Vin Diesel obiecuje co najmniej dwie części "Szybkich i wściekłych"

Kilka dni temu po sieci lotem błyskawicy rozniosła się wieść o tym, że prace nad "Furious 8" opóźniają się z winy Vina Diesela. Ponoć ten od czasu, kiedy stał się jednym z producentów serii, jest wielkim utrapieniem i ciężko się z nim pracuje. Vin Diesel najwyraźniej poczuł się w obowiązku odpowiedzieć na te plotki. Wykorzystał do tego swój profil na Facebooku.


Aktor wyjaśnił w opublikowanych postach, że wszystko, co robi w związku z serią "Szybcy i wściekli" podyktowane jest pragnieniem dostarczenia fanom sagi najlepszego kinowego doświadczenia, jakie tylko jest możliwe. Uważa bowiem fanów sagi za najwspanialszych na świecie i nie chce ich zawieść jako gwiazda i producent filmów. Z tego też powodu "Furious 8" nie ma jeszcze wybranego reżysera. Vin Diesel otwarcie przyznał, że współproducent Neal H. Moritz naciska na niego, by jak najszybciej zaakceptował wybór. Aktor napisał, że nie uczyni tego, dopóki nie będzie pewny, że to najlepszy z możliwych wyborów.

Przy okazji ujawnił, że zgodził się zrobić dla Universalu jeszcze jedną trylogię "Wściekłych". W Internecie trwają teraz spekulacje, czy oznacza to powstanie jeszcze dwóch filmów czy też trzech. Jedni sądzą, że "Szybcy i wściekli 7" stanowią początek nowej, finalnej trylogii i jej punktem wspólnym będzie postać grana przez Kurta Russella.

Inni sądzą, że nowa trylogia zacznie się filmem "Furious 8" i jej punktem wspólnym będzie Lucas Black. Gwiazda "Tokio Drift" w "Szybkich i wściekłych 7" pojawił się tylko na chwilę. Jednak w 2013 roku krążyły po sieci informacje, że aktor ma podpisany kontrakt na udział w kilku filmach serii. Może więc zająć miejsce, które wcześniej należało do Paula Walkera, a punktem wyjścia mogłaby być scena z końcówki "Tokio Drift".

Niezależnie od tego, od kiedy liczyć powinniśmy nową trylogię, jedno jest więc pewne: spokojnie możemy szykować się na "Furious 8" i "Furious 9".