Tuż przed napadem na bank, kiedy Kwinto wychodzi z biura komisarza policji, do środka wprowadzany jest Szpula. Kiedy mijają się w korytarzu, Szpula wykonuje gest obronny, jakby się bał, że Kwinto da mu w gębę i ma dość wystraszoną minę. Czy pominąłem jakąś scenę, która by to tłumaczyła? Z tego co pamiętam wcześniej Kwinto spotkał się ze Szpulą tylko raz, na początku filmu, kiedy kupował od niego samochód i odmówił wzięcia udziału w planowanym przez niego skoku.
Bał się, że Kwinto przyszedł go wsypać, ewentualnie już wsypał - po ostatnim spotkaniu został z przekonaniem, że Kwinto odwrócił się od starych znajomych typu on czy Spięty. Kwinto jednak udaje Greka i "nie rozpoznaje" kolegów na zdjęciach.
Szpula nie boi się Kwinty. To co uważasz za gest obronny to złodziejski język gestów. ("miganka"), którego nie rozumieją postronni. Mówi mu mniej więcej tak; "to ja wpadłem, ale ty jesteś czysty, nikt cię o to nie zahaczy". Klawisze to prawie dziamają ale "psy" raczej nie :). PS. jak będziesz miał kupla w "pierdlu" to może to trochę poznasz ale nigdy cię do "sedna sprawy" nie dopuszczą (nawet brata, ojca czy syna), nawet jak cię uznają za "człowieka", jeśli nigdy nie byłeś "pod celą".
PS. Kiedyś na zorganizowanym ognisku takich jak on :) przedstawił mnie mój kumpel (13 lat w pierdlu): to witek, mój braciszek, człowiek jest. Nie byłem jego bratem ale więcej mnie przejął ten "
człowiek". Powiedziałem; "Co ty? No chyba że jestem człowiekiem a nie małpą, więc po co to?". On; "wiesz tak się tu mówi o kumplach". Kilka lat po tym zapytałem (już trochę wiedziałem kim niby byłem); "No to powiedz mi jak mam jak mam się zachować kiedy ewentualnie wejdę do celi?" "No niby wiem że mam nogi wytrzeć w ręcznik jak mi rzucą pod nogi, a potem co? Po czym poznają że jestem człowiek a nie np. cwel?". Usmiechnął się i powiedział; "Ty tylko zachowuj się jak człowiek a oni i tak będą wcześniej o tobie wszystko wiedzieli". Ja; "Niby jak; że mamy to samo nazwisko, a ty tyle tam byłeś?" On; "Gdybyś nawet zmienił nazwisko to i tak będą o tobie wszystko wiedzieli i przy okazji o mnie". Nie żyje więc piszę co mi mówił, bo pewnie byłby za to skończony. A ja jestem tylko Człowiekiem.
PS2. Jak się zorientowałem teraz czytając w necie wyrażenie "człowiek" ma oznaczać w gwarze więziennej grypsującego. To o czym pisałem działo się w latach 80 - 90 ubiegłego wieku i na pewno tego nie oznaczało w słownictwie mojego kumpla. "Człowiek" to był ktoś poniżej "grypsującego" ale porządny, godny zaufania "charakterny" gość, powyżej różnych cweli. No może taki "amerykan" czyli ktoś dopiero przez wyrok i różne inne sprawy pretentujący do "grypsujących".
PS3. Co ja tu wypisuję; tego już chyba nie ma, nie ma "miganki", "cweli", "ludzi" czy "grypsujących".Siedzi paru polityków z partii aktualnie nierządzących i chłopki złapane po piwie na rowerze. Ale tak myślę że gdyby ktoś naprawdę "podskoczył" starej gwardii to pewnie by tego nie przeżył. A może się mylę, może ten świat już odszedł? Nie wiem, dawno już tam nie byłem :) Ale zapytam kolesia; przesiedział jako zatwardziały przestępca 16 miesięcy za jazdę po piwie na rowerze (notorycznie nie płacił mandatów i nigdzie nie pracował).