Wczoraj w wieku siedemdziesięciu czterech lat, trzy dni przed siedemdziesiątymi piątymi urodzinami, zmarł
Richard Kiel, jeden z najbardziej charakterystycznych kinowych aktorów.
Jego wyjątkowe warunki fizyczne - ponad 217 centymetrów zwrostu i duża postura - sprawiły, że grywał drugoplanowe role złoczyńców. Prawdziwą sławę przyniosła mu rola "Buźki", czarnego charakteru w dwóch filmach o Bondzie -
"Szpiegu, który mnie kochał" i
"Moonrakerze". Jego bohater o kobaltowej szczęce był praktycznie niezniszczalny. Kilka tygodni temu dowiedziliśmy się, że twórcy 24. Boda planują wzorować nowego przeciwnika agenta 007 właśnie na "Buźce".
Swoją wrażliwą stronę
Kiel pokazał w filmie
"The Giant of Thunder Mountain" o osamotnionym mieszkańcu gór, który niesłusznie został oskarżony o zabójstwo swoich rodziców. Nie tylko w nim zagrał, ale napisał także jego scenariusz i zajął się jego produkcją.
Pozostawiona przez
Kiela filmografia dowodzi jego wszechstronności - oprócz ról m.in. w
"Komandosach z Navarony",
"Niesamowitym jeźdźcu" Clinta Eastwooda czy w filmie
Adama Sandlera "Farciarz Gilmore", ma na koncie dubbing w grach komputerowych o Jamesie Bondzie, a w 2010 roku użyczył głosu jednej z postaci w animacji
"Zaplątani". W 2002 roku opublikował swoją autobiografię pt.
"Making it BIG in the Movies", w której opisał swoje początki w biznesie filmowym.
Przyczyna śmierci
Kiela nie została podana do wiadomości. Wiadomo jedynie, że kilka dni wcześniej trafił do szpitala ze złamaną nogą.