie jest wykluczone, więc dalej pozostajemy w kręgu możliwości logicznych przyjętych na starcie „Bóg istnieje” oraz „Bóg nie istnieje”.

>>>To znaczy coś zupełnie innego, niż „bóg albo jest, albo nie jest”. Jest to twierdzenie logicznie pozytywne, a na takim spoczywa brzemię dowodowe i należy udowodnić.

W rzeczywistości w której żyjemy i która rządzi się takimi a nie innymi prawami istnienie takiego bytu jak Bóg nie jest wykluczone, ponieważ po zweryfikowaniu bazowych możliwości logicznych w tejże rzeczywistości nie doszło do falsyfikacji twierdzenia „Bóg istnieje”.


►►► Tylko że logika nie polega na dodawaniu na poziomie przedszkola pod z góry dobrane do osiągnięcia swojego celu założenia. Z taką samą logiką mogę wykazać wszystko, np że przeciętna kobieta marzy o upojnej nocy z wysportowanym murzynem. 
1. Kobieta marzy o wysportowanym murzynie - murzyni statystycznie mają najdłuższe członki + jest wysportowany
wartość hipotezy: 1 + 1 = 2
(..)
Mam nadzieję, że wszyscy spostrzegą siłę "logiki" impactora. 

>>> :)
Dobra rada – żeby dokonać karykatury czyjej pozycji, najpierw trzeba ją rozumieć. Natomiast jedyne co wiemy o Tobie na pewno, to to że nie rozumiesz pozycji osób, z którymi rozmawiasz i które krytykujesz.

1. Owszem, logika polega TYLKO I WYŁĄCZNIE na dodawaniu na poziomie przedszkola. Jeżeli tego nie rozumiesz, to znaczy że nie rozumiesz logiki.

Nie, logika nie znaczy dobierz 2 (już i tak dyskusyjne) założenia i sobie pododawaj na poziomie przedszkola, żeby wyszedł oczekiwany wynik.

>>>2. Wynik poprawnego logicznie dodawania jest niewrażliwy na to, kto jaki wniosek chce uzyskać.

Ale już przesłanki wykorzystane do tego dodawania mają znaczenie.

>>>3. Twoje dodawanie nie ma nic wspólnego z moim: moje operuje na absolutach logicznych – czyli twierdzeniach koniecznie prawdziwych, Twoje – na prawdopodobieństwie, czyli kwantyfikacji niewiedzy.
Dlatego moje wyniki są absolutnie prawdziwe – Twoje, nawet gdyby były poprawnie sformułowane i skalkulowane – mają zerową wartość logiczną.

1. Twoje dodawanie operuje na kontrowersyjnych założeniach, z góry przyjętych, żeby wyszło ci to, co wyszło, a nie żadnych „absolutach logicznych”.
2. Moje dodawanie oparte jest na tym samym, co twoje.

►►► ►►►Jak chcesz zamienić rolami Boga i krasnoludka…
►►►>>>Ależ ja nic takiego nie zrobiłem. Ja nie zamieniłem ról, tylko podmioty w Twoim argumencie, który nie zawierał opisu ról tylko uzasadnienie wierzenia w dany byt.
►►►Ależ zamieniłeś, rolę istoty określanej mianem "Bóg" (która może istnieć, ale nie wiemy, czy istnieje) dałeś dla "krasnala", którego rola to: nie może istnieć, bo jest absurdalny. Przy twojej zamianie istota o nazwie "bóg" ma cechy krasnala, a istota o nazwie "Krasnal" ma cechy Boga.

>>>Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że to jest moja ostatnia odpowiedź w tym wątku. Z pełną powagą stwierdzam, że jesteś po prostu upośledzony umysłowo.
1. Jeżeli Twoja definicja boga to „istota która może istnieć, ale nie wiemy czy istnieje”, to nie chce mi się tłumaczyć na jaki nowy poziom głupoty i niezrozumienia NAWET SWOJEJ pozycji się wspiąłeś.

Mało mnie obchodzi co ci się chce.

>>>2. To nie ja, tylko TY - SKOŃCZONY KOZIOŁU MATOŁKU - przypisujesz krasnalowi rolę „tego, który nie może istnieć, bo jest absurdalny”.

Ty to robisz, inaczej nie gościłby w tym argumencie, co staram się ci od początku wytłumaczyć. Jakby tej roli nie było, to równie dobrze można tu wstawić stwierdzenie „życie powstało z materii nieożywionej”. Wcale by to absurdalne nie było, a zatem Bóg też nie byłby absurdalny.

>>>Zmieniłem zdanie - nie będę kończył czytania nawet tego postu. Niestety, ale nie daję już rady.
Powiedz opiekunowi by ograniczył Ci dostęp do komputera, bo przez ekspozycję na Twoje upośledzenie obniżasz jakość życia ludziom czytającym to, co wypisujesz.
Jesteś wyjątkowo skrzywdzoną ofiarą lobotomii teizmu. Kościół powinien wypłacać Ci rentę inwalidzką.

Ot, typowa merytoryczna argumentacja neoateusza.

Na koniec jeszcze raz twój poprawiony „argument” z krasnoludków, który i tak jest okrojoną do obrony ateizmu wersją.

„Wierzenie w boga jest śmieszne nie dlatego, że krasnoludki nie istnieją, tylko dlatego że ktoś kto nie wierzy w krasnoludki wierzy jednocześnie w boga, mimo że wierzenie w oba byty jest jednakowo uzasadnione.”

1. Skoro stosujesz takie kryteria, to wierzenie w Boga jest jednocześnie tak samo śmieszne jak wierzenie w to, że „świat materialny istnieje, a nie jest tylko złudzeniem”; "Nasz mózg logicznie rozumuje";"Wszechświat jest logicznie zbudowany", a także twierdzenia naturalistyczne: "życie powstało z martwej materii", "Ewangelie nie opisują prawdy o wydarzeniach po śmierci Jezusa, bo tak naprawdę np uciekł do Indii", "Istnieje to, co możemy dotknąć, zobaczyć, powachać lub usłyszeć" albo też teorie naukowe np teorię strun.
2. Oczywiście te twierdzenia nie są już uważane przez ciebie za śmieszne, co tylko wskazuje na: a) twoją niekonsekwencję b) że krasnoludki są po to, aby ośmieszyć Boga, jako „coś, co
oczywiście nie istnieje, tak jak kransale”.

Na zakończenie tylko dodam, że wszystkie 6 podpunktów podtrzymuję, bo żaden nie został obalony, na każdy odpowiedziałem. Tak samo z dowodzeniem nieistnienia.

placus3

>>>Prawo wyłączonego środka: stwierdzenie może albo prawdziwe, albo fałszywe.

Nie, dychotomia brzmi stwierdzenie może być prawdziwe, albo nie prawdziwe. Fałszywe albo nie-fałszywe.

Może z tego powodu nie możesz pojąć różnicy między wierzeniem w nieistnienie a brakiem wierzenia w istnienie?

Boguniemil_Ateista

>>>Nie, dychotomia brzmi stwierdzenie może być prawdziwe, albo nie prawdziwe. Fałszywe albo nie-fałszywe.

Może z tego powodu nie możesz pojąć różnicy między wierzeniem w nieistnienie a brakiem wierzenia w istnienie?

Nie wiem, czy umiesz czytać, ale to impactor pisał o tych prawach, a ja jego cytowałem, odpowiadając mu. Rozumiem, że nie zostało ci nic oprócz trollowania.

placus3

Próbuję tylko zrozumieć jak można nie odróżniać braku czegoś a posiadaniem czegoś przeciwnego. Może to moja indolencja z logiki, kto to wie? Staram się to zrozumieć jak mogę.

Jakbyś miał ochotę wyjaśnić, wciąż tu jestem.

placus3

"A to Ty tego nie twierdzisz? Co za szkoda, w takim razie nie wiesz też czy Bóg istnieje, czy też nie? A to jednak jesteś agnostykiem, a nie ateistą?"

Trzecia opcja. Jest TROLLEM. Trollem internetowym.

impactor

P.S. >- Życie pozaziemskie:
Mamy dowody na to, że życie w kosmosie istnieje – chociażby na Ziemi. Jest więc realna możliwość, że istnieje też poza nią. (Abstrahując od tego, że mamy ślady życia chociażby z Marsa).

Edit: To jedynie możliwość, a nie dowód. Możliwość istnieje też w przypadku istnienia Boga.

użytkownik usunięty
placus3

Jeśli ten bóg ma być:
- wszechwiedzący, ale stwarzający istoty obdarzone wolną wolą;
- wszechmiłosierny, ale stwarzający warunki pod kataklizmy;
- wszechmogący, ale niemogący stworzyć celi tak szczelnej, że nie będzie potrafił z niej uciec.
To nie ma takiej możliwości.

1.Ten temat nie jest nt ateistycznego rozumienia konceptu wszechmocy, wszechdobroci i wszechwiedzy, a twój post to taki red herring i nie zamierzam teraz z tym polemizować.
2. Ateista nie tylko neguje Boga, którego cechy podałeś ( a chodzi ci o koncept chrześcijański), tylko wszystkie bóstwa, nawet boga deistów, który nie musi już mieć tych cech.

użytkownik usunięty
placus3

Ad 1. A na jaki temat jest ten temat?
Ad 2. Użyłeś wielkiej litery, więc przypuściłem, że chodzi o Jah.

Ad 1. Wątek rozpoczął się na temat tego, czy:
a) można udowadniać nieistnienie - podałem liczne przykłady, że można
b) można porównać koncept Boga do krasnoludków i czy coś z takiego porównania wynika - podałem kilka błędów logicznych, z których to porównanie się składa

ocenił(a) film na 1
placus3

placus3,
przepraszam, że zawracam ci głowę, ale tak z ciekawości chciałem spytać - wierzysz w Allaha?

impactor

"Przegrana teizmu w temacie brzemienia dowodowego jest tak oczywista i bezdyskusyjna, że dziwię się że w ogóle próbujesz go ruszać."

Taktyka dyskusji Impactora po raz wtóry:

Ustawiaj się w fałszywej pozycji "nie twierdzę, że Bóg nie istnieje" by nie musieć jej bronić i jednocześnie zarzucaj hipokryzję i nieweryfikowalność poglądów innym uczestnikom.

Gdy ktoś zwróci uwagę na ten lub inny niewygodny obszar ignoruj lub uciekaj.
Wróć głośno mówiąc o wygranych na innych polach.

Powtarzać do skutku, aż urodzą się z tego małe Bogumiły, które będą powtarzać zestaw twierdzeń.

Adventurer51

Jest też druga opcja. Nauczysz się podstaw epistemologii, które są konieczne do prowadzenia dyskusji na poziomie.

>>>Ustawiaj się w fałszywej pozycji "nie twierdzę, że Bóg nie istnieje" by nie musieć jej bronić i jednocześnie zarzucaj hipokryzję i nieweryfikowalność poglądów innym uczestnikom.

Czy kiedykolwiek czytałeś cokolwiek n/t poprawnego prowadzenia dyskusji i/oraz debatowania?
Czy miałeś do czynienia z jakimkolwiek opracowaniem na jakiekolwiek tematy dotyczące podstaw logiki i konstruowania argumentacji złożonej z podstawowych twierdzeń?
Polecam słownik terminologiczny "Sztuka Argumentacji" na początek. I musisz się "odcietrzewić" żeby załapać o co chodzi.

Nie mam na myśli tego, kto ma rację, czy bóg istnieje czy nie - zwracam wam (tobie i placuchowi) uwagę na podstawowe elementy które muszą grać, żeby dyskusja miała sens. Wasze pernamentne zacietrzewienie nie pozwala wam pojąć pozycji ateistycznej. Jest to irytujące i faktycznie błędne, bo niezrozumienie tego co mówimy wynika tylko i wyłącznie z niechęci do zrozumienia podstawowych zasad nie tylko poprawnej argumentacji ale też najprostszej logiki. Spróbuję jeszcze raz. Spróbujcie podejść do tematu na zupełnym luzie (PAMIĘTAJCIE NIE MÓWIMY O BOGU TYLKO O ABSOLUTNYCH PODSTAWACH DYSKUSJI, PROBLEM DOTYCZY ZARÓWNO WAS JAK I INNYCH ATEISTÓW DYSKUTANTÓW Z TEGO FORUM I W OGÓLE ZEWSZĄD)

>>>Ustawiaj się w fałszywej pozycji "nie twierdzę, że Bóg nie istnieje" by nie musieć jej bronić i jednocześnie zarzucaj hipokryzję i nieweryfikowalność poglądów innym uczestnikom.

A zatem pierwsza, najważniejsza rzecz.
W logice mówimy o faktycznym stanie rzeczywistości, w którym rzeczywiście sprawa jest zero-jedynkowa. Albo bóg (jakiś) istnieje, albo nie istnieje. Są to dwie opcje wyczerpujące pulę możliwości.
Ale to, co na temat obu tych modeli sądzisz - to już o wiele bardziej skomplikowana sprawa. W filozofii od wieków toczą się debaty n/t tego czym są wierzenia/przekonania, które masz w głowie. Co to znaczy przyjmować coś za prawdę, itd. Obecnie istnieje konsensus który opiera się na tym, że możesz mierzyć swoje przekonanie o prawdziwości czegoś na zasadzie "ile byś postawił na to, że to w co wierzysz jest prawdziwe". Na pierwszy rzut oka mamy taki problem: rozróżnienie między stopniem PRZYZNAWANIA SIĘ do wierzenia, a FAKTYCZNYM poziomem pewności. Impactor stworzył uproszczony model, który zbiera wszystko do kupy i opiera się na prostej logice, takiej samej jak w przypadku modelów rzeczywistości. Czyli albo wierzysz, albo nie wierzysz. I choć widzę sporo problemów z takim rozumieniem, wygląda na to że to jest zabieg konieczny. MUSIMY myśleć o swojej głowie i zestawie twierdzeń jak o szafce z wieloma szufladkami i różnymi wierzeniami poupychanymi w tych szufladkach. Póki ktoś nie stworzy lepszego modelu z lepszymi metodami zajmującymi się wierzeniami, ich naturą oraz naszą psychiką, wygląda na to że "utknęliśmy" z logiką dwuwartościową i modelem w którym faktycznie - albo w coś wierzysz; albo nie.

Zakładając takie podejście do tematu, mówimy o naszym podejściu do dwóch konkurencyjnych twierdzeń wyczerpujących pulę możliwości. Oto te, wspomniane wcześniej, rzeczywistości:

Stan faktyczny A: Bóg istnieje
Stan faktyczny B: Bóg nie istnieje

I zakładamy model logiki dwuwartościowej, czyli możesz każde z tych twierdzeń
1) Przyjąć za prawdę
2) Nie przyjąć za prawdę (ani za fałsz)
3) Przyjąć za fałsz

I teraz musicie sobie to tylko dodać.


Ateista sceptyk nie przyjmuje A za prawdę, nie przyjmuje też B za prawdę.
Nie oznacza to, że przyjmuje A i B za fałsz.

Osobną kwestią jest motywacja oraz inne wierzenia które posiadamy. Przykładowo:
Czy uważam, że ateizm to odpowiednia pozycja - tak
Czy uważam, że ludzie nie powinni wierzyć póki nie pojawią się dobre powody - tak

Itd.







Boguniemil_Ateista

Na str. 5 tego tematu Użytkownik "zjonizowany" napisał:

wierzę w SIEBIE dlatego, że dzięki temu mam siłę
do dokonywania wyborów przekraczających
sposób racjonalistycznego rozmumowania
(płytkiego bo ograniczonego do wiedzy z PRZESZŁOŚCI).
Dlatego zapewne Einstain powiedział
"WYOBRAŹNIA [a satem WIARA] WAŻNIEJSZA OD WIEDZY"
Bo ta pierwsza jest ograniczona.

Zasłyną też z powiedziana:
"Dwie rzeczy nie mają granic: wszechświat i ludzka głupota.
Z tym, że co do tego pierwszego nie jestem jeszcze pewien."

Ludzka głupota czyli nie wiedza jest potężna.
Ograniczając się do mechanistycznej, raczkującej
i co jakiś czas zmienianej wiedzy po pierwsze jesteśmy niewoleni INTERESOWNYMI zewnętrznymi jej źródłami
(jak ludzie w kościele tak też a paradygmacie naukowym
-myślą w sposób ograniczony: podanymi im definicjami).

Więc ja wierzę w istnienie wyższej inteligiencji,
jako wielowymiarowej istoty, którą jestem (poza świadomie).

Czyli sprawdź sobie (naukowy odpowiednik tzw. trójcy):

ŚWIADOMOŚĆ - to znamy i na tym ubogim poziomie opiera się z 95% ludzi

PODŚWIADOMOŚĆ - to nauka odkryła uznała, niedawno dlatego korzysta z tego może z 5% osób odnosząc w życiu sukcesy, dzięki zrozumieniu ukrytej, natury umysłu
współpracującego ze światem w POZA-racjonalnym zakresie

NAD-ŚWIADOMOŚĆ - raczej korzysta z niej mniej niż 1% ludzi, bo nie jest jeszcze ogarnięta i uznana, to egzotyka
tak jak siła nośna uttrzymująca samoloty nim ją odkryto.

Ludzie mają ten WIELKI PROBLEM że wierzą w to co widzą.
Jeśli czegoś nie widzą, a jak nie widzą nie rozumieją
bo dla nich to czego nie widzą i nie rozumieją NIE ISTNIEJE.

Dlatego gdyby nie wizjonerzy, odkrywcy, prekursorzy
(czyli jak Einstein, zbuntowane, odważne JEDNOSTKI, które używają WYOBRAŹNI, WIZJI, czyli WIARY jako obok szalenie ograniczonej acjonalistycznej postawy, komunikując się tym samym z poza-świadomymi swojej DUCHOWEJ natury..

To ludzie żyli by jak dzicy, jak te plemiona w buszu do tej pory. Bo niemal nic by nie wymyślali, nie stworzyli techologji, elektryczności i wielu wielu innych rzeczy, które teraz uważamy za oczywiste, a które takie NIE były.
Bo w większości są oparne na NIE WIDOCZNYCH, czyli na NIE ISTNIEJĄCYCH zjawiskach dla szarej masy myślącej w sposób ograniczony. Bo sprowadzającej świat do tego co już o nim wiadomo. Czyli bez wyobraźni, ani róż.

Zwróć uwagę, że nie można było wymyślać czegoś czego nie było bez użycia wiary, wyobraźni (bez odejscia od ograniczonych paradygmatów głoszących że to czego nie ma, czego nie widać nie istnieje i tak być musi, bo takie jest życie).

To zupełnie inne myślenie.

Dlatego dla większości ludzi świat przesuwają do przodu jednostki, które wiedzą jak działa umysł i że WIARA odgrywa kluczową rolę w twórczości, w rozwoju..

Że to jak powiedział ostatnio publicznie sławny multimilioner (od seryjnej produkcji autonomicznych samochodów, które korzystają ze sztucznej inteligencji jeżdżąc bez kierowców oraz z jedynej prywatnej firmie transportującej rzeczy w kosmos - więc nie byle kto: Elon Musk - "Jest małe prawdopodobieństwo, że nie żyjemy w wirtualnej rzeczywistości " Cytuje z pamieć. Jeśli chcesz wiedzieć dokładnie to wpisz jego w gogle +matrix, wypadnie wiele np.:

https://www.youtube.com/watch?v=J0KHiiTtt4w

Wracając do moich poglądów, ja bardziej wiem niże wierzę, bo rozumiem te kwestię dzięki prywatnym, wieloletnim studiom tematu.

Jeszcze raz Einstein:

'Uczony jest człowiekiem, który wie o rzeczach nieznanych innym i nie ma pojęcia o tym, co znają wszyscy."


Zachęcam choćby do pobieżnego zapoznania się z tematem (i nie od si-fun, który jest ortodoksem starej wizji świata)

https://www.youtube.com/results?search_query=%C5%BCyjemy+w+s...

Na liscie znajdziesz też informacje o pracach naukowców na ten temat (jeśli wierzysz tylko im, to wiedz że wśród nich jest ostry podział na zakute łby i otwartych i pasjonatów tej idei, dla których jak też dla mnie jest to już bardziej faktem, choć nie znanym - bo przesłanek i dowódów jest masę, tak jak i kożyści. Lecz trudno to zaakceptować przez PRNIAE UMYSŁU od kołsyki, na martwy, mechanistyczny, racjonalistyczny, świat którym rządzi prypadeki godzie ma się niewiele do powiedzenia będąc wtłoczonym w rolę OFIARY losu, której pozostaje wlalczyć lub się poporządkować. - Tak władza ustawia myślenie ludzi, albo niewola religji, albo niewola matrializum. Oba to głupstwa, bo prawda jest inna, o wiele, wiele, wiele lepsza, ale ta wiedza jest elitarna bo nikomu raczej nie zależy aby niewolnicza masa posiadła władzę taką jak wtajemniczona elita, która raczej traktuje ich najwyżej jak dzieci. Dzieciom nie daje się zapałek, ani technologij, lub wiedzy - jak odpalić auto, korzystać z kart lub innych rzeczy. Dzieci dorosną w swoim czasie i dowiedzą się wszystkiego wydobywając się z ograniczeń w które póki co akceptują jako normy (nie cierpiąc niewoli. Na zasadzie o czym się nie wie tego sercu nie żal). Większość ludzi nie wie o możliwościach umysłu i ogranicza swoje życie do schematów które obserwuje (czyli np. większość życia spędza w pracy z obowiązku, bo tak uczą, religie i szkoły - że coś za coś, że chodzi o poświęcenie, zapominanie o sobie i robienie tego co trzeba, co narzucone). Elita zaś korzysta z wolności zarządzając tym owczym stadem nie zawsze humanitarny sposób..

Aby wydobyć się z pod indoktrynacji trzeba uczyć się samodzielnie, mieć pragnienie poznania prawdy, wolności.
Wszystko jest możliwe - polecam książki N. Hilla

Ale jedno jest potrzebne intencja, ambicja.
Bo rzeczy nie dzieją się same na zasadzie szczęścia.
A dlatego, że o nich się myśli, że najpierw ma się wizje,
rysuje się życie aktami wiary, tak jak kładzie się przed siebie każdy kolejny krok świadomie. Los jest w naszych rękach, a nie przypadku lub demonów, czy kapryśnego Boga z religijnych wizji. Umysł ludzki to część osoby, która ma w sobie boski pierwiastek oraz system sterowania życiem podświadomie ... jak by to opisać.. coś jak centralny procesor w matrixsie. Zresztą przeczytają książkę "Potęga podświadomości" To będziesz wiedzieć o co mi chodzi i jak duża to skala korzyści."

Książki to mądrość.
TV to ogłupianie raczej.
Więc nie pisz mi że szkoda Ci czasu na dbanie o swoje życie. Bo mądrość na jego jakość bezpośredni przekłada się.

------------------------------------------------------------ -------------------


Podsumowując:

1) Wierze w siebie jako:
ŚWIADOMOŚĆ+PODŚWIADOMOŚĆ+NAD-ŚWIADOMOŚĆ
(to ostatnie można nazwać bogiem stwórcą, bo jest pierwotną i nie związaną z naszym wymiarem ogólnie ideą).
To środkowe, ma mega zalety, jego zrozumienie jest nieodzowne do zrozumienia życia, a używanie przypomina ideę sprawczej WIARY z religii, o której mówił tyle min. Jezus
(a która jest znana wszędzie na świecie ale nie wśród podporządkowanej, już nawet nie szarej, ale czarnej masy
- o której Platon wyrażał się, że żyje jak w ciemnej jaskini, a wcześniej taki przedstawiciel ciemnogrodu jest gotów kogoś zabić niż dąć się oświecić, przekonać do ujrzenia prawdy, czyli zrozumienia realnego świata - bo ten, który ludzie widzą jest wtórny. Do czego dojście wymaga albo talentu, albo lat studiów. Bo nie jest to taka banalna wiedza jak w szkole).

Kontynuując podsumowania:

Człowiek to ciało, duch i dusza.
To nie jest jakaś tam wiara, w bardziej wiedza
(wynikająca z głębokiego zrozumienia i praktyki życia)

Każdy kto zagłębił się nieco więcej w fizykę (mój ulubiony przedmiot, z którego jako jedyny dostawałem czasem szóstki - wtedy to była ocena celująca, teraz nie wiem jaka jest skala. Dlatego wybrałem się też na takie studia, bo wydały się łatwe i ciekawe - ale nie skończyłem ich, nie zachęcany do perspektywy bycia nauczycielem gdy młodzież nie lubi fizyki i staje się coraz bardziej rozwydrzona)... Potem już tylko dla siebie studiowałem jakiś czas filozofie bo moje życie to ciągła nauka i szukanie prawdy, rozwój, pozmawianie różnych dziedzin (od chemii w podstawówce, gdzie miałem w domu laboratorium chemiczne z prawdziwym sprzetem i od naczycielki dostałem do elperymentów substancje, których sam nie mogłem zdobyć, poprzez mechanikę, konstrukcje, elektronikę i progrmaowanie w szkole średniej gdzie SAM uczyłem się z podręcznika uniwersyteckiego ku zdziwieniu nauczyciela informatyki, który niczego od nas prawie nie wymagał bo to była prywatna szkoła, gdzie nawet nie trzeba było chodzić na wszystkie lekcje aby zdać.. /Dyrektor doniósł moim rodzicom świadectwo, bo było jemu ich szkoda, skoro nie chciałem skończyć nawet tej szkoły, płatnej 1 400 zł m-c . Nie zdobyłem żadnego zawodu, nigdy nie pracowałem inczej niż po znajomości komuś pomóc trochę lub okazyjnie we własnej firmie jaką założyłem po śmierci ojca bo matka mnie strofowała, że powinienem iść do pracy, jak wszyscy. Wolę żyć jak wieczny student i do puki nie poznam, nie odnajdę się w jakiejś pasji, z której mógłbym zrobić poważny biznes, to wolę studiować właśnie te tematy - natury rzeczywistości, podświadomości itp.. korzystając z niemal 100% wolnego czasu, co wynika z wychowania do wolności i zaplecza w formie, wprawdzie jeszcze bardzo ograniczonego /z powodów jak w filmie "Bezcenny dar"/, ale pozwalającego mi na beztroskie życie. Dlatego co jak co, ale nie jestem ani trollem, ani dyletantem a pasjonatem wiedzy, nowoczesnej nauki, odkryć i źródeł o których przeciętym ludziom się nie śni. Co ciekawe z każdym rokiem zwiększając poziom zaawansowania (bo od jakiś 5 lat dopiero wszedłem ściśle w te tematy - duchowej istoty rzeczywiści. Czyli aby nie było, że "bredzę głupstwa"..

ZACYTUJE za laureatem NAGRODY NOBLA (i uważanego za ojca, prekursora fizyki kwantowej, która nie jest jakąś tam teorią, a mając już 100 lat praktyczną WIEDZĄ o świecie, na której bazują rozmaite technologie).



"Cała materia powstała i istnieje jedynie dzięki doskonałości siły… Musimy przyjąć, że za tą siłą kryje się istnienie świadomego i inteligentnego Umysłu. Umysł ten jest Macierzą całej materii"

Kolejny cytat, o który mi chodziło (tamten znalazłem przy okazji:)

"Nie ma czegoś takiego jak materia w sensie w jakim ją postrzegamy"

i objaśnienie [frg. jakiegoś artykułu]

[Według mechaniki newtonowskiej wszechświat jest rozpatrywany w kategoriach cząsteczek, których zachowanie można poznać i przewidzieć w każdym momencie czasu.
Jest jak bile na stole bilardowym. Jeśli posiadamy informacje o sile, z jaką jedna bila uderza w drugą (prędkość, kąt itd.) to można przewidzieć drogę i miejsce zatrzymania uderzanej bili, a także pozostałych bili na stole. Tak więc mechanika newtonowska postrzega najmniejsze jednostki, z jakich składa się nasz świat jako rzeczy.

Fizyka kwantowa spogląda na wszechświat inaczej. W ostatnich latach naukowcy odkryli technologie, które umożliwiły udokumentowanie dziwnych a czasami wręcz cudownych zachowań kwantowej energii, która formuje zarówno nasz wszechświat jak i nasze ciała]
___________________________________________________________

Wiesz z lekcji fizyki, że:
atom jest 99.9999999999 pusty w środku
okazuje się, że ten ułamek, ułamka, ułamka co był brany za materie nie jest żadną materią, a to energetyczny zapis informacji (czyli typowy matriksowy bit, czyli DANE interpretowane przez nasze umysły jako coś co ma formy, parametry, kolory, temperatury itp. Czyli dokładnie jak w kompie, jakieś tam cyfrowe jednostki wyświetlają się na monitorze zapalając kilkaset i mamy ZŁUDZENIE obrazów 3D. A gdyby tak podłączyć nowocześniejszy komp do umysłu). Umysł jest jak monitor, wyświetla nam obrazy, czyli przetwarza dane, które nie są ani materią ani też ograniczone.


Pytanie nie jest czy to jest prawdą, a raczej:

Dlaczego o tym się nie uczy ludzi.
Bo władza zawsze opierała się na manipulacji ciemnotą,
którą zastraszała na różne sposoby, by tworzyć takie lub inne formy podległości, dokładnie niewoli. Na tym polega charakter elity wyższej NA WIEDZY. Dlatego też mimo, że mija 100 lat, ten temat nie jest wprowadzany do powszechnej świadomości. Jak wiele innych, które najzwyczajniej NIE SĄ OPŁACALNE.

Oto powód z jakiego, warto wziąć swoją edukację we własne ręce zamiast ufać podstawianym autorytetom z TV, szkoły lub od religii. To nie przypadek, że często w sprawach kontrowersyjnych media mówią jednym głosem, tak jak by się zmówili, że w wiadomościach są niemal same negatywne historie.
To przypomina rodzaj hodowli (jak folwark zwierzęcy -chyba znasz?) Stosuje się specjalny sposób wyrabiania poglądu, urabiania idealnego, czyli głupiego zalęknionego i podatnego na sugestie autorytetów obywatela, który jednocześnie nie ufa swojemu znajomemu (bo ten nie ma tytułu - czyli nie przeszedł indoktrynacji na poprawność polityczną by mówić jednym głosem wspierającym paradygmaty na których opiera się system społecznej kontroli).

__________________________________________________________

Może nie powinienem być tak ..
albo inaczej źle, że dodaje do wypowiedzi tyle emocji
i określeń negatywnych. Ale po tym co się odkryło, jak bardzo ludzie są manipulowani, trudno mieć neutralną postawę. W ten sposób, tymi słowami jakich używam staram się sobie to sam wytłumaczyć.

Popatrz na sekty.
Ich siła to powtarzanie jakiś "prawd", indoktrynacja.
Ale po woli, etapami, gdzie z czasem ludzie są za nie gotowi oddać życie (jak tzw. świadectwa świętych w kościele).

Skoro inteligentni ludzie chodzą do kościoła,
bo przeszli pranie mózgu od kołyski,
lub wpadli w środowisko uznające te dogmaty.

To uważam, że każdy jest podatny, że czas robi swoje.
Inni mniej, inni bardziej są w stanie przyjmować kłamstwa o świecie jako prawdy, choćby nawet sprawiały im cierpienie
(bo szczerze mówiąc - religia jaką znamy to bagno, o którym pisałem tutaj bardzo wiele. Wmawia, że życie na ziemi to zesłanie za karę, czyli sugeruje że to miejsce pokuty na cierpienie. Tym czasem każdy animuje swoje życie wg. tego co wierzy jak w filmie "Życie jest piękne" (interpretacja ma ogromne znaczenie).

Wracając do podatności i tzw.obiektywności.

Wydaje się nam, że coś jest prawdziwe (teistom że oceniający bóg z kościoła i te zabobony którymi się ich straszy. Ateistą, że materia i przypadek, który nią rządzi oraz to całe zło świata, którym w TV też ich się non stop straszy).

Dziwne że ludzie w to wierzą (ale sam wierzyłem i wiem że to proste, możliwe - po prostu nie podważa się czegoś co zostało uczynione przekonaniem, a nie ma się alternatywy).

Goebbels przychodzi z pomocą jako szef propagandy III-ciej Rzeszy, która w końcu zdołała przekonać wielu obywateli że niektórzy ludzie to nie ludzie i można np,. produkować z nich mydło (to brzmi jak scenariusz czarnej komedii S-F, ale przecież sami to znamy z historii i gdyby nie to to chyba raczej nie uwierzyli byśmy, że DEMOKRATYCZNIE wybrany i popierany rząd, może zajmować się takimi projektami na masową, przemysłową wręcz skalę. W stanach wiedzieli o tym i nic nie robili, do puki ich interesy nie były zagrożone).
Więc ja bym nie ufał polityką sprawiającym jak kościoły dobre wrażenie praworządności, uczciwości by ludzie im ufali.


Wracając do słynnego oświadczenia Goebbelsa zapytanego o tajniku sukcesu Hitlera (dlaczego maił takie poparcie).

Powiedział (zdradzając sekrety min. współczesnej psychomanipulacji):

"KAŻDE najgorsze nawet kłamstwo, stanie się prawdą
wystarczy tylko ilość POWTÓRZEŃ".

Przyjrzyjmy się światu, jak nas karmi informacjami:

-Reklama co chwila ta sama, bezsensowne POWTÓRZENIA.
-Modlitwy w kościołach i zadawane w domu POWTÓRZENIA.
-Wiadomości w TV, radiu co godzina nieraz POWTÓRZENIA.
-Szkolny sposób nauki, wkuwania na pamięć, często nie istotnych faktów. Ogólnie edukacji idea to POWTÓRZENIA.



Gdzie wolność, gdzie ma być miejsce na poznawanie.
Skoro rzeczy są nam z góry podawane i kierowane wprost do podświadomości (na zasadzie obowiązku:
przymusowe reklamy po 5 razy w przerywanym filmie
przymusowe modlitwy w kościele i rytuały
przymusowa edukacja i wartościowanie wg oceny
(za zapamiętywanie, a nie samodzielne myślenie).

Chciałem przez to zasugerować, że niczemu co masowe nie można wierzyć. To co uważamy za świętości może być rodzajem doskonałego kłamstwa (możemy być nie świadomymi ofiarami paradygmatów przyjętych powszechnie jako naukowe, tak samo jak ofiary religijnej manipulacji). Umysł ludzki jest bardzo podatny, gdy od kołyski coś mus się wtłoczy i nie ma alternatywny - staje się wierny i wojowniczy, broniąc się przed zmianą, przed wyzwoleniem jak ofiary typowej sekty).
Przecież sami nie sprawdzaliśmy tego co leży u podstaw materialistycznej filozofii, nie zaglądaliśmy do atomu aż tak daleko. Nie nauczono nas jak kontaktować się z poza-świadomością, nie powiedziano nam jakie wielkie możliwości mamy w życiu. Gdzieś tylko wzmiankowano fenomen efektu placebo (który jest setem idei tzw. siły wiary i dowodem na nie konsekwencje, logicznego, mechanistycznego spojrzenia na życie, że materia wszystko determinuje).



Więc nasza nauka w szkole, system poglądów może być jak ta reklama i religijne zabobony, bardzo wypaczony, tendencyjny.
Bo ogólnie rzecz biorąc sam sposób rozumowania jest oparty o manipulacje. Karmią nas gotowymi rzeczami, z którymi też ludzi zderza się - więc zamiast podważać je walczą na zasadzie założenia, że jedna z powszechnych opcji jest prawdziwa.
(Gdy spierają ze sobą kto ma racje [ewolucja vs kreacjonizm][prawica kontra lewica] nie mają czasu by się zorientować że robi się ich w balona i że każdy z podanych im poglądów jest obliczony na rodzaj intelektualnego więzienia.

Wszystko po to aby nie dotarli do tego co istotne, uwalniając się z systemu wyciskającego ich min. ekonomicznie. Bo jeśli sugeruje się im co chwile, że ciężką pracą, poświęceniem dla wyniku, jak w sporcie dochodzi się do poważania i sukcesu - to idąc przez życie walczą, trudząc się, zamiast jak elita korzystać z różnego rodzaju innowacji, dźwigni! Czyli człowiek wolny robi się W ŻYCIU to co go pasjonuje, więc wtedy nie liczy się czasu, a pieniądze dostaje za przyjemności. Albo stosuje rożne algorytmy gdzie pieniądz sam robi pieniądz).


Najwięcej piszę poza tematem, uważając, że bez zrozumienia pełnego kontekstu trudno zaakceptować to, że ktoś oszukuje masy ludzi przez ileś pokoleń.

Przecież na tej zasadzie ktoś wymyśla religie, rytuały hierarchie i cały ten system prania mózgu i podporządkowywania sobie tłumu.

Przyjrzyjmy się krytycznie naszym poglądom
np. wyrobionym w szkole
(i podtrzymywanym siłą masy - jak w sekcie też to ma miejsce - wspólnota bardzo silnie oddziałuje)
Okaże się, że one są oparte na wierze
(bo większości sami nie sprawdziliśmy).

Poza tym gdy poruszamy się w danym kręgu
nawet nie wiemy co jest alternatywą.

Nauka dla mnie to postęp, poza to co już się zna.
To ciągły rozwój, inwestowanie w nowe informacje
i nawet te, które nie przystają do tego w co wierzymy
(o ile są pożyteczne i rokują jakieś nadzieje.
Bo wypada wybierać wg. opłacalności
- tzn. nie zajmować się głupotami w stylu płaskiej Ziemi).

Mnie do tej wiedzy doprowadziło zainteresowanie literaturą sukcesu. Zacząłem od znanej książki "The Secret"
Jest też film z 2006 roku o tym tytule.

Potem z siłą maniaka czytałem nie raz bywało, że książkę dziennie i przetworzyłem swoje poglądy zupełnie.
Wcześniej byłem katolikiem o racjonalistycznym podejściu
(czyli jak wielu chodzących do kościoła i kierującym się uznanymi teoriami naukowymi, bazując na powszechnym zakresie wiedzy, która przypomnę się bardzo rozwija. Wobec czego choćby nie dodawać do wszystkiego elementu teorii spiskowych to zanim coś wejdzie do programu nauczania może być już dawno nie aktualne. Bo nauka bardzo przyspiesza. Fizyka kwantowa jest potwierdzeniem moich poglądów. Wg. niej wszystko jest energią, czyli życie jest bardziej duchowe, nie materialne, a to co rozumiemy jako materie wynika z rodzaju symulacji, gdzie nasz umysł odczytuje informacje i zamienia na obrazy i doznania, bodźce (jak w konsoli do gry).
Poza tym zajmuję się tym tyle, że czasem wydaje mi się, że mam odpowiedź na każde pytanie (jestem do tego przekonany przy najmniej jeśli chodzi o filozofię - czyli pytania o motywy, powody, logiczne układy. Czyli jak, a bardziej dlaczego to działa. Dlaczego tak a nie inaczej nasz świat się organizuje i jaki jest cel jego stworzenia.

Bo wg. mnie jest stworzony, tak samo jak sami tworzymy gry komputerowe - dla CZYSTEJ ROZRYWKI.

Polecam film SF o tym pt.: "Trzynaste piętro".

Trudno streścić ogrom przemyśleń, wniosków i źródeł, którymi posiłkowałem się latami w poszukiwaniach tej wiedzy o świecie, o duchowej naturze umysłu (który na co dzień wykorzystujemy tylko w ułamku, nie znając instrukcji obsługi podświadomości - czym zajmuje się min system Huny). To jest tak nowatorska, tak ciekawa i praktyczna wiedza, że stanowi przygodę na całe życie i zawsze jest coś do poznania i wykorzystania. Bo to tak jak nauczyć się stosować efekt placebo świadomie ulepszając swoje życie o samodzielne jakby programowanie umysłu, przekonań, wiary. W czym przeszkadza, albo co nawet wyklucza, wyuczona w szkole MECHANISTYCZNA wizja świata.
Racjonalizm i materializm to niewola jak religia, tylko bardziej dyskretna (odcinająca od ogromu wiedzy o świecie, który okazuje się być ostatecznie rodzajem wirtualnej rzeczywistości, w której można znacznie więcej niż nas nauczono.. i to stanowi mój cel. Nie mam w życiu nic do zrobienia więc postanowiłem uczyć się tego by osiągnąć w tej dziedzinie mistrzostwo.. Część mojej edukacji to pisanie o tym, ponieważ podświadomość utrwala, uczy się, przyswaja sobie nowe prawdy poprzez ich powtarzanie..

Tak wiec prawda obiektywna jako taka dla mnie nie istnieje.
Są tylko systemy przekonań które przyjmujemy i wdrażamy.
Bardziej lub mniej praktyczne, bardziej lub mniej miłe.

Religia to straszliwa tortura dla wolnego człowieka.
Pogląd naukowy w obliczu dostępnej wiedzy o świadomości
to podobnie szalone ograniczenie i raczej raczkowanie w życiu (grając tak jak nas nauczono czyli myśląc zapodanymi schematami sprowadzającymi się zwykle do myślenia i działania tak jak inni - czyli do bezpiecznego choć nudnawego życia, które zaczyna przypominać wyścig szczurów lub tego typu atrakcje jak w sporcie, na zasadzie wzajemnego ocenienia się z wyników okupionych TRUDEM, i wyrzeczeniem się własnych uczuć. Bo na tym wg. mnie opiera się głownie idea zapodanego masowo niewolnictwa. Na przekonaniu człowieka że musi się podporządkować i robić to co się opłaca, co jest doceniane, a nie żyć własnym życiem jak typowy buntownik, artysta, który równie dobrze może dostać pół miliona za gówna sprzedane dla żartu w puszkach, o ile będzie miał odwagę wyjść poza schemat mówiący, że drogo licytowane dzieło sztuki musi być wysokiej jakości - To taki zabawny przykład kreatywności:)

Podsumowując moje poglądy (w zakresie 3 opcji)

Religijna, kościelna indoktrynacja sprzyja:

umartwieniu, cierpiętnictwu, tolerancji na cierpienie( lub wręcz jego kultowi - jak pochody biczowników), rozwala psychikę łamiąc człowieka wewnętrznie na różne sposoby, o czym można by napisać opasłe tomy (to majsterski psychomanipulacji:) W sumie trzeba przyznać, że ten kto wymyślił religie był genialny - wszystko można wmówić sugerując, że jakiś bóg sobie tego życzy (a jak coś się nie uda stwierdzić, że to jakiś szatan psuje -np. chcąc rozbić "święty" kościół. Dla mnie jest on typową, ale przerosłą destrukcyjną sektą, tyle że w wersji light /i tyczy się to też innych religij jakie znam tyle o ile, ale widzę w nich jasno podobne elementy służące do niewolenia ludzi - nawet w Buddyzmie, rozwala się ich wewnętrzną podstawę walcząc z uczuciem pragnienia. O nawet w kabale, uważanej za elitarną się zastrasza twierdząc, że istnieje tylko jedyna słuszna droga, a reszta dróg prowadzi na zatracenie - o jak w chrześcijaństwie. Są one pokrewne).

Religie to dla mnie zakamuflowane formy przemocy!
Taka wyrafinowana forma niewolnictwa (którą ulepszono..

Bo szkoły, system edukacji i tzw. pogląd naukowy
to jak dla mnie kolejna wersja pewnego typu urabiania
na ideał podporządkowanego z góry podanym prawdom
(tak, niestety znów niewolnika - choć taka niewola jest lepsza - to nadal jest to bardzo wyrafinowana manipulacja).

Na logikę skoro władza stworzyła religie dlaczego miała by z nich zrezygnować, skoro są takie cudowne - tworząc podporządkowaną rzesze wyznawców gotowych wyrzec się życia w imię Boga i robić to co się im każe, że Bóg chce.

Kościół trzymał silną, totalitarną władzę i to on stworzył szkolnictwo, masową edukację. Więc jest to kolejna wersja więzienia (ale nie tylko z uwagi na pochodzenie).

Bo współczesny, powszechny pogląd naukowy, zakłada
że świat ducha (Platoński świat idei, że to co nie widoczne, nie mierzalne) nie istnieje. Co jest po prostu straszliwym błędem, jak wlanie dziecka z kąpielą. Fakt że religia to w głównej mierze stek bzdur, którym się strofuje ludzi i który się samo-kopiuje jak wirus komputerowy z pokolenia na pokolenie, nie oznacza, że nie ma tam prawdziwych idei.

Istnieje świat poza materialny na co są chyba miliony dowodów, bo przejawia się on na różne sposoby.
Kwestią jest zasada efektu placebo, której warto się nauczyć, lub przyjąć jako założenie na czas dyskusji.
Mianowicie ten kto w coś nie wierzy, tego nie dostrzeże.
Po prostu umysł ludzki to odfiltruje. Dlatego też sporo osób oglądając jakieś mega ciekawe filmy, w których jest masa interesującej treści, pisze komentarze w stylu "film o niczym" albo "2 godziny wyjęte z życia". Po prostu każdy postrzega rzeczywistość w sposób SUBIEKTYWNY (wg. tego co zna, w co wierzy, albo lepiej to ujmując -fachowym językiem- wg. tego z czym rezonuje).
Dzięki czemu możliwe jest podtrzymywanie wszelakich poglądów, choćby dla nas, albo dla większości były super idiotyczne, jak niektóre prawdy religijne.

Zwyczajnie ortodoks, nie dostrzega, nie dopuszcza do siebie niektórych rzeczy, bo jego system przekonań tak to filtruje. Na tej zasadzie ludzie z racjonalistycznym, materialistycznym poglądem też są ograniczeni i też jak ofiara religii mogą przyswajając nowe idee powoli, bo inaczej ich umysł nie zaadaptuje danej wiedzy, zbyt odległej od wyobrażeń.

Teraz o wadach racjonalizmu.
Ta filozofia wydaje się być nieco anty-rozwojowa.
Wierzy się w to co już było w przeszłości, nie dopuszczając tego co nie znane, bo tego nie ma (więc przyjmuje się że nie istnieje). Co oznacza w praktyce, że ludzie są NIEWOLNIKAMI zapodanej im, lub rozpoznanej przez siebie PRAWDY. Są przekonani że tylko jedna prawda istnieje.
Poza tym boją się, bo nie mogą, nie są w stanie kontrolować rzeczywiści. Szalenie boją się śmierci i zabawnie łatwo się nimi manipuluje, poprzez zastraszanie i pieniądze (w których upatrują często jedyną sprawczą siłę - nie rozumiejąc jak to działa, stają się ofiarami kultu pracy. Czyli mechanistycznego życia. Ignorują swoje uczucia, nie prowadzą duchowego, wewnętrznego życia, polegając na tym co zewnatrzne i tam, w rzeczach postrzegając wolność. Często narzekają i są nieszczęsliwi, upatrując spoełnienie w pszysłości i bojac się zmiennych okoliczności. To rodzaj psychicznej katorgi - dlatego więszkść z nich chowa się przez ciekawym, ale tajemniczym życiem w jakimś schemacie, robiąc nie wiele, nie sięgając w nieznane tylko np.: dom -praca - TV i czasem wakacje). Wmówiono im podobnie jak w kościele, że świat jest zły i trzeba się go bać. Tylko ze demony zastąpiono przypadkiem, złymi ludźmi, siłami natury i rożnymi rzeczami nad którymi nie mogą mieć kontroli więc żyją w strachu z wizją rychłej, nie nieuniknionej śmierci. Czyli znowu w jakimś horrorze.
Wierzą w rożne ograniczenia i wojują ze sobą często.
Od konkurencji poprzez napady po wojny.
Czyli robią z Ziemi jakieś małe piekiełko.
Mało kto z nich jest szczęśliwy, beztroski jak dziecko.
Raczej to dla nich pint honoru, by być poważnym i zapatrzonym w idę walki (żyją sportem, konkurencją, oceniają się i hej tują non stop. Na poziomie duchowym prowadząc życie niezbyt miłe, wręcz żebrzą uznania trawieni mnóstwem kompleksów kodowanych im w celu manipulanci.
Np. reklamy - wczoraj słyszałem że dziecko aby kupić sobie najnowszą komórkę zdecydowało się sprzedaj jakieś swoje organy (to masakryczne więc nie zagłębiałem się w temat).
Ale to już tendencja - jak nie ma się najnowszej komórki to podobno w szkle jest się nie lubianym, gorszym.
Oto wynik materialistycznej indoktrynacji z porzuceniem duchowych wartości i sprowadzając życie do tego co zewnętrzne. Tym czasem życie duchowe to nie wykluczenie bogactwa. Tylko inna, miła droga, nie walki a tworzenia z wewnętrznego świata, poprzez sposób bycia.. (ale to bardziej zaawansowana kwestia, o której tylko wspominam). Oczywiście wmawia się ludziom, że pierwszy milion trzeba ukraść, a osoby bogate na filmach to albo cynicy, albo bandziory. Kino to znakominte narzedzie manipulacji, służące do zaszczepiania porządanej wizji świata (szakuje ostatni wysyp rzemocy, nawet w bajkach i grach dla małych dzieci, które przecież obejżą co imsię poda.Nie da się tego tłumaczyć zmierzaniem do większej oglądalności). Odnoszę wrażenie że ludzi uzależniono od róznego rodzaju trucizny. Np. płacą za papierosy, któe teraz już wiadomo, że ich zabijają po woli (ale wcześniej stworzono ogromną modę). Płacą za alkochol, który zabija ich szara komórki, umośledza myślnie i niszczy wątrobę. Też po którym łapią doła (tym czasem bez inwazyjne, nie mające podobno efektów ubocznych konopie, powodujące szczęście są zakazane). Zobacz dziwną rzecz - WSZĘDZIE nawet na stacjach benzynowych - to kuriozum - rzędy szklanych, kolorowych butelek na całe ściany, niczym w muzeum! To nie przypadek, że niszczy się ludzi w sposób bardzo dobrze zorganizowany. Też słodycze, jest ich masę, w koli z pół kilko cukru, w jogurcikach dla dzieci. Cukier jest jak narkotyk i otumania, poza tym na dłuższą metę niszczy zdrowie jak alkohol podobnie (cukrowi narkomani są niemal wszędzie:) Do niedawna jadłem słodycze (wcześniej bardzo wiele bo ojciec miał min cukiernie, którą wynajmował komuś przy rodzinnym domu, myśląc że ją obejmę bo to się opłaca - czyli materializm zamiast patrzyć na uczucia. To wielka ludzkości zmora, powodująca falę uczucia nieszczęscia, niespełnienia. Bo goniąc za rzeczami, tytułami nie zatka się duchowej pustki. Ot przypomina się taki film "Stowarzyszenie umarłych poetów").

Zapytasz pewnie co mam na myśli, że niby miało by się robić w życiu (na czym ta wolność miała by polegać i duchowe życie, czyli podejmować decyzje biorąc pod uwagę nie masowe programy do manipulacji stadem, ale własne uczucia, własne wnętrze, robiąc to co się czuje, co chce. Czyli jeśli chodzi o prace to dobierać ją z uwagi na frajde, samorealizacje, pasje, a nie pieniądze, które ludzie przeceniają bo boją się biedy w tak zorganizowanym świecie, gdzie niemal wszystko kosztuje i z posiadania ocenia, wartościuje ich się). To jakiś obłęd - widać po dzieciach jak sobie dokuczają, zabierają zabawki i zazdroszczą. To programy w umyśle jak dogmaty w religii zabierają szczęście, radość, pokój i współprace czyniąc drugiego człowieka konkurentem, wrogiem. Widać to w Polsce gdzie mówi się, że .. ech zresztą patrz na filmik YouTube "Polski syndrom" dość ciekawy frg. felietonu.

Zastanawiające dlaczego ludzie się nie spełniają w życiu, a podporządkowują (sami siebie niewoląc).
Z wielu powodów (tresury w szkole na robienie czegoś pod przymusem na ocenę) ale głównie jak dla mnie..
BO MYŚLĄ RACJONALNIE, nie mając WIARY w siebie!!!
Czyli myślą szablonami i budują możliwości na postawie tzw. "prawdy" (czyli czegoś co uzyskali z oglądu przeszłości).

Racjonalizm jest straszliwym fatum, utrzymującym w lęku przed tym co nie znane i sprowadzającym się do myślenia złożonego wiedzy. Czyli do niewoli systemu poglądów, wyobrażeń. Jeśli komuś się coś wmówi to w to wierzy.
Jeśli pochodzi ze środowiska, gdzie ludzie narzekają, że wszystko jest złe i nic się nie opłaca, to nie wiele robi i mało zyskuje z życia (wegetując by przetrwać ten "kosmiczny przypadek" rzucony w odchłań, chłodnego, nie sprawiedliwego świata pełnego zagrożeń).

Właśnie religie cechuje idea zła.
Tak samo jak omawianą alternatywę.

Dzięki temu że ludzi się zastrasza..
Posiada się na nimi przewagę, władzę.
Ten kto się boi ulega i łatwo nim manipulować.
Ze strachu ludzie są gotowi robić różne głupie rzeczy.
(przykładem kumulacji lęku jest panika, albo wojna..
Być może taka się zbliża. Wróble ćwierkają, że jest konieczna
aby uratować zapadające się USA, które za parę lat pod każdym względem wyprzedzą Chiny, będące dawniej supermocarstwem i mające imperialistyczne ambicje oraz obecnie największe w świecie potencjały ekonomiczne.
Budują na sztucznych wyspach bazy wojskowe, wymyślają nowe bronie.. wojna nie jest miła, ale opłacalna najbardziej dla tego kto ją zaczyna, albo zaczął bo oficjalnie zachodni politycy przylani się do stworzenia ISIS jako alternatywy dla ruskich w Afganistanie. Wojna światowa wg. mnie wisi na włosku i wtedy przyda się wiara. Bez wiary pozostaje własna siła i ekonomia, która się zapewne sypnie równolegle. Kiedyś gdy był wielki kryzys ludzie popełniali samobójstwa dlatego że stracili pieniądze, bo ich życie było na materii skoncentrowane. Ten kto wierzy w dobro, czuje się bezpiecznie. A jak się czuje takie ma życia doświadczanie.
Poza tym ciągły lęk, jak i stres na dł. metę niszczy zdrowie!

Wiara więc jest bardzo przydatnym narzędziem.
Choć wiadomo, zależy w co się wierzy.

Religia sugeruje by wierzyć w zło (i bać się stale).
Materializm by wierzyć w posiadanie (i także się bać stale)
Mój pogląd to wiara w siebie jako w duchową istotę (brak lęku i pogoda ducha to jedne z wielu jego atutów:)

Poza tym uczę się komunikować z tym co poza świadome,
czyli z częścią siebie (w wielowymiarowej rzeczywistości, której widoczna "materialna" część to tylko jakiś zakres).

Więc wierzę w siłę myśli, w parapsychologię (której będę się uczył w następnej kolejności dla zabawy - bo na tym polega dla mnie życie, nie na ocenieniu się, lęku, walce o przetrwanie w pełnym zagrożeń świecie martwej materii, który wziął nie wiadomo skąd, co gdzie jak i dlaczego wybuchło. Czyli rezygnuję z poglądów typowo naukowych, tak jak zrezygnowałem jakiś czas temu z religii, jaka bardzo zastrasza, utrzymując w napięciu ciągłego oceniania by /jeśli ktoś nadal w to wierzy/ nie trafić do piekła, czyścica lub nie odbywać już tu na Ziemi kary pełnej cierpienia za jakieś tam grzechy. Czego odpowiednikiem we wschodnich wierzeniach jest tzw. prawo karmy. Każda religia wydaje się mieć wbudowany jakiś bat do tresury. Tak jak system edukacji.. Cóż nie dziwny się, że władza, chcąc utrzymać swój status tak animuje owcze życie. Bo przecież inaczej stworzyła by sobie konkurencje, tracąc z czasem swój elitarny status (Mówi się, że 98% bogactw posada 1% populacji. Oraz, że 16 tyś dzieci w afryce umiera z głodu dziennie. Oraz, że [uwaga tu teorie spiskowe, których nie znam z netu, ale od ludzi mającymi kontakt bezpośredni lub pośredni z tym systemem kontroli] istnieje tyle programów do ograniczania ludzkiej zdolności do zorientowania się w systemie niewoli, że można było by mówić o tym tydzień, a nie wyczerpało by się tematu. Dlatego wspomniałem o tej biednej afryce, by zdać sobie sprawę, że tak jak na tych umierających z głodu, NA TOBIE władzy nie zależy.
Więc jeśli SAMEMU nie zatroszczysz się o WOLNOŚĆ,
czyli min WIEDZĘ o możliwosciach w tym zakresie.
To nikt, a szczególne władza, z góry (media, szkoła, religia) Tobie jej nie poda, a dokładne tak ZAKODUJE umysł, abyś jeśli ją przypadkiem znajdziesz uznał ją za STEK BZDUR!!!!

To jest właśnie taka ciekawa polityka urabiania, że prawda o świecie sama chroni się przed ludźmi (mającymi zakodowane mechanizmy autocenzury).

Przypomnę że wszystko da się wmówić (wystarczy ilość powtórzeń).

Polecam na początek "Transerfing Rzeczywistości"
jako alternatywną książkę, wprowadzającą w nową wizję świata (w którym to TY masz WŁADZĘ nad swym życiem,
Co jest możliwe dzięki odrzuceniu paradygmatów /religijnych lub racjonalistycznych/ czyniących z ludzi OFIARĘ rzeczywistości i kierujących się raczej lękami niż dążeniem do przyjemności wprost. Czyli np. robinię w życiu, w pracy tego co się lubi, a nie musi lub uważa że musi.

Właściwie do zadawania sobie cierpienia, do godzenia się na nie jako warunek życia sprowadza się ta cała niewola.
Sposób myślenia będący konsekwencją edukacji w religii/szkole czy obecnie w kinie/sporcie nastawionym na kult poświęcających się bohaterów, na wyrzeczenie siebie i WALKĘ.

Aby móc zrozumieć alternatywę trzeba czytać.
Książki o tym są do znalezienia w wersji audio.
Jak ktoś nie lubi czytać, może słuchać.
Kto szuka ten znajdzie (nawet w sieci)

Chodzi o to, że zmiana myślenia wyzwala od schematu obłożonego wieloma warunkami, który generuje trudy.
Np. sportowcy dla wyniku niszczą zdrowie, zadając sobie już czasem w czasie walki o medale niesamowite cierpienie.
Nie mówiąc już o ciągłych treningach. Promuje się sport bardzo. Tak jak przemoc i walkę w kinie (totalny jej zalew)
Ile jest filmów o sukcesie na drodze samorealizacji, pasji.
Raczej pasje skojarzono z cierpieniem (ten film od KK),
a ludzi często karmi się martyrologią wojenną
(chyba szykując kolejne dostawy mięsa armatniego na wcześniej czy później wypowiadaną wojnę - miejmy nadzieję, że tym razem do niej nie dojdzie w Polsce
/Rosja jest potrzebna staną aby zdominować Chiny
dlatego wydaje mi się, że stary układ będzie z nią trzymał/).

W każdym razie - kończąc tę przydługą wypowiedź.
Podkreślę, że dla mnie WIARA to praktyczne narzędzie.
(nie ma nic wspólnego z kościołem, choć Jezus /którego traktuję jak jednego z wielu, bardzo wielu mędrców,
duchowych nauczycieli/ o tej sile wiary nie raz mówił).

Cyt. z pam.:

> Jeśli o cokolwiek z wiarą będziecie prosić .. otrzymacie

> Jeśli będziecie mieli WIARĘ jak ziarnko gorczycy to będziecie mogli góry przynosić (Ziarko gorczycy jest najmniejsze, góra największa - czyli wiara to d. dźwignia, tj. niewiele jej trzeba).

>To twoja WIARA cię uzdrowiła (rzekł do niewiasty, która chwyciła się szaty)

>Słabej WIARY (do Piotra który zwątpił chodząc po wodzie zaczął wątpić i tonąć)

>Nie mógł uczynić żadnego cudu w Galileli, gdzie uważano go za syna cieśli (czyli nikt mu nie wierzył, więc nie umożliwił takiego działania. Jak z Kaszpirowskim - kto wierzył dla tego działało - ot typowy efekt placebo).

Można to rozumieć jako metafory, sugerujące siłę wiary
(albo bardziej dosłownie jeśli wierzyć w szersze możliwości, tę cała parapsychologie. Bo Jezus powiedział też "i WY będziecie mogli czynić rzeczy takiej jak ja i WIĘKSZE jeszcze".
Nie tylko Huny wiemy, że tego typu rzecz są możliwe, a póki co nazywane cudami poprzez ich nie zrozumienie JESZCZE.
Tak jak cudem była by zapalniczka lub laser dla Aborygena).

Tym czasem nie zauważalnie powstał odpowiednik 14-tu stron 4A (wg. statystyk Word'a). Więc znów zapomniałem się, straciłem poczucie upływu czasu robiąc to co lubię (pisząc o tym co mnie fascynuje).
To wydaje się być dobry sposób na życie (tworzysz bez cienia wysiłku to co lubisz i wtedy nie potrzeba cierpieć by osiągać wiele.
Ale nie dla wyniku, a dla przyjemności wtedy życie się.
Dla samego siebie, a nie by wpisywać się w zawężone, obce kryteria - tak jak nas oceniano w szkole. Nagradzając za powarzenie tego co z góry podane jako słuszne i właściwie, zamiast rozwijać wolność, kreatywność i samorealizacje, będąc ze sobą w zgodzie by wieść szczęśliwe ciekawe życie
/czego stale się uczę, będąc na drodze ciągłego doskonalenia - jest wiele do poznania, odkrycia wdrożenia/).

Można by powiedzieć, że napisałem małą książkę
(choć taka przeciętna to było by 10x tyle).
Uważam że WIARA jest bardzo praktyczna.
To dzięki niej sięgamy w nieznane po marzenia
(zamiast żyć jak wszyscy bojąc się, choćby bogaci
to w jakimś ubogim schemacie naśladując się wzajemnie).
Dla mnie świat jest rodzajem gry on line (wierze w matrix,
ale nie traktuję go jako fatum, a miejsce rozrywki dla zabawy. Wierzę w nieśmiertelność, mam masę dowodów,
ale teraz to też rozumiem. Bo bez dobrej woli, chęci, czyli intencji nawet najbardziej wiarygodne fakty się odrzuci.
Bo wszystko można podważyć, traktując jak nieznaną anomalię, przypadek, przewidzenie lub zmowę czy żart.
W życiu ważne jest wiedzieć czego się che, wierzyć w dobro.
By to dobro rozwijać zamiast wdawać się w rożne walki o ochłapy (tak jak to obserwuje się ludzi silących się na coś..
w sporcie jak i w biznesie gdy ostra konkurencja przypomina to trochę ruletkę. Warto rozwijać się duchowo [rozwój duchowy to mój sposób na życie, przekładający się na bezwarunkowy pokój, zadowolenie z siebie i szczęście].
To właściwie wolność, odporność na manipulacje do tej wewnątrznej, duchowej siły się sprowadza. Żyje się wg. mnie dla siebie, tak jak się gra w gry, dla przyjemności. Więc jeśli coś nam się nie podoba to w imię własnej wolnosci się tym nie zajmujemy WIERZĄC, że istnieje nowe, pepsze rozwiązanie. Dzięki temu, szukami i znajdujemy je.
Większość ludzi nie szuka, nie roziwja się, nie zmienia.
Bo wierzy, że to co jest, co obserwuje, co zna, czego się nauczyło (lub zostało nauczonych) to wszystko co świat ma do zaoferowania. Życie dla mnie jest jak podróż, gdzie wartością jest zmiana, jak przygoda. To stanowi o bogactwie życia, nie schematy, nie skostniały umysł lub góra pieniędzy, które szybko kończą się (bo gdy się ma więcej więcej się wydaje - o czym sam przekonałem się jak w filmie "Sekret" dostając jakby nie oczekiwany spadek). Więc pieniądze raczej szczęścia nie dają gdy się je już ma. Dają jeśli WIERZY się w to, ale to jest płytkie i na krótką metę (bo wszystko z czasem nudzi się i mieszkanie w pałacu). Szybko uczymy się, a natura ludzka jest żądna odkrywania, poznawania..
Więc jak dla mnie skarbem jest NOWA WIEDZA i marzenia.
Jak cele stanowiące swego rodzaju pretekst dla doświadczenia (jak na spacerze gdzie by być w drodze ustalasz cele). Życie może być piękne jeśli przestaniemy bać się, oceniać wg obcych kryteriów, a zaczniemy wczuwać się w siebie. Kierować własnymi uczuciami robiąc to co cieszy.
Czyli bawiąc się jak dzieci, jednocześnie współpracując ze światem w jakimś zakresie na kompromisów zasadzie.

Wszyscy się zmieniamy i doskonalimy relacje z ludźmi. Cenie sobie zgodę, pokój bardziej zacznę dostrzegać zalety dla ludzi zamiast walczyć stale z czymś. Np. mimo, jak już wiesz nie cierpię religii (bo po odrzuceniu jej, przejrzeniu czułem się jak ofiara jakieś sekty) zamierzam zmienić politykę na tolerancyjną, wyrozumiałą. Niedawno nauczyłem się mianowicie, że w życiu najcenniejsze jest WŁASNE szczęście.

Więc jak ludzie chcąc wierzyć w zło, dać się niewolić, ogłupiać i truć to niech sobie wierzą w co chcą. To w końcu rodzaj gry on line, która sama w sobie jest doskonale zorganizowana (rządzona perfekcyjnymi prawami natury, która nie popełnia błędów więc nie trzeba jej kontrolować jak to usiłują robić stale rożne ideologie w tym też kościoły).

Każda decyzja, każdy akt woli w konsekwencji prowadzi do doświadczenia. Wg. mnie po tym co się czuje, rozpoznamy czy coś jest dobre, warte dla nas (subiektywnie).

Systemy niewoli głęboko zaszczepione w świadomość ludzi bazują na kilku dogmatach. Min, że istnieje jakaś jedyna słuszna prawda, np. jedne dobro dla wszystkich (jak utopia).

Wg. mnie w życiu chodzi o indywidualizm. Dlatego tworze własną filozofię dlatego że mi pasuje. Nie dla tego że jest słuszna lub do zaakceptowania przez ludzi. Na tym wg. mnie polega wolność, na wybieraniu czegoś TYLKO ze względu na siebie. Niewola bowiem to kierowanie się zewnętrznymi, obcymi czynnikami, wartościami, prawdami (które pozostają w opozycji do tego czego się che, bo się z tym dobrze czuje). Czuje się jak artysta, bo oni są kreatywni.
Ale nadal leczę z programów na ocenianie i przejmowanie się tym, jak jestem odbierany (czy to co robię zostaje przyjęte). Uważam jednak że prawdziwy artysta tworzy z zapału, z pasji dla siebie, bo lubi, a nie że ktoś jego pochwali lub dorobek kupi (tak robią dziwki - sprzedają siebie za pieniądze - ale to już jest uznane za dobre. Bo chyba większość ludzi tak życie, bojąc się że im się nie uda spełnić marzenia. Bo tak ich nauczono myśleć mechanicznie, racjonalistycznie, nie mając wiary w robienie tego co nowe, co nie znane, nie pewne. Czyli pozostawiając w niewoli schematów, w jakich się urodzili lub wychowali.
Wiara + wyobraźnia przekraczanie ograniczeń.

Jeśli świat nie jest materialny a duchowy.
Jeśli widziana rzeczywistość to nakładka jak windows na dos.
Jeśli nasz świat jest kolejną odsłoną gry on line dla ZABAWY.

To nie jesteśmy ograniczeni i możemy wszystko robić dla frajdy. W tym nie trzeba bać się śmierci (bo taka nie istnieje, jako że nie istnieje coś takiego jak materia, wszystko to informacja, a więc świadomość jest niezależna. Jak zamkniesz oczy to istniejesz mimo, że się i świata nie widzisz.
Reinkarnacja, wcielenia jak wcielenia się w role głównego bohatera filmu lub gracza, by kontynuować daną zabawę bez końca - to wspaniała, genialna perspektywa.
(dowody - kto poszuka znajdzie wiele - dawno mam to za sobą:) i nie potrzebuje tego udowadniać co stało się niemal oczywiste. Raczej dyskusje są nam potrzebne do przerabiania podświadomych wątpliwości, do upewniania się).
Nie bać się śmierci, nie liczyć czasu jak odmierzanego umiera do nieuchronnego wyroku unicestwienia to piękna wyzwalająca perspektywa.
Ktoś powie naiwna, ale nawet gdyby ta kwestia nie byłą do końca udowadniana, to zwróćmy uwagę że się bardzo opłaca. Bo daje poczucie lekkości, pokoju, zaufania że życie jest dobre, doskonałe i nie trzeba go się bać jak w grze (jest zawsze kolejna i kolejna i kolejna szansa do póki dana plansza nie znudzi się.
Czyli jesteśmy WOLNI, a nie jakimś bublem kapryśnego boga, który nie dopracowawszy swego działa wyznaczył kościół do jego opresyjnego pilnowania, a ten też był kolejną pomyłką, czy niedoróbką bo tak się rozpanoszył że zaczął mordować w imię Boga i min. żywcem palił za poglądy (ale że jest mistrzem parania mózgu, wierni mu tego nie zauważają - i pogódźmy się z tym w końcu, zostawiając ich w spokoju, po to aby mieć czas na własne życie.
Nie jesteśmy tu po to by kogoś zbawiać ale dla siebie. Więc o ile dla kogoś dyskusje są frajdą to niech prowadzi je, pamiętając jednak, że robi to dla siebie. Bo lubi i nie chodzi o przekonanie kogoś, co najwyżej siebie (bo podświadomie możemy mieć resztki tych sekciarskich programu zaszczepianych w dzieciństwie i obecnych w świecie, którymi nadal jeśli ma się chwiejne poglądy można infekować się). Do niedawna chciałem napisać książkę jak wyjść z sekty, którą jest KK. Jednak póki co odpuściłem sobie, bo przecież to rozpęta wielką wojnę (a ostano cenie sobie spokój).

Spokój i wolność od walki o cokolwiek polega dla mnie na odżegnaniu się od zaszczepionych nam kategorii myślenia masowym umysłem (opartym się o założenie, że istnieje tylko jedna prawda i że musimy przekonać otoczenie, aby przyznało nam słuszność. Czyli wypracowanie prawdy w walce o nią).
Alternatywne myślenie niezależne bardzo ułatwia życie.
Wtedy nie musisz robić tyle. Możesz samemu sobie czytać, uczyć się. Przekonać tylko siebie jest znacznie łatwiejsze niż uzyskać uznanie otoczenia.
(To jak ciągnąć jeden wóz pod górę zamiast 10)

Jeśli rozwija się wyobraźnie i wiarę, można sięgać po więcej, działać śmielej czyli wieść ciekawsze i lepsze życie.

Wiara używana w negatywny sposób, jak w kościele.
To wiara w zło, w ideę grzechu, ocenienie z góry i karę.
Bez kościoła taki system tresury nadal istnieje tyle, że
system oceniania ludzi przechodzi na materie.
Także dręcząc ich niesamowicie o ile faktycznie
przyjmą to na serio i zaangażują się chcąc bić rekordy.
(Kult bohaterów, zwycięzców to kult męczenników.
Czyli osób które wyrzekają się swego dobra cierpiąc dla innych - Batman - mroczny wojownik jest tego przykładem).

Oczywiście jeśli rozpatruje się życie jako gre lub film
(doświadczenie dla bogactwa dościwadczenia, którego celem jest czysta rozrywaka).. wszystko staje się nagle oczywiste i dobre. Po prostu bawimy się robiąc cokolwiek, co w kontrastach tworzy nasze doświadczenie. Żyjemy wiecznie, nigdy nic ne tracimy tylko zyskujemy wrażenia
(dokładnie jak widz siedzący wygodnie w kinie, który 100% wczówa sie w akcje. Takie jest życie wg. mojej wiedzy.
To wierutne kino, jak holodek w serialu Star Treck Voyager.
Coś co jest możliwe już współcześnie i coś co sami robimy i staje się oczywiste jak się temu przyjrzeć porównując do wirtualnej rzeczywistości. Zobaczmy, że świat gry komputerowej lokalnie ma opcje śmiertelności, ale gracz jest nieśmiertelny, może milion razy tracić i odradzać się.
Może przegrywać i doskonalić się wracając stając się mistrzem. To jest to TAK STWORZYLIŚMY TEN ŚWIAT.
Tak stworzyliśmy matrix, materie i życie w pełnym POZORNYCH ograniczeń świecie. Po to aby bawić się w ich przekraczanie.
-Ktoś kiedyś zpytał czy Bóg może wszystko.
-(Odparł bym, że) tak.
-A czy może stworzyć tak ciężki kamień którego by nie mógłpodnieść.
-Tak (odparł bym ponownie
dodając, że)
WŁAŚNIE TO ZROBIŁ STAJĄC SIĘ CZŁOWIEKIEM
po to aby BAWIĄC SIĘ DOBRZE, na drodze rozwoju
przejść i to ograniczenie (bo na tym polega jego, czyli nasze życie).

Jesteśmy duchową istotą, która podróżuje.
Ten mistyczny bóg o gkórym mówią religie to MY!
Na tym polega cała dobra nowina, na tym polega najbardziej zawansowana (jakby ukryta) wiedza.
To jest najwyższy stopień ludzkiego wtajemniczenia
(świadomość boga - co ma nazwę, bo jest powtarzalne!
Nazywa się to OŚWIECENIE
i jak dla mnie oznacza przejście tego etapu gry pozorów.
Zdarcie zasłony nieświadomości, bycia ofiarą losu.
Wtedy można tworzyć rzeczy siłą woli, jak we świadomym śnie lub wyobraźni świecie. Psychokineza to przy tym nic.
(przy okazji zauważ iluż ludzi ma różne parapsychiczne zdolności, które nie mieszczą się nie raz w głowie racjonalisty).

Świat się stale zmienia.
Cywilizacja rozwija.
Rośnie wiedza.
(stare nowym zastępuje)

Racjonalistyczny, ściśle materialistyczny pogląd
przypomina konserwatywny, tak jak dawniej religijny.

Nauka weszła w komeptencje religji, duchowości.
Tyle że tak jak dawniej ludzie zaślepiani dogmatami religji
ją odrzucali, tak teraz odrzucają rewelacje ortodoksi starej szkoły (czyli czystego materializmu, mającego u założenia, że to co nie mierzalne nie istnieje - co jest błędne, prowadząc do wielu błędnych wniosków np. że świat widziany jest niezależny od umysłu i martwy. Nie umieją wtedy wytłumaczyć efektu placebo, ani parapsychologi odrzucając to jako zabobony. Ależ ileż można kłamać i zaciemniać.
W końcu ta nowa wiedza się rozwinie, wyprze stare tak jak nauka wyparła religie.

Kwestią praktyczną jest kiedy z tego skorzystamy.

Np. ktoś marzy by zaszpanować i kupić sobie najnowszy model terenówki (koncept car futurystyczny np. Merolla seri G). Mieszka w Polsce, gdzie o takim samochodzie prawie nikt nawet nie słyszał, a co dopiero zastać go na drodze - domyślnie bardzo drogi i wyrafinowany -niezbyt praktyczny). Wie, że spełni swoje marzenie jeśli zechce uzbroić się w cierpliwość i pomyśli, w końcu ceny spadną, albo moje zarobki wzrosną (lub odłożę przez 10 lat sobie, czy uzyskam zdolność kredyt.)

Wtedy po kilku latach, np. 3-5 kupuje w końcu to auto.
Relatywnie tanio do wartości początkowej, bez wyrzeczeń.
Jednak okazuje się, że to jest już przestarzały dizajn i technologiczny zabytek (bo wszystko szybko poszybowało).
Polska w międzyczasie też zmieniła swoją rolę, z republiki bananowej na podmiot, który nie daje się ograbiać obcemu kapitałowi. Zarobki znacznie wzrosły i takie auto wydało się co najwyżej zwyczajne (pojawiły się znacznie lepsze, bardziej wymyślne i praktyczne, bo jeżdżące samodzielnie i elektryczne ładowane za darmo, więc nie potrzeba szukać miejsca do parkowania w centom mogąc zlecić auto jeżdżenie w kółko i wezwać jak taksówkę).

To opowiadnie może nie jest najlpeszym przykładem. Miało dać do zrozumienia, że wszystko co cenne, elitarne, praktyczne, najlepsze wydaje się być takie w czasie, który stale płynie więc i to zmienia się.

Obecnie powszechna wiedza szkolna, racjonalizm, materializm były bardzo dobre, postępowe kiedyś..
teraz to powoli zmienia się i znów z czasem nowy system poglądów upowszechni. Ci co czekają, na to aż to stanie się pewne bardziej masowe, zawsze będą w szarej masie.
Bo ogólny poziom wiedzy, tak jak i dobrobytu (stanadrdy) w przykładzie podnosi się. Życie jest bardziej ciekawe jeśli wyjątkowe, gdy sięga się poza masę w górę. Nie czekając aż coś się upowszechni, bo wtedy nie będzie to zaleta, a kolejny standat w stale rozwijającym się świecie.

Mówi się zresztą, że świat należy od odważnych.
Rozumiem to bardzo dobrze gdy patrze na biznesy.

Ci któży bez oglądania się na innych wdrażają nowatorskie technologie bogacą się niezmiernie (mam znajomego który mówi o docelowych pieniądzach rzędu kilka milionów miesięcznie, ach.. nie wierzyłem te kilka lat temu, gdy to było zupełną nowością w Polsce.. teraz to.. zbiera się pokłosie..
Są pomysły, formy niesamowite.. Kto jest odważny, myśli pozytywnie, ma wiarę ten najwięcej zyskuje, poza tym wiedzie ciekawe, fascynujące, bogate w doświadczenie poza schematyczne życie.. To jest to co się opłaca SIŁA WIARY.
Także wiary w BOGA, czyli ducha którym właściwie jest się.

Dlaczego, bo nie istnieje żadna materia (Max Planck, fizyka kwantowa, hipnoza regresyjna, świadome sny, OOBE, a nawet własna wyobraźnia to udowadnia. Przecież umysł jest jak telewizor w którym możemy wyświetlać sobie różne programy: raz koncentrując na WYMIARZE materialnym Udającym stały, niezależny aby tworzyć takie doświadczenie jak na planie gry lub w kinie -ceni się prawdziwe bodźce, wchodząc świadomością w akcje, żyjąc jak bohater na planie).. Wymieniłem tylko niektóre, świadectwa ze śmierci klinicznej i parapsychologia też na to wskazuje.

Kwestią więc jest czas adaptacji nowej wiedzy.
Niektórym potrzeba lat, bo mają w sobie tyle oporu lub lęku przed nieznanym i zmianą w ogóle. Inni to łapią w mig, mając chęć i zaufanie. Ja należałem do tych pierwszych:)
Byłem najpierw zagorzałym katolikiem, potem racjonalistą, by następnie stać się osobą uduchowioną która łączy różne wartości idąc swoją praktyczną drogą środka, wykorzystując nową wiedzę, którą świetnie w skrócie zaprezentowano w filmie Secret, o np. jest tu:

https://www.youtube.com/watch?v=iCoQpzoV-ao

Ot tyle..

I ja się w gruncie rzeczy z nim zgadzam.

Adventurer51

Czytam obecnie Niwińskiego i Brandena.

Pieprzeniem o psychologicznych zależnościach i ludzkim potencjale nie zmienisz zasad rządzących światem.

Dawaj wreszcie jakiś argument. Prawdziwy, stojący na własnych nogach argument.

impactor

Drodzy ateiści,

W Waszym własnym zasmakranym interesie leży wspieranie Chrześcijaństwa, bo Chrześcijanie w przeciwieństwie do wyznawców innych religii nie obetną Wam łba.

Przemyślcie to.

- Znienawidzony przez Was Katol

Adventurer51

A, czyli żeby nie dostać raka muszę pielęgnować zamieszkujący moje ciała wirus HIV.
Świetny pomysł.

Boguniemil_Ateista

Akurat HIV to częsta przypadłość wśród homoseksualistów.

Adventurer51

...łał.

Postawiłeś kropkę nad "i".

impactor

Zbyt dobrze znam internetowych ateistów żeby mieć złudzenia, że w ogóle (a co dopiero merytorycznie) odpowiedzą, ale to nie szkodzi.

W Afryce jest chrześcijański pastor Paseka Motsoeneng znany szerzej jako Prorok Mboro. Pastor dokonuje przeróżnych cudów w czasie sprawowania mszy. Cuda te są udokumentowane przez świadków na filmie i każdy kto tylko ma ochotę, może je ujrzeć na własne oczy. Jednym z najbardziej niezwykłych zdarzeń jakich doświadczył Mboro było wniebowzięcie, które udokumentował zdjęciami robionymi swoim smartphonem. Autentyczność wykonanych fotografii jest nie do podważenia i nie jest możliwe wykazanie fałszerstwa ani manipulacji. A teraz najśmieszniejsze: osób takich jak Pastor Mboro jest znacznie więcej. W internecie znajdują się udokumentowane cuda, które dzieją się na mszach sprawowanych przez innych kapłanów.

Co zrobią nasi kochani ateiści? Mimo, że deklarują, że przecież zależy im na utrzymywaniu wierzeń zgodnych z rzeczywistością wyprą i wyśmieją powyższe zdarzenia. Nie poświęcą ani minuty na poszukanie czegoś nowego, tylko kolejny raz włączą przemówienie Dawkinsa, które już widzieli wielokrotnie (to się chyba nazywa "pranie mózgu") żeby tylko utwierdzić się w swoim ateiźmie.

Adventurer51

" A teraz najśmieszniejsze: osób takich jak Pastor Mboro jest znacznie więcej. W internecie znajdują się udokumentowane cuda, które dzieją się na mszach sprawowanych przez innych kapłanów."

Mówisz o tym pastorze, który sprzedaje zdjęcia "z nieba" za 240 funtów i kupił sobie ostatnio za tą kasę nowe BMW i8?

haha :)

Lazyjones

Tak.

Adventurer51

Kupiłeś/widziałeś te zdjęcia? Możesz pokazać?

Adventurer51

a może to jednak ten afrykański pastor? :)
http://www.unilad.co.uk/animals/pastor-eaten-by-crocodiles-as-he-tried-to-re-ena ct-jesus-walking-on-water/

impactor

Hej ateiści (którzy są w Polsce i nie uciekli za granicę)!

Fajnie mieć dzisiaj wolne?

W tym dniu przypomnę wam pierwsze słowa Konstytucji, którą dziś świętujemy:

"W imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego.
Stanisław August z Bożej łaski i woli Narodu Król Polski..."

:)

impactor

Swoimi postami na forach i dyskusjami
starasz się za wszelką cenę obalić argumenty
chrześcijan i za wszelką cenę zrobić z nich ateistów,
jakby teizm (czy jak ty to nazywasz, ja ekspertem nie
jestem) był tylko i wyłącznie czymś złym. Fakt - zgodzę
się z Tobą, że ślepa i fanatyczna wiara we własne
przekonania oducza ludzi zdolności krytycznego
myślenia i zdecydowanie zawęża horyzont spojrzenia na
świat. Ale nie można przecież powiedzieć, że religia
nie przynosi na świecie dużo dobra ! Mam na myśli
wszystkie te katolickie organizacje charytatywne,
misje pomagające potrzebującym, ale przede wszystkim
zdecydowanie to, że pomaga ludziom bardziej
ukierunkować swoją moralność i (co najważniejsze)
jednoczy ich. Przecież dla tak wielu osób to właśnie
należenie do określonej grupy, wspólne modlitwy,
poczucie misji - są głównym źródłem szczęścia w
życiu. Trochę zastanawia mnie fakt, że chciałbyś to
wszystko zwalczyć. Jestem ateistą i zgadzam się z
Tobą co do większości Twoich argumentów, ale mam
wątpliwości czy Twoja działalność (choć bez urazy - na
razie niezbyt znacząca, bo z FW wszyscy nie
korzystają) jest aby na pewno do końca w porządku.

ocenił(a) film na 8
meczyki

►►►starasz się za wszelką cenę obalić argumenty chrześcijan i za wszelką cenę zrobić z nich ateistów

Oba twierdzenia są fałszywe. „Obalam” tylko te chrześcijańskie argumenty które są błędne. Moim celem nie jest obalenie wszystkich chrześcijańskich argumentów, tylko znalezienie argumentu działającego.
I niczego nie robię za wszelką cenę.


►►►jakby teizm (czy jak ty to nazywasz, ja ekspertem nie jestem) był tylko i wyłącznie czymś złym. (…) nie można przecież powiedzieć, że religia nie przynosi na świecie dużo dobra

Religia nie jest czymś wyłącznie złym, ale skoro wszystko co w niej dobre można znaleźć poza nią, to po co obciążać się czymś co dodaje tylko zło?


►►►przede wszystkim zdecydowanie to, że pomaga ludziom bardziej ukierunkować swoją moralność i (co najważniejsze) jednoczy ich.

O_o
Te Twoje „przede wszystkim” to jest właśnie to, co w religii najbardziej szkodliwe, bo to są rzeczy które religia niszczy najbardziej.
Religia odbiera swoim wyznawcom zdolność odróżniania dobra od zła, czyniąc z ludzi dobrych bestie. Sprawia, że ludzie dokonując największych skvrwysyństw sądzą, że czynią dobro.
I nic tak nie dzieli jak religia. I nie mówię nawet o narodach, czy grupach wyznaniowych, ale nawet członkach jednej rodziny.

Polecam lekturę całego działu Ⅱ. Dobro i moralność
http://www.filmweb.pl/user/impactor


►►►Przecież dla tak wielu osób to właśnie należenie do określonej grupy, wspólne modlitwy, poczucie misji - są głównym źródłem szczęścia w życiu.

Przepraszam, czy to są rzeczy wyłączne dla religii? Jedyne grupy do których ludzie przynależą, to związki wyznaniowe? Wspólne kontemplacje i medytacje odbywają się tylko w kościołach? Poczucie misji daje tylko religia?

Tak jak mówiłem – nic co dobrego w religii nie pochodzi z religii, a bardzo niewiele z tych dobrych rzeczy nie jest przez religię patologizowane.

impactor

- "Przepraszam, czy to są rzeczy wyłącznie dla religii? Jedyne grupy do których ludzie przynależą, to związki wyznaniowe? Wspólne kontemplacje i medytacje odbywają się tylko w kościołach? Poczucie misji daje tylko religia?"

Nie oczywiście, że nie. Ale dla wielu ludzi, z różnych względów (pomyśl na przykład o głodujących wioskach w Afryce, w których misjonarze jednoczą ludzi głosząc Słowo Boże, choć mam na myśli też inne przypadki) faktycznie jest to jedyna wspólnota, do której mogą należeć i jedyna droga jaką mogą w życiu obrać. Religia może być też jedynym źródłem nadziei dla osób, którym życie się po prostu nie udało, bo takiemu człowiekowi i tak pozostaje jeszcze tylko perspektywa wynagrodzenia swoich cierpień w niebie (choć w tym przypadku częściej działa ona jako demotywacja). Tak czy siak, uważam, że jest na tym świecie wielu ludzi, w których przypadku faktycznie jest lepiej, aby żyli w kłamstwie do końca życia.

Wybacz mi ewentualne błędy i nieścisłości, bo pisałem w pośpiechu.

meczyki

"Nic tak nie dzieli jak religia" - No tu jestem tak w sumie dobrym przykładem, bo jestem jedynym niewierzącym w całej rodzinie, z którą nieustannie toczę bój o religię.

meczyki

Przynosisz im wstyd. Przestań.

impactor

Czy podzielasz moje zdanie na temat tego, że są na świecie ludzie, którzy do końca powinni pozostać wierzący?

impactor

Konrad, nie tchórz przede mną tak bardzo.

To już nazbyt widoczne. :P

Adventurer51

O mój boże ale z ciebie arogant xD

Boguniemil_Ateista

O słodka ironio. O arogancji pisze gość, który twierdzi, że zna odpowiedzi na niemal wszystko (nawet gdy jawnie się myli)...

Adventurer51

Ja twierdzę, że znam odpowiedzi na niemal wszystko? JA? :D

<3

impactor

Co sądzisz o JP II ?

meczyki

Osobiście stawiam Jana Pawła II na równi z Jezusem, Bogiem Ojcem, Duchem Świętym i Maryją.
Skala jego działalności, cudów i tego jak szybko stał się świetym powodują, że takie zestawienie jest absolutnie możliwe, co może jednocześnie świadczyć na korzyść tezy o Polsce jako o narodzie wybranym, który ma odnowić Przymierze na całym świecie, co zresztą już się dzieje. :)

Adventurer51

Nie przypominam sobie, żebym CIEBIE o coś pytał.

meczyki

Grzeczniej dzieciaczku dorośli rozmawiają :)

impactor

★★★ ⌘ ⌘ ⌘ W Imię Ojca I Syna I Ducha Świętego Amen ⌘ ⌘ ⌘ ★★★

▶▶▶ Jezus żyje! ◀◀◀

♠ ♥ ◊ ♣ Ojcze nasz, któryś jest w niebie ♠ ♥ ◊ ♣
↻ ⇇ ↂ święć się imię Twoje; ↂ ⇉ ↺
♠ ♥ ◊ ♣ przyjdź królestwo Twoje; ♠ ♥ ◊ ♣
↻ ⇇ ↂ bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi; ↂ ⇉ ↺
♠ ♥ ◊ ♣ chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; ♠ ♥ ◊ ♣
↻ ⇇ ↂ i odpuść nam nasze winy, ↂ ⇉ ↺
♠ ♥ ◊ ♣ jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; ♠ ♥ ◊ ♣
↻ ⇇ ↂ i nie wódź nas na pokuszenie; ↂ ⇉ ↺
♠ ♥ ◊ ♣ ale nas zbaw od złego. ♠ ♥ ◊ ♣

▶▶▶ Jezus żyje! ◀◀◀

★★★ ⌘ ⌘ ⌘ W Imię Ojca I Syna I Ducha Świętego Amen ⌘ ⌘ ⌘ ★★★

impactor

Kanon Ewangelii (dlaczego akurat 4)?


Impactor:„Wszystkie ewangelie, które wymieniłeś powyżej ( poza ewangeliami Mateusza, Marka, Łukasza i Jana ), są ewangeliami apokryficznymi.
(...) Jeśli nie, odpowiem krótko: powyżej wymienione ewangelie nie są uznawane za kanoniczne, nie tylko przez kościół chrześcijański, ale i różnorakich historyków.”

A niebo jest niebieskie, a woda jest mokra... Oczywiście, że to są apokryfy, a od wybranej czwórki odróżnia je tylko jedno – papież Innocenty I na początku V-ego wieku uznał, że spośród 60-ciu obowiązujących ewangelii te cztery pasują najlepiej do jego własnej osobistej wizji kościoła, i uznał je za jedyne kanoniczne.

Odpowiedź:
I. Już Ojcowie II i III wieku nie mają wątpliwości co do tego, że Kościół otrzymał cztery Ewangelie -- ani mniej, ani więcej, tylko właśnie cztery, zaś przypisywanie synodowi rzymskiemu z roku 382 jakiejś kluczowej roli w oddzieleniu Ewangelii kanonicznych od apokryfów świadczy o naukowej nieodpowiedzialności i zwyczajnej nieznajomości źródeł.

Św. Ireneusz mówi o napisaniu czterech Ewangelii: "Tak więc Mateusz wśród Hebrajczyków w ich ojczystym języku napisał i wydał Ewangelię, gdy Piotr i Paweł głosili w Rzymie Ewangelię i zakładali Kościół. Po ich śmierci Marek, uczeń i tłumacz Piotra, przekazał nam na piśmie to, co Piotr głosił. Łukasz zaś, towarzysz Pawła, złożył w księdze Ewangelię przez niego głoszoną. Następnie Jan, uczeń Pana, który spoczywał na piersi Jego, także wydał Ewangelię za swego pobytu w Efezie".

Ireneusz krytykuje także apokryfy na długo przed V w.: "Wprowadzili ponadto [gnostycy] -- skarży się na innym miejscu tenże św. Ireneusz -- niezliczoną liczbę apokryfów i pism przewrotnych, które sami sporządzili, ażeby zadziwić ludzi nierozumnych i nie znających Pism prawdziwych" (I,20,1). Bezpośrednio po tym stwierdzeniu podany jest konkretny przykład takiej opowieści, obliczonej na zadziwienie czytelników, mianowicie autor przedstawia apokryficzną scenę o zachowaniu się małego Jezusa w szkole. Dla nas informacja ta jest interesująca dodatkowo z tego powodu, że scena ta znajduje się w&nbsp;zachowanej do dziś tzw. Ewangelii Tomasza.

Mało tego, już współczesny Ireneuszowi Syryjczyk Tacjan (wiekiem kilka lat od niego być może starszy) sporządził Syntezę czterech Ewangelii, tzw. Diatessaron. Pomyśleć, że tak wcześnie! Na całe dwieście lat przed wspomnianym synodem rzymskim, któremu ktoś chciałby przypisać w zakresie naszego tematu znaczenie niezgodne z faktami.

Również z końca II wieku pochodzi słynny "fragment Muratoriego", zawierający katalog ksiąg Nowego Testamentu. W tekście, jaki się zachował, wspomina się tylko o Ewangeliach Łukasza i Jana, jednak Ewangelia Łukasza jest tam nazwana trzecią, zaś Ewangelia Jana czwartą, zatem nie ulega wątpliwości, że autor tego katalogu przyjmował cztery Ewangelie. Tekst oryginalny "fragmentu Muratoriego" wraz z przekładem polskim znajdzie Pan w trzecim wydaniu książki ks. E. Dąbrowskiego Prolegomena do Nowego Testamentu (s. 55-58). Warto może jeszcze zauważyć, że starochrześcijański autor tego "fragmentu" wyraźnie odróżnia apokryfy heretyckie od apokryfów napisanych w dobrej wierze. O pierwszych pisze, że "nie wolno ich wprowadzać do Kościoła katolickiego, nie wypada bowiem mieszać żółci z miodem" (w. 66-67), zaś o apokryfie napisanym w&nbsp;dobrej wierze powiada tak: "Czytać go wprawdzie można, nie można go jednak podawać ludowi w Kościele ani między prorokami, których liczba została zamknięta, ani między apostołami, [których liczba też jest zamknięta] do końca czasów" (w. 77-80).

Euzebiusz przywołujący Orygenesa: "Na podstawie tradycji -- pisze Orygenes, przystępując do komentowania Ewangelii Mateusza -- dowiedziałem się w sprawie czterech Ewangelii, które jedynie jako niewątpliwe uznaje Kościół Boży istniejący pod niebem. Otóż pierwszą z nich napisał dawny celnik, a potem apostoł Jezusa Chrystusa, Mateusz. Wydał ją dla wiernych pochodzenia żydowskiego, a pisał w języku hebrajskim. Drugą zaś jest Ewangelia według Marka, który ją ułożył według wskazówek Piotra, i dlatego Piotr w swym Liście katolickim uznaje go za syna, kiedy mówi: &lt;Pozdrawia was Kościół w Babilonie, wybrany razem z wami, i Marek, syn mój&gt; (1 P 5,13). Trzecią jest Ewangelia według Łukasza, zatwierdzona przez Pawła, a napisana dla tych, którzy wywodzą się z&nbsp;pogan. Ostatnią wreszcie jest Ewangelia według Jana" (Historia kościelna VI,25,4-6).

II. Podstawowym kryterium przy opracowywaniu kanonu była zgodność poszczególnych Ewangelii z Tradycją przekazywaną od czasów apostołów, a nie jakieś "widzimisię" Innocentego I oraz autorstwo Ewangelii, w wypaku 4 są nimi apostołowie.
Przykładem na to, jak Kościół chronił prawdę przekazaną przez apostołów jest stanowczość wobec tych, którzy bezzasadnie posługiwali się imionami apostołów, mimo iż przyświecały im chwalebne intencje. Na przykład, kiedy odkryto, że azjatycki prezbiter Lucjusz był autorem popularnych "Aktów Pawła i Tekli", natychmiast stracił swoją funkcję – podpisał swoje dzieło imieniem Pawła. Widać od razu, dlaczego nie zaakceptowano apokryfów: po prostu nie pochodziły od apostołów i Kościół był stanowczy w tej sprawie.

III. Styl Ewangelii kanonicznych znacząco różni się od stylu apokryfów. W kanonie brak elementów lirycznych, baśniowych, uczuciowych (wystarczy spojrzeć na lakoniczność Marka w opisie sceny skazania Jezusa przez Piłata).

IV. 4 kanoniczne Ewangelie powstały w I wieku, w przeciwieństwie do apokryfów, datowanych na II, III i IV wiek.

W świetle tych danych, mówienie, że obowiązywało 60 tekstów ewangelicznych i że Innocenty I wybrał według "widzimisię" kanon Ewangelii jest zwyczajnym kłamstwem.

Impactor: „ "Historie" w nich zawarte, są najprawdopodobniej historiami zmyślonymi, na poparcie których brakuje dowodów - to teżjest powode, dla którego nie są one włączone do kanonu Pisma Świętego.”

:D No oczywiście, że tak. Wydaje się tylko, że z jakiegoś powodu nie zdajesz sobie sprawy, że dokładnie to samo tyczy się tych czterech ewangelii z kanonu Pisma Świętego.

Odpowiedź: Ot takie wyznanie wiary scjentystycznego ateusza.

impactor

Chrześcijaństwo – cywilizacja życia czy śmierci?


Impactor:
➤➤➤ Owszem, dziecko powinno się urodzić, aby je ochrzcić

Dlaczego?
Czy dlatego, bo Twój kochający, sprawiedliwy bóg obdarzył to niewinne dziecko odpowiedzialnością za występek swoich pra-pra-pra-pra... pra-dziadków, i jeśli umrze nieochrzczone, to z powodu tej odpowiedzialności do nieba nie ma wstępu?

Aha...
Odpowiedź: Kwestia tego, gdzie idą nienarodzone dzieci była zawsze sporna i Magisterium Kościoła nie zabierało jednoznacznie głosu w tej sprawie. Polecana jest modlitwa w ich intencji. "Bóg związał zbawienie z sakramentem chrztu, ale sam nie jest związany sakramentami" (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1257)

Impactor:
➤➤➤ Po pierwsze życie nie jest najważniejsze, nie jest bezcenne. To zdobycze "humanizmu" i "oświecenia" tak je zdefiniowały,

Nie, przyjacielu. To biologia (zjawisko, a nie dziedzina nauki) tak je zdefiniowała. Celem życia jest ono samo, i jego przedłużanie. Humanizm jedynie akceptuje to, co jest demonstrowalnie prawdziwe, w przeciwieństwie np. do chrześcijan, którzy uważają to życie za miejsce do wytarcia sobie butów przed wejściem w krainę wiecznego orgazmu.

Dlatego to właśnie chrześcijaństwo jest kultem i „cywilizacją” śmierci, a humanizm – kultem i cywilizacją życia.

Odpowiedź: Ty jako ślepy wyznawca darwinizmu nie możesz uważać, że życie ma jakiś cel, bo zgodnie z tymże darwinizmem ewolucja bezcelowo i ślepo „działa”. Przedłużanie życia stoi nawet w pewnych wypadkach w sprzeczności z darwinizmem, bo słabsze osobniki zgodnie z doborem naturalnym powinny zostać wyeliminowane. To w chrześcijaństwie życie ma cel, jest nim przyjęcie Boga i dążenie do życia wiecznego, które ma sens nie dlatego, że jesteśmy nieśmiertelni, tylko dlatego, że możemy się radować widokiem Boga.

Impactor: Oczywiście gdyby chrześcijanie choć raz zachowali się logicznie, zamiast być gargantuicznym, bezmyślnymi hipokrytami każdym krokiem zadającymi kłam swoim wierzeniom, to w akcie największej możliwiej miłości zabijaliby swoje dzieci natychmiast po chrzcie, zanim miałyby one okazję nagrzeszyć.

Dlaczego? Bo:

1. Wg mitologii chrześcijańskiej, kilkadziesiąt lat na ziemskim padole łez jest NICZYM w porównaniu do wieczności w niebie.
2. Wg mitologi chrześcijańskiej, najwyższym celem egzystencji jest dostanie się do nieba.
Odpowiedź: Najważniejsze jest jednak to, że bardzo płytko rozumujesz chrześcijaństwo. Celem życia jest Bóg i przebywanie z Nim, a nie nieśmiertelność. Nieśmiertelność to tylko „bonus”, najważniejszy jest Bóg i póki tego nie pojmiesz będziesz produkował takie ignoranckie dyrdymały.

3. Najwyższym możliwym objawem miłości jest poświęcenie własnej wieczności, dla wieczności dziecka.
Odpowiedź: Punkt 3 to tylko wymysł, w który wierzysz, drogi ateuszu.
Impactor:
4. Zabicie własnego dziecka zapewniałoby mu 100% wstąpienie do nieba.
Odpowiedź: Zabójstwo dziecka jest grzechem ciężkim. Zabijając dziecko pewnie nie zapewnilibyśmy mu życia wiecznego, jego los zależałby od Boga(czyli jak w wypadku gdyby dziecko żyło), bo nasz czyn byłby próbą perfidnego wykorzystania Boga.
Rzecz pewna to taka, że musimy pogodzić walkę o dobro dzieci z walką o dobro rodzica, a tym dobrem rodzica na pewno nie jest mordowanie dzieci.

Impactor:
Oraz punkt bonusowy:

5. Za akt najwyższej możliwej miłości, chrześcijański rodzic zostałby wysłany na wieczne potępienie :DDD
Odpowiedź: Nie jest to żaden „akt najwyższej miłości”.

Impactor:
Chyba, że poprosiłby o przebaczenie - a wtedy wszyscy lądują w niebie!
Odpowiedź: Nie, bo rodzic realizując taki perfidny plan, popełniłby grzech przeciwko Duchowi Świętemu.

Impactor:
No więc, drodzy chrześcijaninie, NA CO CZEKACIE ?!?
Wytłumaczcie mi łaskawie dlaczego jesteś takimi perfidnymi zwyrodniałymi podelcami, którzy zamiast zarzynać własne dzieci, gracie ich wiecznością w ruletkę?

Wy potwory!!!
Odpowiedź: Oprócz powyższych moich uwag, warto dopisać, że ludzie są stworzeni wg teologii chrześcijańskiej na obraz i podobieństwo Boga, więc najlepiej, gdyby wolną wolą chciało w Niego wierzyć.


Impactor:
A może... A może jednak w sytuacji ostatecznej - powodowani zwyczajnym ewolucyjnym impulsem -
Odpowiedź: Ewolucyjny impuls każe nam eliminować słabych, zgodnie z zasadą doboru naturalnego, co zresztą podobni Tobie postulują i robia w klinikach aborcyjnych. Oto Twój pełny HUMANIZM.
Impactor:
Wasze stłamszone człowieczeństwo bierze górę nad Waszymi absurdalnymi, antyludzkimi wierzeniami kultu śmierci, i ignorujecie bezpośrednie implikację nauczań Waszej mitologii na rzecz...

H.U.M.A.N.I.Z.M.U.!

Wy skończeni, epiccy, bezmyślni hipokryci!

Odpowiedź: A może to tak po prostu nie działa, jak Ty to chcesz przedstawić?

CZĘŚĆ II
Impactor: >>>>> Ludzie, przecież musi być jakaś sprawiedliwość !!! Czy naprawdę uważacie, że człowiek który czyni dobro, kocha i szanuje ludzi, oraz człowiek, który morduje ludzi i gardzi wszystkim na ziemi po śmierci znajdą się na RÓWNI ??

!!!!!!!! DOKŁADNIE tego właśnie uczy Twoja religia !!!!!!!!!
Dlatego jest ona jak najdalsza od sprawiedliwości!

Możesz całe życie mordować ludzi, gwałcić dziesięć noworodków na miesiąc; podpalać cztery domy na kwartał blokując drzwi aby mieszkańcy spłonęli żywcem; zabić, ugotować i zjeść swoją matkę na Dzień Matki, okradać ludzi żebrzących na ulicy i zarażać HIV zainfekowaną strzykawką przechodniów na ulicy.
Po kilku dekadach takiego życia na łożu śmierci prosisz ładnie o wybaczenie Jahwe (który sam w Biblii robił gorsze rzeczy) i szast-prast - jesteś w raju obok swoich ofiar (oczywiście za wyjątkiem nieochrzczonych noworodków, które zmarły w czasie Twoich gwałtów, przez co do końca wieczności tkwić będą w 'Czeluści' jako wynik grzechu pierworodnego, którym je Jahwe obarczył w chwili poczęcia, bo przecież te małe, ślepe jeszcze skurczysyny są winne zdradzie Adama).

Ta zwyrodniała, psychopatyczna i przerażająco niedojrzała postać z Biblii którą nazywasz swoim bogiem, ma głęboko gdzieś, czy ktoś jest dobry, czy zły. Liczy się tylko to, czy jej liżesz metaforyczne... buty.

Odpowiedź: Musisz szczerze żałować za swoje winy i to jest najpiękniejsze w chrześcijaństwie, że Bóg wybacza każdemu grzesznikowi, jeśli ten żałuje. Jeśli z premedytacją poczeka do końca życia i poprosi o przebaczenie, to go nie uzyska, bo popełni grzech przeciwko Duchowi Świętemu i tyle.
O nienarodzonych dzieciach pisałem wyżej.