Salomé

"Salome, zatańcz dla mnie" 500 razy z ust Pajchiwo jako obsesja króla na punkcie przybranej córki. Choć taniec wart obejrzenia, film nie na moją wrażliwość. Zdecydowanie teatralny, nie moja bajka, ale nie żałuję, że obejrzalem, Jessica aktorsko rewelacyjna

w momencie, kiedy pojawia się wątek tańca. W ogóle muzyka bardzo dobrze dobrana do treści.

dobrej znajomości angielszczyzny (akurat tutaj los poszczęścił). I jako dramat Wilde'a pełen wschodnich metafor, i jako tekst podawany teatralnie, od seksownego szeptu Salome do niemalże skowytu Jana Chrzciciela.

no cóż - zagrał konsekwentnie zblazowanego playboya. Owszem, pod koniec jest jedna scena, kiedy błaga Salome o taniec - wtedy twarz mu się zmienia zastanawiająco, wychodzi coś z 'Bobby'ego Deerfielda'... jakaś łagodność. Ale jest to krótki błysk.

nakręcone w stylu produkcji kina LGBT (plus charakterystyczna dla Pacino 'półteatralność' projektu). W połączeniu z ironiczno-onirycznym tekstem Wilde'a daje efekt ciekawy, acz drażniący momentami podwójną sztucznością.