PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=493189}

Samotny mężczyzna

A Single Man
7,5 77 809
ocen
7,5 10 1 77809
7,9 25
ocen krytyków
Samotny mężczyzna
powrót do forum filmu Samotny mężczyzna

Brakuje mi słów by móc w pełni opisać jak niezwykłym filmem jest "Samotny mężczyzna". Wiem
bowiem, że cokolwiek bym nie napisał, będzie to tylko ciąg za wiele nie znaczących przymiotników i
suchych określeń, nie tłumaczących nawet w niewielkim stopniu, dlaczego ten film jest tak
rewelacyjny. Jakkolwiek bym się nie starał, nie uda mi się oddać atmosfery jaką on wokół siebie
rozsiewa, ani dokładnie opisać jakie uczucia wywołuje. Jest to bowiem film, którego nie sposób po
prostu oglądać. To obraz, który się przeżywa, w którym się uczestniczy i którego odczuwa sie całym
sobą. Nie sposób powiedzieć przede wszystkim dzięki czemu się tak dzieje, bo jest on perfekcyjny
pod każdym względem i na którąkolwiek z jego składowych byśmy nie spojrzeli, każda jest
pierwszorzędna. I nie mówię tego dlatego, bo jestem zaskoczony tak wysokim poziomem tego
obrazu. "A Single Man" był bowiem jedną z produkcji na które w tym roku oczekiwałem najbardziej.
Po części ze względu na nieprawdopodobnie piękny soundtrack naszego rodaka Abla
Korzeniowskiego, po części przez hipnotyzujący i zagadkowy zwiastun, który przyciągał bardzo mocno
do kina, oraz po części przez odtwórcę głównej roli Colina Firtha, którego bardzo lubię. Siłą rzeczy z
każdym kolejnym dniem poprzeczka dla tej produkcji podnosiła się więc coraz bardziej. Film Forda z
łatwością ją jednak przeskoczył.

Są takie obrazy, po których czujemy się bogatsi, po których zmienia się perspektywa, nasz sposób
patrzenia na świat, na pewne sprawy. Filmy, które tak wciągają w swój świat, że później bardzo
trudno jest wrócić do normalnego życia, po których aż nie chce się wracać do codziennych spraw.
Filmy, które są jakby uduchowione, wzniosłe, którym udaje się uchwycić tę trudną do zdefiniowania
niezwykłość życia. "Samotny mężczyzna" jest bez wątpienia jednym z takich filmów. To przepiękna
historia George'a, wykładowcy akademickiego, żyjącego w Los Angeles lat sześćdziesiątych. Osiem
miesięcy temu w wypadku samochodowym zginął jego życiowy partner, z którym przeżył ostatnie 16
lat swojego życia. Od tamtego zdarzenia George nie potrafi normalnie żyć. Jest samotny, przeszedł
jeden zawał serca i czuje, że jego życie nie ma już sensu. Każdego ranka budzi się z bólem i
uczuciem totalnego przytłoczenia. Przez ostatnie miesiące nieustannie ma wrażenie, że tonie i nie
jest w stanie nabrać nawet odrobiny powietrza. Nie widząc dla siebie żadnej nadziei, postanawia
wreszcie zakończyć swoje życie i pod koniec dnia, gdy załatwi wszystkie swoje ziemskie sprawy,
odejść z tego świata. Pociągnąć za spust nie będzie jednak tak łatwo jak na początku myślał, bo życie
nadal ma mu sporo do zaoferowania…

"Samotny mężczyzna" w pewnym stopniu przypomina mi inny, perfekcyjny film o akceptowaniu
nieuchronnego, a mianowicie „Źródło" Darrena Aronofskiego, które zachwyciło mnie trzy lata temu.
Film Forda jest bowiem również opowieścią o godzeniu się z losem, o akceptowaniu tego co się
stało, o godzeniu się ze śmiercią najbliższej osoby. To film mówiący o tym jak trudno jest się po
takim doświadczeniu podnieść, jak trudno jest wrócić do normalnego życia, codziennych zajęć,
sprawnego funkcjonowania. To film pokazujący, że aby dalej żyć trzeba zerwać z przeszłością,
odgrodzić się od niej, bo tylko w ten sposób uda się nam spojrzeć w przyszłość i podnieść po
tragedii. Ale jednocześnie jest to także opowieść o samym życiu, o jego urokach i niezaprzeczalnej
jego niepowtarzalności i niezwykłości. Opowieść o tych małych rzeczach, które powodują, że jest ono
tak niesamowite i cenne. O tych momentach absolutnej jasności - jak mówi sam bohater - w czasie
których wszystko staje w miejscu, a najgłośniejsza wokół nas jest cisza, która spycha wszystkie inne
dźwięki gdzieś w nicość. Te chwile, których nie da sie zatrzymać, które trwają niezwykle krótko i
równie szybko jak się rozpoczynają, bledną. To właśnie dla tych chwil warto żyć, bo to one liczą się
najbardziej, one powodują, że życie ma sens. Te spotkania z przyjaciółką od serca, niezwykły zachód
słońca z nieznajomym, czy dobre słowo od obcej osoby…

Przede wszystkim jest to jednak opowieść o (po prostu) miłości. O potężnym, niezwykłym uczuciu,
które dodaje wiatru w żagle i o pustce, która nagle po przerwanej miłości pozostaje i której nie
sposób niczym wypełnić. Opowieść przepełniona wieloma sprzecznymi uczuciami: melancholią,
radością, tęsknotą za tym co minęło, co było tak perfekcyjne, piękne, idealne. Aż trudno uwierzyć, że
"Samotny mężczyzna" to debiut reżyserki Toma Forda. Jego film jest bowiem dokładnie
przemyślanym, stonowanym i kameralnym dziełem sztuki. To przepiękny, wysmakowany obraz,
dopracowany w każdym kadrze, dopieszczony w każdej minucie. Zbudowany z bardziej lub mniej
luźnych scen, pokazujących ostatni dzień z życia bohatera, jego ostatnie wykłady, spotkania z
sąsiadami i przyjaciółką. To film składający się również z przeplatających się migawek z jego
przeszłości, z odżywających nagle wspomnień, czy to w przeglądanych zdjęciach, czy w zaistniałych
sytuacjach, lub odwiedzanych przez bohatera miejscach. Film wzbogacony o zachwycające i
niezwykle pomysłowe wyblakłe zdjęcia, które w chwilach gdy bohater zaczyna odczuwać na nowo
pragnienia, nasycają się soczystymi barwami. To właśnie w tych momentach, w jego wyblakły świat
wkrada się powoli radość, nowa ochota do życia. Zachwycające są tu również liczne zbliżenia na
bohaterów, najczęściej na ich oczy, które dodają niezwykłej intymności i wrażliwości do tej historii.

Na koniec muszę jeszcze koniecznie napisać o fenomenalnym aktorze bez którego zupełnie nie
wyobrażam sobie tego filmu. Mam tutaj oczywiście na myśli Colina Firtha, którego występ w
"Samotnym mężczyźnie" jest jednym z najlepszych w jego całej karierze. Nie wyobrażam sobie by
ktokolwiek inny mógł tak dobrze wcielić się w filmowego George'a, kto tak doskonale oddałby jego
ból, emocje jakie nim targają. Scena w której dowiaduje się on o śmierci swojego partnera i
przeżywa tę informację wewnątrz siebie, to mistrzostw warte każdej nagrody. Ogromna szkoda, ze w
tym roku Oscar powędrował do po prostu dobrego Jeffa Bridgesa, a nie właśnie Colina Firtha. Jego
gra w "Samotnym mężczyźnie" jest perfekcyjna, oszczędna ale przepełniona emocjami, dopracowana
w każdym szczególe i przemyślana od początku do końca. Nie tylko widzimy bowiem jego ból, nie
tylko współczujemy mu w tej sytuacji, ale co niesamowite, odczuwamy wszystkie jego emocje razem z
nim, tak jakby były naszymi własnymi. Nie mogę pominąć również w tej recenzji naszego rodaka
Abla Korzeniowskiego, którego muzyka dosłownie zapiera dech w piersiach. Buduje ona niezwykły
klimat tej opowieści, nieprawdopodobnie wzmacnia cały film oraz jego przekaz. Jest po prostu
przepiękna i zupełnie nie mogę pojąć, dlaczego została niezauważona w tegorocznym rozdaniu
statuetek. Zasługuje bowiem na wszelkie wyróżnienia.

Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów tego roku.

9/10

ocenił(a) film na 9
milczacy

heh wybacz nie chce mi się czytać, film także bardzo mi się podobał ale nie aż tak żeby czytać tak długą i jak widzę ekspresją nasyconą recenzję xP

ocenił(a) film na 9
milczacy

A ja Ci z kolei musze powiedzieć, że dzięki Tobie owy film obejrze mimo pewnych uprzedzeń jakie mną targają.
Moje uznanie za taką recenzję. Widać, że pisana bezpośrednio sercem a nie przez sito logiki...;)

stev1989

heh..

A ja jednak zastanowię się jeszcze czy obejrzę ten film. Zwłaszcza po przeczytaniu, że:
(...)" Filmy, które tak wciągają w swój świat, że później bardzo
trudno jest wrócić do normalnego życia, po których aż nie chce się wracać do codziennych spraw."

Nie, nie. Nie chcę się już aż tak bardzo melancholijnie wzruszać aby dać się zahipnotyzować i potem pozostać w tym smutku, płynącym z tego filmu.

Dziękuję.

ocenił(a) film na 9
komentarz

Daj spokój, film jest po prostu bardzo dobry, bo łatwo można się wczuć w sytuację bohatera. To zawsze o to walczyła kinematografia z literaturą, a tu film od którego nie możesz się oderwać jak od dobrej książki. Zajmiesz się czymś innym to zapomnisz o filmie.

papiozo

A jednak, widzisz, są takie sprawy i zdarzenia w życiu, o których nie sposób zapomnieć. A zajmowanie się czy choćby próba zajęcia się czymś (czymkolwiek) na siłę, śmiem twierdzić na podstawie autopsji, nie tylko że nie pozwala zapomnieć lecz działa wręcz przeciwnie i dodatkowo blokująco (powodując coś -w znaczeniu subtelnych a ważnych- w życiu emocjonalnym i uczuciowym niczym zamknięcie się w sobie, traumę, pustkę, bezsens i tp.). Pewne przeżycia, także te bardzo trudne, trzeba poprostu umiejętnie przepracować w sobie; lecz nie zawsze się to udaje (nie zawsze samemu jak i nie zawsze z kimś, zwłaszcza nieodpowiednim - tj. bezdusznym czy głupim). To tyle pokrótce, na razie.

ocenił(a) film na 4
papiozo

"łatwo można się wczuć w sytuację bohatera"- no cóż. Podziwiam stopień empatii. Partner głównego bohatera ma niecałe 30 lat i byli w związku lat 16. Dla mnie pedofilią zalatuje więc nie sposób mi się wczuć. Pomijając moją banalną orientację.

siouxie

Cóż, nie obejrzałem tego filmu i być może nie kojarzę dobrze pewnych spraw czy szczegółów. Tym niemniej przyczyny poczucia samotności i nieumiejętności jakby pełnego sposobu życia (zwł. po śmierci ukochanej osoby gł. bohatera - jego partnera, który -jak się wydaje- żył przy nim swoją naturalną, swoistą i radosną pełnią życia, która z kolei mogła się [świadomie bądź nie świadomie] mu udzielać i zapełniać jakiś zakamarek pustki w jego życiu emocjonalnym czy uczuciowym, którego z kolei mógł nie zaznać w sposób normalny np. w swoim dzieciństwie, od najbliższych - nie wiem dlaczego) jak i preferencji seksualnych mogą i raczej korelują ze sobą.

Oprócz tego przypuszczam, że relacja bliskości emocjonalnej czy uczuciowej pomiędzy gł. bohaterem, a młodszym od niego (jak piszesz) ukochanym, nie musiała być uwarunkowana negatywnie sama w sobie, lecz np. dopełniająco (piszę cały czas li tylko o sferze ludzkich uczuć, emocji, potrzeby bliskości, szacunku, bezpieczeństwa, opieki i tp.).
A płaszczyzną relacji między nimi -mimo różnicy wieku- mogła być np. relacja rodzaju belfer-uczeń, lub starszy brat-młodszy brat.
Natomiast przyczyną powstania, wytworzenia się skłonności homoseksualnych u gł. bohatera (czy to np. w tym filmie, czy skądinąd w życiu - wg. jednej z realnych hipotez [a każdy przypadek dot. przyczyn homoseksualizmu może być zupełnie inny, indywidualny]), zapewne jakaś była. I ową przyczyną powodującą jakiś swoisty niedostatek emocjonalno-uczuciowy, jaki się wytworzył np. u głównego bohatera tego filmu, skłaniający go bardziej ku relacjom z innymi osobnikami jego płci, czyli homoseksualizmu. Otóż przyczyną mogły być np. jakieś doznania natury pedofilskiej, czy innego rodzaju przemocy w dzieciństwie czy wczesnym dzieciństwie. Przez co też zostało mu odebrane poczucie odrębności, podmiotowości niezależnej i zależnej; i być może też niezaspokojona a każdemu konieczna do zaspokajania i doświadczania, potrzeba kochania i bycia kochanym i to bezinteresownie. (Zazwyczaj przyczyny traum doznanych we wczesnym dziecinstwie są najczęściej nieuświadomione, gł. dla ofiary, która doznała traumy - bo dziecko raczej nie rozumie, co się z nim stało. Może jedynie odczuwać, że coś mu zabrano, coś bardzo ważnego - zabrano mu (często bezpowrotnie) cząstkę własnego ja. Próbuje potem znaleźć sposób zapełnienia tej subtelnej ale niezwykle i bardzo ważnej pustki w swojej osobowości, wskutek traumatycznych doznań-przeżyć). Zdarza sie potem, wiem to z autopsji, że człowiek idzie mimo wszystko "przebojem" przez życie, nie dbając o siebie, bo 'tak trzeba', bo... jak to wmawiaj kultura cywilizacji, nie należy użalać się nad sobą (no dobra, powiedzmy... lecz jeśli ktoś, dajmy na to, doznał rany czy to psychicznej czy fizycznej - to przecież że nad tą swoją raną powinien się pochylić i ją opatrzyć, żeby np. nie krawiła, żeby się nie wykrwawił na przykład. A nie myśleć w tym momencie o czymś innym. To w skrócie i ogólnie, bo i tak trudno mi o tym pisać). Przepraszam jeśli zbyt dużo czy zawile napisałem. No ale cóż, to dla wspólnego wyrażenia własnych poglądów, wiedzy, odczuć, doświadczeń i ubogacenia nimi innych służy m.in. to forum.

To tyle pokrótce, na razie.

ocenił(a) film na 9
komentarz

"Natomiast przyczyną powstania, wytworzenia się skłonności homoseksualnych u gł. bohatera (czy to np. w tym filmie, czy skądinąd w życiu - wg. jednej z realnych hipotez [a każdy przypadek dot. przyczyn homoseksualizmu może być zupełnie inny, indywidualny]), zapewne jakaś była. I ową przyczyną powodującą jakiś swoisty niedostatek emocjonalno-uczuciowy, jaki się wytworzył np. u głównego bohatera tego filmu, skłaniający go bardziej ku relacjom z innymi osobnikami jego płci, czyli homoseksualizmu. Otóż przyczyną mogły być np. jakieś doznania natury pedofilskiej, czy innego rodzaju przemocy w dzieciństwie czy wczesnym dzieciństwie. (...)"

od kiedy to homoseksualizm jest warunkowany przez, cytując, doznania natury pedofilskiej? Homoseksualizm, tak samo jak hetero- czy biseksualizm jest warunkowany biologicznie. Prawdopodobnie za naszą orientację odpowiada nawet nie jeden, a grupa genów w różnych miejscach DNA.
Nie wykluczam wpływu środowiska, bo może ono odgrywać ważną rolę w procesie uświadamiania sobie swojej tożsamości i podjęcia decyzji o ujawnieniu się/ukryciu, jednak nie ma ono żadnej decydującej roli w samych procesach zachodzących w organizmie. Gejem się człowiek rodzi i gejem umiera. A moment, kiedy jasno zdajemy sobie sprawę kim jesteśmy przychodzi jak u wszystkich podczas dojrzewania.

a recenzja jest fantastyczna <3

Madialene

Wiesz, ja bym jednak tak bardzo nie priorytetował ani psychiatrii/ psychologii biologicznej (która raczej z zasady merkantylnej, a nie zdrowia pacjentów, ma na wszystkie dolegliwości i cierpienia życia jedno zasadnicze "remedium" - czyli -jak np. w filmie "Seksmisja", "Matrix" czy "Equilibrium"- pigułkę "szczęścia". I nie ważne, że owe pigułki uzależniają, szkodzą, a niekiedy wprost zabijają tych, co je zażywają. Ważne dla owych zwolenników t.zw. biologicznej psychiatrii, która "na wszystko" ma zawsze gotową odpowiedź i gotową pigułkę. Ważne, że przynosi bardzo pokaźne dochody jej wyznawcom; o czym można dowiedzieć się np. w filmie pt: "Chemiczny spokój" - oto link dla zainteresowanych:

http://www.youtube.com/watch?v=oRyy4FrRh6Y ).

Nie ubóstwiałbym też DNA - życie na Ziemi powstało znacznie, znacznie wcześniej niż wymyślono DNA.Nie uznaję teorii predykacji i związanych z nią twierdzeń totalitarnym, że "wszystko, zawsze, wszędzie" zostało raz na zawsze ustalone, że takie ma być i w żadnych przypadku nie jest możliwa jakakolwiek zmiana. Zresztą to jasno przeczy wszelkim możliwościom zmian, także genetycznych.No, to tyle pokrótce.

komentarz

Poprawka:
Miało być: Nie uznaję teorii predestynacji (od łac. praedestinare, gr. προοριζειν, "przeznaczyć z góry") i związanych z nią twierdzeń totalitarnych...

ocenił(a) film na 4
komentarz

"To tyle pokrótce, na razie". TO WG CIEBIE JEST POKRÓTCE!?!? :-)
Poza tym to portal o filmach a nie o psychologii :-) Spodziewam się rozmowy o kinie a nie o traumatycznym dzieciństwie reżysera wynikającym z częstych przeprowadzek.

siouxie

A jakże! ;-) Przecies jest to może tylko 1/4 tej ilości tekstu w porównaniu do długości inicjującego temat ten wpisu ;-)
Oh mój drogi ;-) Zważ, że na tym forum są też ludzie bardzo wrażliwi, im to właśnie psychologia nie jest obojętna - bo ona wypływa z życia, wpływa na twórców i reżyserów filmów, na widzów, a w końcu i na życie.

Ach, o kinie, ale o którym, gdzie? ;-) Jak tu pisać. Oj, nie nie, kin nie zamierzam tu opisywać, nie. Za te wpisy tutaj nikt mi nigdy grosza nie dał (a ceny wszystkiego rosną, jak wiadomo!) więc żebym jeszcze kina jakieś miał oceniać?! Phi, co to to nie! ;-)

Słuchaj, a Ty znasz tego reżysera?! ;-)

Hm... nie wiem czy to dobrze, czy źle, że reżyser miał traumatyczne dzieciństwo (choć ja bym był skłonny współczuć mu) - w każdym razie film ten powstał i może też dzięki temu właśnie. Choć film smutny i w sumie nadal nie zamierzam go oglądać, wystarczająco i bez tego źle się czuję, zdołowany i w depresji.

ocenił(a) film na 9
komentarz

To nie dołuj innych. Nawet filmu nie widziałeś, ale masz najwięcej do powiedzenia. Skoro nie bawi Cię opisywanie swoich wrażeń po obejrzanym filmie to po co masz tu konto i piszesz na forach? Za to też Ci nikt nie zapłaci. Daruj już nam, proszę, tych pseudonaukowych wywodów. Z fajnej dyskusji o jeszcze fajniejszym filmie robisz monolog o swoim ego.

Mahosia

Film opisywany tu jest -moim zdaniem, z którym wcale, w odróżnieniu od ciebie nie musisz się zgadzać- jest wystarczająco dołujący sam w sobie, aby ja mógł w jakikolwiek sposób zdołować innych. Nie wiem skąd ci to wogóle przyszło do głowy?! (może napisz, uzasadnij swoje twierdznie?, zamiast słać tu pod moim adresem bezsensowne swe himery). Tym bardziej nie jestem w stanie nikogo tu dołować, że filmu tego -jak piszę- nie oglądałem. (Co jednakże wcale nie znaczy, że nic o nim nie wiem - jako że Filmweb jest portalem filmowym i oprócz np. twojej wypowiedzi, są też zarówno recenzje tego filmu jak i opinie na jego temat innych, niż ty, osób). Poza tym, czy ty tego chcesz czy nie, to ani twoja opinia ani filmweb, nie jest jedynym źródłem informacji na temat również tego filmu.A ja nie podzielam każdej twojej opinii, lecz wyrażam swoje zdanie. I uważam, że ten film jest zrealizowany w taki sposób aby na wielu ludzi -ze względu zarówno na treść jak i formę, którą przedstawia- działa dołująco, przygnębiająco na odbiorców. Z tego powodu -jeszcze raz to powtórzę, i jest to moja opinia na temat tego filmu- nie zamierzam go oglądać.Jest bardzo wiele filmów, które obejrzałem i na temat których wyraziłem swoje opinie, m.in. na filmwebie. Być może jesteś nową osobą na filmwebie i nie wiesz, dlatego możesz zajrzeć na mojego bloga na filmwebie, klikając w jego nazwę (nicka). Tam będziesz mogła zapoznać się m.in. z ponad 300 tytułami filmów, które zgromadziłem w swych 'ulubionych' oraz przeczytać którąś z ponad 280 moich wypowiedzi na tym portalu, na temat różnych filmów, których dokonałem przez szereg lat, odkąd założyłem na Filmwebie swoje konto. Tak więc na prywatne pogaduszki to zapraszam Cie do mnie na bloga. A tutaj nie rozmawiajmy może na temat naszego ego (bez różnicy - mojego czy Twojego). Poza tym Freuda, który wymyślił to słowo-pojęcie wcale nie ubóstwiam (nie uważam za 'alfę i omegę' - podobnie zresztą jak np. siebie czy Ciebie) ;-)P.s: Oczywiście jeżeli masz nieodparte poczucie jedynosłuszności tylko Twoich właśnych opinii, to zalecam abyś nie czytała moich wypowiedzi. Gdyż ja Ciebie, ani nikogo do tego nie zmuszam. Ale pozwól, że będę wyrażał moje opinie na temat treści, fabuły, gry aktorskiej, reżyserii, scenariuszy, scenografii, pomysłu na przedstawienie danego tematu przez twórców i realizatorów danego filmu oraz to czy dany fim podobał się mi czy też nie. Czy dany film zamierzam obejrzeć (np. teraz jakąś inteligentną komedię) czy też nie zamierzam (jak np. tu omawiany film, którego temat i treść uważam -na podstawie licznych recenzji, opisów i opinii wielu osób- za przygnębiający.To tyle, po krótce ;-)

ocenił(a) film na 9
komentarz

Widzę, że jesteś jedną z tych osób, które lubią słuchać własnego głosu. Szkoda mojego czasu. Żegnam.

ocenił(a) film na 10
siouxie

Matthew Goode miał w 2009r 31 lat, a gdy postać grana przez niego spotkała głównego bohatera była w marynarce, więc miała około 20 lat. Teoretycznie więc zmarł w wieku 35-36 lat, a aktor grał zaledwie 4 lata starszego. Bywały poważniejsze przemiany. A film piękny. Też nie czytałem recenzji kolegi milczacy, wiec być może wspomniał on o kolorach w filmie. Zauważyliście zmianę nasycenia barw i kontrastu w zależności od nastroju bohatera? Ciekawy zabieg. Pozdrawiam!!!

ocenił(a) film na 8
James

ten zabieg była fantastyczny!

ocenił(a) film na 9
milczacy

Na mnie również ten film wywarł niesamowite wrażenie, jest w nim to coś...chciałam obejrzeć ten film głównie ze względu na wspaniały soundtrack naszego rodaka Abla Korzeniowskiego. Ta muzyka jest zachwycająca, ciągle jej słucham... dociera do wnętrza.
Ale sam film także mną wstrząsnął, nie mogłam zapomnieć o nim długo po seansie. Ukazane cierpienie głównego bohatera jest takie prawdziwe,aż człowiek pogrąża się razem z nim w przeżywanym smutku. Zdecydowanie zgadzam się z Tobą, iż jest to najlepsza rola Firtha w jego dorobku. Niesamowicie pasuje on do roli George'a, bardzo samotnego człowieka dla którego codzienność nie jest już taka sama po stracie ukochanego Jima. Tytuł jak najbardziej trafiony, ujęty w dwóch krótkich słowach główny jego motyw jakim jest samotność po stracie kogoś tak bliskiego bez którego dalsze życia nie ma już sensu.
A końcówka filmu wręcz mistrzowska i ta muzyka...wybitne kino!
Polecam
9/10

ocenił(a) film na 9
haberka

Bardzo wysmakowany obraz. Najpierw jako wypłowiała fotografia, stopniowo zmienia się w barwę miodu. Ale mimo tej słodyczy obrazu, film jest bardzo gorzki, doprawiony bólem, tak gęstym, że można go kroić nożem.
Tak bardzo ciężko jest się podnieść po stracie, zwłaszcza kogoś kto był całym światem. Gdyby przyrównać życie do wspinaczki na wysoką górę, taka strata powoduje "wygładzenie ścian" zbocza. Nie mając się czego chwycić zaczyna się spadać. Czasami niektórzy mają szczęście, zahaczając ręką o wystający konar, niektórzy jednak na niego nie trafiają. Główny bohater przygotował się na śmierć, ale nie nadeszła, został uratowany. I gdy znowu zapragnął żyć, przyszła. Nie mamy nic do gadania.
Bardzo podoba mi się także to jak ukazano w filmie mężczyzn. Pięknych, zmysłowych, zachwycających. To dobrze, że jeszcze pokazuje się w ten sposób mężczyzn w kinie, nie tylko jako nieproporcjonalne, toporne karki, z idealnym wyrazem bezmyślności na wykrzywionej pogardliwie twarzy. Nie wiem czemu wszyscy skupiają się na orientacji głównego bohatera, nie było ani jednej sceny erotycznej, ani jednego namiętnego pocałunku. To film o wartościach uniwersalnych. Prawdą jest, że pornografia rodzi się w głowie oglądającego.

ocenił(a) film na 10
milczacy

Milczący - wspaniała recenzja, cieszę się, że są osoby które przeżyły ten film tak głęboko jak ja i, mam nadzieję, będzie takich więcej :)
Wszystko w SAMOTNYM MĘŻCZYŹNIE jest perfekcyjnie dopracowane, nie zmieniłabym nawet sekundy. Jak wspomniał w.w. Milczący - nie da się tego opisać, ani nawet obejrzeć- trzeba ten film przeżyć.

ocenił(a) film na 7
milczacy

zgodzę się w pewnych kwestiach, iż ten film jest doskonały, ale zarazem muszę dodać, że jest w nim wiele niedoskonałości. mimo iż Firth rzeczywiście zagrał bardzo dobrze(podniecający był jako niezwykle subtelny gej), jednakże moim zdaniem ten film był bardziej o tęsknocie niż o miłości.
oglądamy bohatera, który codziennie zmaga się z tym, że już nigdy nie zobaczy swojego partnera. jest to bez wątpienia odczuwalne w trakcie i po obejrzeniu filmu. Goe pomimo iż, beszta Charlotte za to, że się nad sobą użala, właściwie robi cały czas to samo. tyle, że o tym nie mówi. po prostu takiego go widzimy. przynajmniej ja.
zawiodłem się poniekąd na dialogach. nie oczekiwałem filmu romantycznego, tylko solidnego dramatu, który będzie niweczył mój mózg świetnymi dialogami, czy nawet monologami. jedynie wykład o strachu był troszkę ciekawszy. reszta już była. swoją drogą, to ciekawe czy wówczas w Ameryce wykłady trwały tak krótko :P
owszem były momenty, w których miłość przewyższała odczucie samotności. głównie kiedy pojawiały się retrospekcje. ale i tak owi geje byli bardzo powściągliwi. seksu, jak już ktoś wspomniał, nie doświadczymy. i w sumie słusznie, bo wg mnie nie jest to wyznacznikiem miłości.
scena książkowa bardzo mi się podobała. plasuje się na drugim miejscu zaraz po spotkaniu z Charlotte w kategorii najlepsze sceny w filmie. jednak nie ratują one zbytnio filmu, ja wyszedłem odczuwając pewną pustkę. może w sumie o to chodziło, ale mnie to nie przekonuje.
6,5/10, ew zastanowię się nad 7. zależy czy komuś będzie się chciało mnie przekonać...

Amish1188

Myślę, że dobrze iż ukazała się i taka jak Twoja opinia.Hm... "film doskonały" - a co to takiego?(...)"ten film był bardziej o tęsknocie niż o miłości."- Również odniosłem podobne wrażenie, choć nie oglądałem tego filmu i nie zamierzam (aby nie przygnębiać się jego treścią). Wystarczyło mi spojrzeć na plakat tego filmu - z niego wynika, że film ten jest melodramatem o podtekście gejowskim.(...)"oglądamy bohatera, który codziennie zmaga się z tym, że już nigdy nie zobaczy swojego partnera. jest to bez wątpienia odczuwalne w trakcie i po obejrzeniu filmu. Goe pomimo iż, beszta Charlotte za to, że się nad sobą użala, właściwie robi cały czas to samo. tyle, że o tym nie mówi. po prostu takiego go widzimy. przynajmniej ja."- Odniosłem podobne wrażenie, że główny bohater w tym filmie cierpi na jakieś emocjonalno-uczuciowe niedostatki osobowości i cierpiał z powodu ich nie uleczenia w sobie. Wielu ludzi jakby zachwycało się tym, że bohater-gej cierpi, także wśród niektórych osób, które i na tym forum, deklarują, że są jakże "tolerancyjni" i lubią (wręcz kochają) gejów (czy też lesbijki) . Zastanawiam się czy to nie jest rodzaj sadyzmu (albo sado-masochizmu) - to poddaję na marginesie, pod uwagę, pod zastanowienie. (może niektórzy mają to w genach?) ;-)- Tak sobie myślę (skoro wiele takich filmów, w podtekście, w temacie o gejach istnieje i to podobnych - przygnębiająco oddziałujących na odczucia wielu ludzi): Dlaczego nie pokazano w filmie, że ten nieszczęśliwy (a może ktoś napisze, że nie?) człowiek-homoseksualista - mądry, inteligentny, subtelny, błyskotliwy, nie otrzymał żadnej skutecznej pomocy psychoterapeutycznej dla siebie, która przywróciła by mu sens życia, pozwoliła zrozumieć siebie (swoje wady jak i zalety osobowości, charakteru, emocji, uczuć, intelektu), przeżyć cierpienie związane z tragiczną śmiercią jego ukochanego. Po stracie którego popadł w rozpacz, wycofanie, przewlekłą melancholię, co ostatecznie zakończyło się samobójczą śmiercią?(...)"sceny w filmie. jednak nie ratują one zbytnio filmu, ja wyszedłem odczuwając pewną pustkę. może w sumie o to chodziło"- choć filmu tego nie oglądałem, bo nie zamierzam się przygnębiać, to jako człowiek z krwi i kości, posiadający też uczucia, które też wymagają aby o nie dbać i nie przygnębiać się (higiena psychiczna tego wymaga), [nie jestem i nie zamierzam być masochistą ani popełniać samobójstwa, choć i takie czasami myśli miewałem w życiu], To podzielam i tą Twoją opinię, odczucia pustki podzielam. Odczucia pustki miałem też po obejrzeniu innych fimów o tematyce gejowskiej. Nie polecam oglądania tego filmu osobom, które nie chcą się przygnębiać, czy odczuwać pustki po obejrzeniu filmu. I odwrotnie: polecam tym, którzy bardzo chcą być, czuć się zdołowani, przygnębieni.Szanuję wiele osób o homoseksualnej preferencji psychoseksualnej, psychoemocjonalnej, co nie zmienia moich tu wyrażonych opinii na temat przygnębiającego wrażenia jakie odnosi się z tego filmu (pod względem 'efektów' technicznych jego realizacji wydaje się być dobry, ale to za mało).To moje zdanie, czekam na odpowiedzi innych osób, na Twój wpis.Mam nadzieję, że przekonałem Cię do obniżenia Twojej oceny tego filmu? ;-)

komentarz

Przepraszam za tak "zbity", jednolity tekst. Taki na początku nie był. Przy próbie poprawy literówek (podczas edycji, która niestety bardzo krótko może trwać) i ponownym zapisie, tekst samoczynnie zapisał się w takiej jednolitej formie, choc na początu taki nie był.
Ponowna edycja w celu wprowadzeniego podziału tekstu na bardziej czytelny, niestety już nie była możliwa. :-(

ocenił(a) film na 9
komentarz

rozbrajasz mnie, naprawdę. W sumie podobno najłatwiej (i najfajniej) jest krytykować coś, czego się nie zna. Mam prośbę: obejrzyj ten film a dopiero potem kontynuuj dyskusję, ok?

"Wystarczyło mi spojrzeć na plakat tego filmu - z niego wynika, że film ten jest melodramatem o podtekście gejowskim."
Tak się patrzę na ten plakat i patrzę... Zwłaszcza Julianne Moore na drugim planie idealnie pasuje do hasła "gej", tak.

"Odniosłem podobne wrażenie, że główny bohater w tym filmie cierpi na jakieś emocjonalno-uczuciowe niedostatki osobowości i cierpiał z powodu ich nie uleczenia w sobie."
hm, może on... kogoś stracił? Za kimś tęskni? Nie potrafi sobie z tym poradzić? Nie, to chyba nie to.

Wielu ludzi jakby zachwycało się tym, że bohater-gej cierpi, także wśród niektórych osób, które i na tym forum, deklarują, że są jakże "tolerancyjni" i lubią (wręcz kochają) gejów (czy też lesbijki) . Zastanawiam się czy to nie jest rodzaj sadyzmu (albo sado-masochizmu) - to poddaję na marginesie, pod uwagę, pod zastanowienie. (może niektórzy mają to w genach?) ;-)"
tak, mam w genach tolerancyjność. Dla pedofilii niekoniecznie, ale dla idiotów już tak.

"Tak sobie myślę (skoro wiele takich filmów, w podtekście, w temacie o gejach istnieje i to podobnych - przygnębiająco oddziałujących na odczucia wielu ludzi): Dlaczego nie pokazano w filmie, że ten nieszczęśliwy (a może ktoś napisze, że nie?) człowiek-homoseksualista - mądry, inteligentny, subtelny, błyskotliwy, nie otrzymał żadnej skutecznej pomocy psychoterapeutycznej dla siebie, która przywróciła by mu sens życia, pozwoliła zrozumieć siebie (swoje wady jak i zalety osobowości, charakteru, emocji, uczuć, intelektu), przeżyć cierpienie związane z tragiczną śmiercią jego ukochanego. Po stracie którego popadł w rozpacz, wycofanie, przewlekłą melancholię, co ostatecznie zakończyło się samobójczą śmiercią?"
Pomijając to, że byłoby to nudne i niczym z filmu promującego jakąś kampanię (film rządzi się swoimi prawami i naprawdę wątpię, by ktoś chciał to oglądać), myślę, że byłaby to zbytnia ingerencja w fabułę powieści, jeszcze bardziej subtelną i smutną.

"To podzielam i tą Twoją opinię, odczucia pustki podzielam. Odczucia pustki miałem też po obejrzeniu innych fimów o tematyce gejowskiej."
Obejrzałeś jakiś? Czy tylko kolejny raz komentujesz coś, czego nie znasz?

gdyby nie to, że starasz się argumentować swoje opinie, pomyślałabym, że jesteś trollem.

ocenił(a) film na 9
Madialene

to jest nowy, udoskonalony, zmutowany troll- bo umie pisać i umie pisać dużo i ładnie, ale dokonał czegoś niesamowitego, wkręcił ludzi (a raczej wydaje mu się, jak wszystkim trollom, że to zrobił) do rozmowy o filmie, którego nie widział. niestety, co byś nie napisał i na jakich ojców psychologii się nie powołał, trollem na forum o filmach pozostaniesz, bo tu się właśnie o FILMACH rozmawia i dopiero potem- jak się obraz zrozumie (w co w tym przypadku trochę wątpię, z uwagi na twoją uwagę o użyteczności psychoterapii dla gł. bohatera, wtf?) albo próbuje zrozumieć- konfrontuje się go z innymi dziełami sztuki, nauki etc. baj

ocenił(a) film na 7
komentarz

czytając twój post odnoszę dziwne wrażenie jakobyś próbował przekonać mnie do tego, że geje powinni się leczyć.
niestety nie traktuje homoseksualizmu jako choroby(inaczej sam musiałbym nazwać się po troszę chorym, a wydaję mi się, że tak nie jest. może jednak się kiedyś dowiem).
i oczywiście bardzo zastanawiające jest opiniowanie filmu bez uprzedniego obejrzenia. jakaś dziwna moda ;)
nie odniosłem pustki, gdyż ten film był o tematyce gejowskiej. na pewno nie dlatego. brakowało czegoś w treści, a nie w tematyce.
raczej nie udało ci się mnie przekonać...(może masz coś jeszcze w zanadrzu?)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones