Mieszkańcy apartamentowca w obliczu atomowej zagłady chronią się w podziemnym schronie. Z zewnątrz pomoc nie przychodzi, a tu grupka robi się coraz bardziej zestresowana... Xavier Gens, który wcześniej nakręcił niby-szokujące "Frontiere(s)" w swej zabawie konwencją kina post-apokaliptycznego bynajmniej Ameryki nie odkrywa. Powtarza starą jak świat prawdę: w sytuacjach ekstremalnych, pozbawieni oków cywilizacyjnych, ludzie zamieniają się w zwierzęta. Na szczęście "Divide" od całkowitego banału i żerowania na sensacji ratuje spora dawka umiejętnie wykreowanego napięcia. Przyznam też, że turpistyczne klimaty w jakie poszedł reżyser w drugiej połowie filmu, bardzo mi podpasowały. Niestety, obraz nie jest jednocześnie wolny od licznych błędów i dziur logicznych, które miejscami rzucają się w oczy w stopniu znaczącym. Aktorstwo - dość nierówne, bo obok odtwórców trzymających poziom dostajemy występy bardziej pokraczne, jak na przykład kompletnie niepotrzebnie przerysowany Michael Biehn ("mam pomysł na rolę: włożę w usta cygaro i będę zgrywał się na twardziela"). Obejrzeć w zasadzie nie zaszkodzi, te dwie godziny nie będą stracone, pod warunkiem wszak, że nastawisz się na dreszczowiec klasy B, a nie poważny komentarz odnośnie ludzkiej natury i społeczeństwa w ogóle.