Jest to wg mnie najlepszy film z całej trylogii, głównie za spawą scenariusza. Wbrew pozorom to nie Valentine jest najważniejsza w tym filmie a sędzia. Mozna odnieść wrażenie, że on wie wszystko, jest niczym Bóg. I to nie dlatego, że czerpie wiadomości podsłuchując innych, bo on wie o wiele więcej. Postać ta jest bardzo fascynująca. Zbieżność losów Augusta z sędzią jest również zastanawiająca.
Najpiekniejsze jest jednak zakończenie. Wszyscy bohaterowie z trzech części trylogii spotykają się. A potem widac smutną twarz, zmoknietej Valentine na tle czerwonej łodzi. Wszystko to wyglada zupełnie jak na plakacie, gdzie reklamowała gumę do zucia.