Pięć filmów, ponadmilionowa widownia co wieczór przed telewizorami i jeden zwycięzca - to bilans II Festiwalu Polskiego Kina Niezależnego w TVP 2. Wczoraj zostały ogłoszone wyniki plebiscytu publiczności. Zwyciężyła komedia
"Baśń o ludziach Stąd" Władysława Sikory, reżysera, aktora, artysty związanego od lat z kabaretem. Na film
Sikory oddano 64 proc. wszystkich głosów - pisze w dzisiejszej "Rzeczpospolitej" Agnieszka Kwiecień.
Rezultat głosowania nie powinien być zaskoczeniem, chociaż bardzo mocnym kandydatem do pierwszego miejsca wydawał się debiut
Anny Jadowskiej i
Ewy Stankiewicz "Dotknij mnie", uhonorowany nagrodami na wielu festiwalach. Film
Jadowskiej i
Stankiewicz został oceniony wyżej od
"Baśni..." przed rokiem w Konkursie Kina Niezależnego podczas festiwalu w Gdyni. Pamiętajmy jednak, że tym razem o zwycięstwie nie decydowali krytycy, tylko telewizyjna publiczność.
A film
Sikory może się podobać: są w nim dowcipne dialogi, jest zabawa cytatami, filmowymi i literackimi postaciami, satyra na zachłanny polski kapitalizm, wreszcie gościnny udział gwiazd aktorsko-kabaretowych:
Macieja Stuhra i
Stanisława Tyma (incognito jako Stanisław T.) w roli okrutnego Prezesa, człowieka bez twarzy ("ten to ma plecy..."). Z zacięciem satyryka
Sikora komentuje współczesną rzeczywistość, pogoń za pieniądzem, hipokryzję w życiu i polityce. Kapitalne rozmowy dwóch domorosłych filozofów (jednym jest, oczywiście, Sikora) na wysypisku śmieci przywodzą na myśl słynny "Rejs" Piwowskiego: "Polityka jest brudna. - Nasza praca też nie jest czysta. Ale my przynajmniej nie oszukujemy ludzi. - No, i teraz mówisz jak polityk...".
"Baśń..." jest filmem zabawnym, ale i mądrym. I to, jak sądzę, docenili widzowie.
Cykl festiwalowych prezentacji rozpoczął film
Ryszarda Macieja Nyczki, reżysera i scenarzysty teatralnego, który pokazał odświeżone, wzbogacone biblijnymi i filozoficznymi sensami kino drogi.
"Siedem przystanków na drodze do Raju" - film poetycki, pełen metafor i symboli - nie jest propozycją łatwą, ale może liczyć na publiczność, choć pewnie nie na tę bardzo szeroką.
W stronę drapieżnego realizmu podążyły debiutantki:
Anna Jadowska i
Ewa Stankiewicz, autorki
"Dotknij mnie", oraz
Renata Borowczak, autorka
"Na jelenie". Na miejsce akcji
Jadowska i
Stankiewicz nieprzypadkowo wybrały Łódź, z jej upadającym przemysłem, rosnącym bezrobociem i biedą. W tym mieście żyją bohaterowie
"Dotknij mnie": ludzie sponiewierani, pozbawieni perspektyw, ale wciąż rozpaczliwie szukający miłości. O lepszym życiu marzą również bohaterki filmu
Renaty Borowczak. Chcą wyrwać się z warszawskiego ponurego blokowiska, ale prowadząc cyniczną grę, którą nazywają polowaniem "na jelenie", same wpadają w pułapkę. Jeszcze inaczej na niewesołą rzeczywistość - w tym przypadku Śląska - spojrzał
Gerwazy Reguła w tragikomedii
"Los chłopacos".
Festiwal Polskiego Kina Niezależnego w Dwójce to jedna z niewielu okazji, żeby przyjrzeć się filmom i twórcom reprezentującym ten nurt. A sądząc po liczbie widzów, którzy mimo późnej pory zasiedli przed telewizorami (prawie 2 mln widzów -
"Na jelenie", milion czterysta tysięcy -
"Los chłopacos" i ponad milion -
"Baśń..."), zainteresowanie kinem niezależnym jest naprawdę duże.
Filmowcy offowi proponują różnorodność gatunkową, formalną i tematyczną, świeże spojrzenie na rzeczywistość oraz - co bardzo ważne - po prostu nowe twarze. Pod szyldem kina niezależnego występują zarówno amatorzy, jak i profesjonaliści, studenci ostatnich lat szkół filmowych i artyści z innych dziedzin sztuki. Są debiutanci i twórcy z dorobkiem. Łączy ich to, że chcą mówić o rzeczach ważnych. Stąd tak często powracają w ich filmach tematy społeczne: bezrobocie, skrajne ubóstwo, pogłębiająca się przepaść między biednymi i bogatymi. W poszukiwaniu nowych tematów i miejsc twórcy niezależni otwierają się na inną Polskę - peryferie dużych miast, dzielnice nędzy, konkretne albo abstrakcyjne jak w
"Baśni o ludziach Stąd".
Dla zwycięzcy ubiegłorocznej edycji festiwalu, Konrada Niewolskiego, ten sukces był przepustką do kariery.
Władysław Sikora takiej przepustki nie potrzebuje, bo - zwłaszcza w środowisku kabaretowym - jest twórcą doskonale znanym. Na co zatem liczy?
- Nie chodzi mi o popularność, tylko o dotarcie do określonej grupy odbiorców. Ludzi, którzy potrafią otworzyć się na film, wziąć z niego to, co najlepsze, i bawić się - mówi tegoroczny zwycięzca.