Twórca "Dziedzictwa. Hereditary" i "Midsommar. W biały dzień" powraca z szaloną wizją matczynej kontroli i piętrzących się paranoi i przedstawia widzom świat widziany oczyma Beau Wassermanna. Roli, która wymaga transformacji fizycznej, pełnego zaangażowania, wysiłku oraz skonfrontowania się z poturbowaną psychiką bohatera, mógł podjąć się tylko jeden aktor – znany z niezapomnianych kreacji i fizycznych metamorfoz, nagrodzony Oscarem Joaquin Phoenix. Hollywoodzkiego aktora w zuchwałej czarnej komedii "Bo się boi" zobaczycie na dużym ekranie już od piątku, 21 kwietnia!
Nowa wersja legendarnego
Jokera, empatyczny wujek, który uczy się wrażliwości od swojego siostrzeńca (
"C’mon, C’mon"), amoralny i bezwzględny Cesarz Kommodus (
"Gladiator"), poszukujący miłości i zrozumienia w futurystycznym świecie Theodore Twombly (
"Ona"), czy porywający tłumy muzyk Johnny Cash (
"Spacer po linie"). Wydaje się, że aktorskie emploi
Joaquina Phoenixa nie zna granic, a aktor nieustannie zaskakuje i podwyższa sobie poprzeczkę. Jest obecnie najbardziej rozchwytywanym nazwiskiem w Hollywood – podziwianym przez widzów, pożądanym przez producentów i marzeniem wielu reżyserów, w tym również
Ariego Astera, który zdołał spełnić tę fantazję –
Zanim poznaliśmy się na planie, uważałem Joaquina za prawdopodobnie najlepszego aktora na świecie – mówi
Aster. –
Teraz uważam, że jest jeszcze lepszy, niż myślałem. Nigdy wcześniej nie pracowało mi się tak fenomenalnie z żadnym aktorem.
Ari Aster zabiegał o zainteresowanie
Phoenixa przez pół roku. –
Po prostu klękasz i błagasz. – żartuje reżyser cytowany przez Variety. Momentem, w którym
Aster zapragnął obsadzić
Phoenixa w jednym ze swoich filmów był seans filmu
Casey'a Afflecka "Joaquin Phoenix. Jestem, jaki jestem". –
To co on tam robił z własnym nazwiskiem jest szalone, śmieszne i chore. Od tamtej pory wiedziałem, że chcę z nim pracować. – wspomina
Aster. Mimo to reżyser niespecjalnie wierzył w to, że
Phoenix zgodzi się przyjąć propozycję głównej i niezwykle wymagającej roli Beau Wassermanna. Aster wyreżyserował dopiero dwa pełnometrażowe filmy, a
Phoenix akurat odebrał nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej dla najlepszego aktora za
"Jokera". Ku jego zaskoczeniu aktor zgodził się na angaż, choć jak sam Aster wspomina, negocjacje wymagały czasu.
W efekcie
Phoenix stworzył najbardziej charakterystycznego bohatera w swoim aktorskim portfolio. Z jednej strony ulegającego zewnętrznym wpływom, antypatycznego "przegrywa" (jak o swoim bohaterze mówi sam), z drugiej strony skonfliktowanego, głęboko skrzywdzonego i wzbudzającego litość mężczyznę, który orientuje się, że prawda jego życia jest daleka od rzeczywistości. Słynący z widowiskowych transformacji
Phoenix (do roli
"Jokera" aktor zrzucił 23 kg!) tym razem jeszcze bardziej przesunął poprzeczkę własnej wytrzymałości.
W "Bo się boi" aktor sam zagrał większość niebezpiecznych ujęć: uciekał przez szklane drzwi, spadał ze strychu i cały dzień kotłował się w wannie z kaskaderem. –
To aktor, który chce wcielić się w postać do maksimum, kiedy tylko ma do tego okazję – mówi Aster. –
Nie ma w nim krzty próżności, wkłada w rolę całego siebie.
Reżyser
"Bo się boi" dodaje również, że współpraca z
Phoenixem wpłynęła na jego dotychczasowy styl pracy. Aster miał w zwyczaju szkicować przebieg scen przed pojawieniem się na planie. Tak, aby rozmieszczenie aktorów i kamer było z góry ustalone. –
W dużym stopniu z tego zrezygnowałem. Miałem w głowie jedynie ogólny zarys danej sceny, bo chciałem zachować pełną otwartość na to, co nowego może zaproponować Joaquin – wyjaśnia
Aster. –
Wszystkie sceny wychodziły dzięki temu lepiej niż w moim pierwotnym zamyśle. O współpracy z tym wyjątkowym aktorem mówi również jego ekranowa partnerka –
Parker Posey: –
Jest teatralny i ma dużą zdolność odgrywania skomplikowanych postaci z własną mitologią. Wydawało się wręcz, że planie zmaga się z własnymi demonami, a nie tymi, które opanowały Beau. Joaquin naprawdę ciężko pracował nad tym filmem, poddając swoje ciało wielu próbom. Aktorka zwraca również uwagę na fizyczną tranformację
Phoenixa: –
Kątem oka zobaczyłam, że jakiś mężczyzna wszedł do mojej przyczepy i w pierwszym odruchu pomyślałam, że to pewnie członek ekipy sprzątającej. Było w nim coś smutnego i przerażającego zarazem, a potem krzyknęłam i zaczęłam się śmiać, bo zorientowałam się, że to Joaquin.
Nathan Lane, który wciela się w ekscentrycznego i niepokojąco pozytywnego lekarza, pod opiekę którego trafia Beau, po doświadczeniu współpracy z
Phoenixem, nazwał go prawdziwym artystą i pięknym człowiekiem. –
Joaquin to prawdopodobnie najwspanialszy aktor pracujący dziś w filmie. Uważam, że jest niezwykły. To uroczy i bardzo przystępny człowiek. Żadnych bzdur o gwiazdach filmowych. Chodzi o pracę i tylko na tym mu zależy – relacjonuje
Lane w artykule dla Indiewire.
Wszystko wskazuje na to, że wyjątkowe połączenie talentów
Ariego Astera i
Joaquina Phoenixa będzie rodzić kolejne owoce poza
"Bo się boi". Reżyser wspomina, że już zaczął pracować nad kolejnym projektem, który będzie... westernem, a w obsadzie znajdzie się Phoenix.
"Bo się boi" w kinach od 21 kwietnia.