Od czasu "Drzewa życia" filmy Terrence'a Malicka stają się coraz bardziej poetyckie oraz luźne formalnie i coraz bardziej dzielą widzów oraz krytyków. Reżyser znany jest z tego, że wręcza swoim aktorom kolejne strony scenariusza z dnia na dzień, a potem i tak do woli manipuluje materiałem w montażowni, nieraz wycinając całe wątki i całe role z końcowych wersji. Wygląda jednak na to, że twórca zamierza wrócić do bardziej tradycyjnych metod kręcenia filmów.
Podczas spotkania z publicznością po jednym z pokazów opowiadającego o narodzinach wszechświata filmu "Voyage of Time" Malick wyznał, że żałuje, iż porzucił scenariusze. Cóż, (w przypadku "Voyage of Time") był scenariusz - czyli historia wszechświata. Ale ostatnimi czasy - zaznaczam: bardzo niedawno - zacząłem pracować bez scenariusza. Zaczynam jednak żałować tego pomysłu.
Kiedy pracujesz bez scenariusza, napięcie jest bardzo duże. Bardzo łatwo się zgubić. Trudno wówczas porozumieć się ze współpracownikami. Scenografowie przychodzą rano i nie wiedzą, co i gdzie będziemy kręcić. W ten sposób próbujemy uchwycić coś spontanicznego, powiedział Malick. Jako reżyser zawsze czułem, że praca ze scenariuszem przypomina próbę wciśnięcia kwadratowego kołka w okrągłą dziurę. Bez scenariusza nie ma dziury, jest tylko powietrze. Ale obecnie porzucam ten styl.
Nie oczekujcie jednak powrotu Malicka z okresu "Badlands" i "Niebiańskich dni". Samemu jest się zawsze nieświadomym zmiany, tak jak nie jest się świadomym własnej twarzy. Zmieniasz się, ale tego nie widzisz. Moje wczesne filmy wydają mi się obce, jakby powstały pięć życiorysów temu, przyznał reżyser.
Najnowszy film Malicka, "Song to Song", wejdzie do polskich kin 19 maja. Kolejny projekt reżysera to rozgrywający się w realiach II wojny światowej "Radegund".
Podczas spotkania z publicznością po jednym z pokazów opowiadającego o narodzinach wszechświata filmu "Voyage of Time" Malick wyznał, że żałuje, iż porzucił scenariusze. Cóż, (w przypadku "Voyage of Time") był scenariusz - czyli historia wszechświata. Ale ostatnimi czasy - zaznaczam: bardzo niedawno - zacząłem pracować bez scenariusza. Zaczynam jednak żałować tego pomysłu.
Kiedy pracujesz bez scenariusza, napięcie jest bardzo duże. Bardzo łatwo się zgubić. Trudno wówczas porozumieć się ze współpracownikami. Scenografowie przychodzą rano i nie wiedzą, co i gdzie będziemy kręcić. W ten sposób próbujemy uchwycić coś spontanicznego, powiedział Malick. Jako reżyser zawsze czułem, że praca ze scenariuszem przypomina próbę wciśnięcia kwadratowego kołka w okrągłą dziurę. Bez scenariusza nie ma dziury, jest tylko powietrze. Ale obecnie porzucam ten styl.
Nie oczekujcie jednak powrotu Malicka z okresu "Badlands" i "Niebiańskich dni". Samemu jest się zawsze nieświadomym zmiany, tak jak nie jest się świadomym własnej twarzy. Zmieniasz się, ale tego nie widzisz. Moje wczesne filmy wydają mi się obce, jakby powstały pięć życiorysów temu, przyznał reżyser.
Najnowszy film Malicka, "Song to Song", wejdzie do polskich kin 19 maja. Kolejny projekt reżysera to rozgrywający się w realiach II wojny światowej "Radegund".
powiązane artykuły Terrence Malick
Filmy, Multimedia
FOTO: Bale i Portman u twórcy "Drzewa życia"
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
