1 maja Josh Trank ("Kronika", "Fantastyczna Czwórka") ogłosił, że rezygnuje z reżyserowania jednego z planowanych spin-offów "Gwiezdnych Wojen". Teraz tłumaczy się ze swojej decyzji.
To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, przyznał twórca, dodając, że początkowo nie zamierzał wyjaśniać powodów swojej rezygnacji - przekonany, że zostaną one rozdmuchane przez media. W oryginalnym ogłoszeniu prasowym o jego odejściu przeczytaliśmy więc jedynie, że twórca zamierza zająć się oryginalnymi projektami. Ale nie powstrzymało to plotek, dodatkowo sprowokowanych przeciekami z planu "Fantastycznej Czwórki": podobno jednym z powodów "zwolnienia" Tranka przez Disneya było jego kapryśne zachowanie podczas kręcenia filmu, które popsuło dobre relacje między nim a producentem Simonem Kinbergiem.
Te informacje nie są prawdziwe, uciął Trank. A to, co było prawdziwe, zostało złośliwie przeinaczone. Jeśli spytasz kogokolwiek, z kim pracowałem, od Simona [Kinberga] po Hutcha [Parkera] albo kogoś z ekipy, powiedzą, że pracowaliśmy bardzo ciężko nad tym filmem i to był ekscytujący czas. To było wyzwanie - z samych właściwych powodów.
Ale po lawinie krytyki, jaka spotkała go m.in. ze względu na zmiany, jakie wprowadził do "Fantastycznej Czwórki" (w tym obsadzenie Michaela B. Jordana w roli Johnny'ego Storma), Trank nie czuł się na siłach, by brać się za kolejną ikonę popkultury. Chciałbym zrobić coś oryginalnego po tym, jak przez ostatnie cztery lata żyłem na świeczniku. Coś mniej nadzorowanego.
Mam świetne relacje z ludźmi z Lucasfilm oraz z Kari Hart, dodał. Zrozumieli moje powody i to, że całe doświadczenie było dla mnie psychicznie trudne. W obronie reżysera stanął zresztą sam Kinberg: To (co spotkało Tranka) było wyjątkowo okrutne. Nigdy jeszcze nie widziałem takiej zawziętości skierowanej przeciwko jakiemuś filmowcowi. To surrealistyczne i niesprawiedliwe.
"Fantastyczna Czwórka" w polskich kinach od 14 sierpnia. Czekamy na informacje o nowych reżyserach spin-offów "Gwiezdnych Wojen".
To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, przyznał twórca, dodając, że początkowo nie zamierzał wyjaśniać powodów swojej rezygnacji - przekonany, że zostaną one rozdmuchane przez media. W oryginalnym ogłoszeniu prasowym o jego odejściu przeczytaliśmy więc jedynie, że twórca zamierza zająć się oryginalnymi projektami. Ale nie powstrzymało to plotek, dodatkowo sprowokowanych przeciekami z planu "Fantastycznej Czwórki": podobno jednym z powodów "zwolnienia" Tranka przez Disneya było jego kapryśne zachowanie podczas kręcenia filmu, które popsuło dobre relacje między nim a producentem Simonem Kinbergiem.
Te informacje nie są prawdziwe, uciął Trank. A to, co było prawdziwe, zostało złośliwie przeinaczone. Jeśli spytasz kogokolwiek, z kim pracowałem, od Simona [Kinberga] po Hutcha [Parkera] albo kogoś z ekipy, powiedzą, że pracowaliśmy bardzo ciężko nad tym filmem i to był ekscytujący czas. To było wyzwanie - z samych właściwych powodów.
Ale po lawinie krytyki, jaka spotkała go m.in. ze względu na zmiany, jakie wprowadził do "Fantastycznej Czwórki" (w tym obsadzenie Michaela B. Jordana w roli Johnny'ego Storma), Trank nie czuł się na siłach, by brać się za kolejną ikonę popkultury. Chciałbym zrobić coś oryginalnego po tym, jak przez ostatnie cztery lata żyłem na świeczniku. Coś mniej nadzorowanego.
Mam świetne relacje z ludźmi z Lucasfilm oraz z Kari Hart, dodał. Zrozumieli moje powody i to, że całe doświadczenie było dla mnie psychicznie trudne. W obronie reżysera stanął zresztą sam Kinberg: To (co spotkało Tranka) było wyjątkowo okrutne. Nigdy jeszcze nie widziałem takiej zawziętości skierowanej przeciwko jakiemuś filmowcowi. To surrealistyczne i niesprawiedliwe.
"Fantastyczna Czwórka" w polskich kinach od 14 sierpnia. Czekamy na informacje o nowych reżyserach spin-offów "Gwiezdnych Wojen".
powiązane artykuły
Seriale, Filmy
Film i serial "Battlestar Galactica" w jednym uniwersum
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
