Iosseliani nie zostanie moim ulubionym reżyserem, z pewnością. Kolejny film, podczas którego ledwo doczekałam końca. Nie umiem odczytać głębokiego przesłania jego filmów, znowu wydaje mi się, że wszystko jest tu na siłę wykoncypowane i można to było powiedzieć w filmie 30 minutowym. Zestawienie "miejskich" zwyczajów muzyków i codziennego życia na wsi jest dla mnie sztuczne, sztampowe, w jakiś sposób mechaniczne. Próby pokazania jak "mieszczuchy" wpływają ubogacająco na swoich gospodarzy, przysłuchujące się muzyce poważnej dzieci i staruszkowie z szeroko otwartymi ustami, zestawienie muzyki ze scenami ludzi pracujących przy sianokosach.....
Miało być chyba wzniośle a ociera się o poziom propagandy znany z naszych "kronik filmowych". Jest wiele filmów, w których "właściwie nic się nie dzieje" a z których chłonę każdy kadr, u Iosselianiego mi się to jeszcze nie zdarzyło.