Niedawno Paramount Pictures zdumiało wszystkich ogłaszając, że zaplanowana na przyszły miesiąc premiera
"GI Joe: Odwet" została przełożona na marzec przyszłego roku. Oficjalnym powodem tej decyzji jest konwersja filmu do 3D. Jednak nikt nie chce w to wierzyć. Według Deadline prawdziwym powodem jest
Channing Tatum, a raczej jego brak.
Według nieoficjalnych informacji pokazy fokusowe
"GI Joe: Odwet" zakończyły się bardzo źle dla Paramount Pictures. Okazało się, że studio nie wyczuło koniunktury i na początku filmu zabija bohatera granego przez
Channinga Tatuma. Tymczasem gwiazda aktora jaśnieje coraz większym blaskiem. W tym roku ma już na koncie dwa filmy z wynikami powyżej 100 milionów dolarów w amerykańskim box offisie.
Na pokazach fokusowych widzowie najwyżej ocenili relację bohaterów granych przez
Tatuma i
Dwayne'a Johnsona i bardzo źle zareagowali, kiedy
Tatum znika. Paramount Pictures postanowiło więc zmienić scenariusz. Postać grana przez
Tatuma nie tylko nie zginie, ale zostanie rozbudowana. Oznacza to konieczność nakręcenia wielu nowych scen i stąd tak długie opóźnienie premiery.
Oczywiście 3D odegrało również ważną rolę. Szefowie Paramount Pictures posiłkują się tu przykładem
"Johna Cartera". Obraz był prawdziwą katastrofą w Stanach, ale za granicą osiągną trzykrotnie lepszy wynik. Studio chce mieć więc gwarancję, że nawet jeśli film nie sprzeda się w Ameryce, to i tak będzie przebojem. A do tego potrzebne jest 3D, bo to sprzedaje się na tak liczących rynkach jak Rosja i Chiny.