Piotr Czerkawski

Wariacje Kunderowskie – żegnamy autora "Żartu"

Hotspot
/fwm/article/Wariacje+Kunderowskie+%E2%80%93+%C5%BCegnamy+autora+%22%C5%BBartu%22+FILMWEB-151467 Getty Images © Eamonn M. McCormack
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
https://www.filmweb.pl/fwm/article/Sebastian+Stan+i+Anthony+Mackie+dla+Filmwebu-117268

Sebastian Stan i Anthony Mackie dla Filmwebu

Podziel się

Zimowy Żołnierz i Falcon rozmawiają z Bartkiem Czartoryskim.

Sebastian Stan i Anthony Mackie, a raczej Zimowy żołnierz i Falcon, jeszcze niedawno stali po przeciwnych stronach barykady. Teraz obaj walczą w "Wojnie bohaterów" ramię w ramię z Kapitanem Ameryką. Bodaj najbardziej weseli superbohaterowie z uniwersum Marvela opowiadają Filmwebowi o... wszystkim, co im ślina na język przyniesie.
 
Bartek Czartoryski: Anthony, podobno latanie na linkach sprawia ci coraz mniej trudności.
 
Anthony Mackie: E tam, samo latanie jest proste, gorzej z lądowaniem. Bo nic nie przygotuje człowieka do życia lepiej, niż zarycie parę razy zębami o piach, co przydarzało mi się aż nazbyt często. Ale fakt, teraz już śmigam na tych linkach jak urodzony sokół.
 
I nareszcie nie jesteś już pomagierem, ale pełnoprawnym członkiem Avengers.
 
Sebastian Stan: ...i już nikt nie krzyczy do ciebie "Po lewej!".
 
AM: Cicho siedź. Odpowiadając na pytanie... Fajnie jest móc obserwować, jak postacie się rozwijają, a świat wokół ewoluuje i... O, Pringlesy. Uwielbiam je.
 
Sebastian, skoro Anthony zajął się chipsami, może powiesz mi przez ten czas, czy zaskoczyły cię zwroty akcji powiązane z Zimowym żołnierzem.
 
SS: I to jeszcze jak. Ale, co najlepsze, jeszcze niedawno scenarzyści też nie mieli pojęcia, jak to się rozegra. Cała ta sytuacja jest całkiem zabawna, bo teraz kiedy Kevin Feige (szef Marvel Studios – przyp. red.) snuje jakieś plany na przyszłość, to pytam go, czy znowu ma zamiar się nagadać na próżno, czy faktycznie zrobi tak, jak planuje. MCU (Marvel Cinematic Universe – przyp. red.) poszerza się dynamicznie. Bo choć pomysł na przeniesienie komiksowej Wojny Domowej na ekran pojawił się już jakiś czas temu, ostateczny kształt filmowi nadały... no cóż, inne filmy.
 
Nie drażni cię ta niewiedza?
 
SS: Nie, raczej nie. Bo to jak oczekiwanie na Boże Narodzenie i prezenty. Masz pewność, że coś będzie leżało pod choinką, ale możesz się tylko domyślać, co.


 
Nie szukaliście podpowiedzi na kartach komiksu?
 
AM: Nie, bo nigdy nie przepadałem za komiksami. Za dzieciaka czytałem raczej o Nancy Drew i zbierałem karty z baseballistami, byłem małym sportowcem i zapalonym kibicem, takim, który na szkolnym boisku wymierza kuksańce tym, co latają z kolorowymi zeszytami. Ale kiedy dostałem tę rolę, nadrobiłem zaległości i starać się być na bieżąco z Falconem.
 
Zmierzam do tego, że w którymś momencie i Falcon, i Bucky przejmują tarczę Kapitana Ameryki. Mielibyście coś przeciwko takiemu rozwiązaniu?
 
AM: Jasne, czemu nie.
 
SS: Zróbmy to.
 
AM: Mam nawet pewien pomysł na film. Falcon i Bucky są Kapitanami jednocześnie! I zmieniają się. Czyli ja wyskakuję przez okno, on wskakuje do środka.
 
SS: A ludzie krzyczą w kinie "Który to? Nie mogę ich odróżnić!".
 
AM: Ależ to byłby świetny film.
 
SS: Albo inaczej. Falcon i Bucky wynajmują chatkę na odludziu i podczas imprezy mają zamiar przegadać, kto bierze tarczę Kapitana.

Jakiś dzieciak zapytał mnie, czy to prawda, że Zimowy Żołnierz zastrzelił Bambi. Potwierdziłem.
Nadalibyście sobie nowe ksywki?
 
AM: Super Falcon. Kapitan Sokół. Nie, mam! Zimowy Sokół! "Zimny, ale... gorący".
 
Czy ta niewiedza, o której mówił Sebastian, ma wpływ na waszą grę?
 
AM: Poniekąd. Bo nigdy nie masz pojęcia, jak zmontują sceny z twoim udziałem. Nagrywam, myślę, że to pójdzie do drugiego filmu o przygodach Kapitana Ameryki, a potem okazuje się coś zupełnie innego, jak moja rola w sequelu "Avengers". Nakręciliśmy to ze dwa filmy wcześniej. Nie miałem pojęcia, że w ogóle pojawię się na ekranie. Kazali przyjechać, przelecieć parę razy, dzięki, Anthony, jedź już do domu. A potem siedzę w kinie i ja pierdzielę, jestem Avengerem.
 
SS: Albo scena na imprezie! Patrzysz, jest Falcon i nagle go nie ma. Pękałem ze śmiechu.
 
AM: Tak, najlepsza scena! Falcon jest w domu Starka, pije drinki, gada z ludźmi, gdzieś tam przewija się w tle. Potem przyłazi Ultron i... mnie nie ma. Co się stało? Zwiałem?
 
Bracia Russo mówili pół żartem, pół serio, że praca z wami to udręka.
 
SS: Drą się przez cały czas, że to nie komedia, ludzie, ale poważne kino!
 
AM: Ale ja inaczej nie potrafię. Bo popatrz, biegamy w kolorowych kostiumach i krzyczymy coś o ratowaniu świata. Cały czas mnie karzą za wygłupy.
 
Jak?
 
AM: Obcinają mi przydział chrupek i słodyczy.
 
Jak się czujecie ze świadomością, że jesteście związani z MCU na długie lata?
 
AM: Zdajemy sobie sprawę, jakie szczęście nas spotkało. Nikt nie chodzi i nie gada, że zrobi jeszcze dwa filmy i koniec, bo ma dość. Dobrze się bawimy.
 
Póki co przynajmniej do 2019.
 
SS: 2019? 
 
O ile dobrze pamiętam, wtedy wchodzi czwarta część "Avengers".
 
SS: Jezu...
 
AM: Ej, ale chciałbym się zestarzeć na tych filmach. Robić rozróby w domach opieki... Darlibyśmy się, że trzeba znowu ratować Bucky'ego.

SS: Nadawałoby się na Funny or Die! Zróbmy to!

Do waszej ekipy dołączył między innymi Tom Holland jako Spider-Man. Jak się wpasował?
 
AM: Tom to koszmar. Rząd kanadyjski od trzydziestu lat przeprasza za Bryana Adamsa, a za kolejnych trzydzieści Anglicy będą przepraszać za Toma Hollanda.
 
SS: Zapytałem go kiedyś, czy musi każde zdanie kończyć wykrzyknikiem.
 
AM: Nie da się z nim pracować. I nie jest, jak mówią babki, uroczy. Chrzanić go.
 
SS: Pewnie siedzi teraz na Capri, wyleguje się na łodzi i chwali, że jest Spider-Manem. Jest straszliwie samolubny.
 
AM: Dupek!


 
Dlatego nie pojawił się na konferencji prasowej?
 
AM: Nie chciał. Powiedział, że jest Spider-Manem i że to pieprzy. Okropny człowiek.
 
Ale wiesz, że ja to opublikuję?
 
AM: Faktycznie. Śpieszę dodać, że po prostu uwielbiamy robić sobie z niego jaja.
 
Czemu akurat z niego?
 
AM: Bo jest z drużyny Iron Mana! Nie lubimy też Visiona. Bo nosi fular. Jak można szanować człowieka noszącego fular? Ani to krawat, ani szal, ani chusteczka do nosa...
 
I lata bez skrzydeł.
 
AM: Ale popatrz na niego. Równie dobrze mógłby założyć skórę aligatora. Albo lamparcie cętki. I jest purpurowy.
 
Masz coś przeciwko kolorowi jego skóry?
 
AM: Tak. Niebieskich lubię. Zieloni są spoko. Purpurowi niezbyt. Nikt nie lubi dinozaura Barneya.
 
Dzieci lubią.
 
SS: Odnośnie dzieci, przypomniało mi się coś. Jakiś dzieciak zapytał mnie, czy to prawda, że Zimowy żołnierz zastrzelił Bambi.
 
I co odpowiedziałeś?
 
SS: Potwierdziłem.
 
Nie masz dzieci, co?
 
SS: Nie. Żadnych, o których mi wiadomo.
 
Rząd kanadyjski od trzydziestu lat przeprasza za Bryana Adamsa, a za kolejnych trzydzieści Anglicy będą przepraszać za Toma Hollanda.

Marvel Studios robi filmy zarówno dla najmłodszych, jak i dla mamy i taty.
 
SS: I to jest fajowe. Teraz nastał świetny czas dla rodziców, bo kręci się filmy, które dają im taką samą radochę, co dzieciom. Nie mówię już nawet o naszych rzeczach, ale na przykład takim „W głowie się nie mieści”... toć to fantastyczne kino.
 
Trudno wam zachować powagę na planie?
 
AM: Tak. Szczególnie zapadła mi w pamięć scena, kiedy Chris Evans się całuje...
 
SS: Dokładnie, nie mogłem wytrzymać. Robiliśmy dubel za dublem i zawsze, ale to zawsze wybuchałem śmiechem. Obejrzyj film uważnie, a nadal zauważysz, jak usta wykrzywiają mi się w uśmiechu, ich kąciki idą mi do góry.
 
AM: Chyba z trzy godziny to kręciliśmy.
 
SS: Pewnie zobaczycie to na dodatkach na płycie.
 
A mówiąc zupełnie poważnie - na czym polega sukces Marvela?
 
AM: Na tym, ze nie chodzi nam o rozpieprzanie różnych rzeczy, choć nieźle nam to idzie. Mamy fajne postacie, które ludzie lubią. Każdy znajdzie pośród Avengers kogoś, z kim się identyfikuje, a bracia Russo (reżyserzy – przyp. red.) potrafią faktycznie tych gości ożywić.
 
SS: Poza tym podoba mi się, że Russo nam ufają, możemy przedstawić jakiś swój pomysł, a oni mu przyklaskują, dają nam eksperymentować z rolą. Przerzucamy się uwagami.
 
Bracia Russo w rozmowie ze mną powiedzieli, że lwią część filmu nakręciliście na tle green screenu. Ułatwia to aktorom sprawę?
 
AM: O nie, to nic łatwego. Trudno jest grać, kiedy nie masz nic wokół i tylko reżyser podpowiada ci, gdzie co niby się znajduje. A przy tym ciężko nie wyglądać głupio. Mnie zawsze łapią z dzióbkiem. Moje pierwsze zdjęcie w stroju Falcona, jakie znalazło się w sieci, przedstawia mnie z głupią miną, choć kręciliśmy cały dzień. Nie można zapominać o tym, żeby wyglądać cool.
 
SS: Bo filmy akcji są ciężkie. Kiedyś myślałem, że Tom Cruise wyskakuje na plan i wszystko łatwo mu przychodzi, ale to nie tak. Niektórzy dobrze wyglądają z bronią, inni nie. Nie ma jednak co narzekać, bo choć harujemy, zawsze gdzieś tam po głowie krąży myśl o tym, że przyjdzie czas zebrać plony. Jesteśmy trochę jak zespół rockowy, jeśli nagra się dobry album, można świętować.


 
Macie jakąś scenę, z której jesteście zadowoleni najbardziej?
 
AM: Chyba tę na lotnisku. Spoceni, próbowaliśmy nie zemdleć. Zawsze jest fajnie, kiedy pojawiamy się na planie wszyscy bez wyjątku. Rzadko mamy taką okazję. Uwielbiam Zimowego Żołnierza, kiedy widzę tę jego metalowe ramię, jestem podjarany jak dzieciak.
 
Sebastian, film kończy się dla Zimowego żołnierza cokolwiek dwuznacznie. Kiedy ponownie zobaczymy cię na ekranie?
 
SS: Nie mam pojęcia. Naprawdę. Nie ode mnie to zależy. Póki Zimowy Żołnierz może być wykorzystany jako broń, a nie chce narażać innych. Trochę pewnie jeszcze zejdzie, zanim się pozbiera.
 
45