Dwa Brzegi, dzień 6: Nienasycenie i niespełnienie

Filmweb / autor: , /
https://www.filmweb.pl/news/Dwa+Brzegi%2C+dzie%C5%84+6%3A+Nienasycenie+i+niespe%C5%82nienie-53528
O tym, co działo się w czwartek na festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym i Janowcu nad Wisłą rozmawiają Łukasz Muszyński i Marta Brzezińska.

Ł: Droga Marto, wczoraj na festiwalu obejrzałaś nowy film pt. "Upadek imperium", ale z tego co mi wiadomo, nie wyszłaś z niego zachwycona. Ponoć to taka nudna, szkolna buła...

M: Niestety, film nie tylko mnie nie zachwycił, ale w gruncie rzeczy zasmucił. "Upadek imperium" jest dla mnie przykładem dokumentu, którego potencjał został totalnie zaprzepaszczony wskutek fatalnej realizacji. Nie wiem, być może film zrealizowany został z myślą o telewizji, a precyzyjnie, z myślą o telewizji edukacyjnej... Tak czy inaczej przypomina filmowy bryk z historii, przy czym rozpisany na głosy. W filmie wypowiadają się osobistości świata polityki, sztuki, publicystyki, byli opozycjoniści m.in. z Polski, Węgier, Czechosłowacji, Bułgarii, Litwy, byłego ZSRR, na temat obalenia komunizmu w Europie i rozpadu ZSRR. Przyczyny i skomplikowany proces zmian politycznych i społecznych analizowane są z wielu perspektyw. I paradoksalnie na próżno, bowiem wypowiedzi takich osobowości jak Wolfgang Templin, T.G. Ash, Andrzej Wajda nikną przytłoczone natrętnym komentarzem narratora, który tłumaczy "z polskiego na nasze" zupełnie bez potrzeby... Materiały archiwalne zmontowane zostały w sposób mało finezyjny, przywodząc na myśl amatorskie produkcje wideo, a towarzysząca filmowi muzyka, zamiast dodawać obrazom szlachetnego patosu, sprawia wrażenie przerywnika, który ma zadanie nie pozwolić widowni zasnąć...

Ł: Widzę, że finezji w tym filmie tyle, co talentu wokalnego w Rafale Olbrychskim. Na Dwóch Brzegach można było również obejrzeć nowy film Lucii Puenzo, autorki głośnego obrazu "XXY", opowiadającego o dramacie nastoletniej hermafrodyty. W "Dziecku jeziora" (El Nino pez) Reżyserka nie spuszcza z tonu, śledząc losy dwóch zakochanych w sobie dziewczyn. Lola to dziewczynka z bogatego domu, zaś Guaya jest służącą zatrudnioną przez jej rodziców. Jedna jest bardzo sexy, druga wygląda jak klasyczna dominująca chłopczyca. Reżyserka, która oparła scenariusz na własnej książce, łączy różne gatunki, ale ostatecznie wychodzi jej kawał mocnego kina podszytego społecznym niepokojem. Puenzo jest dziś jednym z najciekawszych filmowców z Ameryki Południowej - nie boi się dotykać trudnych tematów, bywa zadziorna, a w dodatku z wielkim wdziękiem porusza się w psychologicznej materii. Większe wrażenie od "Dziecka jeziora" zrobiło na mnie jednak spotkanie z Piotrem Szulkinem, nieco zapomnianym twórcą takich klasyków rodzimego kina jak "Golem" i "O-bi,o-ba. Koniec cywilizacji". Powiem szczerze, rozmowa z nim zabolała mnie. A jak było z Tobą?



M: Rozmawiając z Piotrem Szulkinem, przypomniałam sobie pytanie, które chciałam zadać wcześniej spotkanym twórcom, ale zawsze brakowało mi czasu. Mianowicie, chodzi mi o sytuację, w której twórca, reżyser, artysta, zdobywając coraz większą wiedzę, coraz większe doświadczenie, stając się coraz bardziej świadomym, okazuje się nagle w jakiś sposób bezradnym wobec świata. Doznaje swego rodzaju onieśmielenia skomplikowaniem świata na tyle potężnego, że paraliżującego. To tak, jakby nagle skamienieć wobec nadmiaru bodźców, jakby twórcza energia ulegała jakiejś przedziwnej przemianie ze sfery aktywności w coraz bardziej bierną refleksyjność. Piotr Szulkin jest dla mnie takim typem artysty, pochłoniętym swoimi przemyśleniami, skupionym na urokach literatury, sztuki, filozofii, jest bardziej reżyserem-myślicielem niż kinematograficznym rzemieślnikiem. Podczas rozmowy było mi też nieco wstyd, że ten namysł nad naturą ludzką i naturą świata jest mi na co dzień tak zwyczajnie obojętny, że bywam bezwstydnie szczęśliwa w swej ograniczonej świadomości, i że, co gorsza, usiłuję (jak na razie na próżno, na szczęście) zabić w sobie nadmiar wrażliwości i nawet nieco schamieć, by osiągnąć tę łatwość i bezbolesność życia, która zdaje mi się tak kusząco właściwa.



Ł: Szulkin wspominał o dwóch swoich uczniach, którzy jak dotąd nie spełnili jego oczekiwań: Łukaszu Barczyku i Xawerym Żuławskim. Nie chciał powiedzieć wprost, że ich filmy, "Nieruchomy poruszyciel" oraz "Wojna polsko-ruska", są słabe, ale mówił o bijącej z nich agresji do świata, która go przeraża. W trakcie rozmowy z Szulkinem przypomniałem sobie nasz wywiad z Jerzym Stuhrem. Obaj artyści to jakby dwie strony tego samego medalu. Jedna błyszczy i budzi podziw, zaś druga jest porysowana i zmatowiała. Stuhr i Szulkin należeli przed długi czas do tego samego środowiska, ale potem ich drogi rozeszły się. Dziś krakowski gwiazdor przyciąga setki fanów pragnących zdobyć jego autograf, zaś reżyser "Ubu króla" tkwi gdzieś między światami. Choć ma mnóstwo interesujących rzeczy do powiedzenia, tkwi w nim straszne niespełnienie i zgorzknienie. Gdy zapytałem, czy coś go jeszcze w życiu cieszy, po kilkunastu sekundach znów pogrążył w pesymistycznych rozważaniach.   

M: Być może pesymizm jest naturalną reakcją na nieustanne trudności i porażki, w pewnym momencie nie ma się już chyba ochoty na mierzenie się ze światem, którego ogrom coraz trudniej ogarnąć... Stuhr i Szulkin to dokładnie dwie strony medalu, dwie skrajnie różne osobowości... Obaj twórcy reprezentują też inne oczekiwania wobec filmu. Dla Jerzego Stuhra film sztuką bywa tylko czasem, a dla Szulkina jest sztuką, i to o dużym znaczeniu, sposobem na rozważanie rozmaitych kwestii, narzędziem o dużym potencjale znaczeniowym, symbolicznym. Jeśli kino jest słabe, dowodzi nie tylko miałkości jego twórców, ale jest dowodem na nijakość życia kulturalnego społeczeństwa, klęską filmu jako medium zdolnego wyzwolić dialog między twórcą a odbiorcą sztuki.


Więcej relacji z Dwóch Brzegów znajdziecie na  filmwebowej stronie festiwalu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones