Po raz pierwszy w historii w głównym konkursie festiwalu filmowego w Rotterdamie znalazł się polski film -
"Oda do radości" Anny Kazejak-Dawid,
Jana Komasy i
Macieja Migasa.
Prestiżowy Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Rotterdamie tym różni się od Cannes, Wenecji czy Berlina, że wyłuskuje nowe talenty - koncentruje się na filmach twórców młodych, którzy nie boją się eksperymentów, mają w sobie zadatki na mistrzów.
O Tygrysy, trzy równorzędne nagrody, którym towarzyszy 10 tys. euro i gwarancja dystrybucji w Holandii, walczą jedynie debiutanckie i drugie filmy młodych reżyserów, zgodnie z ideą organizatorów najbardziej oryginalne i bezkompromisowe - w tym roku m.in.
"The Dog Pound" z Urugwaju,
"Northern Light" z Holandii,
"The Legend of Time" z Hiszpanii i
"Walking on the Wild Side" z Chin. To paradoks, że jako jedna z pierwszych do konkursu zakwalifikowała się "Oda do radości" - obraz, który do dziś nie ma oficjalnego polskiego dystrybutora, choć na festiwalu w Gdyni zdobył Nagrodę Specjalną Jury, a autorzy zostali nominowani do Paszportów "Polityki".
"Oda do radości", której scenariusz wygrał konkurs "nOWA gENERACJA" - to trzy zrealizowane przez
Annę Kazejak-Dawid,
Jana Komasę i
Macieja Migasa etiudy tworzące specyficzny portret młodych bohaterów, którzy zmuszeni są do wyjazdu za granicę, ale przede wszystkim szukają swojego miejsca w nieprzyjaznym świecie. - Sami byliśmy wiele razy w sytuacji naszych bohaterów - mówi "Gazecie"
Anna Kazejak-Dawid. - Ale właśnie
"Oda" przywróciła nam wiarę, że istnieje w Polsce szansa na kino młodych i uda się być może związać swoją przyszłość z reżyserią.
Jednym z wydarzeń festiwalu w Rotterdamie ma być m.in. światowa premiera filmu
"Šílení" Jana Švankmajera, jednego z najwybitniejszych artystów animacji (m.in.
"Ociosanek" i
"Spiskowcy rozkoszy"). Impreza potrwa od 25 stycznia do 5 lutego.