PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1044}

Wściekły Byk

Raging Bull
7,8 64 480
ocen
7,8 10 1 64480
8,4 31
ocen krytyków
Wściekły Byk
powrót do forum filmu Wściekły Byk
ocenił(a) film na 7
groszek86

był już założony taki temat

ocenił(a) film na 7
groszek86

Mimo wszystko Rocky :D

ocenił(a) film na 8
Meija17

Rocky

ocenił(a) film na 10
groszek86

Rocky lepszy. Bardziej przełomowy, więcej wniósł do samego gatunku (samemu się z niego wyłamując). Ale obydwa filmy są rewelacyjne.

ocenił(a) film na 9
MishaPl

Ja wolę Byka.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Dwa odmienne style i filmy nie mozna porownywac :P

ocenił(a) film na 9
Czarli_3

Ten sam gatunek, więc można porównywać. Racja jednak, że filmy opowiadają o karierze w inny sposób i mają różny wydźwięk.

ocenił(a) film na 10
groszek86

Bezsprzecznie Wściekły Byk.

ocenił(a) film na 10
Kamileki

No jak widać jednak nie bezsprzecznie:)

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Dla mnie tak. W żadnym elemencie Rocky nie przebija Wściekłego byka. To ten drugi jest lepiej wykonany technicznie, o wiele mocniej zmusza do refleksji, posiada fabułę o wiele bardziej rozbudowaną, a gra aktorska De Niro na poziomie najwyższym.

ocenił(a) film na 10
Kamileki

No ale słowo "bezsprzeczne" zakłada jakąś zbiorowość tej opinii. Oczywistą sprawą jest ze nie będziesz się sprzeczał sam ze sobą.
Technicznie obydwie pozycję są wykonane rewelacyjnie. Wiadomo że Scorsese to mistrz rzemiosła. Pod względem technicznym zazwyczaj niewiele można jego filmom zarzucić. Ale Rocky był bardziej innowacyjny jeśli chodzi o wykorzystaną technikę. Przede wszystkim sam montaż scen. Tutaj to był absolutny prekursor.
Wściekły byk może bardziej zmusza do refleksji ale za to Rocky bardziej oddziałuje na emocje. Dla mnie to emocje są zazwyczaj kluczem do jakichkolwiek refleksji.
"posiada fabułę o wiele bardziej rozbudowaną" Zgadzam się. Chociaż siła Rockyego tkwi właśnie w jego prostocie. To właśnie tą prostotą urzeka. Przez to jest bardziej "prawdziwy".
"a gra aktorska De Niro na poziomie najwyższym" Oczywista sprawa. Zresztą to jest chyba największy atut tego filmu. Natomiast Stallone wypadł bardzo dobrze. Właśnie poprzez swoją surowość. Jest bardzo wiarygodny - naprawdę czuć że pisząc scenariusz w dużej mierze myślał o własnym życiu.
Na temat Rockyego już coś tam kiedyś pisałem, więc zacytuję:
"Rocky to przede wszystkim kamień milowy dla gatunku. To na jego bazie powstawały i powstają wszystkie inne. Jednocześnie film wykracza poza standardy które sam stworzył. Najistotniejszym odrzuceniem konwencji (którą sam tworzył:)) jest strącenie bohaterów z piedestału. W filmie nie mamy ani tych dobrych ani tych złych. Mamy po prostu zwykłych ludzi. Takich z krwi i kości. Weźmy na początek pozytywnych bohaterów. Teoretycznie powinno ich być trzech: Rocky, Adrian i Mickey. Rocky to niemalże antybohater. Po pierwsze jest mało inteligentny. I nie mamy tu cudownej metamorfozy. Rocky taki po prostu jest. Jego własne słowa o tym że nie jest zbyt rozgarnięty są jak najbardziej prawdziwe. Jest to zwykły chłopka z dużym "serduchem". Tym serduchem również walczy. Bo i samych umiejętności nie ma zbyt wiele. Widz nie jest karmiony żadnymi tandetnymi bajkami o brzydkim kaczątku. Tak samo jest w przypadku Adrian. Pozostaję ta szarą myszą do samego końca. Mickey natomiast trenuje Rockyego tylko dlatego że dostał szansę walki o pas. Nie mamy żadnego nawrócenia. Tak samo jest w przypadku tych "złych". Apollo jest co prawda arogancki ale jest również wielkim bokserem. Jego umiejętności nie są nigdy kwestionowane. Ma tez wielkiego ducha sportowego i ani przez chwilę nie zamierza się poddać. Jego trener to wzór profesjonalisty.
Właśnie na tym głównie polega magia tego filmu. Na autentyczności. Pokazuje bohaterów z którymi można się utożsamiać. Nawet sama końcówka jest rewolucyjna. Praktycznie niespotykana. Końcówka która pokazuje co było w tym wszystkim tak naprawdę ważne. Która pokazuje o czym był ten film. Nie o walce na ringu, a właśnie o walce człowieka ze samym sobą. Ze swoimi słabościami, kompleksami. Właśnie dlatego tak inspiruje.
Na zakończenie muszę zaznaczyć iż wszystkie moje opinie dotyczyły tylko i wyłącznie części pierwszej. Kontynuacje pomimo iż dobrze zrealizowane, są już filmami sztampowymi."

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Może użyłem złego słowa. Oczywiście trafnie odebrałeś, że dotyczy to tylko mojej opinii. Pisząc o technice przed oczami ukazuja mi się genialne zdjęcia z Wściekłego Byka. Szczególnie te z pojedynków. Wyglądają tak jak w dzisiejszych reklamach sportowych. Rocky także ma rewelacyjne wykonanie techniczne, ale po prostu nie powalił mnie. Kino lat 70 jest często brutalne, ale też proste i to jest jego wielka siła. Rocky wiadomo, idealnie bazuje na ukazaniu szarej rzeczywistości i swojej prostocie. Jednak ja wolę wydarzenia bardziej rozbudowane. WB opowiada historię dziejącą się w dość długim przedziale czasowym, mamy genialny wątek ze zdradzającą Jake'a żoną, a światek boksu jest ukazany też z tej drugiej strony czyli jako sprzedawanie walk itd. Jest to także prawdziwy i co ważne w tej tematyce dość realny film. Jeżeli chodzi o odbiór filmów to się nieco różnimy. Oczywiście doceniam niektóre filmy za wywoływanie ogromnych emocji - i powiem szczerze Rocky daje ich większą dawkę, ale patrzę także bardzo mocno z chłodnej perspektywy na filmy. Dlatego może uważam Kubricka za najlepszego reżysera, nigdy nie dbał on zbytnio o wywoływanie może nie tanich bo to złe słowo, ale po prostu emocji. Dlatego wolę Full Metal Jacket od np Łowcy Jeleni, Lśnienie od Egzorcysty czy Odyseję Kosmiczną od Gwiezdnych Wojen czy wreszcie Wściekłego Byka od Rocky'ego chociaż właśnie - porównywanie tych filmów mimo mojej odpowiedzi w tym wątku nie jest takie oczywiste. Oba filmy są bardziej dramatami, które pokazują zwyczajnych ludzi chcących odnieść sukces z ich wszystkimi zaletami i wadami. Sport jest tu więc na dalszym planie, chociaż pokaz pojedynków w obu filmach robi wrażenie do dziś. Można więc porównać je z perspektywy dramatu, a mniej filmu sportowego. W przypadku Rocky'ego jak słusznie zauważyłeś liczy się autentyczność, w przypadku Wściekłego byka ciekawie poprowadzona fabuła, i też znowu nie tak bardzo fikcyjna historia.

ocenił(a) film na 10
Kamileki

Może Rocky Ciebie tak nie powalił bo jego techniczny majstersztyk nie jest tak oczywisty. To przede wszystkim montaż. Połączenie obrazu z muzyką. Ich wzajemna synchronizacja. Budowanie napięcia poprzez tępo montażu. Technika ta jest kopiowana w setkach filmów do dziś. Wściekły Byk pod względem wykonania bardziej rzuca się w oczy.
Ja nie ukrywam że lubię proste historię. W ogóle uwielbiam prostotę w sztuce. Co nie znaczy że nie doceniam rozbudowanej historii we Wściekłym Byku. Już wspominałem że obydwie pozycje uważam za rewelacyjne. Po prostu wielowątkowość nie jest dla mnie wartością samą w sobie. W ogóle staram się ograniczać rozkładanie filmów na czynniki pierwsze. W teorii systemów jest taka fajna definicja, że system to jest coś więcej niż zbiór poszczególnych elementów. Tak samo jest w sztuce.
Co do Kubricka to kompletnie się nie zgodzę. Kubrick z wywoływania emocji uczynił sztukę. On się wręcz tym bawił. Czym innym była Odyseja kosmiczna? Ja tą grę emocjami u niego bardzo lubię. A już w takiej pozycji jak Full Metal Jacket jest to bardzo widoczne. W jakim celu był tam zastosowany ten kontrast? Właśnie w celu zaszokowania widza.
"Odyseję Kosmiczną od Gwiezdnych Wojen" Karkołomne porównanie:) Film który nawet ciężko nazwać fabularnym porównujesz do fantasy? Jednak zupełnie inna bajka.
"Lśnienie od Egzorcysty" To jest jedyny przypadek gdzie nie do końca mogę zrozumieć całą tą gloryfikację dzieła Kubricka. Żeby była jasność: Lśnienie to bardzo dobry film, sam mam go w ulubionych i już niezliczoną ilość razy oglądałem. No ale Jedak tyle rewelacyjnych horrorów mieliśmy: Szczęki, Ptaki, Omen, Psychoza (ok, to nie jest horror), Dziecko Rosemary. Kolejność nieprzypadkowa - tak by się ta klasyfikacja u mnie zaczynała. Natomiast mam wrażenie że niektórzy wyższość Lśnienia przedstawiają jak absolut. Ja tam nie dostrzegam tej wyższości.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Czasem jednak przenoszenie definicji systemu na wartość filmu może być pułapką. Film może być słaby, a podobać się wielu ludziom bo niby całość to coś więcej niż suma poszczególnych jej elementów.Czemu więc nie rozłożyć poszczególnych czynników i nie uświadomić komuś, że jednak to nie jest arcydzieło. Rzecz jasna nie mam tu na myśli Rocky'ego tylko słabiutkie filmy. Pisałem, że Kubrick nie dbał o wywołanie emocji u widza za wszelką cenę, co nie oznacza że jego niektóre filmy tego nie czyniły i to w spory sposób :) Podam przykład. Słynne sceny z rosyjską ruletką w Łowcy Jeleni są dla mnie takim ostrym graniem na emocjach. U Kubricka mamy masę okrutnych czy wariackich scen głównie właśnie z Full Metal Jacket i Mechanicznej Pomarańczy tylko czy są one ukazane w taki sposób, aby widz miał w oczach łzy, zasmucił się bardzo czy przeraził? Emocje czuć to jasne, ale są one umiejętne dawkowanie. Dlatego gdybym miał oceniać film przez pryzmat ilości emocji to chyba 1 miejsce miałby Człowiek z blizną. Tylko, że to nie jedyny i dla mnie nie główny wyznacznik dobrego filmu. Dziwne to moje wywody o emocjach, ale mam nadzieję że połapiesz się w nich mniej więcej:) Lśnienie jest wg mnie horrorem nr 1 bowiem nikt tak dobrze nie oddał klimatu grozy jak Kubrick. Taki króciutki argumencik bo już się tyle napisałem, że jeżeli chciałbyś coś dłuższego to poszukam i skopiuję.

ocenił(a) film na 10
Kamileki

Wielu twórców zbudowało swoją potęgę właśnie na takiej definicji system. Np. taki Jarmusch. Naprawdę chcesz rozkładać jego filmy na czynniki? Dla mnie ta definicja jest podstawą. Nie znaczy to oczywiście że nie będę w stanie docenić poszczególnych elementów. Jednak sztuka to nie matematyka. Tam jest coś zdecydowanie więcej. Suma poszczególnych elementów to zbytnie uproszczenie sprawy. Sprowadzenie sztuki do rzeczy błahej, do czegoś równie zwykłego jak montaż samochodu. Ja tam jednak widzę coś więcej. Powiedzmy duszę.
"Czemu więc nie rozłożyć poszczególnych czynników i nie uświadomić komuś, że jednak to nie jest arcydzieło." Naprawdę to robisz? Nie żartujesz? Przecież to jest przejaw braku wrażliwości. Odbiór filmu to rzecz bardzo indywidualna. W ogóle takie pojęcia jak dobry i zły w sztuce zależą głównie od punktu widzenia. No daj Ty spokój:) Przecież w sztuce te same argumenty można przetaczać in plus jak i in minus. Np. wspomniana prostota. Nie znaczy to że o samych gustach nie można dyskutować (na takich forach wręcz trzeba - bo co innego my właśnie robimy). Tylko nie ma czegoś takiego jak obiektywne fakty przy ogólnej ocenie filmów. Widzę że chyba jednak jesteś jednym z tych użytkowników posiadających dostęp do objawionej prawdy absolutnej:)
Właśnie o to chodzi w Full Metal Jacket. O ten kontrast. On jeszcze potęguje emocję u świadomego widza. Np. słynna scena w helikopterze. Właśnie o te zderzenie luzu z makabrą chodzi. Jeszcze bardziej zwraca się na takie sceny uwagę. Nie widzę dysonansu pomiędzy FMJ a Łowca jeleni (oczywiście kwestia bardzo indywidualna).
Dla mnie emocje w filmie odgrywają wielką rolę. Zawszę sztukę przede wszystkim starałem się czuć. Wiedza jest pochodna. Moim ulubionym filmem jest np. Skazani na Shawshank. Bardzo prosta historia, operująca prostymi środkami. Co prawda pod względem technicznym jest zrealizowany wzorowo ale nie ma tam ani odkrywczej formy ani metaforycznej treści. Film jednak wywołuje u mnie określone emocje. W jaki celu mam mu je odbierać, rozbijając go na czynniki pierwsze? Przecież ja te filmy oglądam "gratis". Absolutnie nie widzę problemu w tym że zachwycam się jednocześnie Skazanymi i Odyseją Kosmiczną.
Wydaje mi się też że trochę źle mnie rozumiesz. Próbujesz (a przynajmniej tak mi się wydaje) sprowadzić emocję do "wyciskania łez". Tylko mi całkowicie o co innego chodzi. Bardziej przyrównałbym to do uczucia katharsis po seansie. Po prostu albo coś czujesz albo nie. Zapewne też masz takie filmy które bardzo cenisz ale jednak nie masz ochoty ich oglądać jeszcze raz. Nie miały właśnie tego "czegoś". Chyba moje wywody o emocjach są jeszcze dziwniejsze:)
Klimat grozy jednak raczej nie będzie podlegał argumentacji. Znowu wchodzimy w sferę emocji. Zbyt indywidualna sprawa. Dla mnie w każdym bądź razie, jeśli chodzi klimat grozy to dla mnie zdecydowanym nr 1 jest Omen.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

"Naprawdę to robisz? Nie żartujesz? Przecież to jest przejaw braku wrażliwości."
Jeżeli film jest słaby i większość elementów jest zła, a komuś się podoba dany film tylko dlatego, że nim wstrząsnął to czemu nie ? Rzecz jasna nie robię tego często, tylko w oczywistych przypadkach właśnie, gdy widzę że ktoś wychwala coś jawnie słabego (dla mnie jest pewna granica w sztuce gdzie można obiektywnie stwierdzić coś na plus bądź na minus). Nie mam dostępu do objawionej prawdy absolutnej - zauważ, napisałem "dla mnie Wściekły Byk jest lepszy". Jestem daleki od snobizmu - doceniam niemal każdy rodzaj kina. Obiektywnie który filmy WB czy Rocky jest lepszy to już nie mogę powiedzieć bo Rocky ma bardzo dobry poziom, a tu już decydują tzw. własne upodobania.
To prawda, że w FMJ mamy masę kontrastowych scen, w tej z helikoptera ten gość odpowiada rozbrajająco na pytanie Jokera czy kobiety i dzieci też zabija - czasami tak, łatwiej jest strzelać bo wolniej biegają.Dają sporo do myślenia tego typu sceny, ale w Łowcy Jeleni było tak (na chwilowe potrzeby taki skrót fabuły): mieliśmy do czynienia z sielanką kilku przyjaciół, potem jeden bierze ślub, świetnie się bawią i wyjeżdżają na wojnę. Ale nie ma tak, że startujemy z punktu zerowego, od razu widzimy bohatera granego przez De Niro palącego ludzi na wojnie by natychmiast być świadkiem dramatycznej sceny gry w ruletkę. O to mi chodzi - człowiek ogląda coś spokojnego, widać jak ludzie bawią się na weselu i nagle mamy do czynienia ze scenami okropnymi. U Kubricka w FMJ mamy wiele obrazów gdzie widzimy kilkanaście mocnych scen, ale to nie daje takiego efektu emocjonalnego jak w Łowcy Jeleni. Dość słusznie zinterpretowałeś to co chciałem przekazać odnośnie emocje, ale nie chodziło mi dokładnie o wyciskanie łez tylko o odczucia podczas samego seansu. Jeżeli natomiast mówić o odczuciach po seansie to ja takiego stanu nie nazywam emocjami i może stąd się nie zrozumieliśmy. Jeśli tak to filmy Kubricka są po tym względem oczywiście kapitalne. Niektóre sceny a i linie dialogowe zostają w głowie na zawsze. To o czymś świadczy.

ocenił(a) film na 10
Kamileki

No zależy jak to robisz. Jeżeli podajesz mu argumenty które świadczą na niekorzyść filmu, to w porządku. Ważne żeby nie być aroganckim. Mówisz ze nie jesteś. Ok. Problem jest niekiedy z tym ustaleniem granicy. Dla niektórych granicą będzie Ciacho, dla innych wszystko co nie przypadło im do gustu. Miałem już przypadki gdy ktoś odbierał mi prawo głosu bo dałem dychę Skazanym. Nie żeby mnie to bolało tylko jest to właśnie taki przejaw skrajnego prostactwa. Właśnie wspomnianego przeze mnie braku wrażliwości.
Z tymi emocjami chyba rzeczywiście się nie zrozumieliśmy. Przyznaje, moja wina. Chyba niezbyt jasno wyraziłem o co mi chodzi. Chodziło mi właśnie o to że po seansie "czujesz" ten film. Strasznie indywidualna sprawa. W twoim ujęciu rzeczywiście słowo emocje ma pejoratywne zabarwienie. Zapewne chodziło Ci o wykorzystywanie przez reżysera pewnych sztuczek w celu uzyskania określonego efektu (najczęściej wzruszenia). Zbliżenie kamer, podkład muzyczny, kilka łez na ekranie itd. Często takie chwyty mocną rażą. No ale niekiedy trzeba uprościć film. Można wtedy dotrzeć do większej liczby odbiorców.

ocenił(a) film na 9
groszek86

Byk to bardziej w stronę dr. psychologicznego o tle sportowym, przede wszystkim o wadach, ciemnej stronie człowieka, ktory z walki na walki podupada moralnie, odwraca się od niego brat, caly czas weszy zdrade swojej zony, Jake w wykonaniu Boba jest nieufny, gwałtowny, nic mu się nie podoba, tak ludzki, rzeczywisty, że aż ciarki przechodzą, że aż mu się współczuje, po prost widać postać, która żyje swoim życiem. Wielka, na tę chwilę największa rola jaką widziałem. "To wszystko jedno wielkie przedstawienie" - incredible cytat. Rocky lepszy jako sportowy, Byk lepszy jako film.

groszek86

Rocky jak dla mnie nie był dramatem- Balboa to był po prostu sympatyczny przygłup :)
We wściekłym byku mamy poważnie pokazane problemy rojące się w głowie Jake'a i to jak odbija się to na jego najbliższych i na nim samym.

ocenił(a) film na 10
mgolab

Jeżeli dla Ciebie Rocky nie był dramatem, to znaczy że nie wiesz czym jest dramat.

MishaPl

Wściekły byk był dramatem, symetria była dramatem, wszyscy jesteśmy Chrystusami był..
To są dramaty, a nie tam jakiś Rocky. Wątek ojca i syna mnie jedynie troszkę ruszył, a i to nie było zbytnio wyszukane, ot przeciętny chwyt na widza ;)

ocenił(a) film na 10
mgolab

Tą wypowiedzią potwierdziłeś że nie wiesz co to jest dramat. Rocky jest klasycznym przykładem dramatu.
Jaki wątek ojca i syna? Chyba pomyliłeś filmy.

MishaPl

Piąta oraz szósta część- zgrzyty pomiędzy Rockym i jego synem. Swoją drogą jedynka była taka se (moim zdaniem), a 6 i 5 to już w ogóle tragedia.
Ej, powiedz mi gdzie widzisz dramat w tym filmie? Wydaję mi się, że wiążesz z Rockym sentyment i dlatego tak uparcie brniesz w swoim przekonaniu :)

ocenił(a) film na 10
mgolab

Ty sobie jaja robisz? Mówimy o Rockym a Ty nagle piszesz o Rocky 5 i Rocky Balboa. Co ma piernik do wiatraka? Jeszcze piszesz że jedynak była taka se... No i jak tu poważnie dyskutować?
Gdzie ja widzę tam dramat? Wszędzie. Jak można tam dramatu nie widzieć. Samego sportu jest tam góra 15 minut. Zacznij od zapoznania się z definicją dramatu, bo inaczej ta dyskusja nie będzie miała sensu.
Sentyment? Rocky powszechnie jest uznawany za klasyka światowej kinematografii. Jak chcesz dowiedzieć się co takiego w tym filmie dostrzegam, to przeczytaj moje wcześniejsze posty w tym temacie.

MishaPl

:)Każda następna część rocky'iego była bezpośrednią kontynuacją poprzednika. Tworzyła spójną i jedną historię boksera, który miał swoje wzloty i upadki, momenty chwały i upokorzenia.
Dramatem też jest; przynajmniej dla Rocky'iego, że jest takim przygłupem :)

ocenił(a) film na 10
mgolab

Rozmawialiśmy na temat Rockego. Jest to zamknięta historia i kontynuacje (tworzone przez innych ludzi) nie mają nic do rzeczy.
"Dramatem też jest; przynajmniej dla Rocky'iego, że jest takim przygłupem :)" Po Twoich postach mam wrażenie że niektórzy z tym czują się świetnie.
Ta rozmowa nie ma sensu bo Ty nawet nie wiesz o czym dyskutujesz.

MishaPl

Uhu, zaczynasz obrażać. Faktycznie nie ma sensu, dzięki.

ocenił(a) film na 8
MishaPl

Bez urazy, ale "Rocky" to chyba Twój ulubiony film... ;-)

ocenił(a) film na 10
komosinski

Ulubiony nie. Na pewno jeden z ulubionych. Ale nie widzę gdzie tutaj miałby być uraza.

ocenił(a) film na 8
MishaPl

"Rocky" mimo całej swojej "głębi" to dalej kino popowe, raczej niskich lotów (lub mówiąc bardziej dyplomatycznie: niezbyt wysokich). Adresatem jest takiego kina jest mało wymagający widz. Z założenia ma to być kino lekkie, łatwe i przyjemne. Ewentualna refleksja, która jest wynikiem obejrzenia takiego typu obrazów jest efektem raczej ubocznym niż celowym działaniem autorów.

Podobnych emocji dostarcza "Kickboxer" czy "Krwawy sport".

Sądzę, że trudno jest porównywać dwa filmy o tak różnym poziomie. Sądzę, że jedynym łącznikiem są realia, w których osadzono akcję i głównego bohatera.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
komosinski

No i jak niby mam się do twojego postu odnieść? Co ja mam zrobić z tym "niskich lotów"? Jaki to jest w ogóle argument? Może powiem że to jest kino wysokich lotów i tak się będziemy przedrzeźniać?
"Głębia" tego filmu jak najbardziej była intencją twórców. I o portrecie człowieka (bokser jest tylko pretekstem) jest ten film. Dostrzeganie w tym filmie tylko rozrywki jest rezultatem bezrefleksyjnego odbioru części widzów. Bardzo popularne zresztą zjawisko.
Porównanie do Kixboxera i Krwawego sportu to już w ogóle jakiś żart. Radzę unikać trudniejszych filmów skoro analiza Rockego tak kiepsko ci wychodzi.
Filmy są dosyć podobne. Porównanie jak najbardziej uzasadnione, a wręcz oczywiste (filmy te zawsze były ze sobą porównywane).

groszek86

Rocky.

ocenił(a) film na 6
groszek86

Rocky jest bardziej motywacyjny...Zresztą nie ma sensu to porównanie.

ocenił(a) film na 9
groszek86

Ja bym tego nie porównywał. Myślę, że bardziej trafnym porównaniem byłoby zestawienie Wściegłego Byka i Człowieka z Bzlizną. Dwie wielkie kreacje i dwa filmy w których główny bohater przechodzi niekorzystną przemianę wewnętrzną pod wpływem napływy pieniędzy i zdobycia sławy. Oczywiście ja wybrałbym Byka :)

Wściekły Byk 9/10 > Scarface 7/10

użytkownik usunięty
groszek86

ROCKY <3

użytkownik usunięty
groszek86

Rocky to fajna bajka. Wściekły Byk z kolei to prawdziwe życie z genialnym De Niro. Stawiam na Byka. Mimo to uważam że oba filmy zasługują na najwyższą ocenę:)

użytkownik usunięty
groszek86

BYK!

ocenił(a) film na 10
groszek86

Kunszt aktorski Sylvestra Stallone nawet w połowie nie dorównuje Robertowi De Niro. Poza tym to nie jest film o sporcie.

ocenił(a) film na 10
loolee

A czy gra aktorska jest jednym czynnikiem wartościującym film? Taką droga dojdziemy do jakiś absurdów. Poza tym Rocky dokładnie w takim samym stopniu nie jest filmem o sporcie jak i Wściekły byk. Jeżeli ktoś tego nie dostrzega to znaczy że po prostu źle zinterpretował Rockego.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Rocky to bajka :)

ocenił(a) film na 10
loolee

A rzeczywiście, argument na poziomie. Dobrze że zawczasu błysnąłeś ignorancją i nie będzie trzeba marnować czasu na dyskusję.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

O czym ty chcesz dyskutować, spójrz na swój kokpit ulubionych pozycji buehhh

ocenił(a) film na 10
loolee

Podobno trudniej wyczyn powtórzyć, niż go dokonać. Tym większe należą ci się więc gratulacje, za konsekwentne podtrzymywanie wizerunku lokalnego debila.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

I to jest cały twój iloraz inteligencji, wyzwać kogoś na forum. Nie odpisuj bo się tylko pogrążasz :)

ocenił(a) film na 10
loolee

Aleś mi teraz dowalił. Zgadzam się. Przecież każdy wie że iloraz inteligencji w sposób bezpośredni wynika z kultury osobistej.

ocenił(a) film na 8
MishaPl

Chyba to jednak jest odwrotnie ;-/

ocenił(a) film na 10
komosinski

Niestety ale również nie bardzo.

ocenił(a) film na 6
loolee

Nie rozumiem, właściwie same uznane klasyki ma w ulubionych...

ocenił(a) film na 10
jasiu15

Może poszerzcie kinematografie o pozycje które nie są "podane na tacy" :]

ocenił(a) film na 6
loolee

Czyli dałeś 10 Eraserheadowi i Psu Andalzuyjskiemu i masz awangardowy gust? Skąd wiesz co on ma za filmy poza swoim topem, który widzisz?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones