Make mistakes - relacja z berlińskiego Talent campus

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Make+mistakes+-+relacja+z+berli%C5%84skiego+Talent+campus-20447
Talent Campus, organizowane po raz trzeci warsztaty dla młodych filmowców jako impreza towarzysząca festiwalowi Berlinale, zaczął się 12 lutego. Wieczorem, 530 dobrze zapowiadających się młodych filmowców z całego świata została powitana przez dyrektorkę imprezy miłym każdemu apelem "bawcie się dobrze, pijcie i jedzcie!" - Młode talenty zaczęły się więc bawić, jako, że właściwe warsztaty rozpoczynały się następnego dnia. Jednym z głównych założeń tej imprezy jest umożliwienie filmowcom poznania się, dlatego oprócz codziennych imprez każdego dnia organizowana jest tutejsza forma fast dates - speed meeting. Ludzie siadają naprzeciwko siebie i mając 50 sekund przedstawiają się, opowiadają co robią i przenoszą się na następne krzesło, poznając w ten sposób reżyserów, operatorów, producentów i scenografów z całego świata. Świetnym uzupełnieniem poznawczym jest ogólnie dostępna baza danych, opisująca krótko wszystkich uczestników i ich dorobek twórczy. Dostępna jest w licznych komputerach, poustawianych w halu. Przed południem "talenty" (wszystkich biorących udział w imprezie organizatorzy dzielą na talenty i ekspertów) mają zajęcia na których uczą się praktycznych umiejętności, a po południu zaczynają się wykłady i spotkania, ze wspominanymi ekspertami. Pierwszym publicznym wykładem był "Projektując przyszłość" - z Ridleyem Scottem, Dante Ferretim i Peterem Schreyerem, Pierwszy jest reżyserem, którego nie trzeba przedstawiać, drugi scenografem, który pracował z Pasolinim, Fellinim, Scorsese, a trzeci projektantem samochodów przyszłości, co nie było akurat najciekawszym elementem wykładu. Ridley Scott opowiadał o produkcji filmów science-fiction - przy okazji zwierzył się, że jego dwa ulubione filmy sci-fi to "2001: Odyseja Kosmiczna" i "Gwiezdne wojny". Opowiedział o powstawaniu "Łowcy androidów" - i dziwnej w czasie kręcenia filmu idei, że światem będą rządzić dwie, no, może trzy korporacje - a teraz ta idea niestety staje się rzeczywistością. Ta część wykładu dotyczyła głównie problemów z produkcją filmów science-fiction i sposobami, aby świat przyszłości nie wyglądał w każdym filmie jednakowo. Ridley Scott jako pierwszy reżyser pokazał w "Obcym" zniszczony statek kosmiczny, a nie lśniące chromy - mówił, że zainspirowały go do tego pomysłu jumbo jety - w których na początku były czyściutkie i ekskluzywne toalety, a po paru latach zrobiły się całkiem swojskie. Dante Ferretti to w zasadzie chodząca - i ciągle aktywna legenda kina - kreator przeszłości. Karierę zaczynał pracując z Passolinim projektując scenografie do jego pierwszych filmów. Potem pracę zaproponował mu Federico Fellini - a młody wtedy scenograf odmówił, tłumacząc: "Nie chcę być przez ciebie zniszczony, Federico. Pracując teraz dla ciebie zrobiłbym coś nie tak i wtedy byś mnie wyrzucił z pracy i to byłby koniec mojej jeszcze nie zaczętej kariery. Zaproś mnie do pracy za dziesięć lat." Za dziesięć lat spotkali się i pracowali razem przez następnych szesnaście. Dante, ilustrując swoją część wykładu fragmentami filmów ("A statek płynie", "Gangi Nowego Jorku") powiedział, że trzeba pamiętać o jednym - perfekcja, szczegółowe kopiowanie przeszłości jest nudne, nie można bać się pomyłek. To właśnie one czynią scenografię żywą i prawdziwą. Opowiadał jak w filmie "Wiek niewinności" ściany czasem zupełnie nie są z epoki, a cały film żyje. Make mistakes! Po południu odbyło się spotkanie z Catherine Breillat. Był to wykład poświęcony sposobom reżyserowania scen miłosnych. Francuska reżyserka znana z bardzo odważnych, prowokujących, szokujących ale przede wszystkim niezwykle prawdziwych scen seksualnych odpowiadała na szereg pytań, niestety częściej dotykających moralności niżeli problemów technicznych związanych z kręceniem filmów. Podczas wykładu pokazano najostrzejsze fragmenty jej filmów: "Romance" i "Sex is Comedy". Aż trudno uwierzyć, że takie sceny, które wielu doprowadziło do zawrotów głowy, przewalczyła i zrealizowała taka ciepła, bardzo normalnie wyglądająca kobieta. Wciąż zmuszana do odpowiedzi czy to jest porno czy jeszcze sztuka, cierpliwie odpowiadała na każde pytanie, przekonując, że za wszelkie ograniczenia związane z życiem seksualnym jest odpowiedzialne społeczeństwo, a to jeszcze nie powód żeby stosować się do zakazów i nakazów stworzonych przez nie. To właśnie doskonały pretekst do tego żeby z tym walczyć i szokować. Kolejny wykład tego dnia to "Malując kamerą"Christophera Doyla. Christopher Doyle, postać bardzo barwna, zapowiadany jest przez jeszcze bardziej barwną Bai Ling - Chinkę, która ocenia filmy w międzynarodowym jury, i która olśniewa zimowy Berlin kusymi spódniczkami i charakterystycznym dla modelek wygięciem w prawą stronę i podparciem biodra rączką.. Przyznając się, że nie ma pojęcia co tutaj robi śliczna chińska maskotka powiedziała "Oto Christopher Doyle, kiedy pracowaliśmy razem świecił mi nad głową zielone światło i nie wiem jak wyglądałam. Chyba nie najlepiej" i zamiotła scenę frędzlami sukienki. Christopher Doyle, na początku zdezorientowany brakiem obowiązkowego piwa na stole, po otrzymaniu napoju ożywił się i przeprowadził dwugodzinny wykład opowiadając o swojej pracy, pokazując sceny z filmów ilustrowane wybraną przez siebie muzyką, sypał anegdotami i opowieściami. Mówił, że pracuje w Azji między innymi, dlatego, że tam nie trzeba filmu zrobić i nakręcić - tam trzeba film znaleźć. A mi się wydaje, wnioskując z wykładu, że to Christopher Doyle jest twórcą tego charakterystycznego, nudnawego, pretensjonalnego, acz pięknego wizualnie tripu filmów azjatyckich, które traktowane są jak egzotyczny kwiat. Tymczasem on opowiadał, że jest kopiowany w całej Azji, jego triki, pomysły inscenizacyjne, jego patenty na zdjęcia. Zdaje się więc, że to Australijczyk stworzył kino, którym tak zachwycają się bywalcy Nowych Horyzontów w Cieszynie. Opowiedział też ładną historię o tym, że wszystkie filmy, które kręci, opierają się na jednym głównym bohaterze - to przestrzeń gdzie film jest kręcony. Wszystko inne można zmienić - scenariusz można przepisać, aktora można wymienić, muzykę można napisać nową, ale przestrzeń jest jedynym elementem stałym. Trzeba więc zaczynać od przestrzeni i na niej konstruować film. Potem jeszcze dodajemy trochę jazzu i mamy gotowy film. Zburzył też całkowicie moje wyobrażenie o symbolice kolorów wschodniej kinematografii, szczególnie pięknej jak mi się wydawało niezwykle ważnej w filmie "Hero". Okazało się, że króluje tam całkowita improwizacja - kolory dobierane były do obiektu, światła - a nie jak się wydawało tworzyły tajemnicza chińską symbolikę. Zarówno Doyle jak i Catherine Breillat przekonywali i namawiali młodych filmowców do bycia odważnym, szczerym, do słuchania siebie i postępowania zgodnie z własnymi potrzebami tworzenia, bez rozmyślania o sukcesach i biznesach. To przyjdzie później. Jeżeli to co robicie będzie dla was ważne od początku do końca, wówczas może się stać też ważnym dla innych - mówi Catherine. To jest ważne. Doyle zaś nakazuje się cieszyć i korzystać z wolności i niezależności właśnie teraz na początku kariery a szczególnie braku ogromnego obciążenia jakie niesie za sobą sukces, ogromne pieniądze i jeszcze większe oczekiwania. Podsumowując początek Talent Campus - to zdecydowanie najciekawsza część berlińskiego festiwalu. Świeża, interesująca i rozwijająca. Z niecierpliwością czekamy na kolejne dni. Przed nami wykłady z Wimem Wendersem, Rolandem Emmerichem, Stuartem Craigem - scenografem który stworzył świat Harry'rgo Pottera, a wcześniej dostał trzy Oskary: za "Gandhi", "Angielskiego pacjenta" i "Niebezpieczne związki".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones