Wystawę rysunków i kostiumów
Felliniego otwarto 10 listopada w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Federico Fellini był nie tylko rysującym reżyserem - jak na przykład Antonioni - ale jak
Tadeusz Kantor traktował rysunek jako część procesu twórczego - zapis pomysłu, idei, którą potem rozwijał w filmie. Podobno psychoanalityk zasugerował mu, by zapisywał i rysował wszystko, co mu się śni albo przychodzi do głowy. Tak powstało kilka
"Zeszytów snów". Jak sam reżyser kiedyś przyznał, te albumy zaludniają znani ludzie "widziani w sytuacjach komicznych czy też skrajnie krępujących, o niebywałej sprośności".
Na niedużej krakowskiej wystawie jest kilkadziesiąt rysunków bliskich klimatem tamtym erotyczno-onirycznym szkicom. Część z nich to mgliste wizje postaci i sytuacji, które potem dopracowywał. Jak komiksowa, kiczowata Antonella z
"Wywiadu" -
Fellini zobaczył taką dziewczynę w 1940 roku, gdy przejechał do Rzymu. Można też rozpoznać pomysły z
"Osiem i pół",
"Miasta kobiet",
"Słodkiego życia",
"Casanovy".
Sporo rysunków nie ma jednak związku z konkretnymi filmami. To erotyczne, wręcz obsceniczne rojenia, przykład zapisu automatycznego, jakim posługiwali się surrealiści. Momentami prześwituje z nich talent
Felliniego - karykaturzysty, szydercy i złośliwca. Takiego, jakiego znamy z
"Rzymu". Absurdalne, groteskowe, przerysowane stroje wymyślone przez reżysera do tego filmu pokazano na wystawie. Sześć manekinów kipi od złota i błyskotek. To raczej żywe relikwiarze, tyle że
Fellini zrobił je nie ze szlachetnych materiałów i kamieni, ale plastiku, ozdób choinkowych i dekoracji kulinarnych. Groteskowo przerysowane są też kostiumy do
"Casanovy". W świetle reflektorów mogą świecić złotem, ale w blasku słońca stają się farbowaną i udrapowaną szmatą.
Pokaz zorganizowany przez Fundację
Federica Felliniego w Rimini, Włoski Instytut Kultury w Krakowie i Muzeum Narodowe w Krakowie potrwa do 17 grudnia.