Fajnie, że dałeś 10/10 mimo że "długo nie wiadomo było o co w nim właściwie chodzi" :)) Przynajmniej zobaczyłeś, jak wyglądała radziecka prowincja w przededniu wybuchu II wś (no, dla Rosjan 2 lata później - 1941). Film nie pokazuje bestialstwa stalinizmu. Pokazuje raczej jakąś olbrzymią machinę, której trybików nie widać, ale która jest cały czas w ruchu i której działanie może sięgnąć każdego. Mnie zauroczyła niesamowita, lekko senna, nierealna atmosfera filmu i ten niepostrzeżenie wkraczający niepokój, który w finale przechodzi w dreszcz strachu.

Przepraszam, oczywiście dałeś 8/10, a gdybyś od razu wiedział, o co chodzi, to dałbyś 10 :)

film subtelnie pokazuje stalinizm i generalnie faktycznie jest troszkę nużący przez pierwsza godzinę. dynamikę zyskuje jedynie pod koniec. nie zachwycam się nim, bo o stalinizmie nakręcą wkrótce zdecydowanie lepsze filmy. oczywiscie zasłużony oskar,
moje zastrzeżenia budzi zbyt teatralna gra aktorów i zbyt przerysowane postaci (służąca, niemalże idealny ojciec-generał Kotov, ) zbyt archetypowo.

Ja bym z tej wspomnianej teatralności nie czynił zarzutu. Faktycznie, postaci są jednoznaczne, portrety psychologiczne proste, ale pamiętaj, że oglądamy - przynajmniej przez większą część filmu - niemal film "propagandowy". Prowincjonalna atmosfera rozleniwia, niektórych widzów nawet nuży, bohaterowie jak z rewolucyjnego plakatu (Kotow) i dopiero po pewnym czasie zauważamy, że zaczyna się dziać coś niepasującego do sielanki.