Zac Efron, najgorętsze młode ciacho Hollywood, raz jeszcze może wzbudzić gorące emocje i to bez zdejmowania koszulki.
Efron ma fioła na punkcie trylogii
Zemeckisa "Powrót do przyszłości". I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kiedy producenci widzą go, to myślą tylko o jednym: jak wydoić z niego jeszcze kilka milionów dolarów. W ten sposób jego ostatni wywiad może być wodą na młyn remake'owej machiny.
Otóż
Zac wyjawił w rozmowie z dziennikarzami, że bardzo chciałby zagrać w czwartej części
"Powrotu do przyszłości". Do tej pory o realizacji filmu nikt poważenie w Hollywood nie myślał, jednak w Fabryce Marzeń właśnie trwa orgia eksploatowania filmów z lat 80. i po odrzuceniu przez
Efrona propozycji udziału w remake'u
"Footloose" może któremuś z decydentów Disneya bądź Warner Bros. wpaść do głowy diaboliczny pomysł odświeżenia historii ciapowatego Marty'ego McFly'a, który podróżuje w czasie.