Brody gra przekonująco, jakby grał siebie...Idealnie dobrany do tej roli podobnie jak irańska aktorka Shohreh Aghdashloo (zawsze gra takie role, poniżanych, prześladowanych Iranek). W filmie dysonansy są wg mnie dwa: koszmarny, sztucznie brzmiący angielski -szczególnie w ustach Hayek i Iranki. Oni mówią na zasadzie "Kali chcieć jeść". Drugim dysonansem jest niezmiernie irytująca i nie pasująca do roli Hayek! Urodą odbiega od typowej żydówki także zachowaniem się kobiety/matki/żony w tej roli-kompletna pomyłka! Wyniosła i zapatrzona w siebie egoistka! Mąż wraca zmasakrowany fiz.i psych. z więzienia-mordowni a ta nie okazuje mu ani zainteresowania, ani troski, interesuje ją jedynie własna wygoda! Precz z Hayek! Zepsuła wartościowy film! I nie chodzi tylko o rolę religii w życiu (islam, judaizm), hart ducha w krańcowych sytuacjach, dramatyczne wybory-film do głębokich refleksji. Irytujący jest w pewnej chwili sam Brody, który jako zamożny żydowski jubiler stwierdza, że "kiedyś jako naród 2500 lat temu byli najwięksi" a w sytuacji zagrożenia życia zamiast zbierać rodzinę natychmiast i uciekać, on jeszcze celebruje kolację w winem paschalnym! Albo absurd albo od dobrobytu i roli społecznej zakręciło im się w głowach! To jedno z tych zachowań "narodu wybranego" (btw do czego "wybranego", wężowego...) które irytuje innych a na żydów ściąga co najmniej niechęć i wrogość. No cóż, Hayek w roli żony/pani domu pokazała jedno dobrze-jak żyd traktuje gojów.