2 maja w Los Angeles zakończył się 11. Polish Film Festival. Zaprezentowano ponad 20 filmów fabularnych, a także filmy: dokumentalne, niezależne, animowane oraz etiudy studenckie. Konkurs główny wygrał film
Jacka Borcucha "Wszystko, co kocham". Jednym z amerykańskich gości był
Ed Harris.
Z największym zainteresowaniem publiczności spotkały się filmy:
"Katyń" Andrzeja Wajdy – którego pokaz zorganizowano specjalnie w związku z tragedią w Smoleńsku, a także
"Moja krew" Marcina Wrony,
"Mała Moskwa" Waldemara Krzystka,
"Zero" w reż.
Pawła Borowskiego i nagrodzony przez amerykańskie jury film
Jacka Borcucha "Wszystko, co kocham".
Zainteresowanie polskim festiwalem stopniowo wzrasta. Jest widoczny na ulicach i miejscowych mediach, mimo, że Los Angeles to jedno z najtrudniejszych miejsc do realizacji tego typu przedsięwzięcia. Jednocześnie z polskim odbywają się festiwale m.in.: francuski, azjatycki, brazylijski i żydowski. "Konkurencja jest duża – zaznacza Juszkiewicz – ale udało nam się przez te lata wyrobić swoją publiczność. Na nasze filmy przychodzi oczywiście Polonia, ale także z roku na rok coraz więcej Amerykanów zainteresowanych kinem europejskim. Myślę, że dużym polskim atutem są filmy dokumentalne, które dotykają bardzo różnorodnej tematyki, niekiedy zupełnie nie związanej z Polską jak np. "Królik poi berlińsku" Bartka Konopki czy nagrodzony "Yodok stories" Andrzeja Fidyka, który opowiada o północnokoreańskich uciekinierach z obozów koncentracyjnych."
Od przyszłego roku Polish Film Festival Los Angeles będzie się odbywać jesienią. Ma to związek z przesunięciem terminu Festiwalu Polskich Filmów w Gdyni, który od tego roku odbywa się w maju.