Przede wszystkim mamy tu sześć nowych lalek (z czego część to inne wersje tych, które już znamy - kompletnie beznadziejny pomysł), które poruszają się dobrze, a nie jak w poprzedniej części. David DeCoteau przybrał tu pseudonim, żeby ludzie zniesmaczeni poprzednią częścią "Władcy lalek" (którą wyżej wymieniony również wyreżyserował), dali szansę jego nowemu dziełu. No i w sumie film jest lepszy od dwóch poprzednich części (choć niewiele lepszy od "piątki"), ale niestety ani nie jest krwawy, ani nie stara się być straszny (trzy mumie, które potrafią czarować, to nie to).