Tak z ciekawości: czy tylko mi film w wielu aspektach kojarzy się z "Truposzem" Jarmuscha?
W obu mamy wspólną podróż białego i Indianina, przy czym biały (w "El abrazo..." w jednej z linii narracji) zmierza w kierunku swojej śmierci, Indianin zaś jest jego przewodnikiem. Obaj Indianie są outsiderami swoich społeczności. Obaj przynajmniej w części wychowali się pod wpływem kultury białego człowieka, co zostawiło na nich niezatarte piętno.
Nie to, żebym twierdził, że to jakiś remake w innej scenerii, nic z tych rzeczy. Tak tylko przyszło mi do głowy, żeby zasygnalizowac :)