Bret Easton Ellis nie pomógł sprawie
Bryana Singera, kiedy podczas podcastu z
Alanem Ballem opowiadał o pseudopedofilnych imprezach, do jakich miało dochodzić w Hollywood.
Ellis, choć nie chciał wypowiadać się o zarzucie gwałtu, przyznał, że wiedział o organizowanych przez
Singera przyjęciach, na których głównymi atrakcjami byli nieletni chłopcy lub tacy, którzy na nieletnich wyglądali.
O tym, że takie przyjęcia były organizowane, nieoficjalnie mówiło się ostatnio dość często w Hollywood.
Ellis w rozmowie z
Ballem był jednak pierwszym, który odważył się o nich opowiadać publicznie. Powiedział, że był kiedyś zaproszony przez swoich znajomych, by wybrał się z nimi na imprezę do Encino (miejscu, gdzie miało dojść do gwałtu; posiadłości, której właścicielem jest mężczyzna skazany za pedofilię). Powiedział także, że umawiał się kiedyś z 20-latkiem, który opowiadał mu, że sam był atrakcją takiego przyjęcia, gdy miał ok. 17 lat.
Ellis jednak podkreślił, że ten chłopak nie był do niczego zmuszany, lecz uczestniczył w imprezie i seksie z własnej woli.
Ellis i
Ball dyskutowali też o samej naturze Hollywood, która przyciąga wielu pięknych, młodych ludzi, którzy naiwnie liczą na sukces i wierzą w puste obietnice. Tak dają się wplątać w sytuacje, które często ich przerastają.
Przypomnijmy, że
Singer został oskarżony przez Michaela Egana o to, że kilkakrotnie go zgwałcił w Los Angeles i na Hawajach. Egan później złożył cywilne pozwy także wobec trzech innych prominentnych postaci show biznesu. Jednym z nich jest znany broadwayowski producent, reżyser filmu
"Władcy Wszechświata" Gary Goddard. Z powodu oskarżeń
Singer został zmuszony do wycofania się z promocji widowiska
"X-Men: Przeszłość, która nadejdzie", którego premiera zbliża się wielkimi krokami.