Recenzja filmu

Dla waszego dobra (2015)
Giuseppe M. Gaudino
Valeria Golino

Święta Anna

Warto zobaczyć film dla zjawiskowej Golino, tworzącej portret kobiety zdanej całkowicie na siebie, bo dzieci kompletnie jej nie rozumieją i nie pomagają, a  mężczyźni tylko grożą jej pięścią,
W konkursie 72. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji pokazano aż cztery włoskie tytuły. Obok najbardziej oczekiwanych autorstwa Marco Bellocchia i Luki Guadagnina, także "L’attesę" Piera Messiny i "Per Amor Vostro" Giuseppe M. Gaudino. Dwa ostatnie łączy to, że nie byłoby ich bez występujących w nich aktorek, większych niż filmy, w których grają. W pierwszym to Juliette Binoche, w drugim - Valeria Golino. Neapolitańska piękność, którą niektórzy pamiętać mogą z ról w amerykańskim kinie lat 80. ("Rain Man", "Hot Shots"), a inni z "Czarnego słońca" Zanussiego, ma we Włoszech status gwiazdy. I przez trzy dekady kariery aktorskiej nie straciła nic ze swojej urody.

W "Per Amor Vostro" wraca do rodzinnego miasta. Tu wciela się w Annę – matkę trójki dzieci i głowę rodziny, jako że jej mąż Gigi (Massimiliano Gallo) rzadko bywa w domu, do pracy się nie pali i trudno powiedzieć, co tak naprawdę robi z życiem. Anna tymczasem, co stanowi dumę szczególnie dla jej rodziców, dostaje pracę w telewizji. Nie jest jej jednak łatwo połączyć ją z obowiązkami domowymi, opieką nad dziećmi w trudnym wieku dojrzewania, wymagającymi rodzicami oraz mężem - narcyzem, leniuchem i tyranem, który i przyłożyć potrafi. Odrobinę czułości w jej życie wnosi tylko poznany w pracy aktor (Adriano Giannini, który z kolei tłukł Madonnę w "Rejsie w nieznane" Guya Ritchiego). Coraz  trudniej jest jej się mu oprzeć, ale na romans też trzeba znaleźć jakoś czas.

Perypetie Anny ukazane są w dość osobliwy sposób. Narrację prowadzą neapolitańskie piosenki, których reżyser każe nam wysłuchiwać bez umiaru. To nie wszystko - czasem przyspiesza obraz, innym razem stosuje stopklatki, które znienacka koloruje, pozując Annę to na świętą, to na Meduzę Caravaggia. Film jest czarno-biały, ale pojawiają się w nim niekiedy kolory - lazurowe jest na przykład Morze Tyreńskie. Ma to, być może, swoje uzasadnienie – Anna utraciła radość życia, odwagę i szczęście, więc wyparowały i barwy, które są obecne jeszcze w scenach (zresztą dość słabych) wspomnień z dzieciństwa. Zabiegi te Gaudino stosuje nieporadnie, nie "robią" mu one filmu, jak miało to miejsce choćby we "Fridzie" Julie Taymor. Szkoda, że nie zdecydował się albo mocniej stylizacje te podkręcić, albo zrezygnować z nich w ogóle na rzecz realizmu. Stając w przysłowiowym rozkroku, położył świetny aktorsko materiał, czyniąc z "Per Amor Vostro" niewiele więcej niż kuriozum.

Warto je jednak zobaczyć właśnie dla zjawiskowej Golino, tworzącej portret kobiety zdanej całkowicie na siebie, bo dzieci kompletnie jej nie rozumieją i nie pomagają, a  mężczyźni tylko grożą jej pięścią, albo zajęci hazardem chcą pożyczać pieniądze. Nie schodząca przez dwie godziny seansu z ekranu aktorka nie pozwala się sobą znudzić, co rusz odsłania inne oblicze kobiecości. Potrafi być zmysłową kochanką i troskliwą matką, wredną żoną i zmęczoną córką - zwykłą, lecz niezwyczajną neapolitanką. Tylko ona sprawia, że w "Per Amor Vostro" przełknąć można nawet manieryzmy reżysera.
1 10
Moja ocena:
4
Filmoznawca, dziennikarz, krytyk filmowy. Publikuje m.in. w "Filmie", "Ekranach", "Kwartalniku Filmowym". Redaktor programu "Flaneur kulturalny" dla Dwutygodnik.com, współautor tomów "Cóż wiesz o... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones