Asteriks i granie na ekranie

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Asteriks+i+granie+na+ekranie-144887
Asteriks i granie na ekranie

Galia upadła! A przynajmniej takie larum podniosła przed kilkunastoma laty córka zmarłego już niestety Alberta Uderzo, wybitnego francuskiego rysownika, kiedy ten po długich namowach i odmowach sprzedał prawa do postaci Asteriksa korporacji Hachette. Niedługo potem na podobny krok zdecydowała się spadkobierczyni dorobku jego przyjaciela, Rene Goscinnego, a ich bodaj najsłynniejszy komiks, ten traktujący o przygodach drobnego wojownika i jego przyjaciela Obeliksa, zyskał drugie życie.



Choć nowe albumy, wydawane z godną podziwu regularnością i dostępne także po polsku, nie mogą się równać z żelaznymi klasykami, świat jest lepszy z Asteriksem niż bez niego (zapewne córka Uderzo jest innego zdania). I myślę tak nie tylko ja, bo przecież nie minął tydzień, a pierwszy tom powracającej po przerwie serii, gdzie dziarscy Galowie trafiają (ponownie!) na Wyspy Brytyjskie i spotykają się z wojowniczymi Piktami, rozszedł się w oszałamiającym nakładzie aż dwóch milionów egzemplarzy.

I nie był to wyłącznie wynik fanowskiej tęsknoty, lecz owoc ciężkiej pracy, wytrwałości i, a jakże by inaczej, niemałego talentu. Kiedy Uderzo i Goscinny na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia ruszyli z albumami o Asteriksie i Obeliksie, z każdym kolejnym komiksem gromadzili coraz liczniejsze grono czytelnicze. O ile te pierwsze schodziły w tysiącach sztuk, o tyle pod koniec dekady, jeszcze zanim dobili do dziesiątego odcinka, trafili pod przeszło milion strzech.

Kadr z filmu "Asterix i Obelix kontra Cezar", 1999

Lecz dość tych liczb, bo fenomenu Asteriksa nie da się przełożyć na arkusze kalkulacyjne, słupki cyferek i stany magazynowe. O sukcesie serii Uderza i Goscinnego zadecydował przede wszystkim komediowy timing, serdeczny humor łączący slapstick z socjologicznymi i kulturowymi obserwacjami oraz, rzecz jasna, wyraziści, nakreśleni umyślnie grubą krechą bohaterowie, dość jednak zniuansowani, żeby być indywidualistami. Niezmiennie obarczone niemalże stereotypowymi przywarami postacie wymyślane przez komiksowy duet były przefiltrowane przez frankofońskie przeświadczenie o własnym centryzmie, a mimo to (lub dzięki temu) były zwyczajnie i po ludzku ludzkie (sic!), co zachęcało czytelnika do śmiania się z samego siebie.

Prędko dzielnego Asteriksa i jego nieodłącznego towarzysza zauważyły i inne media. Jeszcze przed końcem pierwszej dekady swojego istnienia dwaj Galowie trafili więc na duży i mały ekran, gdzie do dzisiaj goszczą regularnie. Na gry też nie było trzeba czekać długo – dodajmy, że planszówki powstawały już od lat siedemdziesiątych – bo kiedy upowszechniły się domowe komputery i konsole, Asteriks i Obeliks już czekali na swoją kolej.

Z przyczyn oczywistych, czyli ograniczeń technicznych, pierwsze gry z Galami, wypuszczane jeszcze na Atari 2600, a potem na Commodore 64 oraz Amigę 500, nie mogły oddać artystycznej urody komiksu, ale nadrabiały pomysłami na gameplay. I tak „Obelix” z 1983 roku kazał graczowi sterującemu Asteriksem ogłuszać rzymskich żołnierzy, aby jego towarzysz mógł przywalić im menhirem, a wydawane przez Coktel Vision adaptacje komiksowych historii napisanych i narysowanych przez Uderza i Goscinnego łączyły dynamiczne sekwencje akcji ze statycznymi scenami dialogowymi.

Screen z gry "Asterix na Olimpiadzie", 2007

Ale już na początku kolejnego dziesięciolecia gry o Asteriksie i Obeliksie, wydawane na bezpardonowo szturmujące rynek konsole Nintendo i Segi, były prawie bez wyjątku platformówkami albo beat 'em upami, co nie zmieniło się aż do końca dekady. Z tego okresu na szczególną uwagę zasługuje na pewno przeznaczony na automaty „Asterix” z 1992 roku wyprodukowany przez japońskie Konami, który umożliwiał grę na dwie osoby, a kolejne plansze przetykał bonusowymi etapami wykorzystującymi odmienne rozwiązania gameplayowe.

Multiplayer oferował także „Asterix & Obelix” z 1995 roku wydany przez firmę Infogrames, mający o tyle przewagę nad produkcją Konami, że gra trafiła na domowe konsole i komputery. Na słówko zasługuje także „Asterix and the Power of the Gods”, klasyczna, ale zróżnicowana zręcznościówka na Mega Drive, oferująca istną przebieżkę po rozbudowanym świecie komiksu.

Przesiadka na mocniejsze konsole i wyczekiwana podróż do trójwymiaru początkowo zbytnio nie przysłużyły się marce. Bo choć „Asterix & Obelix Take On Caesar” sprzedało się znakomicie, to gra, będąca adaptacją przeboju kinowego z 1999 roku, okazała się, no cóż, marna, z uwagi na brak charakterystycznej dla Uderza i Goscinnego lekkości, monotonię rozgrywki oraz wykorzystanie licencji filmowej, nie komiksowej. Tego błędu już więcej nie powtórzono.


Dlatego też „Asterix at the Olympic Games”, mimo że również oparte na francuskim blockbusterze, stroną graficzną nawiązuje do komiksu. No i, co ważniejsze, oferuje zróżnicowaną rozgrywkę będącą połączeniem platformówki i gry sportowej, oczywiście z obowiązkowym i doprawionym humorem arcade’owym twistem. Między tymi dwoma tytułami wydano jeszcze dylogię „Asterix & Obelix XXL”, niekoniecznie godną bezwarunkowego polecenia, ale na tyle popularną, że doczekała się ona i remastera, i sequela. Te wyszły już na następne generacje konsol i nieodmiennie odpowiada za nie francuski wydawca Microids.

I to pod ich szyldem ukazała się też najnowsza produkcja, dostępna także i u nas, „Asterix & Obelix: Slap Them All!”, będąca istnym powrotem do dwuwymiarowych korzeni gier o dwóch śmiałych Galach. To iście klasyczny, oldschoolowy beat ’em up, który wygląda, bez żadnej przesady, niczym ożywiony komiks Uderza i Goscinnego. A do tego wykorzystuje znany co wierniejszym czytelnikom fabularny materiał.


Bo ten się nie starzeje, co może zabrzmieć jak banał, ale jest najprawdziwszą prawdą, o czym świadczą chociażby ciągłe wznowienia klasycznych albumów, nieprzerwanie powstające kreskówki i filmy aktorskie oraz zupełnie nowe historie, wyrastające nieodmiennie z tego, co stworzył duet francuskich komiksiarzy. Lecz to jeszcze nie wszystko.

Trwają też ponoć prace nad serialem animowanym, który ma trafić na Netflixa za rok z okładem, a za który odpowiada Alain Chabat, reżyser „Asterixa i Obelixa: Misji Kleopatry”. Czy doczekamy się wtedy również i nowej gry? Nie jest to wykluczone. Microids nie śpi.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones