Właśnie taki film pokazuje jak ojciec okaleczył psychikę swojego syna i bardzo mnie poruszył ten film.Takiemu ojcu to tylko plunąć w twarz!!!
zgadzam się, że ojciec bohatera również być może doświadczył tego wszystkiego w domu
lecz jakby nie patrzeć to jako człowiek wiedział co jest dobre, a co złe
skrzywdzenie za dziecka i brak dobrego przykładu w domu, czy też od najmłosszych lat, nigdy nie jest wytłumaczeniem, gdy łamiemy prawa drugiej osoby, zwłaszcza niewinnych i bezbronnych dzieci
Ojciec okaleczył psychikę syna, czy może syn był słabej konstrukcji psychicznej i nie dał rady odeprzeć patologii środowiska, w jakiej wyrastał? Takich ojców (i matek) są całe stada; przy tym nie każde dziecko wchodzi w dorosłość z siniakami na mózgu
Czyli jednym słowem dziecko jest samo sobie winne za to ze weszło w życie z "siniakami na mózgu"? Nie zależnie od tego jak uważamy film według mnie pokazuje właśnie szara Polska rzeczywistość na którą niejednokrotnie my, często sąsiedzi takich rodzin nie zwracamy uwagi. A to ze dziecko ma słabą psychikę niejednokrotnie wynika z faktu w jakim społeczeństwie się wychowuje
"Ojciec okaleczył psychikę syna, czy może syn był słabej konstrukcji psychicznej i nie dał rady odeprzeć patologii środowiska, w jakiej wyrastał? Takich ojców (i matek) są całe stada; przy tym nie każde dziecko wchodzi w dorosłość z siniakami na mózgu"
Święta prawda! Znam osoby dorastające w patologicznym środowisku. Teraz mają rodzinę, skończone studia. Są w końcu szczęśliwi.
A ojciec powienien zabrać swego syna do psychologa. Przecież widział, że biedak nie radzi sobie po śmierci matki. Nie! Ten wolał go lać... Po najmniejszej linii oporu... Owszem, mały był nieporadny, ale to przez to, że w ciągu całego filmu nie widziałam, żeby ojciec choć odrobinę okazywał mu wsparcie i ojcowską pomoc.
Film dobry. W sam raz dla osób, których interesuje psychologia i socjologia. :)
rozumiem że pochwalacie tu tego rodzaju "wychowywanie", i całe zło zrzucacie na karb słabej konstrukcji psychicznej??? czy chyba mi się w oczach mieni?
"Święta prawda! Znam osoby dorastające w patologicznym środowisku. Teraz mają rodzinę, skończone studia. Są w końcu szczęśliwi'.- no i ?? Co to w ogóle za argument?? Nie sadze by smierć matki, środowisko szkolne, i metody wychowawcze ojca, miały być obojętne dla młodej kształtującej się psychiki. Biorąc jeszcze pod uwagę postać księdza- to stanowiło całkowity upadek autorytów- jakichkolwiek w oczach tego chłopca.
'Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni' - osoby z przejściami mogą być silniejsze, ale równie dobrze mogą nie wytrzymać presji - i się zabić - albo stać się naprawdę złymi. Wsparcie i więź emocjonalna z rodzicami to podstawa szczęśliwego życia.
zgadzam się,
ważne jest to jakie mamy geny (czy jesteśmy uparci, walczymy o swoje, mamy ,,mocny charakter'', jak wielki posiadamy instynkt samopzetrwania, a także jakiej wysokości mamy IQ) i z jakimi doświadczeniami w życiu się spotkaliśmy
lecz mimo wszystko o tym czy będziemy nieszczęśliwi i jak sobie z życiem poradzimy- decydujemy my sami
zależy to też od środowiska, ludzi z którymi się zadajemy, tego, czym się edukujemy... czynników jest mnóstwo.
czyli ogólnie doświadczenia i geny (środowisko i ludzie, a także edukacja to jednak doświadczenia)
zgadzam się z twoimi wypowiedziami
owszem, ma, ponieważ przez jego rozwój(ciągłe bodźce pobudzające, które i tak występują, mogą być powodowane przez nas lub nie) wpływamy na doświadczenia, które nas kształtują, pracę mózgu, szybkość reakcji, w tym również i procesy myśleniowe,
co za tym idzie- rodzi się nasz światopogląd, postawy życiowe i zachowania/= nawyki,
na podstawie czego radzimy i rozumujemy w życiu
przykładowo- osoba z własnej inicjatywy pobudzająca IQ-co za tym idzie sam mózg i usprawnianie jego pracy- jest w życiu bardziej samoświadoma, rozwojowa, empatyczna, zdystansowana do życia, świata, otoczenia, postaw i ról życiowych
Wybacz ale się nie zgadzam.Może przesadziłam pisząc,że IQ nie ma z tym nic wspólnego,ale jest tylko jednym z elementów układanki i wg moich obserwacji średnio ważnym...
nie musisz sie zgadzac, nie jestem osoba narzucajaca poglady, a wymieniajaca je, czy tez dzielaca:), to znaczy,ze wcale nie przekonuje cie do wlasnego zdania, czy uznania 'jedynej slusznej opinii', gdyz odpowiadajac ci w ogole nie zawarlam w tresci ani odrobiny swojej opini, tylko za pomoca przykladow-kluczy opisalam czesc wplywu iq,
szkoda,ze nie zauwazylas, ze napisalam we wczesniejszej wiadomosci,ze iq to jeden czynnik sposrod ,
(odpowiadajac ci na ''element ukladanki''),
mysle,ze wyrazanie opinii na temat stopnia wagi wplywu ktoregos z czynnikow na czyjes zycie(tu-filmowej postaci) to tworzenie zdania gornolotnego, nienieempatycznego i niedalekosieznego, gdyz kazdy, aboslutnie przyklad postawy zyciowej jest inny, zalezny od wielu rozniacych sie czynnikow i jakze uniwersalnie indywidualny
Zauważyłam,że napisałaś iż to jeden z czynników.... :)
Wiem,że nie muszę się zgadzać i właśnie to napisałam :) Nie czuję,żebyś narzucała mi swoje poglądy tylko napisałam,że w kontekście DDA czy DDD wg mnie IQ nie ma aż takiego znaczenia....
A wg mnie ten film jest trochę głębszy i ma pokazać trochę więcej niż tylko ogromną krzywdę dziecka, która oczywiście jest najważniejsza, dramatyczna i najbardziej widoczna. Ale w filmie widzimy też miłość ojca do syna, który nie potrafi okazać mu tego, widać to w scenach robienia wiatraka, albo kiedy dorosły Wojtek wspomina ojca, który pochwalił go za to, że tak długo utrzymał się "pod sufitem", a także kiedy ojciec pali bat i chce się zmienić, na co jak wiemy jest już za późno. Wydaje mi się, a nawet w wielu scenach widać, że ojciec kocha Wojtka, nie bronię oczywiście ojca, który bije swoje dziecko bo to jest straszne, ale chcę zaznaczyć, że jego zachowanie to nie jest wynik znęcania się nad synem dlatego, że go nienawidził, wg mnie ojciec Wojtka nie poradził sobie ze śmiercią żony i ta przemoc jaką stosował wobec syna była wynikiem załamania, teraz mógłby iść do psychologa, ale kiedyś uznano by go za wariata gdyby to zrobił dlatego swoje uczucia chował głęboko a w chwili kiedy nie mógł ich powstrzymać stawał się agresywny, bo wstydził się, uważał, że to przejaw słabości. A co do Wojtka, mówi on swojej kobiecie (nie pamiętam imienia), że inni mieli widoczne siniaki, a on miał pręgi i ma je nadal bo ciągle bolą, czy jakoś tak i wydaje mi się, że to jest swego rodzaju wyznanie miłości do ojca, który tak go krzywdził (podobnie jak przeżywał jego śmierć). I dlatego właśnie Wojtka tak bolały baty wymierzane od ojca. To był nie tylko ból fizyczny ale też psychiczny, z którym nie mógł sobie poradzić, dlatego też był tak dziwnym człowiekiem kiedy dorósł, ciągle nie mógł pogodzić się, że tata go bił. Zapewne gdyby nie miłość stałby się albo taki sam jak ojciec, albo spędziłby życie w swojej samotni, nie dopuszczając do siebie nikogo. I bardzo mi się podobała scena końcowa. Dawno żaden film nie zrobił na mnie tak wielkiego wrażenia, tym bardziej film polski... Może źle interpretuję film, ale wydaje mi się, że ma on obrazować (poza ukazaniem przemocy w rodzinie) trudne relacje między ludźmi, między ojcem a synem i to jak krzywda wyrządzona przez najbliższe osoby może wpłynąć na kształtującą się psychikę dziecka.
A gdybyś ty miał/a ojca, któy by Cię bił i od czasu do czasu pogłaskał powiedział/abyś,że jest kochający czy raczej okrutny?
Oczywiście, że powiedziałabym, że jest okrutny, ale nie napisałam też, że był kochający, bo osoba kochająca, zachowuje się trochę inaczej, napisałam że kochał syna na swój własny sposób, ale nie potrafi tego okazać i wyżywa się na nim nie potrafiąc poradzić sobie ze swoimi emocjami. Poza tym chyba zostałam trochę źle zrozumiana. Nie chciałam bronić ojca w tym filmie, bo jego zachowanie jest straszne i (dla mnie) nie pojęte, chodziło mi raczej o to, że film ma głębszy wymiar niż sklasyfikowanie poszczególnych postaci do szuflad: dobry, zły. Na tym polega wartość tego filmu. Nie jest to wyidealizowana, mdła bajeczka, tylko film, gdzie każda osoba, tak jak w życiu, ma zarówno wady, jak i zalety....
Widzisz, łatwo jest powiedzieć, że każdy ma zalety i wady w prawdziwym życiu jeśli oceniamy film. Ta zasada nie jest praktykowana kiedy powiedzmy ktoś nas skrzywdzi lub jeśli chodzi o osoby społecznie uznane za "zło w ludzkiej postaci"(np. A.Hitler).
Witam. Zgadzam się z annag66. Żaden rodzić (jeśli nie jest psychopatą albo nie ma żadnych innych zdiagnozowanych chorób psychicznych) nie chcę krzywdzić swoich dzieci, oni je szczerze kochają. Kochają je tak jak umieją, tak jak sami często byli kochani.Mają mylne pojęcie o miłości. Dla nich dziecko jest własnością, z którą można zrobić wszystko. Często za takimi działaniami stoi dobra intencja np: nie wychować syna na słabeusza, bo świat go zniszczy. Syn ma być silny i twardy. Nie chcę być źle zrozumiana, potępiam takie zachowanie, jest to okrucieństwo zasługujące na więzienie i... terapie! Być może jak już mały Wojtek zniknął z życia ojca on zaczął rozumieć co się stało ( a poza tym nie miał już na kim się wyżywać więc musiał by swoją złość, lęk (za agresją stoi strach)skierować w swoja stronę, być może instynkt samozachowawczy kazał mu się zatrzymać?) Za relacją kat-ofiara zawsze stoi bardzo silna głęboka więź (tak trudno sobie to wyobrazić!) Myślę tak, ponieważ pracowałam w Ośrodku dla ofiar przemocy i miałam do czynienia także ze sprawcami. Dużo łatwiej przyjąć taką wiedzą czytając książkę z zakresu psychologii trudniej to sobie przypomnieć w kontakcie z taką osobą, która opowiada jak to ona ma prawo do takich zachowań brr ręce się ściskają w pięści i trudno podejść obiektywnie. Podobne emocję mi towarzyszą podczas oglądania scen przemocy ale nic nie dzieje się bez przyczyny wcześniejszej. Więc tak jak napisała annag66 nie można tu zastosować kategorii dobry/zły.
Annag66, zgadzam się z Tobą, choć jest to dla mnie trudne. Papryka79, z Tobą także... Życie małego Wojtka to było moje życie, nawet słowa które były do niego wypowiadane były jak te do mnie. "Nie będę Cię bił" - to największe kłamstwo, dzięki któremu boję się zaufać komukolwiek. Można by tak długo wymieniać, generalnie każda scena po kolei z dzieciństwa Wojtka jest odpowiednikiem mojego. Wyścigi do toalety to była codzienność, ale W. miał więcej miejsca na to, żeby się położyć, tyle miał lepiej... Heh, ja liczyłam wyzwiska po kolei i robiłam zakłady, które będzie pierwsze.
Ale o tym tyle. Komentarz Marissy "gdybyś ty miał/a ojca, który by Cię bił i od czasu do czasu pogłaskał powiedział/abyś,że jest kochający czy raczej okrutny?" to pogląd powierzchowny. Nie da się ukryć głębszego sedna sprawy, o którym wspomniala (co się bardzo cieszę) Annag66 i papryka 76. Proponuje lekturę nt. Dorosłych Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych (cz. alkoholowych) w skrócie DDD, DDA. Enjoy.
PS. Jakiej trzeba byc konstrukcji psychicznej, żeby wytrzymać tam?? To jest DZIECKO. Ja też byłam dzieckiem.
Przepraszam jesli ta wypowiedź nacechowana jest gdzieś emocjami, ale zdenerwowałam sie czytając niektóre opinie.