Trochę mało głosów, nota też niska. Film nie jest rewelacyjny, ale zasługuję na trochę wyższą ocenę. Dziwnie pokazany obraz wspomnień z życia bohatera. Bardzo specyficznie. Nie każdemu może się spodobać. Opowieść dotycząca przemijania, egzystencji człowieka. Wszystko wydaje się ulotne, nieważne, nic nieznaczące. W filmie znajdziemy sporo nawiązań do wiary. Ciekawie zrealizowany, niezły... Do obejrzenia.
Ten film może być niezrozumiany w Polsce. Jest ekranizacją autobiograficznej powieści Jana Wolkersa (jednego z najwybitniejszych powojennych pisarzy Holandii), nb obowiązkowej lektury w szkołach średnich, która ukazując się po raz pierwszy w 1965 roku (do tej pory było już ponad 30 wydań) wywołała wielkie zamieszanie. Jest to krytyka i obnażenie ciasnoty umysłowej świata ortodoksyjnych protestantów. Rozrachunek Wolkersa z ludźmi ze swojego dzieciństwa i z tym, co przeżył. Theo van Gogh nie byłby sobą gdyby nie podjął się sfilmowania tego.
[nb. Paul Verhoeven wyreżyserował najsłynniejszą powieść Wolkersa "Tureckie Owoce"/"Turkish Delight"/nl."Turkse Fruit" - w 1999 r nominacja do oscara, jeden z najlepszych filmów kinematografii holenderskiej]
Trochę poczytałem o filmie. Wiedziałem, że powstał na podstawie książki. "Powrót...", nie jest łatwym filmem. Mnie się podobał, ale przyznaję - jest trudny w odbiorze, no i dziwny. Tak, to właściwe określenie. Nie każdemu może się spodobać. Jednak czym bardziej wymagające kino, tym lepsze. Dzięki za dodanie wpisu i za "Tureckie owoce". Będę miał go na uwadze. Pzdr.