Świetna muza, dobre zdjęcia i historia z dużą dawką LSD. Las Vegas Parano to to nie jest ale coś ma z tego klimatu.
Mi się podobał. Jeszcze niezła rola Jima Carrey (w sumie to dla niego standard) - reszta też nie najgorzej. Zakończenie trochę rozczarowało:
SPOJLER!!!
.
.
.
.
.
.
gdyby zjadł tę laskę na końcu, było by lepiej - w świecie zwierząt nie ma zmiłuj się ani sumienia ;) Choć w sumie zostawił córkę, ale zakończenie ze zjedzeniem głównej bohaterki, która w zwierzęciu, w swojej naiwności i pewnie zauroczeniu chciała odnaleźć ludzkie uczucia i sumienie, byłoby ładnym podsumowaniem tej historii. To przypominałoby historię wielu z tych "zaklinaczy" dzikich zwierząt-drapieżników, jak lwy, niedźwiedzie itp którzy któregoś dnia zostali przystawką i daniem głównym swoich wieloletnich przyjaciół ;)
Ewentualnie rozważałem zakończenie, że ona przeżuci się na nową wysokobiałkową dietę i w zauroczeniu zostanie taka jak on
z las vegas parano to ja tam zupelnie nic wspolnego nie widze, jedna scena tripa i to w dodatku nudna wiosny nie czyni, klimatem to bardziej taki post-apo mad max jak juz ktos wczesniej zauwazyl, z mnostwem nielogicznosci, potencjal byl, ladne filmy na pewno umie ta pani krecic, tylko nad scenariuszem nastepnym razem niech ktos lepszy popracuje