http://www.filmweb.pl/user/impactor
M.i.n. szydzi na swoim blogu z Biblii, że podaje przepis na "chleb z g****a"

Hubert_Michalak

Wczytaj się w kontekst dyskusji i nie męcz mnie więcej. Przecież to są proste zdania i metafory. Skoro piszę , że trzeba dowieść raczej nieistnienia a nie istnienia Boga, analogicznie jak na rozprawie sądowej - skoro owo nieistnienie jest w sensie ontologicznym "winą", to chyba proste, prawda? Więc nie przypisuj mi niepopełnionych błędów, z łaski swojej.

jos_fw

"trzeba dowieść raczej nieistnienia a nie istnienia Boga, analogicznie jak na rozprawie sądowej" Do ciebie dalej nie dociera, że dowodzi się twierdzeń?

Hubert_Michalak

A czym jest zdanie "Bóg nie istnieje"? Weź się w garść

jos_fw

Negacją twierdzenia "Bóg istnieje".
Twierdzenie o bogu/bogach ze względów logicznych musi pojawić się przed swoją negacją - ogarniasz to?
Ateizm jest wtórny względem teizmu, jest na niego odpowiedzią. Nie da się zanegować idei, która nie istnieje, nie została wypowiedziana.

Hubert_Michalak

"Twierdzę, że Bóg nie istnieje." Jest to twierdzenie. Mogą być zdania twierdzące względem siebie sprzeczne. Co było pierwotnie - nie wiemy. Jak pierwsze iskry świadomości się kształtowały to od razu krystalizowały ogląd świata supranaturalistycznie? Być może tak, być może nie. Przypomina to spór o pierwotność jajka i kury. W sądzie natomiast - skoro ktoś zostaje przed nim postawiony - to pierwotne są zarzuty, czyli teza, że jest winny. Natomiast aparatura sądownicza jest obowiązana działać wedle zasady domniemania niewinności.

jos_fw

Wyobraź sobie dwóch spośród "pierwszych ludzi".
1 - Bóg nie istnieje!
2 - Kto?
1 - No bóg.
2 - Ale co to jest bóg?
Jak, mam nadzieję, widzisz na podstawie tej prymitywnej scenki rodzajowej nie da się odrzucić nieistniejącej idei. Ludzie najpierw musieli wymyślić koncept boga/bogów, by móc go później odrzucić. Jeśliby (z czym się nie zgadzam) pierwszym świadomym oglądem rzeczy był ogląd supernaturalistyczny, to nie wytworzyłby on przecież koncepcji braku bytu, którego istnienia nikt by nie postulował.

"Przypomina to spór o pierwotność jajka i kury." Pierwsze było jajko. Czy ty w ogóle uważałeś na lekcjach innych niż religia?

Hubert_Michalak

jednak jajko! Na religii mówili, że kura.
Nie rozumiesz jednak tej prostej metafory. Pierwotny pogląd: Bóg istnieje. Pojawiają się oskarżyciele: Bóg nie istnieje. Ale sąd działa wedle zasady domniemania niewinności. Trzeba dowieść nieistnienia Boga. Oczywiście ma to wykazać raczej absurdalność tego typu dowodzeń; bo w tym wypadku (jak i w niektórych realnych procesach) bardziej tu działa czysta sofistyka i sprawność" adwokatów" i "prokuratorów" niż dowodzenie rzeczywiste. Co chyba i dla Ciebie jest oczywiste.
jeśli ktoś Ci powie, że widział "krzew gorejący", a Ty mu nie uwierzysz, to jak ma Ci to udowodnić?

jos_fw

Trzeba było nie spać na biologii.

Nie, to ty nie rozumiesz, że ta metafora jest tylko metaforą (i to błędną). Nie ma żadnego sądu przed którym toczy się sprawa. Jest za to twierdzenie głoszone przez teistów, którego nie dowodzą.

To zależy od bardzo wielu czynników, ale prawdopodobnie bym mu uwierzył na słowo - tzn. uwierzyłbym, że miał urojenia i jest święcie przekonany, że gadał z płonącym krzakiem.

Hubert_Michalak

Troszkę tracę do Ciebie cierpliwość. Prof. Mark Roger i dr David Quigley twierdzą, że kura (oczywiście nie traktowana dosłownie), ale też pewnie spali na lekcjach biologii. Sam przyznałeś - pierwotny pogląd - Bóg istnieje; ok. Pada oskarżenie: Boga nie ma. Więc stosując analogię z rozprawą sądową - mój tok myślenia jest oczywisty. Istnienia Boga nie da się dowieść ani obalić. ja rozumiem zasadę logiki, wedle której trzeba dowieść istnienia jakiś bytów. Ale przecież istnieje też sfera hipotez - np. nt. istnienia E.T. albo możliwości zaistnienia SI. Nie da się ich obalić, bo zawsze możesz ekspediować ich odkrycie/zaistnienie w przyszłość.

jos_fw

"Prof. Mark Roger i dr David Quigley twierdzą, że kura" Nie, nie twierdzą. Może idź już spać, bo zaczynasz mieć problemy z czytaniem ze zrozumieniem?

Skoro tak bardzo upierasz się przy tej sądowej metaforze, to pojmij przynajmniej, że nie jest to sprawa karna, tylko cywilna - o ustalenie stanu faktycznego. Ten wydumany sąd ma ocenić czy stanem faktycznym jest istnienie boga/bogów, czy ich nieistnienie; a ponieważ strona twierdząca, że bóg/bogowie istnieją nie ma zamiaru przedstawiać dowodów... sam chyba rozumiesz.
Strona przeciwna również milczy, ponieważ NIE UDOWADNIA SIĘ NIEISTNIENIA!

Hubert_Michalak

Twierdzą, że Twoja teza o pierwszeństwie jajka jest bzdurą! I sam spór jest bzdurą! Tyle, jesli idzie o twe kompetencje biologiczne. Strona oskarżona nie musi przedstawiać dowodów. A spór o istnienie Boga jest tak samo idiotyczny jak spór o pierwszeństwo jaja i kury. Idioci wypowiadają w tych kwestiach zdecydowane sądy.

jos_fw

"Twierdzą, że Twoja teza o pierwszeństwie jajka jest bzdurą! I sam spór jest bzdurą!" Hola, hola! Jeszcze przed chwilą pisałeś, że "Prof. Mark Roger i dr David Quigley twierdzą, że kura" (była pierwsza). Poza tym nie twierdzą, że spór jest bzdurą, tylko że jest bezcelowy (co skądinąd jest prawdą). Skoro już powołujesz się na Wikipedię, to dlaczego nie wspominasz, że "odkrycie to pozostaje jednak w sprzeczności z wcześniejszymi analizami, na podstawie których sformułowano inne wnioski"? Dlaczego przemilczasz niewygodne dla siebie fakty? Brak ci odwagi, by przyznać się do błędu?

"Strona oskarżona nie musi przedstawiać dowodów." Jaka strona oskarżona (bawimy się dalej w sąd)? W sprawie o ustalenie stanu faktycznego nie ma strony oskarżonej! Tak bardzo wszedłeś w tę metaforę, że zatraciłeś meritum sprawy.

Hubert_Michalak

Oh, to już nie jajko? No zobacz, miałeś taką dogłębną wiedzę biologiczną, z takim zdecydowaniem i swadą się wypowiadałeś: JAJKO BYŁO PIERWSZE!!!!!! A tu krótka lektura wikipedii wystarczy, by zachwiać tą pewnością. I - nagle - okazuje się, że "spór jest bezcelowy". Zabawny jesteś...

jos_fw

Ty naprawdę masz problem z czytaniem za zrozumieniem! To, że uważam, że spór jest bezcelowy nie znaczy, że nie mogę (na podstawie dowodów) opowiedzieć się po jednej ze stron. Pierwsze było jajko - i co z tego? I nic! Gdyby pierwsza była kura - też nic! Nie ma znaczenia co było pierwsze, ale dowody wskazują, że jajko (to jest moja niezmienna i niezachwiana - póki co - opinia).

"Mało tego - tej sprawy nikt nie wygra" Skoro głosiciele twierdzenia nie udowodnili go, to górą są "negacjoniści".

Hubert_Michalak

Spór jest bezcelowy, ponieważ dowody są niewystarczające. Ty używasz czasem mózgu? Wybacz, może trochę Cię obrażam, ale jesteś upierdliwcem, który nie potrafi przyznać się do błędu.

jos_fw

Spór jest bezcelowy jeśli jego rozwiązanie niczego nie zmieni.
Jeśli dowody są niewystarczające, to spór jest nierozstrzygalny.

Nie dziękuj.

Hubert_Michalak

No właśnie uciekasz w typowe sofizmaty. Trzymam cię za gardło i nie puszczę. Spór o istnienie Boga jest nierozstrzygalny, ergo - uczestniczenie w nim jest bezcelowe. Nie ma za co.

jos_fw

Ależ jest rozstrzygalny - wystarczy, że teiści przedstawią dowody na jego istnienie.

Spór o to czy pierwsze było jajko, czy kura jest bezcelowy, bo jego wynik nic nie zmieni; ale na to, że pierwsze było jajko dowody są wystarczające.

Hubert_Michalak

Jest mnóstwo nierozstrzygalnych problemów - obce formy życia, początek wszechświata etc. Nikt zdrowy na umyśle nie powie, że obcych pozaziemskich form życia nie ma i koniec. I nikt nie powie, że są. Skoro początek rzeczywistości nie jest znany, nie oznacza, że go nie ma. Bo rzeczywistość jest. Ogarnij się. I daj spokój jajkom - tu już z siebie jajcarza zrobiłeś w wystarczającym stopniu ;)

jos_fw

Widać nie tylko z podstawami biologii nie jesteś za pan brat...

Hubert_Michalak

masz bardzo podobny styl pisania do impactora. Zauważyłem też, że ani razu nie wchodzisz tu z nim w dialog. Nie rozmawia się z samym sobą?

Hubert_Michalak

>>> Ależ jest rozstrzygalny - wystarczy, że teiści przedstawią dowody na jego istnienie.

A dlaczego teista ma Ci przedstawić dowód na istnienie Boga w którego WIERZY bez dowodu?
Ja myślę,że każdy filozof powinien wiedzieć,że wiara nie potrzebuje dowodów, bo to WIARA.
Gdyby były dowody na istnienie Boga, to wiara nie miałaby sensu. Nie można wierzyć w coś, co jest udowodnione.
Zwróc uwagę,że w oparciu o sam rozum nie jest w stanie podjąć jakiejkolwiek nawet najprostszej decyzji i zyskać jakiegokolwiek poznania a zwłaszcza uzasadnić poglądu, że poglądy trzeba uzasadniać a co dopiero uzasadnić wiarę w istnienie Boga.

Agnieszka_NicCiDoTego

"A dlaczego teista ma Ci przedstawić dowód na istnienie Boga w którego WIERZY bez dowodu?" Jeśli twierdzą, że wierzą w swoich bogów bez dowodów to oczywiście ich nie wymagam - i kierując się zasadą "coś co można przyjąć bez dowodów można również bez dowodów odrzucić" kończę dyskusję. Ale takich teistów jest bardzo mało (szczególnie wśród aktywnych w dyskusjach). Większość teistów podaje tak płytkie, infantylne i często nielogiczne i antynaukowe dowody, że przyzwoitość intelektualna nie pozwala mi milczeć.

Hubert_Michalak

No dobrze, rozumiem.... ja myślę,że może wierzący nie wiedzą, że nie powinni nic udowadniać ... a ateiści,że nie powinni wymagać dowodów na wiarę, bo to WIARA...
pewnie dlatego dyskusje pomiędzy ateistami i teistami przebiegają tak burzliwie i obie strony po prostu nie mogą się zrozumieć

Hubert_Michalak

>>> Ależ jest rozstrzygalny - wystarczy, że teiści przedstawią dowody na jego istnienie.

A dlaczego teista ma Ci przedstawić dowód na istnienie Boga w którego WIERZY bez dowodu?
Ja myślę,że każdy filozof powinien wiedzieć,że wiara nie potrzebuje dowodów, bo to WIARA.
Gdyby były dowody na istnienie Boga, to wiara nie miałaby sensu. Nie można wierzyć w coś, co jest udowodnione.
Zwróc uwagę,że w oparciu o sam rozum nie jest w stanie podjąć jakiejkolwiek nawet najprostszej decyzji i zyskać jakiegokolwiek poznania a zwłaszcza uzasadnić poglądu, że poglądy trzeba uzasadniać a co dopiero uzasadnić wiarę w istnienie Boga.

Hubert_Michalak

W sprawie o ustalenie stanu faktycznego nie ma strony oskarżonej! Mało tego - tej sprawy nikt nie wygra

Hubert_Michalak

Była taka książka C.S. Lewisa "Bóg na ławie oskarżonych" - chyba mi się ta metafora wzięła.

jos_fw

@jos_fw,

►►► Skoro piszę , że trzeba dowieść raczej nieistnienia a nie istnienia Boga, analogicznie jak na rozprawie sądowej...

Pieprzysz, kolego. Dowieść trzeba każdego twierdzenia logicznie pozytywnego. Czyli tak nieistnienia (co jest niemożliwe), jak istnienia.

I dopóki tego istnienia nie dowiedziesz, to nie masz podstaw by twierdzić, że to coś istnieje, a pozycja „tak, istnieje” pozostaje błędna – bo nieodróżnialna od fałszu - z definicji.

I dlatego tematem moich wątków jest tylko i wyłącznie dowodzenie błędności pozycji teistycznej, a nie nieistnienie boga.

Mam nadzieję, że ogarnąłeś się przynajmniej na tyle, żeby zacząć odróżniać postawę „nie przyjmuję, że TAK, a Twoja argumentacja pro-TAK jest nonsensowna” od „przyjmuję, że nie”.


►►► Sam przyznałeś - pierwotny pogląd - Bóg istnieje; ok. Pada oskarżenie: Boga nie ma.

A od kiedy to „bóg istnieje” jest poglądem pierwotnym, domyślnym, wyjściowym?
Stanem wyjściowym jest brak poglądu n/t boga (czy czegokolwiek innego), i dopiero z niego – jeżeli istnieje ku temu jakikolwiek dobry powód (co teistom wcale nie jest potrzebne) – można przejść do poglądu, że coś takiego istnieje lub nie.



►►► mój tok myślenia jest oczywisty. Istnienia Boga nie da się dowieść ani obalić.

I tym oto sposobem przyznałeś, że ateizm jest jedyną uzasadnioną postawą.



►►► ja rozumiem zasadę logiki, wedle której trzeba dowieść istnienia jakiś bytów. Ale przecież istnieje też sfera hipotez - np. nt. istnienia E.T. albo możliwości zaistnienia SI. Nie da się ich obalić, bo zawsze możesz ekspediować ich odkrycie/zaistnienie w przyszłość.

A od kiedy to hipoteza = przyjęcie za prawdę?
Hipoteza to tylko pomysł który później można dopiero zderzać z rzeczywistością by sprawdzić, czy istnieją jakiekolwiek podstawy do przyjęcia go za prawdę. I jeśli są – to dopiero wtedy przestaje to być hipotezą i zostaje przyjęte za prawdę. Dlatego też hipotez się nie obala, bo nie ma czego obalać – ponieważ nie są stwierdzeniem n/t stanu faktycznego (czyli nie są teorią).


►►► masz bardzo podobny styl pisania do impactora. Zauważyłem też, że ani razu nie wchodzisz tu z nim w dialog. Nie rozmawia się z samym sobą?

Zapominasz o bardzo istotnej cesze, która odróżnia Huberta ode mnie. On ma cierpliwość do kontynuacji rozmowy z intencjonalnie niereformowalnymi ignorantami. Natomiast u mnie już dawno trafiłeś na listę ignorowanych, dlatego nie jestem powiadamiany o Twoich postach.



@ Hubert_Michalak,

Twierdzenie „bóg nie istnieje” jest nie tyle negacją twierdzenia „bóg istnieje”, tylko osobnym twierdzeniem którego prawdziwość wymaga zademonstrowania tak samo, jak „bóg istnieje”.
Aby jedna pozycja była negacją drugiej, te dwie pozycje muszą się wzajemnie wykluczać i wyczerpywać pulę dostępnych możliwości.

Negacją postawy „wierzę w istnienie boga” jest „nie wierzę w istnienie boga” a nie „wierzę w nieistnienie boga”.

PS
Ciekawa argumentacja n/t tych pierwszych ludzi i odrzucania nieistniejącej idei. Ale w przykładzie, który podałeś, osoba 1 ma w głowie koncept, który odrzuca. Nie uważasz?


-------------------------------------------------------------------------------- -------------------
Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

impactor

Według mnie twierdzenie "bóg nie istnieje" nie do końca jest osobnym twierdzeniem, ponieważ nie może istnieć (nie ma ono sensu) bez wcześniejszego twierdzenia "bóg istnieje". Widać to w przykładzie z "pierwszymi ludźmi" - osoba głosząca "bóg nie istnieje" musiała najpierw wytworzyć koncept boga i następnie go odrzucić; natomiast druga osoba nie zrozumiała zdania "bóg nie istnieje", ponieważ nie znała konceptu boga - brakowało jej twierdzenia, które miałaby odrzucić.

Hubert_Michalak

Myślę, że zaszła tutaj pewna nieścisłość.

Jedynym warunkiem koniecznym do zaistnienia twierdzenia zarówno o istnieniu jak i nieistnieniu bytu jest znajomość konceptu tego bytu, na temat którego się wypowiada. W przeciwnym razie taka wypowiedź w ogóle byłaby niemożliwa.

Tak więc twierdzenie „ten byt* istnieje” nie jest w żaden sposób wymagane, by mogło zaistnieć twierdzenie „ten byt nie istnieje”. Jedyne, co jest wymagane, to zaistnienie konceptu tego bytu w umyśle twierdzenie wypowiadającego.


* - nie mylić z „koncept tego bytu istnieje”

impactor

Ale zaistnienia jakiego konceptu? Czy przypadkiem nie "bóg istnieje"?

Hubert_Michalak

Nie. Zainstnienia konceptu "bóg".

impactor

"Bóg" to tylko nazwa tego konceptu - jego definiendum. Definiens tej koncepcji głosi, że bóg istnieje.

Hubert_Michalak

Czyżby? To czemu piszesz "bóg istnieje"? Przecież jeśli "istnieje" jest częścią definicji konceptu boga, to nie musiałbyś przecież pisać "bóg istnieje" :)

impactor

Bo taka jest gramatyka języka polskiego (i większości innych też).

Hubert_Michalak

Czyli wg tego mówiąc "bóg nie istnieje" mówi się tak naprwadę "bóg istnieje nie istnieje".

A co jeśli mówią "nie wiem, czy bóg istnieje"? Też twierdzę, że istnieje tylko tego nie wiem?

impactor

Nie, mówiąc "bóg nie istnieje" mówi się tak naprawdę "bóg, jako realnie istniejący byt, nie istnieje". Tak samo mówiąc "nie wiem, czy bóg istnieje" mówi się naprawdę "nie wiem, czy bóg rozumiany jako realnie istniejący byt, istnieje". A to z tego powodu, ponieważ bóg jest w tej dyskusji rozumiany jako realnie istniejący byt.

1 - Bóg nie istnieje!
2 - Kto?
1 - No bóg.
2 - Ale co to jest bóg?
1a - Bóg to realnie istniejący stworzyciel Wszechrzeczy.
1b - Bóg to abstrakcyjna postać, za pomocą której można tłumaczyć sobie w zasadzie wszystko.

W odpowiedziach 1a i 1b zawarty jest skrótowy opis konceptu boga odrzucony przez człowieka nr 1.
Teistycznym konceptem boga jest mniej więcej koncept 1a i to do niego odnoszą się ateiści.

Hubert_Michalak

►►► mówiąc "bóg nie istnieje" mówi się tak naprawdę "bóg, jako realnie istniejący byt, nie istnieje". Tak samo mówiąc "nie wiem, czy bóg istnieje" mówi się naprawdę "nie wiem, czy bóg rozumiany jako realnie istniejący byt, istnieje".

Pełna zgoda, i taką pozycję utrzymuję od samego początku naszej rozmowy.


Normalnie operuje się konceptem „bóg”, którego używa się jako podmiotu w zdaniu w każdej sytuacji – niezależnie co o jego istnieniu się twierdzi. Dlatego mogę powiedzieć „bóg nie istnieje” niezależnie od tego, czy ktoś twierdzi, że on istnieje. Tak samo, jak mogę powiedzieć „Gargamel nie istnieje” bez względu na to, czy ktokolwiek twierdzi, że istnieje.

Ale Ty w poprzednich postach zrobiłeś coś innego. Wyrzuciłeś koncept „bóg”, który jest uniwersalnym dowiązaniem do samego bytu lub niebytu, po czym zastąpiłeś je samym istniejącym bytem.


►►►W odpowiedziach 1a i 1b zawarty jest skrótowy opis konceptu boga odrzucony przez człowieka nr 1.
Teistycznym konceptem boga jest mniej więcej koncept 1a i to do niego odnoszą się ateiści.

Nie.
Rdzeń konceptu boga jest identyczny zarówno u teisty, jak i ateisty. Jedyne co ich różni to to, czy uważają oni byt opisywany przez ten koncept za istniejący. Samo istnienie bytu opisywanego przez koncept nie jest integralną częścią konceptu. Gdyby było inaczej, to rozmowa n/t boga pomiędzy teistą i ateistą nie byłaby w ogóle możliwa, ponieważ nie byliby w stanie nawet zgodzić się na temat rozmowy.

I tak w wypadku Twojego przykładu otrzymujemy absurdalną sytuację, w której:


1 - Bóg nie istnieje!

1a - Bóg to realnie istniejący stworzyciel Wszechrzeczy.
1b - Bóg to abstrakcyjna postać (czyli nie istnieje)

Czyli w wypadku 1b:
mamy powtórzenie – jeżeli bóg to postać abstrakcyjna, nieistniejąca, to mówienie o nim „nie istnieje”
jest nonsensowne, bo jego nieistnienie zawarte byłoby w samym słowie bóg.

A w wypadku 1a:
otrzymujemy jeszcze większy absurd, bo jednocześnie twierdzimy że coś zarówno istnieje, jak i nie istnieje.


Dlatego poprawny przykład MUSI operować na konceptach - a nie samych bytach i/lub konceptach zawierających istnienie - i wygląda następująco:

1 - Bóg nie istnieje!
2 - Co?
1 - No bóg.
2 - Ale co to jest bóg?
1 - Bóg stworzyciel Wszechrzeczy, za pomocą której można tłumaczyć sobie w zasadzie wszystko.
2a – aha, zgadzam się – nie istnieje. (antyteizm ('zawiera' brak teizmu))
2b – aha. nie zgadzam się. Istnieje. (teizm)
2c – aha, nie zgadam się i nie zajmuję stanowiska n/t jego istnienia. (brak teizmy, czyli ateizm)


Podsumowując:

Istnienie nie może być integralną częścią żadnego konceptu bytu, bo wtedy rozmowa o istnieniu takiego bytu byłaby nonsensowna, a rozmowa o jego nieistnieniu byłaby niemożliwa.


Pozdrawiam

impactor

Pełna zgoda, że masz psychozę maniakalną i przestałeś się leczyć.

impactor

"Tak samo, jak mogę powiedzieć „Gargamel nie istnieje” bez względu na to, czy ktokolwiek twierdzi, że istnieje." Nie ważne co inni twierdzą o Gargamelu; ważne co ty myślisz mówiąc Gargamel?
Jeśli, mówiąc Gargamel, masz na myśli fikcyjną postać z komiksów Peyo, to mówiąc "Gargamel nie istnieje" mówisz "Nie istnieje fikcyjna postać z komiksów Peyo zwana Gargamelem" - i nie chodzi tu o realne, fizyczne istnienie, bo nikt (ty) takiego istnienia nie postuluje, ale o istnienie fikcyjnej postaci "literackiej". Natomiast jeśli mówiąc Gargamel masz na myśli istniejącego w fizycznej rzeczywistości czarnoksiężnika polującego na małe niebieskie stworzonka, to mówiąc "Gargamel nie istnieje" mówisz "Nie istnieje w fizycznej rzeczywistości czarnoksiężnik polujący na małe niebieskie stworzonka".
Jak widzisz twierdzenie o nieistnieniu Gargamela musi być poprzedzone twierdzeniem o jego istnieniu - bądź jako fikcyjnego bytu "literackiego", bądź jako fizycznie istniejącego jegomościa. Mówiąc "Gargamel nie istnieje" ustosunkowujesz się (odrzucasz) do pierwszego twierdzenia o jego istnieniu (jako postaci abstrakcyjnej lub fizycznej).

Hubert_Michalak

➤➤➤ Jeśli, mówiąc Gargamel, masz na myśli fikcyjną postać z komiksów Peyo, to mówiąc "Gargamel nie istnieje" mówisz "Nie istnieje fikcyjna postać z komiksów Peyo zwana Gargamelem" - i nie chodzi tu o realne, fizyczne istnienie, bo nikt (ty) takiego istnienia nie postuluje, ale o istnienie fikcyjnej postaci "literackiej".

No i znowu powtórzenie. Skoro postać jest fikcyjna, to jest to równoznaczne z tym, że nie istnieje. Postać fikcyjna istnieć nie może. Mówiąc „Gargamel nie istnieje” mówię, że byt opisywany przez koncept Gargamela jest fikcją, i nie istnieje.



➤➤➤ Jak widzisz twierdzenie o nieistnieniu Gargamela musi być poprzedzone twierdzeniem o jego istnieniu

Nie.

Twierdzenie o nieistnieniu Gargamela musi być poprzedzone tylko i wyłącznie zaistnieniem KONCEPTU Gargamela, a nie zaistnieniem twierdzenia o rzeczywistym istnieniu bytu opisywanego przez ten koncept.
I dokładnie to samo tyczy się twierdzenia o istnieniu Gargamela.


➤➤➤ Mówiąc "Gargamel nie istnieje" ustosunkowujesz się (odrzucasz) do pierwszego twierdzenia o jego istnieniu (jako postaci abstrakcyjnej lub fizycznej).

Nie.

Mówiąc „Gargamel nie istnieje” tworzę autonomiczne twierdzenie zależące wyłącznie od zaistnienia konceptu Gargamela. Twierdzenie to nie ma żadnej zależności od twierdzenia „Gargamel istnieje” (i vice versa).


Cały ten problem wynika z nieodróżnienia dwóch twierdzeń znaczących zupełnie co innego:
„koncept Gargamela istnieje” oraz „Gargamel istnieje”.

impactor

"Cały ten problem wynika z nieodróżnienia dwóch twierdzeń znaczących zupełnie co innego:
„koncept Gargamela istnieje” oraz „Gargamel istnieje”." Nie. Cały problem wynika z tego, że w zasadzie wszyscy ludzie dzielą byty na abstrakcyjne i konkretne (nawet nominaliści nie podważają faktu istnienia bytów abstrakcyjnych), a ty (jeden?) tkwisz w błędnym przekonaniu o istnieniu jedynie bytów fizycznych.

Hubert_Michalak

O czym Ty piszesz??

➤➤➤ Cały problem wynika z tego, że w zasadzie wszyscy ludzie dzielą byty na abstrakcyjne i konkretne, a ty tkwisz w błędnym przekonaniu o istnieniu jedynie bytów fizycznych.

Kiedy ja napisałem, że istnieją tylko byty fizyczne?

Istnieją:
- byty fizyczne (np. krzesło, człowiek)
- „byty” abstrakcyjne (np. honor, miłość)
- koncepty bytów fizycznych (np. koncept człowieka)
- koncepty „bytów” abstrakcyjnych (np. koncept honoru)
- koncepty bytów nieistniejących (np. cyklop, Gargamel)
- byty konceptów bytów fizycznych
- byty konceptów bytów abstrakcyjnych
- byty konceptów bytów nieistniejących
- koncepty bytów konceptów bytów fizycznych

itd...

Nie istnieją:
- byty nieistniejące, nie-byty (np. cyklop, Gargamel)

Aby móc powiedzieć „koncept Gargamela (nie) istnieje”, najpierw musi zaistnieć koncept Gargamela. W przeciwnym razie nie dałoby się określić, co niby ma (nie)istnieć.

Ale aby móc powiedzieć „Gargamel nie istnieje” to zaistnienie twierdzenia „Gargamel istnieje” NIE JEST DO NICZEGO POTRZEBNE! Potrzebne jest tylko i wyłącznie zaistnienie konceptu Gargamela!


Nie wiem, na ile innych sposobów mogę to jeszcze próbować tłumaczyć, bo chyba wyczerpałem już wszelkie możliwości.
Dlaczego to jest dla Ciebie takie trudne???

impactor

"Istnieją:
- byty fizyczne (np. krzesło, człowiek)
- „byty” abstrakcyjne (np. honor, miłość)"
Używając cudzysłowu przy bytach abstrakcyjnych udowadniasz kolejny raz, że stosujesz inny podział bytów niż przytłaczająca większość ludzi.

"Ale aby móc powiedzieć „Gargamel nie istnieje” to zaistnienie twierdzenia „Gargamel istnieje” NIE JEST DO NICZEGO POTRZEBNE! Potrzebne jest tylko i wyłącznie zaistnienie konceptu Gargamela!"
Zrozum, że mogą istnieć różne koncepty Gargamela! W jednym koncepcie Gargamel będzie istniał jako postać fikcyjna, a w innym jako postać realna. W koncepcie bytu zawarta jest forma jego istnienia.
Dlaczego to jest dla Ciebie takie trudne???

PS Mógłbyś podać jakieś źródło przedstawionego przez ciebie podziału bytów, czy jest to twoja autorska propozycja?

impactor

>>> Nie istnieją:
- byty nieistniejące, nie-byty (np. cyklop, Gargamel)

Czyli te byty nie istnieją , tak? Jak byt może nie istnieć skoro jest bytem ? To niebyt nie ma prawa bytu...

Hubert_Michalak

A mógłby Pan przestać nakręcać poważnie chorego psychicznie człowieka?

agatkaa2

No bez przesady! Facet ma swoje poglądy i ma odwagę ich bronić - to nie jest objaw choroby psychicznej. Z częścią z tych poglądów się zgadzam (tak przypuszczam, bo się w nie nie zagłębiałem), a z częścią nie i sobie o tych różnicach dyskutujemy.

jos_fw

Nie zgodzę się w części prawniczej.
Musisz udowodnić winę, czyli fakt zajścia jakiegoś wydarzenia. Czyli istnienie powodu by uznać osobę za winą.

Dealric

nieuważnie przeczytałeś - tak dokładnie piszę

jos_fw

Poniekąd, ale wyciągasz z tego odwrotne wnioski.

Trzeba udowodnić winę, a więc udowodnić ZAISTNIENIE czynu karalnego. Na tej samej zasadzie trzeba udowodnić istnienie boga.

Udowadnianie nieistnienia z prawniczego punktu byłoby udowadnianiem niewinności.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones