Nieoczekiwany rezultat zakończonego właśnie XIII festiwalu filmowego w niemieckim Cottbus - najwięcej nagród zdobyli Rosjanie - pisze w "gazecie Wyborczej" Jerzy Płażewski.
Cottbus (po łużycku Chociebuż) jest największym na świecie festiwalem filmów środkowo- i wschodnioeuropejskich. Jego program budzi na Zachodzie szybko rosnące zainteresowanie.
Kino polskie raz jeden otrzymało pierwszą nagrodę w Cottbus, za
"Jańcia Wodnika" Jana Jakuba Kolskiego, ale nasze filmy zawsze znajdowały miejsce w konkursie i cieszą się renomą u miejscowej publiczności, zwłaszcza studenckiej.
Wkładem polskim do konkursu były dwa (pośród dziesięciu) filmy pełnometrażowe.
"Sukces" Marka Bukowskiego zajmuje się tytułowym pojęciem, definiując je jako "nieszczęsny", bo prawdziwym sukcesem jest miłość i rodzina.
"Przemiany" Łukasza Barczyka są z kolei bolesną wiwisekcją dokonaną na organizmie sfrustrowanej rodziny przez przybysza z zewnątrz.
Trzecim polskim filmem okazała się ukryta w programie pod mianem filmu-niespodzianki
"Istota" Andrzeja Czarneckiego, nikomu jeszcze nieznana historia moskiewskiego chuligana osadzonego w obozie pracy, który zawiera osobliwy sojusz z popem w obronie skazanej na rozbiórkę cerkwi.
Również dwa filmy polskie (obok siedmiu innych) uczestniczyły w konkursie fabularnych krótkich metraży: wielokrotnie już nagradzany
"Antychryst" Adama Guzińskiego i
"Nie mam, nie dam" Davida Turnera, amerykańskiego studenta łódzkiej szkoły filmowej.
Nie pamiętam dosłownie żadnego festiwalu, na którym przewaga jednego z krajów-uczestników byłaby tak przygniatająca. Cottbus 2003 zdominowali bezapelacyjnie Rosjanie.
Kiedy zobaczyłem, że do konkursu w Cottbus włączono
"Powrót" Andrieja Zwiagincewa, laureata Złotego Lwa w Wenecji, najstarszego i jednego z trzech głównych festiwali świata, pomyślałem, że konkurs pozbawiony został napięcia, że ten film zdobędzie Grand Prix. Myliłem się -
"Powrót" dostał drugą nagrodę (za reżyserię), gdyż na pierwszym miejscu jury słusznie umieściło
"Babunię" Lidii Bobrowej. Trzecią nagrodę ("za wartości artystyczne") jurorzy przyznali znanej już z Warszawskiego Festiwalu
"Przechadzce" Aleksieja Uczytiela.
Tyle oficjalne jury. Ale na siedem dalszych nagród aż pięć zdobyli także Rosjanie:
"Babunia" cenną nagrodę widzów;
"Powrót" nagrodę ekumeniczną, a
"Przechadzka" jeszcze dwie międzynarodowej krytyki FIPRESCI i nagrodę zwaną
"Znalezisko". Pozakonkursową nagrodę Dialog dla filmu "budującego mosty między kulturami narodowymi" zdobył
"Dom wariatów" Andrieja Konczałowskiego, uczciwy fresk o konflikcie w Czeczenii.
Tylko dwie najmniej ważne nagrody przypadły nie-Rosjanom: nagroda klubów filmowych czeskiej psychodramie
"Wiarołomne gry" Michaeli Pavlatowej i nagroda za debiut
"Marii", melodramatowi Rumuna Calina Netzera.