Mam wrażenie że film jest zrobiony na siłe, aktorzy bądź co bądź bardzo dobrzy, tutaj zagrali jak polscy piłkarze, kompletnie nie dopasowani do ról i bez wzajemnej współpracy;/ nawet malkovich który role czarnych charakterów ma w małym paluszku, w wojnie uczuć zgubił gdzieś charyzme i charakter...Farmiga...no cóż, sztuczna i bez pomysłu na pokazanie rozdowjenia miłosnego między mężem-szaleńcem a niemcem...Szkoda, niewykorzystany materiał :(
Po za tym- większość tych "Rosjanek" wyglądała jak Niemki... Niemcy zupełnie jak typowi Amerykanie. I na dodatek mówią po angielsku, co dla mnie jest kompletnym nieporozumieniem w filmie o konflikcie germańsko-rosyjskim...