Kino na Granicy: cykl "Granice i mury świata"

Informacja nadesłana
https://www.filmweb.pl/news/Kino+na+Granicy%3A+cykl+%22Granice+i+mury+%C5%9Bwiata%22-95024
Od 2012 roku w programie Kina na Granicy gości cykl "Granice i mury świata". Idea jego powołania była dość prosta – granica na Olzie już jest niedostrzegalna, a na pewno niekłopotliwa, ale są przecież miejsca czy grupy ludzi, między którymi granice i mury nie tylko są, ale i rosną. Jak te bariery wyglądają na kinowym ekranie? W zeszłym roku pokazano filmy o nierzadko niełatwym współżyciu białych i Romów w Europie Środkowej, w tym roku organizatorzy przygotowują mały przegląd o "murze bezpieczeństwa" oddzielającym Izraelczyków i Palestyńczyków.



Marcelina Obrzydowska
Zbliżenie: okupacja

Kilka dni przed oscarową galą. Nominowany za "5 rozbitych kamer" Palestyńczyk Emad Burnat tuż po wylądowaniu w USA zostaje zatrzymany przez amerykańskich celników. Nie wierzą, że przyleciał na zaproszenie Akademii Filmowej i grożą deportacją. Wiadomość o jego tarapatach dociera do amerykańskiego reżysera Michaela Moore'a. Historia na szczęście ma iście amerykańskie zakończenie – ratunek w ostatniej chwili nadchodzi.

- To nic, do czego nie jestem już przyzwyczajony. W Palestynie podobne zajścia to niestety codzienność. – komentuje później incydent Burnat.

Najwyraźniej wie, co mówi. Mieszkańcy położonej niedaleko Ramallah (Zachodni Brzeg) wioski - Bil’in, o której opowiada film Burnata, znają takie sytuacje nazbyt dobrze. Ale nie pozostają wobec nich bierni. W każdy piątek można spotkać ich protestujących na ulicach oraz przy należących do Bil’in ziemiach uprawnych, o które zresztą toczy się spór z izraelskim wojskiem. Nie są tam sami. Wtórują im izraelscy i międzynarodowi aktywiści praw człowieka. Manifestują bez użycia przemocy. I tak w każdy piątek.

Zgodnie ze wskazówkami komitetu organizacyjnego, każda demonstracja poprzedzona jest przygotowaniami. Odbywają się one na kilka godzin przed planowanym marszem. Na spotkaniach omawiane są głównie kwestie bezpieczeństwa. Można się m. in. dowiedzieć, jak radzić sobie z reakcją na gaz łzawiący, używany nagminnie przez izraelskich żołnierzy. Największą popularnością cieszy się wdychanie świeżo pokrojonej cebuli. Z pomocą przychodzą także wykwalifikowani prawnicy. Radzą, co robić w przypadku aresztowania. Najlepsza metoda to, choćby nie wiem co, nie dać się złapać. Dla Palestyńczyków (nawet dzieci) może się to skończyć wieloletnim więzieniem. Dla obcokrajowców deportacją. Na stosunkowo najmniejsze sankcje narażeni są aktywiści izraelscy, co oczywiście wykorzystywane jest przez demonstrantów strategicznie. Ale przeciw czemu protestują?

Z filmu "5 rozbitych kamer" Burnata dowiadujemy się, że mieszkańcy Bil’in walczą przeciwko budowie muru, z której powodu ulegają konfiskacie kolejne połacie ziem uprawnych. Takie rzeczy miały miejsce także w przeszłości, gdy wokół wioski przez lata powstawały (nielegalne w świetle choćby IV Konwencji Genewskiej) izraelskie osiedla. Na stronie internetowej komitetu organizacyjnego Friends of Freedom and Justice Bil’in (z którego wywodzi się także nominowany do Oscara Burnat), dowiadujemy się, że konfiskacja ziem na rzecz izraelskich osiedli trwa już od lat 80. A w 2004 roku Izrael rozpoczął konstrukcję (również nielegalnego w świetle prawa międzynarodowego) muru na zachodnim brzegu wioski.

Co na to Izraelczycy? Zdaniem większości mur jest konieczny ze względów bezpieczeństwa. Rzeczywiście, decyzja o budowie została powzięta przez Izrael w 2002 roku, w samym środku II Intifady, podczas której palestyński ruch oporu zdominowany był przez serię samobójczych zamachów bombowych.

Wraz z postępem budowy muru liczba zamachów bombowych faktycznie zmalała. Ostatni miał miejsce w 2008 roku. Zdaniem jednak wielu izraelskich organizacji praw człowieka, w tym Btselem, "granica" na której stawiany jest nadal mur pokazuje, że nie tylko o bezpieczeństwo tu chodzi. Po zakończeniu budowy, jego długość stanowić będzie dwukrotność tzw. zielonej linii, czyli linii demarkacyjnej wyznaczonej w 1949 roku między Izraelem a Zachodnim Brzegiem (będącym wtedy pod jurysdykcją Transjordanii).

Ponadto bariera, jak mur nazywają Izraelczycy, budowana jest na wschód od wspomnianej zielonej linii. W konsekwencji mur powstaje po stronie palestyńskiej, zagarniając przy tym kolejne tereny. Następnie, zdobyte w ten sposób ziemie przekazywane są na poczet budowy izraelskich osiedli.

Ofiarami takiej sytuacji są m. in. protagoniści "5 rozbitych kamer". W podobnej sytuacji są również mieszkańcy innych palestyńskich wiosek takich jak choćby tych z dystryktu Betlejem – Nihilin, Artas, Al Khader czy Battir. W tej ostatniej, jak podaje dziennik "The Guardian", budowa muru zagraża także zabytkowemu systemu irygacyjnemu, który od czerwca najprawdopodobniej zostanie wciągnięty na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Jak jednak pokazuje film Burnata, Palestyńczycy nie pozostają bierni. By wyrazić swój sprzeciw wobec izraelskiej okupacji, organizują pokojowe demonstracje. Mimo niskiej skuteczności, metoda to cieszy się obecnie największym powodzeniem.

Natomiast z  tematem zamachów i walki z użyciem przemocy palestyńskie kino rozliczyło się już w 2005 roku. To właśnie wtedy, zaledwie rok po umownie zakończonej II Intifadzie, powstaje dzieło Hany Abu-Assada "Paradise now". W 2006 roku film dostaje nominację do Oscara. Jest to pierwszy palestyński film wyróżniony w ten sposób. Zdobywa też szereg innych prestiżowych nagród. Nie obywa się jednak bez kontrowersji. Na reżysera spadają cięgi zarówno z palestyńskiej, jak i z izraelskiej strony. Jednych film oburza, bo porusza trudny dla Palestyńczyków temat samobójczych zamachów bombowych. Dla drugich zbyt delikatnie i zbyt humanitarnie przedstawia postać terrorysty. Bohaterami filmu są dwaj młodzi mężczyźni, przyjaciele z dzieciństwa, Said i Khaled. Oboje wiodą monotonne, pozbawione perspektyw życie w położonym na północy Zachodniego Brzegu mieście Nablus. Pewnego dnia zostają wyznaczeni do przeprowadzenia samobójczego zamachu w Tel Awiwie.



Prace reżysera nad scenariuszem rozpoczęły się już w 1999 roku, na długo przed eskalacją zamachów bombowych między 2000-2006 rokiem. Same zdjęcia miały miejsce pod koniec II Intifady, w 2004 roku. Większość z nich zrealizowana była w Nablus, głównym miejscu akcji. Już wtedy związani z tym projektem filmowcy nie wzbudzali sympatii ani jednej ani drugiej strony. Członkowie ekipy narażeni byli stale na niebezpieczeństwa. Codzienność stanowiły strzelaniny i latające nad głowami rakiety. Ogromna wrogość pochodziła także od tych, dla których film nie był wystarczająco sprzyjający zamachowcom. Jedna z takich grup zdecydowała się nawet na porwanie menadżera lokacji. Na szczęście, dzięki interwencji ówczesnego prezydenta Palestyńczyków Jassera Arafata, został on uwolniony. Ostatecznie z powodu wysokiego czynnika ryzyka zdjęcia dokończono w Nazaret.

Po wielu trudach związanych z produkcją, film wreszcie ruszył na podbój festiwalowy. Zdobył serca jury m. in. w Berlinie, Holandii, RPA i Kanadzie. Prawdziwym jednak wyzwaniem okazała się dla niego Amerykańska Akademia Filmowa. W 2006 roku, gdy film otrzymał nominację do Oscara, sprzeciwili się temu przedstawiciele władz izraelskich. Zażądali od Akademii, by podczas ceremonii wręczenia nagród nie przedstawiono filmu jako pochodzącego z Palestyny (mimo, że w taki właśnie sposób został zaprezentowany na oficjalnej stronie Akademii).

Korzystając z podobnych argumentów w 2002 roku, nie nadano nominacji do Oscara innemu filmowi palestyńskiemu, "Boskiej interwencji" Elii Suleimana. Choć w przeszłości Akademia przyjmowała filmy z takich państw jak Taiwan czy Puerto Rico, oficjalnym powodem odrzucenia "Boskiej interwencji" był dyskusyjny status państwowości zgłoszonego filmu.
W przypadku "Paradise Now" nominację próbowały także powstrzymać inicjatywy oddolne. Yossi Zur, Izraelczyk, którego syn zginął w jednym z przeprowadzonych podczas II Intifady zamachów, zebrał nawet w tym celu 33000 podpisów. Jego zdaniem film był niemoralny i promował terroryzm. Na szczęście, wbrew wszelkim przeszkodom, nominacja nie została wycofana. Chociaż ostatecznie film Oscara nie otrzymał.

Marzec 2013 roku. Okolice Betlejem. Izraelscy osadnicy plądrują dziesiątki drzew oliwnych. Kilka kilometrów dalej, Palestyńczyk Daoud Eseid pod groźbą kary pieniężnej zostaje zmuszony do rozbiórki własnego domu. Na Zachodnim Brzegu powstają kolejne nielegalne osiedla, Jerozolima jest nadal burzona, a kwestia palestyńskich uchodźców jest ciągle niewyjaśniona.

- Już wiem! Wiem jak rozwiązać izraelsko-palestyński konflikt! Wystarczy tylko, że przekonamy palestyńskich uchodźców by dokonali konwersji na judaizm. W ten sposób, na mocy prawa Izraela, będą mogli wrócić do domu – przekonuje z entuzjazmem mój izraelski przyjaciel Tamir.

Pomysł interesujący. Może i nawet filmowy. Ale obawiam się, że w rzeczywistości jest to trochę bardziej skomplikowane.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones