"Płonące istoty" stworzył zupełnie nową formę kina glamour. Ta 43-minutowa seria egzotycznych obrazów, okraszonych przestarzałą muzyką pop, stanowi skrzyżowanie artyzmu... Zobacz pełny opis
"Płonące istoty" stworzył zupełnie nową formę kina glamour. Ta 43-minutowa seria egzotycznych obrazów, okraszonych przestarzałą muzyką pop, stanowi skrzyżowanie artyzmu Josefa von Sternberga z delirycznym filmem amatorskim o transwestytach (choć transwestyci to nienajlepsze określenie na grono arabskich konkubin, hiszpańskich tancerek,"Płonące istoty" stworzył zupełnie nową formę kina glamour. Ta 43-minutowa seria egzotycznych obrazów, okraszonych przestarzałą muzyką pop, stanowi skrzyżowanie artyzmu Josefa von Sternberga z delirycznym filmem amatorskim o transwestytach (choć transwestyci to nienajlepsze określenie na grono arabskich konkubin, hiszpańskich tancerek, blond wampirów i zmysłowych bitników, z których część to prawdziwe kobiety). Zgodnie ze swą pragmatyczną estetyką, Smith wykorzystał tu starą, czarno-białą taśmę, nadając obrazom migoczącą ulotność świata na wpół pochłoniętego przez żar własnych pragnień. Jednocześnie prymitywny i skomplikowany, zabawny i przejmujący, spontaniczny i wystudiowany, szalony i apatyczny, rubaszny i delikatny, energiczny i nostalgiczny, odważny i wyszukany, świeży i wyblakły, niewinny i wymęczony, wysoki i niski, surowy i ugotowany, podziemny i nieziemski, czarno-biały i biało-biały, skomponowany i chaotyczny, perwersyjny i ubogi, film "Płonące istoty" jest dziełem nowatorskim.
Orgia w okolicach 15 minuty zdecydowanie kojarzy mi się z przemocą (zwłaszcza te jęki) - stos ciał wydających ostatnie tchnienie jak na polu bitwy. Po prostu Eros i Tanatos. Co sądzicie o tym?
z cyklu: idąc wbrew swoim przyzwyczajeniom wziąłem udział w tym wydarzeniu, gdyż..
cóż, z orientacji w poziomie niewiele po latach zostało, i dobrze, natomiast to co zostało to warstwa dekoracyjna filmu; estetyka układu ciał scalonych przypominających wodne bryzgi, ewentualnie figury geometryczne, odsyłająca...
Przez moment jawnie pornograficzne arcydzieło awangardy Jacka Smitha. Parodystyczne ujęcie słodkich hollywoodzkich przygodówek w typie "Baśni 1001 i jednej nocy". John Waters przy robieniu kultowego "Pink Flamingos" zapatrzył się w styl tego filmu.